Racjonalizm

Atryda

Nowicjusz
Dołączył
10 Lipiec 2008
Posty
328
Punkty reakcji
1
Atryda Masz jakieś określone techniki, czy ot tak medytujesz na zasadzie relaksowania się? Kiedyś nieco to praktykowałem, jak już nadmieniłem. Można nabrać chwilowo dystansu, uspokoić się, ale nie zastąpi Ci to światopoglądu.
W sumie to to stosuję różne techniki, chociaż najbardziej pasuje mi po prostu siedzenie i obserwowanie własnych myśli do czasu, aż do całkowitego wyciszenia. Wspomagam się też sprzętowo grą komputerową typu biofeedback "Wild Divine".
No i mam zamiar kiedyś wziąć udział w kursie Vipassany - Z grubsza to dziesięć dni medytacji po kilkanaście godzin dziennie. Podobno po tym kursie nikt już nie jest taki sam. Polecam ciekawy artykuł: Vipassana. Jest tam też dużo o cierpieniu i jego przyczynach.

Pozdrawiam :)
 

Maver

Głęboko wierzący ateista
Dołączył
24 Listopad 2006
Posty
1 579
Punkty reakcji
3
Wiek
39
Miasto
Szczecin
Jeszcze jedno. Tworzymy jakieś pomysły, raz się ze sobą zgadzamy, raz nie, konstruujemy teoretyczne modele, ale co zrobimy żeby je osiągnąć? Tzn, jeśli mówimy "nie przywiązywać się" to co zrobimy aby się nie przywiązywać? Szklarz mówi do drugiego szklarza "słuchaj, tutaj jest taka szybka i ona ma wyglądać tak i tak, tu ją trzeba uciąć, tu wyciąć, itp", a drugi na to "dobrze, wiem co mam zrobić, ale nie mam narzędzi". Sama wiedza "co" nie wystarczy. Trzeba wiedzieć też "jak".

Bo my tu gadu gadu a ludzie cierpią i na nic im nasza gadanina - tylko my się wzajemnie masturbujemy.

Co możemy zrobić, aby wprowadzić w życie zasadę nie przywiązywania się? Jakieś pomysły?
 

lenirek

Nowicjusz
Dołączył
18 Styczeń 2009
Posty
58
Punkty reakcji
0
Miasto
z lasu...
naprawdę jestem pod wrażeniem jak ten temat ładnie się rozwinął. Wobec tego mam pytanie. Czy waszym zdaniem należy walczyć z uzależnieniami ? Ktoś przecież słusznie przyznał że przecież całe nasze życie składa sie z uzależnień. Czy wobec tego mamy walczyć z samym sobą? Proszę o wyjaśnienie bo być może nie do końca zrozumiałem...

Walczyć ze sobą nie, ale z uzależnieniami tak :) Dla mnie to dwie inne rzeczy. Jednak walczyć z tymi, które mają nad nami silną kontrolę i przez to stwarzają pewne ograniczenia. Myślę, że nie można rozpatrywać życia jako jednego wielkiego uzależnienia od wszystkiego w kategorii negatywnej. Jestem uzależniona od powietrza, co z tym począć?:D - czyli nie dajmy się zwariować :) Jesteśmy uwikłani w sieć zależności od pewnych czynników, bez wyboru, i bez których nie da się żyć, jednak są i te, które zależą od nas i jeśli są "kajdanami" to trzeba się starać od nich uwalniać.

Kiedy warto się ponieść emocjom? Moim zdaniem zawsze kierować nami powinien rozum, a emocje co najwyżej "dekorować" i uatrakcyjniać nasze życie.
Prawdę mówiąc, nie wyobrażam sobie sytuacji, w której podjęcie rozsądnej decyzji "głową", byłoby gorsze, niż podjęcie nierozsądnej decyzje "sercem".
Z kierowania się emocjami coś dobrego może wyniknąć chyba jedynie przez przypadek.


Nie tylko. Nie ma uzależnienia w naszym życiu uzależnienia - nie ma np strachu (teoretyczna sytuacja).

