biologia- masa zbednych szczegolow, niepotzrebnym ludziom nie uczacym sie jej w stopniu rozszerzonym, chociazby masa enzymow. albo proces transkrypcji i translacji. a w gimnazjum jakies smieszne robienie zielnika (zbieranie lisci i owocow drzewa i pozniej rozpoznawanie go na podstawnie tych znalezisk. i to na dodatek do zrobienia w wakacje!)
geografia- zbyt wiele malych jednostek geograficznych, niezbyt waznych dla ogolu lub wspomniane wczesniej stolice calego swiata
wiedza o kulturze- totalne nieporozumienie. watpie ze cokolwiek bede z tego pamietal pozniej. ale to moze dlatego ze mielismy taka nauczycielke. zwykle przynudzanie.
j. pol.- przede wszystkim strata czasu na mase durnych lektur. lubie czytac ale zadna z wybranych przez MEN lektur nie podobala mi sie. przeciez one sa po prostu nudne. jeszcze jakos da sie to przezyc jak jest cienka (do 200 stron). ale kolosy typu 'lalka' albo 'potop'? nie daloby sie obejsc bez nich? no i oczywiscie uczenie ortogafii
to juz pisalem ze powinna byc uproszczona. i taka mysl: skoro ten przedmiot nazywa sie jezyk polski to co wsrod lektur robi jakis Szekspir albo Dostojewski?
co do historii i chemi na poziomie podstawowym nie mam wielkch zastrzezen
a matmy i fizy ocenic nie moge bo mam je na poziomie rozszerzonym (czyli sam sobie chcialem uczyc sie ich szerzej)
na pewno wszystkigo nie napisalem alr gdyby sie mocnie zastanowic to znalazloby sie jeszcze cos
i gdzie mi sie przyda ta wiedza? chyba w krzyzowkach
a jak bede potzrebowal wiekszej wiedzy o tym to mozna sie samemu doedukowac.
Eee, to już jest trochę głupie myślenie...
Podstawówka trwa 6 lat. W tym czasie człowiek uczy się pisać, czytać, liczyć, rysować, śpiewać etc. Poznaje podstawowe rzeczy ze świata przyrody, z historii itd. W gimnazjum jest dalszy ciąg, do tego dochodzi nowa chemia i fizyka. W liceum/technikum masz kontynuacje + przedmioty zawodowe o ile takie masz ew. rozszerzenia... Bardzo dobrze, że tak jest. Czasem też marudzę, że, po jakiego grzyba mam znać wzór na pęd fotonu. Teoretycznie nie przydaje mi się, bo fizyka mnie nie interesuje... Ale np. wiem już, co to foton i czytając jakiś artykuł (niekoniecznie na temat fizyki) nie muszę szukać w encyklopediach, czym on jest...
I możesz powiedzieć np., od jakiego momentu nauki człowiek miałby wybrać przedmioty, których się chce uczyć? Od gimnazjum? Od liceum? A jak mu się nagle odwidzi nauka powiedzmy informatyki to, co? Musi zaczynać od początku naukę innego przedmiotu?
Tak jak już ktoś wyżej napisał - nasz naród jest jednym z lepiej wykształconych, a zagraniczne firmy chwalą naszych specjalistów. I to nie tylko przez to, że budowlańcy znają się na budowlance, a lekarze na medycynie.
Nawet, jeśli by się nam ta wiedza miała w krzyżówkach przydać to już także coś. Ja tam np. lubię oglądać powiedzmy "1 z 10" i gdy ludzie myślą co to jest ATP ja automatycznie odpowiadam w domu adenozynotrójfosforan - już nie bardzo nie wiem "z czym się to je" ale rozwinięcie skrótu znam i wiem, że to z biologii pojęcie. Tak wymieniać idzie bez końca.
A poziom geografii podstawowej w szkole spadł ogromnie. Przynajmniej z tego, co mi mama mówiła jak to kiedyś musiała się cały czas państw, miast, przesmyków itd. uczyć i wiedzieć gdzie są i z czym graniczą. Obecnie to się jedynie nazw kontynentów uczy i państw europejskich i ich stolic.
Wiedza wyniesiona ze szkoły przydaje się także do rozmów, ot, chociażby między kolegami, znajomymi itd. Jasne - większość czasu z kumplami rozmawiam o ":cenzura:e Marynie". Ale czasami są takie chwile, gdzie rozmawiamy na poważniejsze tematy, gdybamy, myślimy, wymieniamy się poglądami etc. i nie byłoby to możliwe gdyby nie podstawowa wiedza na temat różnych dziedzin życia wyniesiona ze szkoły.
Nie uczysz się w szkole filologii polskiej tylko języka polskiego. "Hamlet" został przetłumaczony na wiele języków w tym polski. Jest dziełem i warto o nim wiedzieć. Może się komuś nie podobać, ale to nie znaczy żeby uczył się o nim tylko i wyłącznie, gdy wybierze kierunek studiów - filologia angielska...
Wiedza o kulturze powinna być nauczana od przedszkola. Potem taki 13 latek zahipnotyzowany g**nem z MTV za punkt honoru stawia sobie zapamiętanie tekstów Dody albo Toli z B27, a o muzyce, która ma w sobie jakiś sens i wartość nie wie nic? To samo tyczy się filmów etc.
Nie znam człowieka, który od dzieciństwa wiedziałby, że chce zostać powiedzmy matematykiem i nie widzi nic poza nią. A nawet jeśli tak, to w trakcie nauki i dorastania jego zdanie na temat "kim chce być jak dorosnę" zmieni się zapewne 1000 razy... Dlatego też, warto uczyć się wszystkiego, a szkoła jest idealnym miejscem, aby to uczynić...
Co do zielnika - kiedyś dość dobrze znałem wszystkie prawa i obowiązki ucznia i nauczyciela i gdzieś chyba pisało, że zadawanie zadania domowego na przerwy takie jak ferie, święta, wakacje są zabronione... Więc miejscie tylko do siebie pretensje, że nie zbuntowaliście się i ten zielnik robiliście. Swoją drogą wiele bym dał żeby teraz (teraz w sensie bycia w technikum) zamiast siedzieć nad matematyką czy tam programowaniem
iść do lasu i przynieść do domu trochę liści...