"Szukam Człowieka"

annawes

Bywalec
Dołączył
21 Lipiec 2012
Posty
2 810
Punkty reakcji
101
Napisałaś,że co innego gdyby dziewczyna miała dużo więcej lat.itd...Chyba sama nie wiesz co piszesz.Nie raz takie małolaty jak autorka,mają już co nieco w głowie -nie oceniaj tylko według takiego kryterium jak wiek.
 
T

theme: scene

Guest
jak narazie komentuje wypociny autorki watku. a ze akurat ma 19 lat, a ze akurat widze o jakich pierdołach pisze, to smiem twierdzic (w jej przypadku), ze malo o zyciu wie. probuje cos tam nam, doroslym przekazac. cos, co gdzies tam wyczytala, zaslyszala i duzo, ale to duzo mysli, przy czym malo robi. o tako SE pogadac chyba chciala o swoim zagubieniu, o tym, ze sama nie wie czego chce.

temat ma potencjal - bylyby to gleboko filozoficzne rozmyslania, gdyby autorem byl czlowiek dojrzaly, doswiadczony, wiedzacy czego chce.

dziewczyna potrzebuje uwagi, bratniej duszy, no i jak wspomnialam, ladnego ubierania w slowa swoich przemyslen. moze popisywania sie tym? nie wiem, ale dla mnie to pierdoły.



i naprawde ania postaraj sie rozumiec, bo z kazdym postem, w ktorym ci tlumacze swojego poprzedniego (posta), trace cierpliwosc. a nie chce warna.
 

annawes

Bywalec
Dołączył
21 Lipiec 2012
Posty
2 810
Punkty reakcji
101
Jednak dla autorki tematu -nie-wiele osób na forum pisze o swoich problemach i oczekuje pomocy.Nie zaś oceniania -czy wie o czym pisze.Nie ma tu znaczenia,czy dla innych to pierdoły.
 

Rayne

Nowicjusz
Dołączył
19 Sierpień 2012
Posty
76
Punkty reakcji
1
Wiek
31
Choć widzę wybuchowy charakter, to zaryzykuję...
Theme:scene, piszesz o doświadczeniu. Czy zechcesz podzielić się swoim?


Postanowiłam wysilić się na coś dłuższego, bo niektóre osoby chyba rzeczywiście się skrzywdziły... Zatem edycja:

Przy okazji muszę zauważyć coś (dla mnie) zaskakującego... Gdybym to ja napisała "załamujecie mnie", "skupcie się", "przeczytajcie jeszcze raz", "postarajcie się zrozumieć"... to tak samo, jakbym krzyczała: "tutaj jestem, ja, centrum świata, słuchajcie mnie". Zawsze zdawało mi się, że to dopiero przy takich słowach człowiek jawi się zarozumiałym. Ba, niegrzecznym. Wychodzi jednak na to, iż temat spełnia swoje przeznaczenie, czyli czegoś się uczę. Mianowicie: chłód jest gorzej odbierany od drwin i wrzasków - a przynajmniej tak to wygląda. Właściwie, to chyba uważa się go za coś jednoznacznego z drwinami i wrzaskiem, podczas gdy...
Bo to wygląda jak "ogień ogniem", chociaż we mnie ognia brak.
Pomyślę jeszcze, czy wziąć tę lekcję do siebie.

Tymczasem, co równie ważne... Oscar Wilde rzeczywiście miał rację odnośnie krytyki, że dużo mówi o autorze... i właściwie tylko o nim. To, jak informacje odbierzemy i zinterpretujemy, zależy od nas. Jeśli widzimy w innych siebie, swoje lęki, zagrożenie... To chyba głównie wtedy powstają tak niejasne sytuacje, jak tutaj.
Skoro jednak nikt nie ośmielił się zadawać mi pytań (mimo wszystko to jednak temat poniekąd "o mnie"), to nie mam nikomu za złe takich, a nie innych ocen. Mogłabym mieć najwyżej za złe to, że w ogóle są oceny. Tylko po co. Tak czy owak czegoś się uczę... Dziękuję.

Rozumiem, że każdy z Was jest zupełnie inny - tego właśnie potrzebowałam i nawet już o tym pisałam. "Szukając Człowieka" trzeba być gotowym na wszystko... więc jestem. Być może nie wyobrażacie sobie co mi po tym, a jednak coś.
Odbierzcie to jak tylko chcecie - o to przecież chodzi. Jedyne zastrzeżenie: im mniej emocjonalnie do wszystkiego podejdziecie, tym lepiej dla Was. Jeśli jednak zaczynamy czuć ból, to przynajmniej powinniśmy wiedzieć, że sami na to pozwoliliśmy, bo czy ktoś chciał lub nie chciał nam go zadać, to my mieliśmy wybór. A przynajmniej ja tak postępuję i działa.
Przepraszam, jeśli ktoś znowu poczuł się urażony. Dodałabym "naprawdę", ale tak robią kłamcy.
 

annawes

Bywalec
Dołączył
21 Lipiec 2012
Posty
2 810
Punkty reakcji
101
Theme-wykaż się jednak cierpliwością i odpowiedz łaskawie autorce na zadane przez nią pytanie.
 

kaiser

where is my mind?
Dołączył
19 Grudzień 2011
Posty
736
Punkty reakcji
30
Miasto
Warszawa
Jedyne zastrzeżenie: im mniej emocjonalnie do wszystkiego podejdziecie, tym lepiej dla Was.
dobre :D :D :D

widzę to tak:

Rayne: szukam Człowieka! moja cudowność nie znajduje odzwierciedlenia!
Forum: czemóż to, a czemóż?
Rayne: ach, dlaczego nikt mnie nie rozumie?
Forum: może jesteś brzydka, albo gruba?
Rayne: nic nie rozumiecie!
Forum: może jesteś smutna?
Rayne: nie znacie się. i w ogóle, po co te emocje?
Forum: uffff

:D

po namyśle, dochodzę do wniosku, że rzeczywiście theme:scene rozgryzła autorkę tematu. zawsze to przecież kobieta największym wrogiem kobiety :D

Rayne: kup sobie kotka :D potem jakoś tam poleci. myślę, że doagadasz się ze światem jak już urodzisz pierwsze dziecko - koleżanki mogą ci opowiedzieć, jak takie wydarzenie zmienia kontekst ;)
 

annawes

Bywalec
Dołączył
21 Lipiec 2012
Posty
2 810
Punkty reakcji
101
Być może macie rację -być może nie.Nie podoba mi się jednak lekceważenie cudzych rozterek,nawet jeśli są to tylko wydumane problemy.
 