No tak... Ale czy podjęcie decyzji "głową" od razu oznacza dobrą decyzję?:) Dla mnie racjonalizm nie jest jednoznaczny z "zawsze słusznie podejmuję decyzje". Istnieje opcja kierowania się rozumem, ale w nieumiejętny sposób, czyli racjonalizm nie zawsze musi być rozsądny. A czy można podjąć rozsądna decyzję sercem? No tutaj "rozsądek" i "serce"... - pewne wykluczanie się, co nie oznacza, że emocje muszą od razu kierować na złe tory. Emocje tworzą świat wewnętrznych przeżyć i w ten świat też czasem trzeba wniknąć dla siebie. Są też źródłem inspiracji, a przynajmniej dla mnie :) Ja poddaję się im, kiedy tworzę, oczywiście mój rozum wtedy także czuwa :) Warto poddawać się emocjom aby nasz wewnętrzny świat przeżyć też znalazł źródło ujścia, a kiedy, a gdzie... - to właśnie powinno się czuć :) I tak naprawdę mimo mojego racjonalnego podejścia do życia, nie wyobrażam sobie, aby moje wszystkie decyzje zawsze wynikały tylko z toku czystego rozumowania. Są takie wybory w życiu, w które zawsze będą wplątywać się emocje. Perfekcyjny racjonalizm istnieje tylko w teorii, tak sądzę. I choć nie wiem, jak bardzo każde z nas by mówiło, że "tak, jestem racjonalistą", to i tak zawsze nam coś w sercu gra:)


Co możemy zrobić, aby wprowadzić w życie zasadę nie przywiązywania się? Jakieś pomysły?

No bardzo chciałabym umieć się nie przywiązywać :) Co możemy zrobić? Rzucać się w wir ciągłych i częstych zmian. Jednak nie wiem czy to kogoś by uszczęśliwiło. Człowiek to taka istota, która mimo wszystko potrzebuje mieć poczucie bezpieczeństwa. Bardzo często to poczucie bezpieczeństwa równe jest stałości, trwałości w czymś, dlatego nie lubimy zmian. Po drodze zapuszczamy korzenie. To takie błędne koło, bo czymże jest trwałość? :)
 

Maver

Głęboko wierzący ateista
Dołączył
24 Listopad 2006
Posty
1 579
Punkty reakcji
3
Wiek
39
Miasto
Szczecin
Perfekcyjny racjonalizm istnieje tylko w teorii, tak sądzę. I choć nie wiem, jak bardzo każde z nas by mówiło, że "tak, jestem racjonalistą", to i tak zawsze nam coś w sercu gra:)

Pewnie. :) To tak jak niby mówię, że jestem buddystą, ale robię to nieśmiało i ostrożnie bo obserwując moje życie można by wyciągnąć skrajnie inny wniosek.

No tak... Ale czy podjęcie decyzji "głową" od razu oznacza dobrą decyzję? Dla mnie racjonalizm nie jest jednoznaczny z "zawsze słusznie podejmuję decyzje". Istnieje opcja kierowania się rozumem, ale w nieumiejętny sposób, czyli racjonalizm nie zawsze musi być rozsądny.

Dobrze powiedziane. Już pisałem w jednym temacie co uważam za zdrowy rozum. Zdrowy rozum podpowiada nam, że ziemia jest centrum wszechświata i że wszystko się wokół niej kręci. Dodatkowo jest płaska - przecież nie może być okrągła bo cała woda by z niej spłynęła, poza tym głupio by było jakby ludzie po drugiej stronie chodzili do góry nogami. Tak na zdrowy rozum. Również rozsądek podpowiada nam, że cięższe przedmioty będą spadać szybciej niż lżejsze, oraz że wszystko co jest cięższe od powietrza nie może się unosić (ptaki latają bo mają magiczną moc). Mogę tak długo udowadniać "na zdrowy rozum" że dzisiejsza nauka się myli. Zdrowy rozum to zbiór nawyków myślowych. To to co nauczyliśmy się akceptować bo inni to akceptują.

Rozum jest jak ostry nóż - można nim ukroić chleb albo poderżnąć komuś gardło. Dlatego czasem myślę, że lepiej mieć tępy nóż...
 

lenirek

Nowicjusz
Dołączył
18 Styczeń 2009
Posty
58
Punkty reakcji
0
Miasto
z lasu...
Mogę tak długo udowadniać "na zdrowy rozum" że dzisiejsza nauka się myli. Zdrowy rozum to zbiór nawyków myślowych. To to co nauczyliśmy się akceptować bo inni to akceptują.

