Na wstępie zaznaczam, że nie jestem żadnym trollem. Sama przerwałam pisanie posta w połowie bo nie wiedziałam czy z moim problemem skierować się do was. Jednak postanowiłam w końcu wygadać się z kimś o moim życiu, być może znaleźć jakąś podpowiedź i radę co mam robić z swoim życiem.
Wychowałam się w awanturniczej rodzinie na pozór sprawiającą dobrze ułożoną i ultrakatolicką rodzinkę, której się lekko nie powiodło. Nikt u nas w domu nie pracuje. Matka od wielu lat jest na bezrobociu i ciągnie kase na utrzymanie od babci z którą mieszkamy. Poza tym dostaje jeszcze zasiłek rodzinny + alimenty na mnie i na brata. Jest cięzko bo mieszkanie jest ruiną, w połowie miesiąca nie starcza nam pieniędzy. Matka od zawsze kombinowała jak kase zdobywać niestety w sposób wyrachowany - spotykajac sie z facetami niby udajac ze jest zainteresowana zwiazkiem z nimi, a gdy Ci czuli coś do niej ona to wykorzystywała i dosłownie brała duże kwoty pieniędzy niekoniecznie na domowe potrzeby. Moj ojciec odszedl od matki gdy tylko zaszła w nieplanowaną ciąże, która ona jak i ojciec planowali usunąć. Mój brat ma innego ojca, który też od niego odszedł. Matka nigdy nie była w żadnym z związków więc wychowałam się w niepełnej rodzinie. Dzieciństwo miałąm smutne - ciągłe awantury, bijatyki ojca mojego i brata o matke, częste interwencje policji, konflikty ojca matki z sąsiadami z naszego bloku. W moim domu zawsze bylam ponizana słownie i psychicznie, wiele razy uderzona mimo, ze starałam się być jak najlepszą córką - miałam najlepsze oceny w szkole, pomagałam w domu, byłam osobą która brzydziła się patologią (alkohol, narkotyki, papierosy).
Od zawsze chciałam chociaż raz poczuć miłość - poczuć prawdziwe uczucie od faceta, którego bym kochała pełną miłością, byłabym mu wierna, oddana, posłuszna, była na każde jego skinienie palca. Gdyby tylko miał jakiś problem to ja bym była obok niego niezależnie jak daleko by był - byłabym blisko, wybaczała mu słabości - po prostu bym go kochała.
Poznałam w wieku niecałych 17 lat mojego pierwszego faceta w życiu na poważnie(on miał 25 lat) - kochałam go tak jak pisałam wyżej, on odwzajemniał moje uczucie, brał mnie czesto sam z domu abym nie musiała wylewać łez z powodu tego co się dzieje w domu. Z nim przeżyłam swój pierwszy raz, który pokazał jak ogromną seksualność posiadam - sama sie dziwiłam, że taka dziewczyna nieśmiała, cicha i spokojna jak ja ma tak ogromne potrzeby seksualne i temperament. W wieku 18 lat gdy podczas awantury domowej zostałam pobita, wyprowadziłam się z domu i razem z chłopakiem wyjechaliśmy ok. 300 km od naszego miejsca zamieszkania, ponieważ znalazł tam bardzo dobrą prace, któraby nas utrzymała. Było pięknie przez pierwsze 2 miesiące wspólnego mieszkania - nigdy nie zapomne tych pięknych chwil niestety....nie pasowaliśmy do siebie pod wzgledem seksualnym, powoli zaczeły wychodzić na jaw różnice jakie nas dzieliły mimo, że znaliśmy się bardzo długo. W końcu jednego dnia powiedział, że zrywa ze mną - poczulam się jak śmieć, jak ktoś kogo można wykorzystać. Z płaczem spakowałam walizki i wyprowadziłam się do znajomej, która nie była aniołem bo była typem imprezowiczki i nadużywała alkoholu.