T

theme: scene

Guest
1. anno. zmien nick na sufler.
2. 19 letnia panno - z calym, przeogromnym, szacunkiem, ale - sporo beblasz o oczywistych sprawach. z ta roznica, ze pieknie ujmujesz to w slowa. zbyt pieknie jak na zwykle, najzwyklejsze, przyziemne sprawy. ty to lubisz. duzo belkotu. a gdzie dzialanie? zeszlabys na ziemie, zrobila cos pozytecznego i przestala teoretyzowac.
3. mowisz, zebym napisala cos o doswiadczeniu. mysle, ze gdybym miala filozoficzne rozkminy na temat pierdółek, na pewno zamiescilabym je w dziale 'filozofia'. malo tego, tobie pierwszej dalabym znac, zebys mogla sie wykazac.


a moze ty cos bierzesz?

tak czy siak - nie dogadamy sie. po pierwsze dlatego, ze strasznie sie mecze czytajac twoje oczywistosci. po drugie - nie przyjmujesz do siebie, ze ktos moze miec odmienne zdanie. po trzecie - (moj boze, nasuwa mi sie cos, co znowu poswiadczyloby o tym, ze mam wybuchowy charakter. tym razem zakonczyloby sie to warnem, i boli mnie, ze nie moge tego wyrzucic z siebie, ale ...dam rade, zapanuje nad tym, w imie... pomoz mi, w imie... ) - cos bys mogla zdzialac. ale no wlasciwie gadanie nic nie kosztuje... tym sie roznimy.

choc jak na mnie, przyznam, ze sie rozgadalam. ale to moze wina...wina :D ktore dopijam.



anno - to nie jest lekcewazenie rozterek. my po prostu komentujemy. moze do autorki dotrze, ze zamiast gledzic, moglaby poswiecic energie na doglebne poznanie kogos, kto w jej otoczeniu na to czeka. i moze sie okazac, ze...to dopiero czlowiek!
 

Rayne

Nowicjusz
Dołączył
19 Sierpień 2012
Posty
76
Punkty reakcji
1
Wiek
31
"- Cóż… Mimo wszystko wydaje mi się, że Paulo nie umie pisać.
- Masz rację, wydaje Ci się.
- Ale… Może źle to ująłem – przyznał. - Pisze jak pisarz, ale młóci w kółko te same, oczywiste zagadnienia. Każda kolejna książka to po prostu inna wersja poprzedniej. Problemem nie jest więc to, jak pisze, ale to, o czym pisze.
- Może problemem jest to, o czym pisze i jak pisze, a może to, jak czytasz i o czym myślisz, że czytasz.
- Widzę przecież o czym czytam. Zupełnie nic odkrywczego. W kółko tylko te przereklamowane treści o pokonywaniu słabości i o tym tak zwanym „Bogu”. Miało być wyniośle, a wyszło banalnie.
- Jeśli chodzi o Boga, to nie wszystko trzeba brać tak dosłownie, bo metafory kryją się w najmniej spodziewanych miejscach. – Przewróciła kartkę. – Gdy z kolei mowa o całej reszcie, to wręcz przeciwnie. Gdybyś brał do siebie treści tych książek i co do słowa wprowadzał je w swoje życie, pewnie nigdy byś nie powiedział, że są przereklamowane, bo wtedy właśnie zauważyłbyś, jak dobrze przekładają się na rzeczywistość, i jak zręcznie, poprzez swoją prostotę, potrafią wypełnić ją słońcem. A gdy już mowa o rzeczywistości, to dla dorosłych ludzi nie jest ona niczym nowym, więc nie wiem jak mogą spodziewać się kosmicznych rozwiązań dla ziemskich problemów.
- Wiesz? Nie sądzę… - zaczął.
- Sądzisz – przerwała, na co zareagował głębokim westchnieniem.
- Jesteś zimna – burknął.
- Chyba w ogóle nie zrozumiałeś Oscara.
- Oscara? Zauważ, że to nie debata, tylko zwykła pogawędka w parku. Na siłę komplikujesz coś nieskomplikowanego.
- Cóż za hipokryzja. Przed chwilą wymagałeś od Paula tego, co u mnie teraz ganisz.
- Wiesz co? Myślę, że mocno zabarykadowałaś się w świecie wypchanym własnymi opiniami i nie bierzesz pod uwagę tego, iż może jednak nie jesteś nieomylna – oznajmił twardo.
- A to dlatego, że nie podzielam Twoich opinii – dodała.
- Nie. To dlatego, że nie liczysz się z cudzymi.
- Przypisujesz mi swoje wady, a mimo to nadal chętnie ze mną rozmawiasz. Niczym identyfikacja z agresorem, choć wcale nie czuję się jak takowy. Wezmę to więc za pochlebstwo."

Teraz mam już dwadzieścia lat. A może trzydzieści pięć...? A może jestem mężczyzną? Kto wie (Nikt, dlatego to nie powinno mieć znaczenia). W każdym razie... Rozumiem i szanuję, a jeśli nie rozumiem, to tym bardziej szanuję. Przy okazji... polecam olejek arganowy. Powinien pomóc skórze (i jej produktom) lepiej znosić częste zdenerwowanie...
To pewnie też zostanie odebrane jako obelżywe, jakżeby inaczej...


