Mnie też to dręczy. Do tego stopnia, że zdecydowałam się szukać pomocy. Nie będę opisywać, co czuję, bo wszyscy ci, których trapi porażenie przysenne mają w miarę podobne doświadczenia. Słuchajcie, jeśli wiecie, jak się z tym uporać, to proszę o informacje. Wiem, że ten stan się leczy. Byłam u lekarza pierwszego kontaktu i on, twierdząc że nie wie, o czym mówię, odesłał mnie na psychiatrię. Tam powiedziano mi, że zaburzeniami snu zajmuje się Ośrodek Diagnostyki i Leczenia Zaburzeń Snu w Łodzi (stąd jestem), acz i tu odprawiono mnie z kwitkiem, bo leczą tylko bezdech nocny i może na neurologii będą coś wiedzieć. Jasna cholera człowieka bierze - w punkcie krytycznym, kiedy zdesperowany musi dostać pomoc, bo nie idzie wytrzymać, nikt nie jest w stanie mu udzielić pomocy...
Mam jeszcze jedną uwagę. Wnerwiają mnie okrutnie osoby, które piszą, że wprowadzają się celowo w paraliż senny, co, jak twierdzą, jest rewelacyjnym uczuciem, bo prowadzi do stanu, kiedy dusza może opuścić ciało. Co za brednie! Pytam jak to może być wspaniałe doświadczenie??? Boję się za każdym razem, gdy kładę się spać (a czasami wcale nie idę, bo tak się boję), a oni piszą, jak to milusio jest im świadomie, kontrolowanie zapaść w paraliż.
Mam jeszcze jedną uwagę. Wnerwiają mnie okrutnie osoby, które piszą, że wprowadzają się celowo w paraliż senny, co, jak twierdzą, jest rewelacyjnym uczuciem, bo prowadzi do stanu, kiedy dusza może opuścić ciało. Co za brednie! Pytam jak to może być wspaniałe doświadczenie??? Boję się za każdym razem, gdy kładę się spać (a czasami wcale nie idę, bo tak się boję), a oni piszą, jak to milusio jest im świadomie, kontrolowanie zapaść w paraliż.