Widzę, że pojawiło się dość spore zamieszanie co do kwestii prawnych. Fakty natomiast są następujące. Zgodnie z art. 227 kodeksu postępowania karnego, na który tak często powołują się rządzący i prokuratura, przeszukanie lub zatrzymanie rzeczy powinno być dokonane zgodnie z celem tej czynności, z zachowaniem umiaru i poszanowania godności osób, których ta czynność dotyczy, oraz bez wyrządzania niepotrzebnych szkód i dolegliwości. Uwzględniając fakt, że przeszukanie miało miejsce w redakcji, a więc w miejscu specyficznym, jest to oczywiste naruszenie tego przepisu. Redaktorzy mieli więc prawo na własne ryzyko nie zastosować się do poleceń prokuratora, Policji i ABW. Należało bowiem zwrócić się do redakcji o wydanie nagrań i wyznaczyć termin do ich doręczenia, a nie zarządzać przeszukanie. Zarządzić przeszukanie można, jeśli są podstawy, jak np. podejrzenia, że dowody zostaną zniszczone. Ktoś uważa, że redakcja zniszczyłaby te nagrania? Opinię o legalności czynności przeszukania nie powinien wydawać Seremet, lecz chociażby sąd. Czynności prokuratorskie w postępowaniu karnym ocenia sąd, a nie inny prokurator.
Druga kwestia, trzeba odróżnić prowokację dziennikarską od nielegalnych podsłuchów. Osoba, która zdobyła informacje nie złamała prawa, a zatem prokuratura powinna odmówić wszczęcia dochodzenia. Ujawnione nagrania służą interesowi społecznemu, a nie prywatnemu. A to jest główna przesłanka wyłączająca odpowiedzialność. Gadka Tuska o tym, aby "ujawnić wszystkie materiały", jakby to była łaska z jego strony, ma za zadanie zamydlić oczy. Sienkiewicz mógłby ewentualnie dochodzić swoich praw na drodze cywilnej. Ale gdyby to zrobił, to prawo i stan faktyczny nie stoi po jego stronie. Natomiast co się dzieje? Minister Spraw Wewnętrznych zawiadamia o popełnieniu przestępstwa nielegalnego podsłuchu jego osoby! Nie dość, że minister dowiaduje się o tym niemal rok po wydarzeniu, to jeszcze dalej się pogrąża zawiadamiając o tym prokuraturę (w zasadzie to dochodzenie i powinna prowadzić je Policja i bez takiego pośpiechu!).
Minister Sprawiedliwości jako podległy premierowi bynajmniej nie powinien zlecać sporządzania opinii w tym zakresie. Zresztą, skoro Prokurator Generalny jest niezależny, to jak opinia Ministra Sprawiedliwości ma być "nadrzędna" wobec niego, innymi słowy, MS nie ma środków kontroli nad PG. Jestem ciekaw co wymyślą "legaliści" rządu, Ćwiąkalskie, Zolle i inne "autorytety". Z tej sytuacji nie da się już wyjść z twarzą.