"- Cóż… Mimo wszystko wydaje mi się, że Paulo nie umie pisać.
- Masz rację, wydaje Ci się.
- Ale… Może źle to ująłem – przyznał. - Pisze jak pisarz, ale młóci w kółko te same, oczywiste zagadnienia. Każda kolejna książka to po prostu inna wersja poprzedniej. Problemem nie jest więc to, jak pisze, ale to, o czym pisze.
- Może problemem jest to, o czym pisze i jak pisze, a może to, jak czytasz i o czym myślisz, że czytasz.
- Widzę przecież o czym czytam. Zupełnie nic odkrywczego. W kółko tylko te przereklamowane treści o pokonywaniu słabości i o tym tak zwanym „Bogu”. Miało być wyniośle, a wyszło banalnie.
- Jeśli chodzi o Boga, to nie wszystko trzeba brać tak dosłownie, bo metafory kryją się w najmniej spodziewanych miejscach. – Przewróciła kartkę. – Gdy z kolei mowa o całej reszcie, to wręcz przeciwnie. Gdybyś brał do siebie treści tych książek i co do słowa wprowadzał je w swoje życie, pewnie nigdy byś nie powiedział, że są przereklamowane, bo wtedy właśnie zauważyłbyś, jak dobrze przekładają się na rzeczywistość, i jak zręcznie, poprzez swoją prostotę, potrafią wypełnić ją słońcem. A gdy już mowa o rzeczywistości, to dla dorosłych ludzi nie jest ona niczym nowym, więc nie wiem jak mogą spodziewać się kosmicznych rozwiązań dla ziemskich problemów.
- Wiesz? Nie sądzę… - zaczął.
- Sądzisz – przerwała, na co zareagował głębokim westchnieniem.
- Jesteś zimna – burknął.
- Chyba w ogóle nie zrozumiałeś Oscara.
- Oscara? Zauważ, że to nie debata, tylko zwykła pogawędka w parku. Na siłę komplikujesz coś nieskomplikowanego.
- Cóż za hipokryzja. Przed chwilą wymagałeś od Paula tego, co u mnie teraz ganisz.
- Wiesz co? Myślę, że mocno zabarykadowałaś się w świecie wypchanym własnymi opiniami i nie bierzesz pod uwagę tego, iż może jednak nie jesteś nieomylna – oznajmił twardo.
- A to dlatego, że nie podzielam Twoich opinii – dodała.
- Nie. To dlatego, że nie liczysz się z cudzymi.
- Przypisujesz mi swoje wady, a mimo to nadal chętnie ze mną rozmawiasz. Niczym identyfikacja z agresorem, choć wcale nie czuję się jak takowy. Wezmę to więc za pochlebstwo."
Teraz mam już dwadzieścia lat. A może trzydzieści pięć...? A może jestem mężczyzną? Kto wie (Nikt, dlatego to nie powinno mieć znaczenia). W każdym razie... Rozumiem i szanuję, a jeśli nie rozumiem, to tym bardziej szanuję. Przy okazji... polecam olejek arganowy. Powinien pomóc skórze (i jej produktom) lepiej znosić częste zdenerwowanie...
To pewnie też zostanie odebrane jako obelżywe, jakżeby inaczej...
Kaiserze, mam już kota, a dzieci mieć nie mogę, ale i tak zawsze przychylniej patrzyłam na adopcję.
Jeśli chcesz w punktach, to proponuję coś innego... tylko na początek przypominam, że człowiek i Kaliban to jedna rodzina. Nienawidzi, gdy siebie widzi, i nienawidzi, gdy siebie nie widzi. Dziwne, że nadal obwinia to, w czym się przegląda.
Do rzeczy...
"Człowiek jest odpowiedzialny za to, co oswoił". Lis zapomniał wtedy dodać, że człowiek jest też odpowiedzialny za to, co zamieni w dziką bestię. Gdyby powiedział, to może ludzie częściej by o tym pamiętali...
Jednak nie pamiętają. Zapominają nawet chwilę po tym, gdy ktoś im przypomni, i nawet wtedy, kiedy mają najlepsze intencje. Wszystko to wspólnie tutaj zaprezentowaliśmy...