Nie będę poddawać w wątpliwość pewnych teorii naukowych :) Ale w odniesieniu do pojmowania przez nas świata i wartości w nim...- zbyt wiele rzeczy jest względnych, choć nie wszystko. To zależy od punktu siedzenia bądź widzenia. Nie uważam jednak by "zdrowy rozum" był tylko i wyłącznie zbiorem nawyków myślowych, które są akceptowane przez innych. To zbyt złożona i indywidualna sprawa aby ujednolicać. To mi się kojarzy z "normą". Niewątpliwie jest ich wiele w otaczającym nas świecie. Normy i stereotypy, które od dziecka są nam pośrednio lub bezpośrednio, świadomie lub nieświadomie, wpajane do główek. No a później jest ten rozdźwięk rozumu i emocji. Poukładany w pewne schematy świat burzy się przy jego poznawaniu, doświadczaniu. Ale myślę, że da się po drodze zbudować własną strukturę, gdy żyje się "wnikliwie" i myśli za siebie :)
 

Atryda

Nowicjusz
Dołączył
10 Lipiec 2008
Posty
328
Punkty reakcji
1
Nie będę poddawać w wątpliwość pewnych teorii naukowych :) Ale w odniesieniu do pojmowania przez nas świata i wartości w nim...- zbyt wiele rzeczy jest względnych, choć nie wszystko. To zależy od punktu siedzenia bądź widzenia. Nie uważam jednak by "zdrowy rozum" był tylko i wyłącznie zbiorem nawyków myślowych, które są akceptowane przez innych. To zbyt złożona i indywidualna sprawa aby ujednolicać. To mi się kojarzy z "normą". Niewątpliwie jest ich wiele w otaczającym nas świecie. Normy i stereotypy, które od dziecka są nam pośrednio lub bezpośrednio, świadomie lub nieświadomie, wpajane do główek. No a później jest ten rozdźwięk rozumu i emocji. Poukładany w pewne schematy świat burzy się przy jego poznawaniu, doświadczaniu. Ale myślę, że da się po drodze zbudować własną strukturę, gdy żyje się "wnikliwie" i myśli za siebie :)
Tylko jak to zrobić? Tak jak piszesz nasiąkamy tymi wszystkimi stereotypami i czy to w ogóle możliwe, żeby "myśleć za siebie"? Trzeba by odrzucić albo przynajmniej poddać w wątpliwość wszystkie "pewniki", autorytety itp.
 

lenirek

Nowicjusz
Dołączył
18 Styczeń 2009
Posty
58
Punkty reakcji
0
Miasto
z lasu...
Tylko jak to zrobić? Tak jak piszesz nasiąkamy tymi wszystkimi stereotypami i czy to w ogóle możliwe, żeby "myśleć za siebie"? Trzeba by odrzucić albo przynajmniej poddać w wątpliwość wszystkie "pewniki", autorytety itp.

Myślę, że można myśleć za siebie. Wiesz..., do pewnego momentu decydujemy za siebie mniej, jesteśmy bardziej zależni, najbardziej wtedy gdy jesteśmy dziećmi. Później gdy z czasem więcej się doświadcza mamy możliwość porównywania, wybierania, oceniania z coraz to większej ilości opcji do wybrania. Nowe doświadczenia testują w czym, z kim i gdzie jest nam lepiej, do czego najbardziej pasujemy, w czym się czujemy... Tworzą się nowe i coraz bardziej złożone struktury, które przynależą tylko nam, jakiś światopogląd. No ale to nie jest takie proste. Te struktury nie zawsze muszą być wolne i dalekie od tych norm, stereotypów. Myślę, że trzeba mieć wiele siły, także i odwagi na to aby być w pełni sobą w tym świecie, bo o to chodzi prawda? Tak naprawdę to tylko świadomość burzy "złe mity" i stereotypy, im człowiek jest bardziej świadomy tym mniej je przyjmuje. Im mniej je przyjmuje tym jest trudniej odnaleźć się w pewnych obszarach życia, ale myśli stają się bardziej wolne.
 

1699850

Chadzam sam, bez stada. Tak lubie, to mi odpowiada
Dołączył
8 Listopad 2006
Posty
6 585
Punkty reakcji
107
Wiek
37
Miasto
54.5°, 17.7°
Jeśli chodzi o "zdrowy" rozum, stereotypy, myślenie samodzielne itp
To nie ma co tu dużo filozofować. Odpowiedź jest chyba dość oczywista - świadomość i ciągła analiza. (przy okazji warto pamiętać, że np "wiem, że nic nie wiem")

Co do decydowania sercem i głową, to jednak wszystko zależy od tego jaki cel chcemy uzyskać. Jeśli chcemy podjąć możliwie najlepszą decyzje to w grę wchodzi tylko i wyłącznie głowa, jeśli rezultat tak na prawdę nie wiele nas interesuje i chcemy jedynie przeżyć coś ciekawego, to można wybrać serce.