Kaiserze, mam już kota, a dzieci mieć nie mogę, ale i tak zawsze przychylniej patrzyłam na adopcję.
Jeśli chcesz w punktach, to proponuję coś innego... tylko na początek przypominam, że człowiek i Kaliban to jedna rodzina. Nienawidzi, gdy siebie widzi, i nienawidzi, gdy siebie nie widzi. Dziwne, że nadal obwinia to, w czym się przegląda.
Do rzeczy...
"Człowiek jest odpowiedzialny za to, co oswoił". Lis zapomniał wtedy dodać, że człowiek jest też odpowiedzialny za to, co zamieni w dziką bestię. Gdyby powiedział, to może ludzie częściej by o tym pamiętali...
Jednak nie pamiętają. Zapominają nawet chwilę po tym, gdy ktoś im przypomni, i nawet wtedy, kiedy mają najlepsze intencje. Wszystko to wspólnie tutaj zaprezentowaliśmy...
1. Poruszenie problemu przez jedną osobę.
2. Nadejście innych osób i ich próby przekonania, że nie jest aż tak źle.
3. Zapomnienie przez osoby czym właściwie był problem i nieświadome wykonanie wszystkich tych czynności, z których się on składał (Przez przypisanie komuś agresywnych skłonności, bo to właśnie agresję najczęściej rozpoznaje się w tym, co się negatywnie odbiera).
- Mam prośbę, aby wrócić do mojego pierwszego postu, bo emocje wzięły górę (Chyba jeszcze bardziej, gdy przed nimi przestrzegłam, o, zgrozo) i mało kto już pamięta jak wygląda problem - na to wskazuje traktowanie podobne "dziewczynkowaniu". Powiedzmy, że siedzę w metrze. Jeśli nie macie czasu i/lub chęci, to proszę, abyście po prostu poszli dalej...
4. Zdziczenie osoby, która zaczęła rozmowę.
- To powinno być na końcu, a przynajmniej według schematu, jaki osoba przedstawiła na samym początku, przedstawiając problem, ale... najwyraźniej coś pominęła. Tak naprawdę to jeszcze nie był koniec. Końcem jest...
5. Wypędzenie dzikiej bestii, aby przypadkiem znowu się nie oswoiła.
Dziękuję za współpracę. Nawet, jeśli dotychczasowe efekty pracy nie są wystarczająco satysfakcjonujące... Zawsze jest szansa.

Teraz wyjaśniam, iż to, że proponuję jakiś inny "argument" nie oznacza, że neguję cudze. Po prostu im więcej różnych możliwości, tym większą objętość ma ewentualna nauka. Gwarantuję, że nic nie zostało pominięte. Najwyżej literówki.
Nie wiem jak kto czyta i o czym myśli, że czyta (trudno wiedzieć takie rzeczy), ale dopóki nikt nie poprosił o dodatkowe informacje, to podsumowania (w rodzaju "rajcuje się", albo "teoretyzuje") nie zawierają źródeł wniosków. W (przykładowym) laboratorium chemicznym coś takiego by nie przeszło. Badaną próbkę należy "zapytać". Jest pod mikroskopem, więc nie skłamie. Po prostu zapytać...
Dobrze więc - piszę inaczej, niż większość. Trudno, taka moja praca, bo wolałam to od prostytucji (wtedy akurat miałam tylko taki wybór). Gdy wymyślono mowę, znaczenie miało mieć to, co się mówi, a nie jak. Później jednak wynaleziono perswazję i wszystko się poprzestawiało... dokładnie na odwrót. Nagle trzeba od nowa uczyć się języka, aby dojść do porozumienia... Jeśli ktoś potrafi powiedzieć mi jak z tym sobie poradzić, to chętnie się nauczę. Po to tu jestem i już o tym pisałam. Jeśli więc nie jesteście tu po to, aby mnie uczyć, to być może marnujecie tu swój cenny czas, co na nikogo nie czeka, i (najwyraźniej) nerwy, które potrafią odebrać zdrowie i urodę.
A gdyby czytać mnie jak książkę? Czy wtedy moje słowa mniej atakują? Książki są tak samo pisane i nikt nie podchodzi do nich z postawą defensywną. Od książki jednak różnię się tym, że nie jestem od razu napisana, tylko pozwalam Wam kształtować to, co zobaczycie na "następnej stronie" (Możliwe, że to nie zostało zauważone). Nie ma czegoś takiego jak "nie rozumiecie mnie", bo wtedy mój każdy kolejny post byłby dokładnie taki sam, jak pierwszy. Możliwe, że bardzo dobrze się rozumiemy, tylko istnieje ta współczesna bariera komunikacyjna... Podejrzewam, że tak właśnie jest, ponieważ na przykład "zagubienie" było trafne, więc ewidentnie jest szansa dla tego tematu, gdyby tylko odciąć się od ego i podejść... "naukowo" - bo to przecież nauczanie mnie.
Czy to wszystko nadal wygląda źle? Czytam Was, zdaje się, adekwatnie do tego, jak piszecie. Niezmiennie jednak odnoszę wrażenie, że to nie jest wzajemne...

Trzeba pracować z tym, co się ma... Jeśli jestem młotkiem (dosłownie i/lub w przenośni), to nie zrobicie ze mnie nożyczek...
Piosnka.
 
B

Blancos

Guest
Rayne: szukam Człowieka! moja cudowność nie znajduje odzwierciedlenia!
Forum: czemóż to, a czemóż?
Rayne: ach, dlaczego nikt mnie nie rozumie?
Forum: może jesteś brzydka, albo gruba?
Rayne: nic nie rozumiecie!
Forum: może jesteś smutna?
Rayne: nie znacie się. i w ogóle, po co te emocje?
Forum: uffff
Pierwszy raz podczas mojego pobytu na forum zgadzam się z Kaiserem w 110%.
 
S

Spamerski

Guest
Zastanawiam się, czy problem tkwi w autorce tematu, czy w ludziach, że nie potrafią zaakceptować pewnych "aspołecznych" jednostek, które tak naprawdę nikomu nie robią krzywdy i chcą oni je na "siłę" socjalizować. Czy chęć socjalizacji wynika z troski o te jednostki, czy z obawy przed nieznanym? Oto jest pytanie.
 

Einherjar

Wyjadacz
Dołączył
15 Grudzień 2011
Posty
3 409
Punkty reakcji
322
Jak dla mnie widzę tu tylko jedną osobę trzymającą się tematu i mającą coś do powiedzenia - jest to autorka. Kilka postów ośmieliłbym się rozwalić jak pustą butelkę i zakopać, by nawet na pozostałość nie spoglądać. Biorąc jednak pod uwagę, że nie posty nie są rzeczą materialną czuję się zawiedziony. Nie czytałem wszystkiego i podejrzewam, że nie powinienem żałować. Swoje grosze do tematu dorzucę już może w prywatnej rozmowie, bo czuję, że ludzie dostaną sraczki, zrobią z siebie Indian z wściekłości i będą się zastanawiać "jak tak można?". A ja, pragnąć oszczędzić sobie nerwów i kontaktów z głupotą oraz wmawianiem, że świat jest piękny, mogę pozostawić tu jedynie ślad po mnie dając do zrozumienia, że dzięki takim wypowiedziom właśnie tracę wiarę w ludzi, tracę wiarę w przyszłość i tracę wiarę w sens mojego istnienia pośród gromady bałwanów.