1. Poruszenie problemu przez jedną osobę.
2. Nadejście innych osób i ich próby przekonania, że nie jest aż tak źle.
3. Zapomnienie przez osoby czym właściwie był problem i nieświadome wykonanie wszystkich tych czynności, z których się on składał (Przez przypisanie komuś agresywnych skłonności, bo to właśnie agresję najczęściej rozpoznaje się w tym, co się negatywnie odbiera).
- Mam prośbę, aby wrócić do mojego pierwszego postu, bo emocje wzięły górę (Chyba jeszcze bardziej, gdy przed nimi przestrzegłam, o, zgrozo) i mało kto już pamięta jak wygląda problem - na to wskazuje traktowanie podobne "dziewczynkowaniu". Powiedzmy, że siedzę w metrze. Jeśli nie macie czasu i/lub chęci, to proszę, abyście po prostu poszli dalej...
4. Zdziczenie osoby, która zaczęła rozmowę.
- To powinno być na końcu, a przynajmniej według schematu, jaki osoba przedstawiła na samym początku, przedstawiając problem, ale... najwyraźniej coś pominęła. Tak naprawdę to jeszcze nie był koniec. Końcem jest...
5. Wypędzenie dzikiej bestii, aby przypadkiem znowu się nie oswoiła.
Dziękuję za współpracę. Nawet, jeśli dotychczasowe efekty pracy nie są wystarczająco satysfakcjonujące... Zawsze jest szansa.
Teraz wyjaśniam, iż to, że proponuję jakiś inny "argument" nie oznacza, że neguję cudze. Po prostu im więcej różnych możliwości, tym większą objętość ma ewentualna nauka. Gwarantuję, że nic nie zostało pominięte. Najwyżej literówki.
Nie wiem jak kto czyta i o czym myśli, że czyta (trudno wiedzieć takie rzeczy), ale dopóki nikt nie poprosił o dodatkowe informacje, to podsumowania (w rodzaju "rajcuje się", albo "teoretyzuje") nie zawierają źródeł wniosków. W (przykładowym) laboratorium chemicznym coś takiego by nie przeszło. Badaną próbkę należy "zapytać". Jest pod mikroskopem, więc nie skłamie. Po prostu zapytać...
Dobrze więc - piszę inaczej, niż większość. Trudno, taka moja praca, bo wolałam to od prostytucji (wtedy akurat miałam tylko taki wybór). Gdy wymyślono mowę, znaczenie miało mieć to, co się mówi, a nie jak. Później jednak wynaleziono perswazję i wszystko się poprzestawiało... dokładnie na odwrót. Nagle trzeba od nowa uczyć się języka, aby dojść do porozumienia... Jeśli ktoś potrafi powiedzieć mi jak z tym sobie poradzić, to chętnie się nauczę. Po to tu jestem i już o tym pisałam. Jeśli więc nie jesteście tu po to, aby mnie uczyć, to być może marnujecie tu swój cenny czas, co na nikogo nie czeka, i (najwyraźniej) nerwy, które potrafią odebrać zdrowie i urodę.
A gdyby czytać mnie jak książkę? Czy wtedy moje słowa mniej
atakują? Książki są tak samo pisane i nikt nie podchodzi do nich z postawą defensywną. Od książki jednak różnię się tym, że nie jestem od razu napisana, tylko pozwalam Wam kształtować to, co zobaczycie na "następnej stronie" (Możliwe, że to nie zostało zauważone). Nie ma czegoś takiego jak "nie rozumiecie mnie", bo wtedy mój każdy kolejny post byłby dokładnie taki sam, jak pierwszy. Możliwe, że bardzo dobrze się rozumiemy, tylko istnieje ta współczesna bariera komunikacyjna... Podejrzewam, że tak właśnie jest, ponieważ na przykład "zagubienie" było trafne, więc ewidentnie jest szansa dla tego tematu, gdyby tylko odciąć się od ego i podejść... "naukowo" - bo to przecież nauczanie mnie.
Czy to wszystko nadal wygląda źle? Czytam Was, zdaje się, adekwatnie do tego, jak piszecie. Niezmiennie jednak odnoszę wrażenie, że to nie jest
wzajemne...
Trzeba pracować z tym, co się ma... Jeśli jestem młotkiem (dosłownie i/lub w przenośni), to nie zrobicie ze mnie nożyczek...
Piosnka.