Elen napisał:
facet nie powinien sie zenic zbyt wczesnie, musi sie w zyciu wyszalec i wyszumiec
Wszystko z umiarem Elen
Znałem takich, co tak szumieli, że dziś szumią nad nimi dęby i klony.
Jacquelyn napisał:
tylko musieliby częściej sie wypowiadać, a nie raz na miesiąc, prawda Grześ? ;-)
To samo mogę powiedzieć o Tobie, bywasz tutaj jeszcze rzadziej niż ja. Obowiązki w pracy i w domu nie pozwalają mi na codzienne przesiadywanie na forach internetowych. Kończę pierwsze inwestycje, zaraz zaczynam drugie, a za niedługo wreszcie wchodzę na rynek i będę miał jeszcze mniej czasu.
kate2 napisał:
Być może za kilka lat podzieli się na tym forum podobnym doświadczeniem co Greggxx. I zachwycicie się jego zmianą tak samo jak w przypadku Grega ( przepraszam za przeinaczenie nicka). Jego (dava) sposób na życie i patzrenie na kobiety z czegoś wynika. Nikt nie zna Jego historii życia.
Mam chwilkę, to się odniosę nieco bardziej szczegółowo. Jeśli pozwolisz.
Kate, jak dave słusznie zresztą wcześniej zauważył, nie da się porównać mnie z nim. Napisał wystarczająco dużo, by można było sobie wyrobić obraz jego samego jak i jego życia. Ja od zawsze byłem w innym położeniu niż on. Mam inny charakter oraz zupełnie inne podejście do życia. Po prostu mam inną bazę, inny punkt wyjścia. Jeśli chodzi zaś o tą jedną, konkretną kwestię poruszaną w tym wątku, czyli relacje damsko-męskie, ja nigdy nie miałem problemów z kobietami. Mnie żadne niepowodzenia czy coś podobnego nie skrzywiły psychiki i nie stałem się chodzącą znieczulicą. Dave wpadł do ogromnej czarnej dziury, być może wcześniej już w niej siedział, nie wiem, ale to nieważne. Ważne jest, że tylko cud go z niej wyciągnie.
Owszem, prowadziłem luźne życie, tak wyszło, tak się to potoczyło. Zresztą za moją zgodą, do czego się przyznaję. Gdy miałem 19 lat wypłynąłem na szerokie wody. O nic nie prosiłem. Wszystko co osiągnąłem, zawdzięczam tylko sobie. Różnica między mną a nim polega również na tym, że ja wszedłem do tego życia z marszu, nie musiałem kombinować, męczyć się jak koń pod górkę, czy przeklinać los jaki to on okrutny, niesprawiedliwy i kto wie co jeszcze. Dlatego z początku nie chciałem udzielić mu jakichkolwiek porad. Gdyż wydawało mi się to bez sensu. Ale zrobiło mi się go żal, tak zwyczajnie po ludzku. Aczkolwiek mogłem pozostać przy pierwszej decyzji, ponieważ to naprawdę nie miało sensu. Zresztą, sama widzisz. On ma za dużą blokadę. Tego nie da się tak łatwo otworzyć. Są ludzie, którzy już na wstępie przegrali, obym się mylił w stosunku co do niego. Tego mu życzę, niemniej przeczuwam, że jednak będzie stałym klientem w burdelach. Jak brak woli i takiego elementarnego wyczucia, to tego nie zmienisz Ty, ani ja, ani ktokolwiek. To tak jak z alkoholikiem, nie przemówisz do niego. Zamknie się, stoczy się i adios.