Spamerski słusznie zauważył mimo wszystko. Forumowi świadkowie Jehowy - bez ulotek i karteczek ale z genialnymi radami. Wszystko przecież takie piękne. Kotki, pieski, ziemniaczki, chmurki, uśmiechnięte słonko. Cieszmy się i radujmy albowiem to do nas należy Królestwo Niebieskie.
 
Dołączył
25 Marzec 2012
Posty
1 108
Punkty reakcji
186
Wiesz co przyznam Ci się, że po raz trzeci podchodzę do tego tematu i już do szału to forum doprowadza mnie swoim działaniem czasami ^_^

Mam się nie odnosić do reszty postów ^_^, ale praktycznie zapomniałam co chciałam przekazać, więc będzie krótko ^_^

Ogólnie nie wiem, czego się spodziewałaś, pisząc na takim forum dość skomplikowany dla większości temat.
Kwestia tego, że jakby nie było dla pewnej grupy osób, której posty miałaś okazję również w tym temacie przeczytać, Twoja postawa jest niezrozumiała i ciężka do zaakceptowania.
Tego typu rozważania, dla takiej grupy osób, oznaczają, że taką osobę należy przytulić, pogłaskać, "okazać troskę" i "wszystko będzie dobrze". Nie liczyłabym na merytoryczną dyskusję.

A więc piszesz, że "szukasz człowieka" ? Odważna. Życzę powodzenia. Moje zdanie o większości osobników masz w sygnaturze ^_^.
Jesteś zagubiona w tym tłumie obłąkańczych, takich samych twarzy, takich samych fałszywych uśmiechów, takich samych złudzeń, jakimi ludzie karmią siebie nawzajem.
Tutaj nie chodzi o to, że nie dałaś szansy tym ludziom, ale o to, że udowodnili Ci, że nie są prawdziwi.
Nie "szukaj człowieka" w tłumie. On zgodził się na funkcjonowanie takie jakie prowadzi. Szukaj kogoś "zagubionego", większa szansa na zrozumienie.
Takie osoby jak Ty, trzeba rozumieć, a nie nawracać, bo sama wiesz, jaka droga jest dla Ciebie najwłaściwsza.

Jestem tutaj w sytuacji pośrodku, zdecydowanie, więc pozostawiam sobie miejsce na sporą skalę błędu.
 
B

Blancos

Guest
Ogólnie nie wiem, czego się spodziewałaś, pisząc na takim forum dość skomplikowany dla większości temat. Kwestia tego, że jakby nie było dla pewnej grupy osób, której posty miałaś okazję również w tym temacie przeczytać, Twoja postawa jest niezrozumiała i ciężka do zaakceptowania.
Ja do samego tematu nic nie mam, staram się go zrozumieć, ale podejście autorki jest po prostu... Powiedzmy tak - jeżeli w taki sam sposób prowadzi dialog w normalnym świecie, tj. mówi półsłówkami i półzdaniami, stosuje rozległe i zawiłe skróty myślowe, jej wypowiedzi nacechowane są arogancją i sprawiają wrażenie, jakby ona jedyna była dobra, mądra i sprawiedliwa, a reszta to banda idiotów bez serca, na których wystarczy patrzeć z góry, albo zbyć - zamiast normalną wypowiedzią to mieszanką cytatów i niedopowiedzeń, to ja się absolutnie nie dziwię temu, że nie może "znaleźć człowieka", bo zdecydowana większość normalnych ludzi stykając się z takim podejściem po prostu da sobie święty spokój i zrezygnuje.

Może to mój męski umysł, ale do szewskiej pasji doprowadzają mnie ludzie, którzy lawirują wokół tematu, bawią się słowami i stosują taką formę wypowiedzi jak autorka, a nie potrafią, albo nie chcą, po prostu rozmawiać - tak prosto z mostu mówić, o co im chodzi, co czują (albo nie umieją nazwać uczuć), etc. Dla mnie to takie zachowanie takiej trochę zadufanej w sobie arystokratki, która nagle postanowiła sobie, że zejdzie do poziomu plebsu i znajdzie w nim swojego "parobka", ale w dalszym ciągu jest na tyle, w negatywnym sensie, majestatyczna, że jej nie idzie.

Moja rada jest prosta jak budowa cepa - niech autorka najpierw przemyśli własne postępowanie i to, czy połowa problemu w znalezieniu człowieka nie wynika z jej podejścia, które naprawdę może odstraszać ludzi. W mojej ocenie tak i nie, nie sądzę, że autorka jest święta. Jak dla mnie to problem jest bardziej w niej niż w ludziach - bo nawet jeśli pozna jakiegoś dobrego, wypełnionego empatią człowieka to odstrasza go swoją arogancją i grą słów zanim ten zdąży się z nią na tyle oswoić, by pokazać, jakim człowiekiem jest naprawdę. Prawda jest bowiem taka, że aby poznać człowieka trzeba spędzić z nim trochę czasu, nie wszystkiego idzie dowiedziec się od razu. Dlatego też podkreślam - to, co piszę to jest moje wrażenie na temat autorki, nie mówię, że taka jest naprawdę, choć... jeżeli mam rację to nie dziwię się ani trochę, że nie może poznać "człowieka"

Zastanowiłbym się także nad wymaganiami... Wydaje mi się, że temat powinien być zatytułowany "chcę poznać Jezusa" i umieszczony w dziale "Religia". Złośliwości na bok - autorka podawała jako przykład swojej empatii i pomocy innym to, że przytuliła jakiegoś człowieka na dworcu. W porządku, jest to jakaś forma pocieszenia psychicznego, ale znowu - męski umysł - czy to na dłuższą metę w ogóle pomaga temu człowiekowi? Odpowiedz jest prosta - nie. Dalej mieszka na dworcu, dalej jest nieszczęśliwy - to się nie zmieniło, dalej tkwi w tym, w czym tkwi, a to, że ktoś go przytulił - miły gest, nie powiem, ale po pewnym czasie zapomni i ważniejsze będzie to, że mu zimno, wilgotno albo "głodno".

