Ja bym tutaj skupiła się raczej na woli matki - jest wolnym człowiekiem i tak jak ma prawo decydować gdzie i z kim się bzyka, tak ma prawo decydować o tym czy pozwolić, aby te kilka komórek w jej ciele mogły się rozwijać.
Skoro uważasz, że poczęte DZIECKO nie jest człowiekiem, a kilkoma komórkami - dyskusja nie ma sensu. A, jeszcze Cię sprostuję - nie kilkoma komórkami, bo kiedy w drogach rodnych kobiety dziecko jest jeszcze w stanie "kilku komórek", to ona o nim nie wie.
Przytoczę tutaj przykład ze swojego życia. Za niedługo, bo już za mniej więcej dwa tygodnie zostanę mamą. Jak było jednak na początku? Miałam lekkie zachwianie nerwowe, gdyż ojciec dziecka po prostu odszedł. Mogłam spędzić płód i nikt nawet by nie wiedział o tym, że kiedykolwiek byłam w ciąży. Poważnie rozważałam taką możliwość i kłóciłam się ze sobą - czy urodzić mimo, iż moje warunki życia ni jak nie pasują do młodej i szczęśliwej matki, czy urodzić i zostawić w szpitalu, czy po prostu połknąć kilka pigułek, które pozwolą mi planować rodzinę znacznie później.
Skoro uprawiałaś seks z mężczyzną, to trzeba było być przygotowanym na to, że zajdziesz w ciążę. A to, że partner od nas odejdzie, jest do przewidzenia, i zawsze trzeba brać taką ewentualność pod uwagę. Szczególnie, jeśli "nic go przy Tobie nie trzyma" w sensie prawnym.
Co natomiast w przypadku, kiedy dziewczyna (nie mówię tutaj o kobiecie w wieku sił biologicznych i umysłowych) tego dziecka nie chce?
Kiedy matka dziecka nie chce, to może je zostawić w szpitalu bądź oddać do adopcji, oni się nim dobrze zajmą.
Co wam, obrońcom życia da to, że dziecko przyjdzie na świat i albo będzie niekochane, albo tułać będzie się od jednego domu dziecka do drugiego?
Można oddać dziecko od razu po urodzeniu, i zajmuje się nim szpital/ośrodek adopcyjny/MOPR, wszystko zależy. Najczęściej przebywa ono w Pogotowiu Rodzinnym. Od 6 tygodnia życia dziecko można adoptować, adopcje dzieci młodszych niż 6 tygodni nie zdarzają się. Nie wiem, czy wiesz, ale na jednego takiego maluszka czeka średnio 100 rodzin. 100 młodych par, które nie mogą mieć swoich dzieci. Bardzo pragną wtedy przyjąć do swojej nowej rodziny dziecko adoptowane, ponieważ mają pragnienie zajmowania się takimi dziećmi. Chcą. Oni takie dziecko pokochają, oni się takimi dziećmi zajmą. Do końca życia.
Owszem, nie w każdym przypadku, ale z ekonomicznego punktu widzenia - Jestem zaadoptowana. Otrzymywałam rentę rodzinną, dostałam mieszkanie z urzędu, za samym początku (zanim poszłam do pracy) płacili mi za studia, dostałam blisko 5000 zł na wyposażenie mieszkania i kolejne 5000 czeka na odbiór podczas przeprowadzki. Teraz wyobraźmy sobie, że w Polsce jest takich dzieci chociażby skromny 1000000. Jak bardzo obciąża to budżet państwa?
Naraz prawie wszyscy ludzie, którzy są za aborcją, uznają za słuszny argument "jak bardzo obciąża to budżet państwa?" - a od kiedy zaczęłaś się tak bardzo martwić budżetem państwa? Od czasu, kiedy dzięki niemu masz życie?
Poza tym, budżetowi państwa nawet na dobre wyjdzie to, że dzieci będą się rodzić - większa siła robocza, więcej ludzi będzie pracowało...
a ja jako podatnik nie mam potrzeby i nie chcę utrzymywać 'wpadek', 'niechcianych dzieci', 'chorych psychicznie' etc.
Uważasz ludzi chorych psychicznie za gorszych od innych? I napisałaś, że nie chcesz utrzymywać wpadek i niechcianych dzieci - ty też jesteś/byłaś niechcianym dzieckiem, a więc aktualnie zaprzeczasz swojemu pochodzeniu i przeszłości.
wedle mojej opinii społeczeństwo powinno być zbudowane z silnych, umiejących się utrzymać, niezależnych jednostek.
To daj się tym jednostkom urodzić i rozwijać.
Powracając do aborcji, zadam pytanie wprost - Co Was to obchodzi czy kobieta, o której istnieniu nie macie pojęcia, usunie ciążę czy nie?
To mnie obchodzi, że uważam, że każdy powinien mieć szansę na życie, i każdy powinien chociaż trochę tego życia zasmakować. Każdy. I to dziecko, które zostało już usunięte, i to, które właśnie rozwija się pod sercem matki. Szkoda, że w pierwszym przypadku nie będzie miało okazji ujrzeć tego świata.
Calliope, jeżeli matce się dziecko "znudziło", to takie sprawy można załatwić - adopcje, sąd, pozbawienie praw rodzicielskich i dziecko jest szczęśliwe ze swoją rodziną. Moja siostra jest adoptowana, została odebrana rodzicom z powodu nieumiejętnego zajmowania się dzieckiem (pomijając warunki w domu, w jej łóżeczku, które były opłakane - raz matka upuściła dziecko, wysiadając z taksówki,a drugi raz o mało co moja siostra nie wpadłaby pod pociąg, bo matka po prostu rzuciła dziecko z okna pociągu. Na szczęście nic się nie stało, bo facet stojący na peronie ją złapał) - ośrodek adopcyjny zajął się tą sprawą, siostra pobyła trochę w Pogotowiu Rodzinnym, i stamtąd ją adoptowaliśmy. Ale to troszkę odbiegłam od tematu. Chciałam przez to powiedzieć, że jeżeli komuś dziecko się "znudzi", to są inne sposoby od topienia się razem z nim. Swoją drogą, matka musiała mieć swoje problemy i wmieszała do tego wszystkiego swoje dziecko, które mogło stracić życie, bądź straciło - nie wiem, czy ona się w końcu utopiła z tym dzieckiem, czy też nie.