Maver napisał:
Co możemy zrobić, aby wprowadzić w życie zasadę nie przywiązywania się? Jakieś pomysły?
Po pierwsze trzeba wykryć przywiązanie, uzależnienie. Następnie przydało by się uzależnienia na dwie kategorie:
-fizyczne
-psychiczne
Fizyczne to - chęć uwolnienia + silna wola i upór.
Z psychicznymi teoretycznie powinno być łatwiej. Wszystko znajduje się w naszej głowie. Analizujemy to do czego jesteśmy przywiązani, aż naprawdę uświadomimy sobie, że bez tego możemy żyć szczęśliwie. W zasadzie to powinno wystarczyć (choć nie jest to takie proste do wykonania)

No bardzo chciałabym umieć się nie przywiązywać smile.gif Co możemy zrobić? Rzucać się w wir ciągłych i częstych zmian. Jednak nie wiem czy to kogoś by uszczęśliwiło. Człowiek to taka istota, która mimo wszystko potrzebuje mieć poczucie bezpieczeństwa. Bardzo często to poczucie bezpieczeństwa równe jest stałości, trwałości w czymś, dlatego nie lubimy zmian. Po drodze zapuszczamy korzenie. To takie błędne koło, bo czymże jest trwałość?
I tutaj niepowodzenie jest nieuniknione z samego założenia.
Poczucie zagrożenia pojawia się jedynie jeśli pojawia możliwość, że stracimy coś od czego jesteśmy uzależnieni.

Przyzwyczajenia to nie to samo co uzależnienia.

Tak naprawdę to tylko świadomość burzy "złe mity" i stereotypy, im człowiek jest bardziej świadomy tym mniej je przyjmuje. Im mniej je przyjmuje tym jest trudniej odnaleźć się w pewnych obszarach życia, ale myśli stają się bardziej wolne.
Powtarzamy tu świadomość, świadomość, świadomość. Świadomość czego? O na przykład tego, czym są "nasze" poglądy i jak się one kształtowały.
Myśli stają się bardziej wolne, o tyle, że zdajemy sobie już sprawę, że wolnymi nie są i nie będą.
 

lenirek

Nowicjusz
Dołączył
18 Styczeń 2009
Posty
58
Punkty reakcji
0
Miasto
z lasu...
Poczucie zagrożenia pojawia się jedynie jeśli pojawia możliwość, że stracimy coś od czego jesteśmy uzależnieni.

Przyzwyczajenia to nie to samo co uzależnienia.


Powtarzamy tu świadomość, świadomość, świadomość. Świadomość czego? O na przykład tego, czym są "nasze" poglądy i jak się one kształtowały.
Myśli stają się bardziej wolne, o tyle, że zdajemy sobie już sprawę, że wolnymi nie są i nie będą.

Są różne "poczucia" i uczucia, a poczucie zagrożenia wynikające z możliwości utraty czegoś to nie to samo, co poczucie lęku przed zmianą na coś innego- choć nie zawsze musi ono występować. A granica między przyzwyczajeniem a uzależnieniem bywa czasami niezwykle cienka. Choć oczywiście te dwa stany się od siebie różnią. A co do świadomości i tego czego ona powinna dotyczyć, to myślę, że wynika to z kontekstu mojej wcześniejszej wypowiedzi. Mówiąc o "wolności myśli" miałam na uwadze to, że otwierają one kolejne "drzwi". A świadomość do "naszych" poglądów i ich kształtowania nie wystarczy, mimo, że jest to bardzo ważne. Świadomość musi obejmować znacznie więcej sfer i płaszczyzn, które wykraczają poza "ja".
 

1699850

Chadzam sam, bez stada. Tak lubie, to mi odpowiada
Dołączył
8 Listopad 2006
Posty
6 585
Punkty reakcji
107
Wiek
37
Miasto
54.5°, 17.7°
Są różne "poczucia" i uczucia, a poczucie zagrożenia wynikające z możliwości utraty czegoś to nie to samo, co poczucie lęku przed zmianą na coś innego- choć nie zawsze musi ono występować.
Zmiana na coś innego = utrata stanu obecnego. Nie widzę więc różnicy.

