Bardzo ciekawy temat, dający wiele do myślenia...
Ja sam tysiące razy zastanawiałem się nad tym, co mnie czeka po śmierci, co dzieje się z tymi bliskimi mi osobami, których już tu nie ma. Powiem szczerze, bardzo sceptycznie patrzę na wszystko, co dotyczy ezoteryki, która opiera się bardziej na czyichś odczuciach, aniżeli na nauce. Jak niewierny Tomasz potrzebowałem dowodów
I wówczas natknąłem się na spirytyzm... Na początku wydawało mi się, że chodzi o jakąś zabawę dla niedojrzałych nastolatków, które próbują wywołać duchy Stalina, Hitlera albo Elvisa Presleya. Okazało się jednak, że spirytyzm to coś więcej. To nauka mająca konsekwencje filozoficzne, etyczne, a nawet religijne.
W XIX wieku cała Europa bawiła się w wywoływanie duchów. Część osób podeszła do tego tematu poważnie i w sposób naukowy wykazała, że duchy rzeczywiście istnieją. Bardzo przekonywujące jest to, że wielcy badacze - w tym nobliści - początkowo bardzo sceptycznie podchodzili do tematu, niektórzy nawet wyśmiewali się z "wirujących stolików". Gdy jednak rzetelnie zaczęli zgłębiać temat, przeprowadzać eksperymenty, wszyscy dochodzili do tego samego wniosku, który najlepiej podsumowują słowa Williama Crookesa, który o istnieniu duchów wypowiedział się przed naukowym forum w sposób następujący: "Panowie, ja nie mówię wam, że to możliwe. Ja mówię, że tak jest".
Nie trzeba widzieć duchów na codzień, żeby przekonać się co do ich istnienia. Gdy widzę niemal 500 książek, który napisał prosty człowiek z brazylijskiego miasteczka, który ukończył ledwie kilka klas, książek naszpikowanych trudnym słownictwem, faktami historycznymi, czuję, że nie mogły one powstać w zwyczajny sposób. Gdy widzę teksty pisane bezbłędnie przez autora w języku, którego nie zna, języku, który często jest wymarły, czuję, że to temat, który warto zbadać. Gdy słyszę o prostym człowieku, który bez znieczulenia przeprowadza operacje, których nie powstydzili by się najznamienitsi lekarze, a sam twierdzi, że pomaga mu w tym duch, który instruuje go, co zrobić, to czuję, że to nie jest zwykła halucynacja...
Co z tego wszystkiego wynika? To po prostu, że śmierć nie istnieje.
Gdy dodam do tego, że opowieści duchów otrzymane na XIX-wiecznych seansach pokrywają się z tym, co mówią zahipnotyzowani pacjenci Raymonda Moody'ego, czy też z tym, co można wyczytać w Tybetańskiej Księdze Umarłych, przestaję się zastanawiać... Gdy czytam książkę księdza Francois Brune'a "Powiedzcie im, że śmierć nie istnieje", w której duchy przekazują wiedzę o zaświatach, czasem niezgodną z tym, co przekazuje Kościół, choćby w temacie reinkarnacji, wiedzę, która trzeba dodać, pokrywa się z tym, co opisał Allan Kardec w wydanej w 1857 roku "Księdze Duchów", wiem, że nie ma w tym przypadku.
Wszyscy jesteśmy tak naprawdę duchami, które przebywają na ziemi, by zdobyć wiedzę, naprawić krzywdy, rozwinąć się. Ewolucja to prawo, które kieruje naszym światem. Co ważne, spirytyzm wyjaśnia, dlaczego cierpimy i pokazuje w logiczny sposób, że to, co nas spotyka jest w pełni sprawiedliwe. Świat, który wydawał się chaotyczny, nagle ukazuje się w naszych oczach jako coś świetnie zorganizowanego...
Spirytyzm nie bazuje na dogmatach, na świętych pismach jak religie. Opiera się na wiedzy naukowej. Nie ma w nim jednak pychy, która cechuje wielu naukowców, którym wydaje się, że są bezbłędni. Sam Kardec, który dał podwaliny spirytyzmowi pisze, że jeśli spirytyzm myli się w jakimś miejscu i pojawią się dowody, które wykażą jego błędy, natychmiast te błędy zostaną skorygowane. Co ciekawe badania naukowe raczej potwierdzają to, co przekazywały duchy niemal dwa wieki temu, a rzeczy, którym zaprzeczono można zliczyć na palcach jednej ręki. Zresztą nie jest to coś dziwnego. Duchy nie są nikim więcej niż duszami ludzi, omylnymi jak my wszyscy, więc często informacje, które przekazują, są bliższe fantazjom niż rzeczywistości. Spirytyzm nie jest ezoteryką, pełną kolorowych amuletów, świeczek, tajemniczych znaków... Spirytyzm to logika, rzetelne badania i wyjaśnienie tego, co do tej pory pozostawało w sferze tajemnic.