Mieszkając z nią początkowo byłam załamana i wypruta z życia po rozstaniu z facetem. Wyżaliłam się też jej z mojej seksualności, z mojego temperamentu jaki posiadam. Ona zaproponowała mi, że dobrym wyjściem dla mnie będzie wyszaleć się seksualnie z różnymi facetami, abym mogła zapomnieć o ranach jakie posiadałam. Ona była typem osoby rozwiązłej - wiele jej partnerów "przekazywała" mi, abym nie musiała ich podrywać na imprezach w dyskotece. Cóż - ja byłam mocno zdesperowana po rozstaniu poza tym smak seksu jaki został po facecie rósł i głód osiągnął apogeum - skusiłam się na propozycje znajomej. Odtąd zaczeła sie moja przygoda z przygodnym seksem bez zobowiązań, alkoholizmem (zaczełam pić jak ona, gdyż mówiła że to odstresowuje) - zaczełam wyzwalać się z jakichkolwiek zahamowań co do seksu - robiłam to z jednym, z dwoma naraz, raz z kobietą...hamulce spadły ze mnie całkowicie a pragnienie seksu rosło i rosło wraz z nowymi wrażeniami. W końcu zaczeło się robić źle bo znajoma zaczeła brać ode mnie kase od rodziców (kontaktowalam sie z nimi i wysyłali mi pewne kwoty pieniedzy co miesiac) + alimenty z funduszu do tego stopnia, że nie miałam co jeść - głodowałam czasem wiele dni. Na dodatek w domu były libacje alkoholowe, wiele razy znajoma mnie uderzyła, towarzystwo było coraz gorsze w jej domu. Głód, chęć wyprowadzi i ustatkowania się oraz rosnące pragnienia seksualne doprowadziły mnie do prostytucji....
Pierwszy raz zrobiłam to z facetem z czata, przystojnym i dosyć bogatym mieszkającym w zamożniejszej cześci miasta. Gdy jechałam na spotkanie w celu dokonania "transakcji" miałam myśli czy by nie przestać, jednak moja nowa "ja", która zrodziłą się po zerwaniu z facetem wyśmiewała moją częśc dawnego "ja", śmiałąm sie ze jestem najlepsza bo moge miec dobra kwote pieniedzy w jeden dzien i wydac ja na drogie ciuchy, ubrania kosmetyki - co było u mnie też czymś nowym bo kiedys do szczescia mi wystarczało aby miec na przezycie, na chleb i zeby byc czysta a teraz - jarałą mnie droga biżuteria, markowe ciuchy, drogie wina, drogie buty....Po tym wszystkim gdy facet wręczył mi kwote pieniędzy te uczucia eksplodowały. Pomyślałam sobie "Mam gdzieś wszystkie normy społeczne i kulturowe - kasa sie liczy, na kasie bede mogla zyc. Kasa lepsza niz uczucia. Kasa i seks - to moja dusza" Nie poznawałam siebie.
Gdy odeszłam od znajomej nie miałam tylu pieniędzy, aby zamieszkać na włąsny rachunek - zdecydowałam się na prace w agencji towarzyskiej, aby mieć zapewniony luksusowy dach nad głową. Przez 3 miesiące pracy u nich dzień w dzień przyjmowałam spora ilość klientów. Moje pragnienie seksu było już tak wyuzdane i wybrakowane, że nocą gdy agencje zamykano (pracowałam tam jeszcze z 7 dziewczynami które w nocy ruchu nie miały tak jak ja, więc szefowa zamykała burdelik i miałyśmy czas dla siebie mieszkając tam) to umawiałam się od tak z facetami z jakichś dyskotek czy nawet z ulicy na "zabawe". Seksu pragnelam ciągle, bez przerwy na dodatek nie takiego normalnego a raczej wręcz brutalnej dominacji mężczyzny, zakrwawającej często o gwałt. Na dodatek zmienił się obraz mojego faceta - lubiałam jak facet jest bezwzględny, jest silny fizyczny, jest mega prostacki, klnie - zaczęło mnie bawić jak facet klnął jak szewc, chwalił się przed innymi jak zaliczał po kolei panienki - śmieszyło mnie to bardzo i bawiło takie zachowanie u faceta, podobali mi sie faceci z kryminałów, którzy kradli i mieli inne przewinienia.