Jeśli chodzi o mnie, własnych zasad nigdy nie łamałem. Kobiety również nigdy nie skrzywdziłem, co nie ustrzegło tych kobiet od nich samych. Głupota ludzka nie zna granic, o tym się często przekonywałem. Zasady, które wyznawałem kiedyś, wyznaję i dzisiaj. Nic się w tym kierunku nie zmieniło. Jedyne co uległo zmianie to, to że zrozumiałem, iż jestem gotowy wziąć odpowiedzialność nie tylko za siebie. Zrozumiałem, że nie muszę być sobie sterem, żaglem i okrętem, ale mogę kogoś na ten statek wziąć. To, rzecz jasna, oznaczało kompletne zerwanie z dotychczasowym życiem. Co z kolei ułożyło mi nowe. Początki nie były łatwe, bo trudno się przestawić. Zawsze coś tam zostanie. Ale moja szybko mnie z tego wyleczyła. I teraz możesz mnie nazwać czymś w rodzaju faceta bezwzględnego - kobiety zawsze traktowałem wedle ich życzenia. Mężczyźnie trudno mieć szacunek do kobiety, która nie szanuje samej siebie. Powiedz mi Kate jak mam nazwać dziewczynę, która praktycznie sama wchodzi mi do łóżka po krótkiej wymianie zdań? Czy jest to ideał kobiety? To jest pierwszy z brzegu. Przykłady mogę mnożyć. Tak na dobrą sprawę, spisałbym tutaj ze dwie strony. Niemniej nie będę przynudzał. Aczkolwiek jedno wydarzenie było dość wyraźne i mnie ustawiło pod wieloma względami. A mianowicie, byłem świadkiem sytuacji, w której dwóch gości (ujmę to łagodnie) nieprzyjemnie potraktowało dziewczynę. Gdy to zauważyłem, podbiegłem, oni niestety zdążyli zwiać, przykucnąłem i zapytałem czy jest z nią wszystko w porządku, czy potrzebuje pomocy. Na co odpowiedziała, że to nie moja sprawa i bym sobie poszedł. Dało poważnie do myślenia.
Kate, z tego co wiem jesteś żoną, matką, nawet nie wiesz jaki mam ogromny szacunek do takich kobiet jak Ty. Jak widzę moją żonę gdy karmi naszego syna czy wstaje wcześnie rano i robi tak wydawałoby się prozaiczną rzecz przed wyjściem do pracy jak zwykłe śniadanie, to najchętniej bym jej do stóp padał, szczerze i bez jakichkolwiek wyrzutów. Owszem, kłócimy się. Czasami nawet fruwają talerze, ale każdy zna swoje granice i ich nie przekracza. Takie starcia między nami biorą się z tego, że mamy dość podobne, gorące charaktery. Ona potrafi też przycisnąć argumentem i postawić na swoim. To również bardzo cenię. Ale jak szybko się pokłócimy, tak szybko wszystko wraca znowu do normy. Ona nie jest bez wad, ale i ja również. Natomiast wiem i przyznaję to z czystym sumieniem, że wszystkie jej wady i humorki są absolutnie niczym w porównaniu z charakterem kobiet, jakie poznawałem wcześniej. Tego absolutnie nie da się porównać. Doceniamy to, co mamy. Wiemy, że życie bywa kruche dlatego dajemy z siebie wszystko w tym małżeństwie. Całą swoją energię z mojego poprzedniego życia skumulowałem w jeden punkt i z niego czerpię na przyszłość.
kate2 napisał:
By być uczciwym i sparwiedliwym warto dać szansę każdemu na wyciagnięcie mądrych wniosków z własnego życia, a nie jednego piętnować i strofować a drugim się zachwycać, mimo, iż Jego droga także wiodła przez różne życiowe zakręty.
Pokaż mi miejsca w tej dyskusji, gdzie szanowny dave jest w jakikolwiek sposób piętnowany czy obrażany. To, że ktoś nazwał go niemiłym co prawda ale oddającym rzeczywistość określeniem "ciota" lub tym podobne. Nie jest obraźliwym stwierdzeniem tylko faktem. Zresztą sam się do tego wielokrotnie przyznawał. Ustalmy jedną rzecz: prostytutka to prostytutka, k... to k... a ciota to ciota. Taka jest obiektywna prawda. I nic z tym nie zrobisz. Nie oczekuj, że ktoś będzie go głaskał po głowie. On się boi spojrzeć prawdzie prosto w oczy. Boi się zmierzyć sam ze sobą. Urazy i niepowodzenia z czasów nastoletnich (jak sam pisał) zrobiły z niego to, czym jest teraz. I to jakie ma zdanie o kobietach. Swą frustrację skierował tam, gdzie nie trzeba. Tym spartoli sobie resztę swojego życia. Pisze, że się stara, że wyrywa 100 dziewczyn na mieście, wszystkie mu dają kosza. On buduje, rzeczywiście buduje "dom" ale co z tej budowy, jak grunt, na którym go stawia to bagno.