Wiesz odpowiadam po prostu na posta. I nie ma tutaj żadnych negatywnych emocji. Ja wiem, że nie każda kobieta ma pokarm. Ja raczej mieć nie będę, bo moja mama nie miała, babcia też więc ja pewnie też nie będę. I niestety zmuszę się do mieszanek. Wszelakie owoce i warzywa mam z działki, bo takie najlepsze dla dziecka część z ekologicznych upraw. Skoro mam dziecko to chce je uchronić przed wszystkim. I taki też mam zamiar.A ja się zastanawiam, o co Wy się tutaj właściwie przemawiacie i po co tyle emocji, zwłaszcza u Ciebie Kinga. To szkodzi dziecku :]
Nie wiem, czy Ci wiadomo, ale ni każda matka może karmić dziecko piersią. Ja nie karmiłam wcale i nie czuję się w żadnym wypadku wyrodną matką. Co niektóre mogłyby brać ze mnie przykład, jeśli chodzi o zapewnianiu dziecku wszystkieo, co najlepsze i dbaniu o nie - gdy byłam w ciąży oraz gdy ono było już na świecie. Nie popadajmy w paranoję, bo dziecka nie da się ochronić przed wszystkim - idąc Twoim tokiem rozumowania, to herbaty też nie pij, bo to też trucizna, a dziecko ją pije razem z Tobą. No i nie kupuj warzyw w zieleniaku, tylko posadź w mieszkaniu, w doniczkach :lol:
I do jeszcze jednego się przyczepię: sorry, ale dla mnie jakieś psisko, choćby nawet robiło mi kanapki do pracy, robiło pranie i umiało ugotować mi obiad, nie byłoby ważniejsze od mojego WŁASNEGO dziecka. Naprawdę coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu,że to nie Twój charakter, ale Twoja emocjonalna niedojrzałość sprawiła, że zachowujesz się tak, jak się zachowujesz.
Założyłaś konto na forum, bo co? Po co? Żeby szukać tu dla siebie usprawiedliwienia...? Wsparcia w tym, co robisz? Żadna zdrowo myśląca kobieta nie oddałaby swojego dziecka mając warunki, by je wychowywać. Ty masz warunki, pomoc, tylko zwyczajnie wyplułaś focha, który uczepił Ci się na twarzy i tupiesz nogą "bo nie chcę, i już!".
Niedawno pisałaś, ze Twoi rodzice i teściowie pracują i nie będą Ci mogli w żaden sposób pomóc, a tutaj się dowiaduję tymczasem,że chcesz oddać im dziecko do adopcji. Więc jak to jest tak naprawdę z nimi i ich czasem? Co, matka będzie umiała pogodzić pracę z dzieckiem, mężem i domem, a Ty nie? Dziwna dla mnie ta Twoja sytuacja coraz bardziej. Ty mnie zadziwiasz. Jestem skłonna pomyśleć, ze nie masz tylu lat, ile mówisz,że masz. Dałabym Ci 14.
Pies jest dla mnie członkiem rodziny i będzie nim zawsze bez względu na wszystko. I jest dla mnie ważny. Spędza ze mną każdy dzień, każdy wieczór... Ja nie mam jak wy do kogo się przytulić, bo mój mąż jest daleko. Tak to mam przynajmniej z kim pogadać
Na teściów nie ma co liczyć, na rodziców owszem, ale... Jeżeli by je adoptowali mieli by czas. A tak to nie będą mi pomagać na zasadzie podwiozę im je na weekend czy coś. Chcesz skan dowodu? Jestem dojrzała emocjonalnie, ale ja po prostu nie lubię dzieci. Jak widzę, że ktoś zwymiotował mnie od razu rusza. Jak widzę kupę w windzie to samo... Jakoś nie widzę siebie w roli matki Polki.
Pierwszej części nie skomentuję, bo to jakaś parodia. Ja nie mam depresji więc wytłumacz mi mój stan, pani psycholog. Jedyne czym się martwię to porodem, zdrowiem dziecka nie bo miałam badania i jest zdrowe więc to nie problem. Boję się porodu, a w szczególności bólu i poniżenia jakie mnie czeka.Moim zdaniem to chęć zwrócenia na siebie uwagi,jak napisze jak to nienawidzi dziecka,to wiadomo,że się znajdzie pełno matek polek,które będą chciały jej przemówić do rozsądku i wesprzeć w tych trudnych chwilach,może pomóc pokochać dziecko,albo przynajmniej dyskusja będzie trwać i trwać i wszystko będzie się skupiać w okół Kingi i jej niechcianej ciąży i wszyscy będą ją pocieszać,a między czasie będzie mogła się pochwalić tym,że będzie studiować na UJ i w przyszłości będzie sędziną,o czym czytałam prawie w każdym poście :mruga:.
Dlatego proponuję zakończyć tę chorą dyskusję,przynajmniej ja tak zamierzam zrobić i wrócić do tematu.
Moim zdaniem brak akceptacji w ciąży jest spowodowany depresją i stanami emocjonalnymi jakie dotykają kobiety w ciąży,
pamiętam,że ja często w ciąży czułam taką niechęć do wszystkiego,często byłam zdenerwowana. To wszystko było chyba przez huśtawkę nastrojów,jak również przez strach przed porodem i tym czy dziecko będzie zdrowe,a jak do tego doszła jeszcze jesienno-zimowa ponura pogoda to już w ogóle masakra,momentami nie chciało mi się żyć,ale wszystko znikło z chwilą urodzenia dziecka