W końcu w tym wszystkim nagle pojawiał się umnie żal, że się zmieniłam - przyczyniła sie do tego jedna z pracownic z której sie poczatkowo smialam, ze poznala faceta ktory sie w niej zakochal. Jednak z czasem to jak mowila o ich uczuciu powodowalo, ze ja....ja zaczelam sie zastanawiac nad swoim zyciem i postepowaniem. W koncu postanowilam skonczyc z takim zyciem. Wrocic do swego dawnego "ja" i byc ta cicha i niesmiala dziewczyna. Wyniosłam sie z agencji. Niestety nie miałąm gdzie mieszkać - całą kase jaka zarabiałam wydawałam na drogie perfumy, ciuchy, bizuterie - nic nie odłożyłam nim wyszłam. Do rodziny wrócić nie mogłam bo miałąm tutaj ustatkowaną szkołę i znajomych. Spowodowało to to, ze przez 3 dni nocowałąm na dworcu w pełnym mrozie - było mi zimno, tułałam się po mięscie w poszukiwaniu lepszego schornienia. "Ciepło" "ciepło" to byly jedyne mysli jakie mialam. W koncu znajoma zaproponowala mi mieszkanie w akademiku. Po 2-3 dobach spedzonych w nim zostalam oficjalnie przyjeta. Znalazlam tam fajne i porzadne towarzystwo. Wczesniej moim towarzystwem byly prostytutki, ludzie z kryminalu ktorzy wspolpracowali z szefem agencji - teraz miałam okaze zaczac nowe życie a doświadczenie z chwilową bezdomnością na dworcu uznałam jako osobistą pokutę. Nie wiedziałam tylko, że bez prostytucji i seksu wytrzymam raptem tylko 3 tygodnie.....
W pokoju były dwie dziewczyny, z którymi się super zakumplowałam. Jedna była taka jak ja kiedys - bardzo spokojna, cicha i niesmiala, druga to typowy typ imprezowiczki. Coz - w akademiku fajnie sie mieszkalo, mialam sporo znajomych, z ktorymi sie widywalam. Z ta bardziej imprezowa dziewczyna bardzo sie dogadywalam, mielismy wspolne tematy do rozmow, szybko przeszlysmy do wspolnych zwierzen....w koncu wyszlo cos czego nigdy sie nie spodziewalam. Okazalo ze, ze moja znajoma z pokoju tez jest prostytutka, jednak bardziej taka spokojniejsza i nieoficjalna (chodzi o to ze w przeciwienstwie do mnie nie mial setki ogloszen na portalach). Na poczatku pomyslalam aby nie uciec z tego pokoju i jej nie zostawic bo wiem co prostytucja zrobila ze mna. Ale postanowilam zostac i jej pomoc z tego wyjsc, ale niestety...zaczęło się znów to samo. Najpierw były znów spotkania niezobowiązujące z facetami (których wiekszosc juz znalam - dowiedzialam sie ze w miescie rosnie juz "opinia" o mnie) i skonczylo sie znow.....prostytucja. Znow mialam zachety aby wszystko wydawac na ciuchy, ubrania, bizuterie, znow wrocila mi ladacznicza mentalność do tego stopnia, ze zostalam wyrzucona z akademika gdyz w zartach powiedzialam kolezance w pokoju ze jej chłopak ja zdradzi z jakas prostytutka. Gdy dowiedziala sie o tym moja friend (A byla tez kumpela tej znajomej) to zostalam wywalona z akademika bo rozpowiedzialy o mnie kim jestem. W koncu nie wytrzymalam tego krotkiego epizodu powrotu do zawodu. Postanowilam wrocic do korzeni - do rodziny w kotrej kiedys mieszkalam. Bylam swiecie przekonana ze u nich znów wróci moja dawna "ja". I tak się tez stało - wróciłam do nich, przepisałam sie do tutejszej szkoły. Wszystko było ok poza tym, ze w szkole byłam nielubiana przez towarzystwo bogatych osób (niestety stanowiło ono większość) ale cóż....wszystko bylo super bo od lutego tego roku nie puściłam się z nikim ani za kasę ani w ogóle - powoli wracałą moja normalność, moje hamulce i wartości moralne
.....niestety ale potrzeba seksu nigdy nie zniknęła. W czasie tego okresu czułąm sie sfrustrowana bo mój popęd był ogromnie rozpieszczony i wielki, walczyłam z nim ciągle i ciągle. Często lezałam w łóżku i miałąm ochote się zabić bo moje życie jest nudne, bez rozrywek, ze czuje się jak cnotka. Gdy szłam galeria zazdrosciłąm innym, że maja kase na ciuchy. W moim domu znów wróciły awantury mimo ze moja rodzina o niczym nie wie. To wszystko kumulowało sie do tego stopnia, ze w wrzesniu tego roku....znów się sprzedałam.