Osobiście uważam takie coś - mówię o tym przytuleniu - za miły gest i nic więcej. Raz jeszcze - męski umysł, ale dla mnie ważniejsza jest zdolność wczucia się w to, jak ktoś się czuje, co go boli, co jest nie tak. Smutek i płacz nie jest tym, co człowieka boli - to efekt czegoś głębszego. Prawdziwa przyczyna złego stanu takiego człowieka jest inna - jest sam, nie ma gdzie mieszkać, pewnie jest głodny, etc. To są jego prawdziwe problemy.Ja, widząc takiego człowieka, zamiast manisfestacyjnie go przytulać, zabrałbym go do najbliższego baru mlecznego i kupił obiad, przy okazji posiedziałbym z nim chwilę i porozmawiał. Moim zdaniem dużo lepsza i praktyczna forma pomocy. Zdarzyło mi się tak parę razy zrobić i powiem jedno... Takie coś też sprawia, że człowiek, któremu udziela się pomocy jest szczęśliwy i czuje, że ktoś się nim zainteresował i nie jest sam, czyli zawiera w sobie dokładnie to samo, co przytulenie, ale w przeciwieństwie do tego ostatniego nie zostawia o pustym żołądku, który kilka minut po odejściu "pomagającego" znowu zacznie burczeć i szybko zmyje pozytywne odczucie po miłym geście.

Kolejna sprawa - szukanie ludzi. A zastanówmy się, na litość pańską, czy tacy dobrzy ludzie w ogóle chcą być znalezieni i poznani? Nie, nie chcą. Jeżeli ktoś ma w sobie dużo empatii i pomaga innym to na 99% jest osobą skromną (=autorka odpada), spokojną i robi to, co robi z czystej potrzeby serca, a nie na pokaz. Dlatego tak ciężko znaleźć takie osoby. Szukanie takiego człowieka w tłumie to idiotyzm, ponieważ nie będzie on się niczym szczególnym wyróżniał - ot, człowiek jak człowiek, różnica wychodzi tu przy głębszym poznaniu, które wymaga innego podejścia niż ma autorka.

I P.S. Jesteśmy wszyscy, gorszymi lub lepszymi, ale jednak ludźmi i rozmawiajmy ze sobą na litość pańską jak normalni ludzie - tak po prostu, własnymi słowami i bez zabawy słowem, czytelnie. W ten sposób lepiej się zrozumiemy, nie spowodujemy złości, niedomówień, rozczarowań. Traktowanie siebie jak niespisanej książki jest dla mnie ewidentnym wywyższaniem się - nie, autorko, jesteś zwykłym człowiekem, normalnym homo sapiens sapiens tak jak każdy z nas, a nie jakąś książką i wypadałoby, abyś poszukując człowieka sama zachowywała się jak człowiek, a nie jak jakiś majestetyczny, wyższy byt rozmawiający poprzez książkę, sporadycznie zstępujący na pokrzywdzonych biedaków na dworcu i szukający bądź to wyznawców bądź innego wyższego bytu. Wiem, że może być to bolesne, ale zejdź z piedestału, na którym się stawiasz do poziomu zwykłych, szarych ludzi o ograniczonym, prostym rozumku - może to pomoże.

i P.S. 2 - odpowiadając Spamerskiemu - owszem, autorka jest jednostką aspołeczną i... jeżeli chce być aspołeczna to niech sobie będzie, mi to nie przeszadza, ale niech nie narzeka na to, że jest samotna. Skoro jest taka jak jest to logiczne jest to, że świat nie będzie jej w większości rozumiał, i ona nie ma co mieć pretensji do świata, że to on jest zły i w ogóle. (mówię tu o zrozumieniu, nie empatii). Ludzie są, jacy są - jeżeli chce mieć z nimi bliższe kontakty i się z nimi porozumieć, i może znaleźć kogoś naprawdę dobrego, to musi sama też zejść, przynajmniej trochę, do ich poziomu i wyciągnąć rękę, a nie liczyć na to, że ludzie będą na siłę równać do niej.

Konkludując - chcesz znaleźć człowieka? Szukaj go będąc samemu człowiekiem.
 
S

Spamerski

Guest
Mnie się wydaje, że ten temat to pewnego rodzaju eksperyment, o ile nie prowokacja, ale w pozytywnym znaczeniu, o czym świadczy chociażby to:

Odbierzcie to jak tylko chcecie - o to przecież chodzi. Jedyne zastrzeżenie: im mniej emocjonalnie do wszystkiego podejdziecie, tym lepiej dla Was.

Tu nie chodzi o autorkę, ale o nas, piszących w tym temacie. Krytykując tę "postać", która została tutaj zaprezentowana sprawiamy, że "dziczeje". Sami stworzyliśmy taką a nie inną "postać" w tym temacie. Wniosek jest prosty: same chęci nie wystarczają, aby komuś pomóc. Trzeba mieć wiedzę i przede wszystkim odłożyć swe uprzedzenia na bok i dopiero wtedy pomagać. Częste odwołania do literatury i tekstów piosenek zniechęciły mnie do dyskusji w tym temacie, gdyż jeżeli chodzi o literaturę, to nigdy mnie do niej nie ciągnęło. Wolę "naukowe" podejście do ludzkich emocji. Natomiast czytanie konkretnych przemyśleń autorów zawartych w swoich książkach jest jedynie ich psychologicznym studium przypadku. Podobnie może być z piosenkami, ale tutaj sprawa jest o tyle skomplikowana, że często kto inny pisze tekst, a kto inny go wykonuje.

Każdy ma prawo do rozterek i własnych przemyśleń. Jeżeli ktoś pisze, że dla niego coś jest trudne do zrozumienia, to znaczy, że dla tej konkretnej osoby zmaganie się z tym konkretnym zjawiskiem jest trudne, intymne, bardzo skomplikowane itp. To, że my oceniamy to samo zjawisko jako coś oczywistego i łatwego do zrozumienia nie usprawiedliwia nas w "niedelikatności" wobec tej osoby.
 

annawes

Bywalec
Dołączył
21 Lipiec 2012
Posty
2 810
Punkty reakcji
101
Zgadzam się w kwesti niedelikatności,też o tym pisałam.Autorka została przez niektórych bardzo nie poważnie potraktowana.Jednak to o czym pisała jest dla niej jakimś tam problemem-nie wiemy jak dużym.?Niektórzy zarzucali jej ,że potrafi wszystko ładnie ubrać w słowa-tego akurat jej zazdroszczę.Zgadzam się też jednak,że powinna trochę zejść na ziemię,bo tylko tu może znależć człowieka.
 

