Ateizm to pogląd, który neguje. Zawsze stawia skończoność i ograniczoność w miejsce tego, co nieskończone i nieograniczone. Dlatego ateizm w konsekwencji degeneruje człowieka. Niewiara sama z siebie kompletnie nic nie daje. Ona umie tylko negować i kontestować. To, że ateiści mogą normalnie funkcjonować w społeczeństwie nie wynika z jakichś ateistycznych wartości (bo takie nieistnieją). Ateiści są ukształtowani przez społeczność w jakiej się wychowali. Są uformowani przez tradycję, historię, a przez to także religię wyznawaną w tej społeczności.
Dlatego w pewnym sensie ateiści są pasożytami, którzy żerują na wartościach wyznawanych przez innych, nie wnosząc w społeczeństwo żadnych własnych przekonań, które bezpośrednio wynikałyby z ateizmu. Bo takowych po prostu nie ma. Wszystkie pozytywne wartości w jakie wierzą ateiści zostały ukształtowane w sposób całkowicie niezależny od tej ograniczającej człowieka postawy. Ateizm generuje jedynie negację i często agresję, co widać np. w komentarzach ateistów na temat Boga, wiary i Kościoła.
Rodzi się pytanie: co musi się dziać w sercu człowieka, który wypowiada się w taki sposób? Czy ten człowiek naprawdę wierzy w to, że Boga nie ma? Skąd tyle agresji, nienawiści, niekończąca się determinacja w dyskutowaniu na temat wiary - czyli o rzeczywistości, której nigdy tak naprawdę nie doświadczył…?
Jedyną pożywką i usprawiedliwieniem dla ateistów są błędy w wyznawaniu wiary przez ludzi religijnych. Ateiści próbują żerować na tych błędach tworząc wizerunek religii jako opium, urojenia czy czegoś szkodliwego. Nie widzą, bo nie są w stanie dostrzec tego jak wiele pozytywnych wartości wnosi w życie społeczne i prywatne poprawnie przeżywana wiara w Boga.
Wiara religijna jest realną rzeczywistością, siłą która ma ogromny wpływ na życie ludzi. Niewiara religijna jest tylko brakiem wiary, jest brakiem czegoś co istnieje. Jeżeli mówimy o "istnieniu braku" to mówimy o "istnieniu pustki i nicości".
Ateiści zazwyczaj traktują wiarę jako zbiór jakichś dogmatów narzucanych ludziom przez Kościół. Całkowicie pomijają przy tym ten pierwotny, najważniejszy aspekt wiary, który wynika z doświadczenia egzystencjalnego jakim jest osobiste doświadczenie Boga objawiającego się człowiekowi. Ateiści utożsamiają wiarę z dogmatami traktując wiarę religijną jako swoistą ideologię, a Magisterium Kościoła jako swoiste manifesty ideologiczne. Odrzucając wiarę odrzucają coś, co wg nich jest tylko zbiorem jakichś prawd ideologicznych (dogmatów).
Według ateistycznych "racjonalistów" naukowe jest tylko to co jest racjonalne i sprawdzalne...
Z A T E M
…filozofia czy teologia nie są naukami, bo nie wszystkie ich tezy są sprawdzalne!
Ateistyczne ograniczenie polega na tym, że ateiści wszystko muszą mieć udowodnione. Tymczasem życie ludzkie nie składa się tylko z tego co udowodnione. Człowiek, który zawiera związek małżeński "na całe życie", podejmuje wiele poważnych decyzji kierując się jedynie wiarą i zaufaniem. Gdyby ktoś chciał mieć stuprocentową pewność, że nie zostanie zdradzony, żadne małżeństwo nie wchodziłoby w rachubę. To oczywiste i nikt z tego powodu nie twierdzi, że zawarcie małżeństwa jest czymś irracjonalnym. Trudno o bardziej dobitny dowód na ograniczony charakter decyzji dotyczącej wyboru ateistycznego racjonalizmu jako swojego światopoglądu.
Ateiści także muszą wiele rzeczy przyjmować na wiarę: np. wierzą w to że nauka odpowie na wszystkie pytania. Uwierzyli w nazizm i komunizm, wierzą mediom itp. W jedno tylko nie wierzą: nie wierzą w Boga!
Dlaczego nie wierzą w Boga?
Bo wtedy musieliby zgodzić się z tym, że nie są panami świata oraz własnego życia. Musieliby nauczyć się trochę autentycznej pokory. Musieliby zrezygnować ze swojego cwaniactwa i musieliby się nauczyć żyć pełnią własnego człowieczeństwa w zgodzie z Bogiem i ludźmi.
Ich droga życiowa jest jednak całkiem inna:
Ateiści łudzą się, że są całkowitymi panami samych siebie, że są mądrzejsi (racjonalniejsi) niż inni i bardziej wolni niż inni. Dzięki temu mogą swoje zwykłe indywidualistyczne cwaniactwo przedkładać ponad to, co wypracowały pokolenia innych ludzi i czerpać z tego cwaniactwa swoiste samozadowolenie. Oni tego nie zmienią za żadna cenę.
Pan Bóg stworzył każdego człowieka, więc decyzja o odrzuceniu Stwórcy nie może być dla nas obojętna. I nie jest, co pokazuje właśnie postawa ateistów. Ich serce i sumienie jest tak niespokojne, że są w stanie bez końca kontynuować rozmowy na temat wiary i Boga, w którego przecież nie wierzą (!). Nie zasną spokojnie, jeśli nie powiedzą ostatniego zdania w dyskusji. Potrafią w człowieku wierzącym, zwłaszcza w Kapłanach tendencyjnie dostrzegać samo zło i obłudę. Często łączy się to z wielką agresją i nienawiścią. Żyją własnymi wyobrażeniami na temat wiary, które wynikają z braku jej doświadczenia oraz własnego poczucia wyższości. Wciąż się indoktrynują - uwierzą w każdą bajkę, nawet najmniej prawdopodobną, byleby ta oczerniała Kościół, kapłanów czy wiernych. I wtedy już nie szukają dowodów, wtedy właśnie ateiści stają się wierzącymi. Są w stanie zafałszować historię, naukę czy prawdy wiary żeby tylko wykazać swoją rację. I wtedy już nie ma mowy o żadnym racjonalizmie. Nie wchodzą więc w grę żadne rozmowy z ateistami, gdyż tu nie chodzi o argumenty.