A granica między przyzwyczajeniem a uzależnieniem bywa czasami niezwykle cienka. Choć oczywiście te dwa stany się od siebie różnią.
Przyzwyczajenie to się można do krzesła, koloru pokoju, czy noszenia zegarka. Umysł i organizm dostosowuje się do otoczenia, wypracowuje pewne mechanizmy i odruchy w celach po prostu ułatwienia życia.
Zasadniczo nie widzę związków z uzależnieniem.

Mówiąc o "wolności myśli" miałam na uwadze to, że otwierają one kolejne "drzwi". A świadomość do "naszych" poglądów i ich kształtowania nie wystarczy, mimo, że jest to bardzo ważne. Świadomość musi obejmować znacznie więcej sfer i płaszczyzn, które wykraczają poza "ja".
Nie twierdziłem, że świadomość poglądów wystarczy.
 

lenirek

Nowicjusz
Dołączył
18 Styczeń 2009
Posty
58
Punkty reakcji
0
Miasto
z lasu...
:)

Zmiana na coś innego = utrata stanu obecnego. Nie widzę więc różnicy


Przyzwyczajenie to się można do krzesła, koloru pokoju, czy noszenia zegarka. Umysł i organizm dostosowuje się do otoczenia, wypracowuje pewne mechanizmy i odruchy w celach po prostu ułatwienia życia.
Zasadniczo nie widzę związków z uzależnieniem.


Nie twierdziłem, że świadomość poglądów wystarczy.

Zmiana na coś innego- tutaj z założenia "na coś innego" mamy pewność, że będzie zastępnik. Utrata czegoś- pewnika, że szybko pojawi się "zastępnik" nie ma.

Do krzesła to się chyba można przywiązać sznurem :D Przyzwyczajać też można się do pewnych sytuacji, nawet jeśli bywają dyskomfortowe, do ludzi również. Często bywa tak, ze najpierw z czymś obcujesz, rzadziej, częściej i przyzwyczajasz się.... potem bardzo często plus inne czynniki- możesz się uzależnić. Wiadomo nie od wszystkiego i nie w każdej sytuacji, nie zawsze.
 

1699850

Chadzam sam, bez stada. Tak lubie, to mi odpowiada
Dołączył
8 Listopad 2006
Posty
6 585
Punkty reakcji
107
Wiek
37
Miasto
54.5°, 17.7°
Zmiana na coś innego- tutaj z założenia "na coś innego" mamy pewność, że będzie zastępnik. Utrata czegoś- pewnika, że szybko pojawi się "zastępnik" nie ma.
Dalej nie widzę różnicy. (no bo w takich sytuacjach nic to tez cos). Ale zostawmy to, nie ma to znaczenia dla dyskusji.

W samym przyzwyczajeniu nie ma nic złego. Przyzwyczajenie a ewentualne uzależnienie, to jak wejście na dach, a skok z dachu.
Już taka jest cecha ludzkiego umysłu, że się przyzwyczaja. Nie wiąże to się bezpośrednio z żadną obawą. Co najwyżej z czasową koniecznością przyzwyczajania, adoptowania, dostosowania się do czegoś innego.
 

lenirek

Nowicjusz
Dołączył
18 Styczeń 2009
Posty
58
Punkty reakcji
0
Miasto
z lasu...
W samym przyzwyczajeniu nie ma nic złego. Przyzwyczajenie a ewentualne uzależnienie, to jak wejście na dach, a skok z dachu.
Już taka jest cecha ludzkiego umysłu, że się przyzwyczaja. Nie wiąże to się bezpośrednio z żadną obawą. Co najwyżej z czasową koniecznością przyzwyczajania, adoptowania, dostosowania się do czegoś innego.

Zależy do czego człowiek się przyzwyczaja, a to już zmienia postać rzeczy. I nie twierdzę, że z przyzwyczajeniem wiąże się bezpośrednio obawa, i że za tym idzie coś złego. Tylko jak wspomniałam wcześniej.... są sytuacje i sytuacje.
 

Maver

Głęboko wierzący ateista
Dołączył
24 Listopad 2006
Posty
1 579
Punkty reakcji
3
Wiek
39
Miasto
Szczecin
Myśli stają się bardziej wolne, o tyle, że zdajemy sobie już sprawę, że wolnymi nie są i nie będą.