Rayne

Nowicjusz
Dołączył
19 Sierpień 2012
Posty
76
Punkty reakcji
1
Wiek
31
Przynajmniej Kaiser nie musi się już dziwić, dlaczego nie zostałam "zadziobana", bo teraz zostałam.
To nic.

-

Einherjar, Czarny Lokaj... Cenię Wasze podejście. Choć każde inne, to podobne i na swój sposób trzeźwe.
Lokaju, mam to, czego się spodziewałam, bo na wszelki wypadek spodziewam się wszystkiego... A własną drogę znam nie tylko ja, ale każdy - i o tym pewnie wiele osób nie pamięta...
Einherjarze, pewnie wszystko jasne.

-

Blancos Głośny...

Z Bluesią poruszyłam wcześniej temat "dopasowywania się do innych", także przemyśl, proszę, ten fragment: "musi sama też zejść, przynajmniej trochę, do ich poziomu i wyciągnąć rękę, a nie liczyć na to, że ludzie będą na siłę równać do niej".
Do (niegdyś) bezdomnego pana nie zniżałam się ani nie podskakiwałam. Oboje zachowywaliśmy się po swojemu i zwyczajnie, po ludzku się zrozumieliśmy, bo relacja była pozbawiona uprzedzeń.

Kolejne aroganckie i nieskromne spostrzeżenie z mojej strony:
Zdawało mi się, że "zrezygnowałeś" z dyskusji, a jednak stale tu powracasz. Oczywiście, każdy jest mile widziany, jednak...
"Przypisujesz mi swoje wady, a mimo to nadal chętnie ze mną rozmawiasz. Niczym identyfikacja z agresorem, choć wcale nie czuję się jak takowy. Wezmę to więc za pochlebstwo."

Skoro już tu jesteś i mnie oceniasz, a ja mam się do kogoś dopasowywać, to (nie)chętnie na chwilę dopasuję się do Ciebie, bo przecież to jeden z lepszych psychologicznych testów, prawda? "Ty bądź przez chwilę nim, a on Tobą".
Zaczynam...

Ja do samych Twoich poglądów nic nie mam, rozumiem je, ale Twoje podejście jest po prostu... Powiedzmy tak - jeżeli w taki sam sposób będziesz pomagał pacjentom jako psychiatra, tj. brał do siebie wszystko, co powiedzą "ogólnie" i interpretował to jako opinie ukierunkowane i do tego negatywne, nie zaglądał na drugą stronę medalu, ich dalsze rozterki uważał za brak szacunku do swoich rad, a Twoje wypowiedzi będą pełne hipokryzji i dające znać o tym, że jesteś jedynym dobrym, mądrym i sprawiedliwym, a oni to banda idiotów bez serca, na których wystarczy patrzeć z góry, albo zbyć - zamiast normalną wypowiedzią to zwierzeniem o niskim poczuciu własnej wartości użytym jako oskarżenie o potraktowanie z góry (Patrz: 21 sierpnia 2012 - 19:12), to ja się absolutnie nie zdziwię, jeśli wzrośnie wskaźnik samobójstw w kraju, bo zdecydowana większość ludzi z problemami natury duchowej stykając się z takim podejściem po prostu daje sobie święty spokój i rezygnuje.

Może to mój dwupłciowy (według badań) umysł, ale ciężko wzdycham przy kontakcie z ludźmi, którzy ignorują sedno tematu, bawią się w zgadywanki, gdy mogą bawić się faktami, i skupiają się na formie wypowiedzi, a nie na jej treści, czym blokują całą rozmowę i bagatelizują to, o co w niej chodzi. Dla mnie to takie zachowanie trochę chaotycznego człowieka, który czuł się niepotrzebny, więc nagle postanowił sobie, że za wszelką cenę zrobi z siebie czyjąś ofiarę i broniąc się przed swym domniemanym katem znajdzie w kimś oparcie, ale gdy już to osiąga, w dalszym ciągu jest na tyle, w pobłażliwym sensie, ciapowaty, że nie potrafi tego wykorzystać.

Moja rada jest prosta jak budowa cepa - najpierw przemyśl własne postępowanie i to, czy połowa problemu w odnalezieniu się w tym temacie nie wynika z Twojego podejścia, które naprawdę może blokować samorozwój Twój i pozostałych uczestników dyskusji. W mojej ocenie tak i nie - nie sądzę, aby ktokolwiek był święty. Jak dla mnie, to problem tkwi bardziej w ludziach jako grupa, niż w jednostkach (czyli w Tobie lub we mnie), ponieważ ludzie w grupie mocno na siebie nawzajem wpływają, wyciskając z jednostek indywidualności jak pryszcze z pleców, więc nawet, jeśli poznasz jakiegoś dobrego, wypełnionego empatią człowieka, to widzisz w nim pryszcza i odstraszasz go swoimi fanaberiami oraz trudnościami w stoickim odbiorze werbalizacji, zanim ten zdąży zwerbalizować wszystko, co mogłoby mieć wartość i doprowadzić do rozwiązania problemu, które to jako jedyne ma ewentualność pokazać, jakim kto jest człowiekiem.

I tak dalej...