Jak wygląda teraz moje życie ? Prosto - seks spełnia dla mnie dwie funkcje : jako mój największy i najsłodszy afrodyzjak który zaspokaja moje przeogromne potrzeby sprawia mi radość i uśmiech oraz jest moim "środkiem handlowym". Nie czerpie tylko korzysci w postaci pieniadza. Stałam sie tak wyrachowana, ze nawet za pomoc w wniesieniu mebli zamiast placic kasą, płace seksem. Przyjmuję sporo klientów dzień w dzień. Kasa jest dla mnie wszytskim bo dzięki kasie mam ubrania które powodują, że nie jestem wyśmiewana za to, ze jestem gorsza.
Jednak teraz od około okresu przedświatecznego znów tego nie robie.....dlatego wykorzystałam okazje teraz, gdy nie robie tego, gdy od ostatniej "transakcji" minelo 3 tygonie, aby ratowac sie. Nie wierze w milosc a jednoczesnie mam nadzieje i sile do walki. Chcialabym aby wrocila moja dawna "ja". Nie wyobrazam sobie innej pracy jako prostytutka ale tez nie umiem zyc ciagle w swiecie, gdzie nie ma uczuc.
Sa we mnie dwie osoby - ta cicha, skormna, romantyczna i wierzaca w idealy oraz wrazliwa dziewczyna z okresu dziecinstwa i wyuzdana seksmaszyna, ktora chce szybkiej kasy, ostrego i zaspokajajacego seksu.
Chciałąbym z kims o tym pogadac, nawet tu - czy jest szansa aby ta dobra strona wygrała, abym wróciła do normalności oraz abym mogła w przyszłości stworzyć normalną rodzinę z kochajacym facetem - inna niz w ktorej przyszlo mi sie wychowac ?
Pzdr.
I dziekuje za wyrozumialosc.
Wychowałam się w awanturniczej rodzinie na pozór sprawiającą dobrze ułożoną i ultrakatolicką rodzinkę, której się lekko nie powiodło. Nikt u nas w domu nie pracuje. Matka od wielu lat jest na bezrobociu i ciągnie kase na utrzymanie od babci z którą mieszkamy. Poza tym dostaje jeszcze zasiłek rodzinny + alimenty na mnie i na brata. Jest cięzko bo mieszkanie jest ruiną, w połowie miesiąca nie starcza nam pieniędzy. Matka od zawsze kombinowała jak kase zdobywać niestety w sposób wyrachowany - spotykajac sie z facetami niby udajac ze jest zainteresowana zwiazkiem z nimi, a gdy Ci czuli coś do niej ona to wykorzystywała i dosłownie brała duże kwoty pieniędzy niekoniecznie na domowe potrzeby. Moj ojciec odszedl od matki gdy tylko zaszła w nieplanowaną ciąże, która ona jak i ojciec planowali usunąć. Mój brat ma innego ojca, który też od niego odszedł. Matka nigdy nie była w żadnym z związków więc wychowałam się w niepełnej rodzinie. Dzieciństwo miałąm smutne - ciągłe awantury, bijatyki ojca mojego i brata o matke, częste interwencje policji, konflikty ojca matki z sąsiadami z naszego bloku. W moim domu zawsze bylam ponizana słownie i psychicznie, wiele razy uderzona mimo, ze starałam się być jak najlepszą córką - miałam najlepsze oceny w szkole, pomagałam w domu, byłam osobą która brzydziła się patologią (alkohol, narkotyki, papierosy).
Od zawsze chciałam chociaż raz poczuć miłość - poczuć prawdziwe uczucie od faceta, którego bym kochała pełną miłością, byłabym mu wierna, oddana, posłuszna, była na każde jego skinienie palca. Gdyby tylko miał jakiś problem to ja bym była obok niego niezależnie jak daleko by był - byłabym blisko, wybaczała mu słabości - po prostu bym go kochała.
