- Dołączył
- 3 Maj 2007
- Posty
- 8 989
- Punkty reakcji
- 206
To, co się działo na oczach kompanii, było conajmniej zadziwiające. Enzo zobaczył coś w krzakach i obudził towarzyszy, tłumacząc zjawisko ledwie mgliście. Następnie zaczął w pewnej odległości od wozów wykładać rzeczy ze swojego plecaka. Bishop'owi spało się aż za dobrze. Gdy wstał, co chwila przecierał oczy i przez to nie wiedział czy widok większego szczura, poruszającego się na dwóch łapach, zrzucać na karb trudnego powrotu do rzeczywistości. Takich problemów nie miał Jeremy. Przybrał czujną pozę, w każdym momencie gotowy zaatakować.
Samo stworzenie było ewidentnie efektem mutacji. Mały ssak wykszałcił w sobie nie tylko pionową pozycję, ale nosił proste ubranie ze szmat, do których przytroczone były małe narzędzia, koziki i łżyki. Za nim podreptało kilku mu podobnych. Ostrożnie podnosili przedmioty położone na ziemii przez Enzo. Gazeta było ledwie chwila tarmoszona w łapach zwieńczonymi pazurkami, zaraz stworzenia widocznie uznały ją za niepotrzebną gdyż rozerwały papier, rozrzucając go wokół. Lepiej podpadło im wino. Jeden szczur nie bez problemów otworzył butelkę i wsadził nos do środka, kilka razy nim pociągając. Reszta gadżetów również cieszyła się zainteresowaniem. Pozostawało tylko pytanie, jak wiele potrzebują te małe istoty.
Enzo w międzyczasie próbował zagadać zwierzęta, bardziej aby dodać sobie otuchy, niż spodziewając się, że uzyska odpowiedź. Musiały mu pozostać gęsty rękoma i najprostsze słowa na zasadzie: kupić, więcej, dobrze etc. Wiedział jak ważna jest mowa ciała. O swoich wspólnikach w interesach wiedział nieraz znacznie więcej właśnie z obserwacji ichnich ruchów, niż słuchania złożonych argumentów. Zwierzęta tymczasem się odwróciły i zwarły w półokręgu, cicho popiskując na zasadzie konspiracyjnej rozmowy. Black i Cuthbert palili tytoń, mrużąc oczy. Roscoe siedział na masce Cadillaca z założonymi na siebie rękoma. Lucy spoczęła na głazie, udając znudzenie, jednak cały czas jej palce błądziły niedaleko pistoletów. Jeremy rozglądał się bacznie, próbując dojrzeć więcej małych mutantów. Miał pełne prawo ich nie lubić, gdyż ta awersja wiązała się z jego zawodem. Bishop wodził sennym wzrokiem po nieco surrealistycznej scenie. Sam Enzo czekał spokojnie na decyzję szczurzej rady. Co ma być, to będzie.
Wreszcie grupka odwróciła się z powrotem. Osobnik, który pojawił się jako pierwszy, wyszedł bardziej do przodu. Ujął niewielki patyczek i narysował na ziemii kilka znaków. Pierwszy przedstawiał, symbol przypominający torbę z towarami, pozostałe widocznie stanowiły propozycję doprowadzenia do określonych miejsc: najpierw ludzie na motorach, obok miasto z wieżą, wreszcie rysunek kreski wychodzącej z lasu.
Samo stworzenie było ewidentnie efektem mutacji. Mały ssak wykszałcił w sobie nie tylko pionową pozycję, ale nosił proste ubranie ze szmat, do których przytroczone były małe narzędzia, koziki i łżyki. Za nim podreptało kilku mu podobnych. Ostrożnie podnosili przedmioty położone na ziemii przez Enzo. Gazeta było ledwie chwila tarmoszona w łapach zwieńczonymi pazurkami, zaraz stworzenia widocznie uznały ją za niepotrzebną gdyż rozerwały papier, rozrzucając go wokół. Lepiej podpadło im wino. Jeden szczur nie bez problemów otworzył butelkę i wsadził nos do środka, kilka razy nim pociągając. Reszta gadżetów również cieszyła się zainteresowaniem. Pozostawało tylko pytanie, jak wiele potrzebują te małe istoty.
Enzo w międzyczasie próbował zagadać zwierzęta, bardziej aby dodać sobie otuchy, niż spodziewając się, że uzyska odpowiedź. Musiały mu pozostać gęsty rękoma i najprostsze słowa na zasadzie: kupić, więcej, dobrze etc. Wiedział jak ważna jest mowa ciała. O swoich wspólnikach w interesach wiedział nieraz znacznie więcej właśnie z obserwacji ichnich ruchów, niż słuchania złożonych argumentów. Zwierzęta tymczasem się odwróciły i zwarły w półokręgu, cicho popiskując na zasadzie konspiracyjnej rozmowy. Black i Cuthbert palili tytoń, mrużąc oczy. Roscoe siedział na masce Cadillaca z założonymi na siebie rękoma. Lucy spoczęła na głazie, udając znudzenie, jednak cały czas jej palce błądziły niedaleko pistoletów. Jeremy rozglądał się bacznie, próbując dojrzeć więcej małych mutantów. Miał pełne prawo ich nie lubić, gdyż ta awersja wiązała się z jego zawodem. Bishop wodził sennym wzrokiem po nieco surrealistycznej scenie. Sam Enzo czekał spokojnie na decyzję szczurzej rady. Co ma być, to będzie.
Wreszcie grupka odwróciła się z powrotem. Osobnik, który pojawił się jako pierwszy, wyszedł bardziej do przodu. Ujął niewielki patyczek i narysował na ziemii kilka znaków. Pierwszy przedstawiał, symbol przypominający torbę z towarami, pozostałe widocznie stanowiły propozycję doprowadzenia do określonych miejsc: najpierw ludzie na motorach, obok miasto z wieżą, wreszcie rysunek kreski wychodzącej z lasu.