Wiem, że to mogło być dotkliwe, ale nie przepraszam, ponieważ nie jest mi przykro. To chyba bardzo proste. Umiejętna werbalizacja to nie gra słów, tylko umiejętna werbalizacja. Grą słów byłoby raczej coś w stylu: "Ależ byłam teraz miła, aż mi się magiczne słowo pcha do ust po tym wszystkim, ale jest tak gorzko niesmaczne, że ze słodyczą je przełykam, byle tylko nie zamienić się w kamień, bo wybiją mi mną oko". A jeśli występuje gra słów, to pełni funkcję wyłącznie artystyczną. Wtedy przydaje się ta wiedza:
"Wszelka sztuka jest zarazem powierzchnią i symbolem. Kto sięga pod powierzchnię, czyni to na własną odpowiedzialność. Kto odczytuje symbol, czyni to na własną odpowiedzialność. W rzeczywistości sztuka odzwierciedla widza, nie życie."
Nie jest mi przykro za to, co podarowałam, gdyż sama otrzymuję to samo i nie czuję potrzeby dostawania przeprosin. Jeśli ja się z czegoś takiego uczę, to inni też potrafią. Przecież nie jestem jakaś "lepsza", abym tylko ja to umiała. Zatem w jakiej postaci otrzymuję lekcję, w takiej dostarczam informację zwrotną, bo skoro jestem jednostką uczącą się, to biorę przykład, więc skoro ja to znoszę, to każdy to zniesie.
Chyba, że jednak jestem "lepsza", i powinnam innych ludzi traktować w jakiś specjalny sposób, aby wszystko na pewno zrozumieli i nie poczuli się nieprzyjemnie.
Czy ktoś zauważa co chcę przez to powiedzieć?
Dostaję sprzeczne sygnały, gdy dowiaduję się, że mam ludzi traktować równo i jednocześnie specjalnie. Pewnie stąd to spięcie (Zagranie słowem "spięcie" - przyznaję się bez bicia).
Mam nadzieję, że ktoś zauważa. Gdybym podała wszystko gotowe, to nikt by niczego przydatnego z tego nie wyniósł, a tylko znalazłby dodatkowy powód do obrazy... Choć wystarczą chęci, aby i tak znaleźć te powody, ale...

"Nie ma co mieć pretensji do świata, że to on jest zły i w ogóle". To nie świat jest zły.
I nie mogę "zejść do czyjegoś poziomu", gdy nie czuję, abym była na jakimś innym. W mojej opinii stoimy obok siebie - po prostu inaczej się (nawzajem) kształtujemy. Jeśli istnieje opcja wyglądająca na bardziej poprawną, to wystarczy mi ją po prostu przedstawić. Cokolwiek myślę i piszę, nie jest to nic stałego, skoro nadal się uczę, zatem nie ma tutaj miejsca na nie branie pod uwagę innych ewentualności. W przeciwnym razie by mnie tu nie było, wykładałabym gdzieś jakąś wszechwiedzę.

-

Spameřski...
Miło mi Cię tutaj gościć... Umiejętnie badasz.
Przepraszam, że w tej chwili nie potrafię powiedzieć Tobie czegoś bardziej przydatnego... Niżej wyjaśni się dlaczego.

-

I oczywiście Annawes...
Dziękuję, że interesujesz się moimi uczuciami... Jeśli groza stąd zniknie, to jestem w stanie je okazywać (i tym samym wnosić coś więcej do dyskusji). Póki co schemat wygląda tak: im więcej u kogoś gniewu, tym większe moje odcięcie emocjonalne; im większe moje odcięcie emocjonalne, tym więcej u kogoś gniewu. Schemat niezmienny od lat, więc wiem już, że jeśli dopuszczę swoje emocje do głosu w chwili panowania ataku gniewu, to ja i wszyscy wokół doznają szkód. Gdy nie dopuszczę, to szkód doznają wszyscy oprócz mnie, a to bardzo przykre. Jeżeli jednak gniew ustąpi, to będzie można spokojnie porozmawiać i moje oraz cudze uczucia będą bezpieczne oraz znajdą dla siebie miejsce w rozmowie.
Dlatego póki co... przepraszam Ciebie, że musisz to wszystko czytać.

-

Także... Oto, w jakiej jestem sytuacji:
Zostanę taka, jaka jestem - oberwę.
Okażę uczucia - oberwę.
A oto, jaki wybór mają niektóre osoby:
Zostaną takie, jakie są - nic nie osiągną lub coś stracą.
Zmienią postawę - osiągną coś lub nie.

Dzisiejsza nauka dla jednej grupy:
Gdy ludzie czują się "gorsi", to zakładają, że ktoś to umyślnie spowodował, zatem nie rozmyślają nad tym, tylko nazywają kogoś protekcjonalnym, co, paradoksalnie, jest zachowaniem... protekcjonalnym.
Dzisiejsza nauka dla drugiej grupy:
Jeśli ktoś jest "inny", to specjalnie, bo wtedy czuje się "lepszy". Kiedyś usiadł, uniósł ku niebu jeden ze swych dwóch wskazujących palców i powiedział: "A teraz będę inny". I jak powiedział, tak zrobił. Tym uczynkiem bezsłownie dał znać dla pozostałych, aby też próbowali tacy być, bo to wstyd takim nie być.
Wszyscy dostaliśmy szóstki.

Każdy orze jak może. Wyorywacz mam taki, jaki mam. Chciałam dyskutować o swoich ziemniakach, a nie o wyorywaczu, dlatego uprzejmie wypraszam tych, którzy zmieniają temat, ponieważ niepotrzebnie męczymy się pisząc o wyorywaczach. Jeśli ktoś jednak widzi potencjał w poruszeniu tematu wyorywaczy, to niech wpierw zdobędzie na ten temat informacje, których będzie mógł użyć jako źródła wniosków, ponieważ palec nie jest akceptowanym źródłem.
Dziękuję za uwagę.

PS Bezdomny pan nie przebywał na dworcu, tylko na zatłoczonym placu. Posiadał puszkę mięsa z darów od UE i chciał mi ją oddać, ponieważ miał zamiar umrzeć, więc jej nie potrzebował. Opowiedział mi o swojej córce, która wyrzuciła go z domu, ponieważ wpadł w nałóg alkoholowy po tym, jak żona porzuciła go dla kogoś bogatszego. Ostatecznie pozwolił mi zaprowadzić siebie do miejsca, gdzie otrzymałby prawdziwą pomoc - bo dla zatrutej ludźmi i alkoholem duszy - a nie tylko jedzenie dla podtrzymania przy życiu. Udało się to dzięki wyciągnięciu informacji o tym, iż jest bardzo religijny i wykorzystaniu tego faktu. Przytulenie nastąpiło później. Ten pan nie jest już bezdomny.
Piszę o tym bez pytania, więc wyjdzie na "przechwalanie się", jakby było czym. Jednak nie zapytano o szczegóły zajścia, nim krzywo spojrzano na "przytulenie".
To wydarzenie daje mi nadzieję, że w każdym miejscu można dostać szansę, jeśli tylko się o nią ubiega - dlatego w ogóle zostało tu wspomniane.
 
Dołączył
25 Marzec 2012
Posty
1 108
Punkty reakcji
186
No Blancosie tiu tiu ^_^ masz faktycznie aspiracje na swojego tytułowego terrorystę ^_^ :mruga:
Takie to, agresywne... nie spodziewałam się...

