claire1983
Nowicjusz
Chyba macie racje.. nie warto tak bardzo się nad tym zastanawiać. I tak tego nie pojmiemy... to się nie mieści w naszych głowach. Ktoś napisał że może za kilkaset lat naukowcy będą już wiedzieli jak powstał świat i wtedy okaże się, że Boga nie ma. Myślę że bedzie to najmutniejszy dzień w historii ludzkości.
Jeśli miałabym świadomość że nie ma nic po śmierci, że moje ciało się po prostu rozkłada a dusza wpada w nicość to nie potrafiłabym chyba dalej żyć z tą myślą a jeśli już to moje życie zaczęłoby się opierać tylko na przyjemnościach i korzystaniu z chwili doczesnej. Nie miałabym wyrzutów sumienia ani żadnych skurpułów.. bo po co? Co by mnie obchodziło co inni o mnie pomyślą, jaki sens miałoby moje życie gdybym nie mogła czasami podnieść głowy w stronę nieba i zapytać się " Boże.. co dalej?" Nawet jak się nie uzyskuje odpowiedzi to świadomość że ktoś tam jest jest budująca... że cierpienie które się tak bardzo nas dotyka, śmierć bliskich ludzi, krzywdy których doznajemy... być może mają ukryty sens. Osoba wierząca ufa że po śmierci zostanie jej to wynagrodzone. Jeśli nie byłoby Boga to jak rodzice mogliby przeżyć śmierć np. swojego dziecka? Ja bym się zabiła wtedy. Bo jeśli nie ma Boga to nie ma tak naprawdę sensu życie. Ja tak uważam.
Jedno czego nie akceptuję to kościół i cała jego otoczka. Myślę że jeśli naprawdę Bóg istnieje to nie jest zadowolony z naszego kościoła a wracając do tematu to właśnie tak wielkie pragnienie tego żeby jednak Bóg istniał sprawia że poruszyłam ten temat. Po prostu niepokoi mnie ta cała wieczność, co wtedy było... jednocześnie przemawia to za jego istnieniem i za jego nieistnieniem.... jeśli wiecie co mam na myśli.
Jeśli miałabym świadomość że nie ma nic po śmierci, że moje ciało się po prostu rozkłada a dusza wpada w nicość to nie potrafiłabym chyba dalej żyć z tą myślą a jeśli już to moje życie zaczęłoby się opierać tylko na przyjemnościach i korzystaniu z chwili doczesnej. Nie miałabym wyrzutów sumienia ani żadnych skurpułów.. bo po co? Co by mnie obchodziło co inni o mnie pomyślą, jaki sens miałoby moje życie gdybym nie mogła czasami podnieść głowy w stronę nieba i zapytać się " Boże.. co dalej?" Nawet jak się nie uzyskuje odpowiedzi to świadomość że ktoś tam jest jest budująca... że cierpienie które się tak bardzo nas dotyka, śmierć bliskich ludzi, krzywdy których doznajemy... być może mają ukryty sens. Osoba wierząca ufa że po śmierci zostanie jej to wynagrodzone. Jeśli nie byłoby Boga to jak rodzice mogliby przeżyć śmierć np. swojego dziecka? Ja bym się zabiła wtedy. Bo jeśli nie ma Boga to nie ma tak naprawdę sensu życie. Ja tak uważam.
Jedno czego nie akceptuję to kościół i cała jego otoczka. Myślę że jeśli naprawdę Bóg istnieje to nie jest zadowolony z naszego kościoła a wracając do tematu to właśnie tak wielkie pragnienie tego żeby jednak Bóg istniał sprawia że poruszyłam ten temat. Po prostu niepokoi mnie ta cała wieczność, co wtedy było... jednocześnie przemawia to za jego istnieniem i za jego nieistnieniem.... jeśli wiecie co mam na myśli.