Najmądrzejsza rzecz jaką usłyszałem od paru miesięcy. Sam szukałem słów żeby to jakoś ująć, ale dzięki tobie już wiem jak. :)

Jeśli chodzi o "zdrowy" rozum, stereotypy, myślenie samodzielne itp
To nie ma co tu dużo filozofować. Odpowiedź jest chyba dość oczywista - świadomość i ciągła analiza. (przy okazji warto pamiętać, że np "wiem, że nic nie wiem")

Zgadza się.

Po pierwsze trzeba wykryć przywiązanie, uzależnienie. Następnie przydało by się uzależnienia na dwie kategorie:
-fizyczne
-psychiczne
Fizyczne to - chęć uwolnienia + silna wola i upór.
Z psychicznymi teoretycznie powinno być łatwiej. Wszystko znajduje się w naszej głowie. Analizujemy to do czego jesteśmy przywiązani, aż naprawdę uświadomimy sobie, że bez tego możemy żyć szczęśliwie. W zasadzie to powinno wystarczyć (choć nie jest to takie proste do wykonania)

Nie sądzisz, że wszystkie uzależnienia mają swoje źródło w umyśle i przez to są psychiczne?
___________________________

Przyzwyczajenie a przywiązanie to nie temat na tą dyskusję.
 

lenirek

Nowicjusz
Dołączył
18 Styczeń 2009
Posty
58
Punkty reakcji
0
Miasto
z lasu...
Nie sądzisz, że wszystkie uzależnienia mają swoje źródło w umyśle i przez to są psychiczne?

Ja myślę, że rzeczywiście uzależnienia są na pierwszym miejscy wynikiem tego co "w nas" i umyśle, i się zgadzam. Ale niestety niektóre uzależnienia w przypadku np. zażywania czegoś i nie przyjęciu "substancji" prowadzą do fizjologicznych następstw, czyli są i fizyczne. No ale wszystko wychodzi z naszej głowy :)
 

1699850

Chadzam sam, bez stada. Tak lubie, to mi odpowiada
Dołączył
8 Listopad 2006
Posty
6 585
Punkty reakcji
107
Wiek
37
Miasto
54.5°, 17.7°
Nie sądzisz, że wszystkie uzależnienia mają swoje źródło w umyśle i przez to są psychiczne?
Nie. Dlaczego? Dodawaj komuś bez jego wiedzy narkotyków do jedzenia.
No i uzależnienia wynikające z naszej fizjologii - tlen, pokarm. Choć umysł człowieka ma taki potencjał, że może przezwyciężyć fizyczne uzależnienia.
 

Maver

Głęboko wierzący ateista
Dołączył
24 Listopad 2006
Posty
1 579
Punkty reakcji
3
Wiek
39
Miasto
Szczecin
Ja myślę, że rzeczywiście uzależnienia są na pierwszym miejscy wynikiem tego co "w nas" i umyśle, i się zgadzam. Ale niestety niektóre uzależnienia w przypadku np. zażywania czegoś i nie przyjęciu "substancji" prowadzą do fizjologicznych następstw, czyli są i fizyczne. No ale wszystko wychodzi z naszej głowy

Nie. Dlaczego? Dodawaj komuś bez jego wiedzy narkotyków do jedzenia.
No i uzależnienia wynikające z naszej fizjologii - tlen, pokarm. Choć umysł człowieka ma taki potencjał, że może przezwyciężyć fizyczne uzależnienia.

Ok, zgadzam się po części z wami oboma.
 

SkrawekTęczy

Nowicjusz
Dołączył
30 Styczeń 2009
Posty
120
Punkty reakcji
0
Wiek
31
przeważnie zawsze kieruję się uczuciami, chwilą, emocjami, rzadziej rozumem i logiką. uważam, że przesadnie ceniąc racjonalizm, może on przybrać zgubne formy, nie pozwala nam on wtedy marzyć, cieszyć się chwilą, aczkolwiek trochę racjonalizmu nie zaszkodzi, kierowanie się uczuciami nie może przecież doprowadzić do całkowitej lekkomyślności, a tak często się zdarza. uważam,że i kierując się uczuciami i logiką możemy prawdę poznać, zależy to od tego jakiej prawdy szukamy(z czym jest związana).
 

astana

absolwent
Dołączył
23 Styczeń 2009
Posty
1 305
Punkty reakcji
2
Wszystko zależy od sytuacji. W życiu codziennym będąc ze znajomymi postępuję raczej spontanicznie i emocjonalnie. W domu, wobec rodziny jestem racjonalistką. Podobnie z resztą w trudnych sytuacjach, kiedy potrzebna jest szybka i trafna decyzja.
 
Do góry