Ja do samego tematu nic nie mam, staram się go zrozumieć, ale podejście autorki jest po prostu... Powiedzmy tak - jeżeli w taki sam sposób prowadzi dialog w normalnym świecie, tj. mówi półsłówkami i półzdaniami, stosuje rozległe i zawiłe skróty myślowe, jej wypowiedzi nacechowane są arogancją i sprawiają wrażenie, jakby ona jedyna była dobra, mądra i sprawiedliwa, a reszta to banda idiotów bez serca, na których wystarczy patrzeć z góry, albo zbyć - zamiast normalną wypowiedzią to mieszanką cytatów i niedopowiedzeń, to ja się absolutnie nie dziwię temu, że nie może "znaleźć człowieka", bo zdecydowana większość normalnych ludzi stykając się z takim podejściem po prostu da sobie święty spokój i zrezygnuje.
To ja podziękuję takim normalnym ludziom. Zresztą zacznijmy od tego, że autorka takich nie szuka.
Powiedz mi Blancosie, gdzie w pierwszym poście widzisz arogancję (zwracam uwagę na pierwszego posta w związku z apelem autorki).
Weź pod uwagę to, że każdy z nas ma swój sposób wypowiedzi i załóżmy, że było jej prościej opisać swoje odczucia w ten sposób, co nie oznacza, że używa takich określeń na "dzień dobry".

Może to mój męski umysł, ale do szewskiej pasji doprowadzają mnie ludzie, którzy lawirują wokół tematu, bawią się słowami i stosują taką formę wypowiedzi jak autorka, a nie potrafią, albo nie chcą, po prostu rozmawiać - tak prosto z mostu mówić, o co im chodzi, co czują (albo nie umieją nazwać uczuć), etc. Dla mnie to takie zachowanie takiej trochę zadufanej w sobie arystokratki, która nagle postanowiła sobie, że zejdzie do poziomu plebsu i znajdzie w nim swojego "parobka", ale w dalszym ciągu jest na tyle, w negatywnym sensie, majestatyczna, że jej nie idzie.
Wybacz, ale moim skromnym zdaniem autorka ściśle trzyma się obranego przez siebie tematu. To co dostajemy, to swoiste podpowiedzi do interpretacji.

Moja rada jest prosta jak budowa cepa - niech autorka najpierw przemyśli własne postępowanie i to, czy połowa problemu w znalezieniu człowieka nie wynika z jej podejścia, które naprawdę może odstraszać ludzi. W mojej ocenie tak i nie, nie sądzę, że autorka jest święta. Jak dla mnie to problem jest bardziej w niej niż w ludziach - bo nawet jeśli pozna jakiegoś dobrego, wypełnionego empatią człowieka to odstrasza go swoją arogancją i grą słów zanim ten zdąży się z nią na tyle oswoić, by pokazać, jakim człowiekiem jest naprawdę. Prawda jest bowiem taka, że aby poznać człowieka trzeba spędzić z nim trochę czasu, nie wszystkiego idzie dowiedziec się od razu. Dlatego też podkreślam - to, co piszę to jest moje wrażenie na temat autorki, nie mówię, że taka jest naprawdę, choć... jeżeli mam rację to nie dziwię się ani trochę, że nie może poznać "człowieka"
A w tym momencie się już "wykrzyczałeś" ^_^ .
Uczepiłeś się jej sposobu wypowiedzi na tym forum. Niepotrzebnie. Zgodzę się z Tobą, że jakimś czynnikiem jest samo podejście autorki, ale o tym napiszę później.

Rozmyśliłam się z cytowania Ciebie xD
Dalej: Zbyt "technicznie" podchodzisz do przykładów podanych przez autorkę. Naprawdę. Na przykładach próbuje opisać Ci swój stan, a Ty znajdujesz "praktyczne rozwiązania" do nich. Zwolnij ^_^

Dużo napisałeś, pierwsze wrażenie - agresja, złość. Spokojnie, kontakt z takimi ludźmi powinien być dla Ciebie pouczającym doświadczeniem, który może Ci się przyda w przyszłej pracy ^_^
Spokojniej i z szacunkiem.

A własną drogę znam nie tylko ja, ale każdy - i o tym pewnie wiele osób nie pamięta...
No moim zdaniem nie każdy ją zna. Żyją troszeczkę zbyt mechanicznie, żebym mogła coś takiego zauważyć.

Sytuacja w jakiej jesteś wbrew pozorom nie różni się bardzo od innych (chociaż w sumie za mocno to stwierdziłam, bo tak naprawdę przecież tego nie wiem, ale podejrzewam, że znalazłby się jeszcze ktoś taki ^_^ ). Twoja perspektywa spoglądania na niego za to bardzo.
Zauważasz coś o czym niektórzy po prostu nie myślą. Z drugiej strony to czego się spodziewasz zabarwiasz swoimi wcześniejszymi doświadczeniami.
Zakładam, że przeżyłaś za dużo prób i na pewnym etapie zrezygnowałaś. To chyba w tym naprawdę jest... smutne.
Życzę Ci tego, żebyś w pewnym momencie spróbowała odnaleźć się w społeczeństwie i żebyś miała siłę, aby znaleźć to czego szukasz.
A jeśli nie udałoby Ci się kolejny raz, to mam nadzieję, że się nie poddasz.
 

Rayne

Nowicjusz
Dołączył
19 Sierpień 2012
Posty
76
Punkty reakcji
1
Wiek
31
Najpierw wygrywam, a później walczę - tego nauczył mnie Sun Tzu. Skoro więc już wygrałam, to nie ma miejsca na porażkę. Tak to widzę.

Dziękuję za Twoją obecność, Lokaju, i za aktywność. Dobrze i zwięźle wyraziłaś kilka kwestii, których ja nie potrafiłam dwojąc się i trojąc. Znam wiele różnych słów i ich kombinacji, czego Annawes mi zazdrości, a tak naprawdę nawet całą encyklopedią, słownikami pięciu języków, trzydziestoma tomikami poezji, setką piosenek, tysiącem cytatów z tysiąca ksiąg i milionem przykładów z własnego Życia... nie potrafię dla niektórych osób wytłumaczyć jednej pozornie banalnej sprawy...
 
Do góry