Poznałam w wieku niecałych 17 lat mojego pierwszego faceta w życiu na poważnie(on miał 25 lat) - kochałam go tak jak pisałam wyżej, on odwzajemniał moje uczucie, brał mnie czesto sam z domu abym nie musiała wylewać łez z powodu tego co się dzieje w domu. Z nim przeżyłam swój pierwszy raz, który pokazał jak ogromną seksualność posiadam - sama sie dziwiłam, że taka dziewczyna nieśmiała, cicha i spokojna jak ja ma tak ogromne potrzeby seksualne i temperament. W wieku 18 lat gdy podczas awantury domowej zostałam pobita, wyprowadziłam się z domu i razem z chłopakiem wyjechaliśmy ok. 300 km od naszego miejsca zamieszkania, ponieważ znalazł tam bardzo dobrą prace, któraby nas utrzymała. Było pięknie przez pierwsze 2 miesiące wspólnego mieszkania - nigdy nie zapomne tych pięknych chwil niestety....nie pasowaliśmy do siebie pod wzgledem seksualnym, powoli zaczeły wychodzić na jaw różnice jakie nas dzieliły mimo, że znaliśmy się bardzo długo. W końcu jednego dnia powiedział, że zrywa ze mną - poczulam się jak śmieć, jak ktoś kogo można wykorzystać. Z płaczem spakowałam walizki i wyprowadziłam się do znajomej, która nie była aniołem bo była typem imprezowiczki i nadużywała alkoholu.
Mieszkając z nią początkowo byłam załamana i wypruta z życia po rozstaniu z facetem. Wyżaliłam się też jej z mojej seksualności, z mojego temperamentu jaki posiadam. Ona zaproponowała mi, że dobrym wyjściem dla mnie będzie wyszaleć się seksualnie z różnymi facetami, abym mogła zapomnieć o ranach jakie posiadałam. Ona była typem osoby rozwiązłej - wiele jej partnerów "przekazywała" mi, abym nie musiała ich podrywać na imprezach w dyskotece. Cóż - ja byłam mocno zdesperowana po rozstaniu poza tym smak seksu jaki został po facecie rósł i głód osiągnął apogeum - skusiłam się na propozycje znajomej. Odtąd zaczeła sie moja przygoda z przygodnym seksem bez zobowiązań, alkoholizmem (zaczełam pić jak ona, gdyż mówiła że to odstresowuje) - zaczełam wyzwalać się z jakichkolwiek zahamowań co do seksu - robiłam to z jednym, z dwoma naraz, raz z kobietą...hamulce spadły ze mnie całkowicie a pragnienie seksu rosło i rosło wraz z nowymi wrażeniami. W końcu zaczeło się robić źle bo znajoma zaczeła brać ode mnie kase od rodziców (kontaktowalam sie z nimi i wysyłali mi pewne kwoty pieniedzy co miesiac) + alimenty z funduszu do tego stopnia, że nie miałam co jeść - głodowałam czasem wiele dni. Na dodatek w domu były libacje alkoholowe, wiele razy znajoma mnie uderzyła, towarzystwo było coraz gorsze w jej domu. Głód, chęć wyprowadzi i ustatkowania się oraz rosnące pragnienia seksualne doprowadziły mnie do prostytucji....
Pierwszy raz zrobiłam to z facetem z czata, przystojnym i dosyć bogatym mieszkającym w zamożniejszej cześci miasta. Gdy jechałam na spotkanie w celu dokonania "transakcji" miałam myśli czy by nie przestać, jednak moja nowa "ja", która zrodziłą się po zerwaniu z facetem wyśmiewała moją częśc dawnego "ja", śmiałąm sie ze jestem najlepsza bo moge miec dobra kwote pieniedzy w jeden dzien i wydac ja na drogie ciuchy, ubrania kosmetyki - co było u mnie też czymś nowym bo kiedys do szczescia mi wystarczało aby miec na przezycie, na chleb i zeby byc czysta a teraz - jarałą mnie droga biżuteria, markowe ciuchy, drogie wina, drogie buty....Po tym wszystkim gdy facet wręczył mi kwote pieniędzy te uczucia eksplodowały. Pomyślałam sobie "Mam gdzieś wszystkie normy społeczne i kulturowe - kasa sie liczy, na kasie bede mogla zyc. Kasa lepsza niz uczucia. Kasa i seks - to moja dusza" Nie poznawałam siebie.
