naprawdę jestem pod wrażeniem jak ten temat ładnie się rozwinął. Wobec tego mam pytanie. Czy waszym zdaniem należy walczyć z uzależnieniami ? Ktoś przecież słusznie przyznał że przecież całe nasze życie składa sie z uzależnień. Czy wobec tego mamy walczyć z samym sobą? Proszę o wyjaśnienie bo być może nie do końca zrozumiałem...
Walczyć ze sobą nie, ale z uzależnieniami tak
Dla mnie to dwie inne rzeczy. Jednak walczyć z tymi, które mają nad nami silną kontrolę i przez to stwarzają pewne ograniczenia. Myślę, że nie można rozpatrywać życia jako jednego wielkiego uzależnienia od wszystkiego w kategorii negatywnej. Jestem uzależniona od powietrza, co z tym począć?
- czyli nie dajmy się zwariować
Jesteśmy uwikłani w sieć zależności od pewnych czynników, bez wyboru, i bez których nie da się żyć, jednak są i te, które zależą od nas i jeśli są "kajdanami" to trzeba się starać od nich uwalniać.
Kiedy warto się ponieść emocjom? Moim zdaniem zawsze kierować nami powinien rozum, a emocje co najwyżej "dekorować" i uatrakcyjniać nasze życie.
Prawdę mówiąc, nie wyobrażam sobie sytuacji, w której podjęcie rozsądnej decyzji "głową", byłoby gorsze, niż podjęcie nierozsądnej decyzje "sercem".
Z kierowania się emocjami coś dobrego może wyniknąć chyba jedynie przez przypadek.
Nie tylko. Nie ma uzależnienia w naszym życiu uzależnienia - nie ma np strachu (teoretyczna sytuacja).
No tak... Ale czy podjęcie decyzji "głową" od razu oznacza dobrą decyzję?
Dla mnie racjonalizm nie jest jednoznaczny z "zawsze słusznie podejmuję decyzje". Istnieje opcja kierowania się rozumem, ale w nieumiejętny sposób, czyli racjonalizm nie zawsze musi być rozsądny. A czy można podjąć rozsądna decyzję sercem? No tutaj "rozsądek" i "serce"... - pewne wykluczanie się, co nie oznacza, że emocje muszą od razu kierować na złe tory. Emocje tworzą świat wewnętrznych przeżyć i w ten świat też czasem trzeba wniknąć dla siebie. Są też źródłem inspiracji, a przynajmniej dla mnie
Ja poddaję się im, kiedy tworzę, oczywiście mój rozum wtedy także czuwa
Warto poddawać się emocjom aby nasz wewnętrzny świat przeżyć też znalazł źródło ujścia, a kiedy, a gdzie... - to właśnie powinno się czuć
I tak naprawdę mimo mojego racjonalnego podejścia do życia, nie wyobrażam sobie, aby moje wszystkie decyzje zawsze wynikały tylko z toku czystego rozumowania. Są takie wybory w życiu, w które zawsze będą wplątywać się emocje. Perfekcyjny racjonalizm istnieje tylko w teorii, tak sądzę. I choć nie wiem, jak bardzo każde z nas by mówiło, że "tak, jestem racjonalistą", to i tak zawsze nam coś w sercu gra
Co możemy zrobić, aby wprowadzić w życie zasadę nie przywiązywania się? Jakieś pomysły?
No bardzo chciałabym umieć się nie przywiązywać
Co możemy zrobić? Rzucać się w wir ciągłych i częstych zmian. Jednak nie wiem czy to kogoś by uszczęśliwiło. Człowiek to taka istota, która mimo wszystko potrzebuje mieć poczucie bezpieczeństwa. Bardzo często to poczucie bezpieczeństwa równe jest stałości, trwałości w czymś, dlatego nie lubimy zmian. Po drodze zapuszczamy korzenie. To takie błędne koło, bo czymże jest trwałość?