Gdy odeszłam od znajomej nie miałam tylu pieniędzy, aby zamieszkać na włąsny rachunek - zdecydowałam się na prace w agencji towarzyskiej, aby mieć zapewniony luksusowy dach nad głową. Przez 3 miesiące pracy u nich dzień w dzień przyjmowałam spora ilość klientów. Moje pragnienie seksu było już tak wyuzdane i wybrakowane, że nocą gdy agencje zamykano (pracowałam tam jeszcze z 7 dziewczynami które w nocy ruchu nie miały tak jak ja, więc szefowa zamykała burdelik i miałyśmy czas dla siebie mieszkając tam) to umawiałam się od tak z facetami z jakichś dyskotek czy nawet z ulicy na "zabawe". Seksu pragnelam ciągle, bez przerwy na dodatek nie takiego normalnego a raczej wręcz brutalnej dominacji mężczyzny, zakrwawającej często o gwałt. Na dodatek zmienił się obraz mojego faceta - lubiałam jak facet jest bezwzględny, jest silny fizyczny, jest mega prostacki, klnie - zaczęło mnie bawić jak facet klnął jak szewc, chwalił się przed innymi jak zaliczał po kolei panienki - śmieszyło mnie to bardzo i bawiło takie zachowanie u faceta, podobali mi sie faceci z kryminałów, którzy kradli i mieli inne przewinienia.
W końcu w tym wszystkim nagle pojawiał się umnie żal, że się zmieniłam - przyczyniła sie do tego jedna z pracownic z której sie poczatkowo smialam, ze poznala faceta ktory sie w niej zakochal. Jednak z czasem to jak mowila o ich uczuciu powodowalo, ze ja....ja zaczelam sie zastanawiac nad swoim zyciem i postepowaniem. W koncu postanowilam skonczyc z takim zyciem. Wrocic do swego dawnego "ja" i byc ta cicha i niesmiala dziewczyna. Wyniosłam sie z agencji. Niestety nie miałąm gdzie mieszkać - całą kase jaka zarabiałam wydawałam na drogie perfumy, ciuchy, bizuterie - nic nie odłożyłam nim wyszłam. Do rodziny wrócić nie mogłam bo miałąm tutaj ustatkowaną szkołę i znajomych. Spowodowało to to, ze przez 3 dni nocowałąm na dworcu w pełnym mrozie - było mi zimno, tułałam się po mięscie w poszukiwaniu lepszego schornienia. "Ciepło" "ciepło" to byly jedyne mysli jakie mialam. W koncu znajoma zaproponowala mi mieszkanie w akademiku. Po 2-3 dobach spedzonych w nim zostalam oficjalnie przyjeta. Znalazlam tam fajne i porzadne towarzystwo. Wczesniej moim towarzystwem byly prostytutki, ludzie z kryminalu ktorzy wspolpracowali z szefem agencji - teraz miałam okaze zaczac nowe życie a doświadczenie z chwilową bezdomnością na dworcu uznałam jako osobistą pokutę. Nie wiedziałam tylko, że bez prostytucji i seksu wytrzymam raptem tylko 3 tygodnie.....
W pokoju były dwie dziewczyny, z którymi się super zakumplowałam. Jedna była taka jak ja kiedys - bardzo spokojna, cicha i niesmiala, druga to typowy typ imprezowiczki. Coz - w akademiku fajnie sie mieszkalo, mialam sporo znajomych, z ktorymi sie widywalam. Z ta bardziej imprezowa dziewczyna bardzo sie dogadywalam, mielismy wspolne tematy do rozmow, szybko przeszlysmy do wspolnych zwierzen....w koncu wyszlo cos czego nigdy sie nie spodziewalam. Okazalo ze, ze moja znajoma z pokoju tez jest prostytutka, jednak bardziej taka spokojniejsza i nieoficjalna (chodzi o to ze w przeciwienstwie do mnie nie mial setki ogloszen na portalach). Na poczatku pomyslalam aby nie uciec z tego pokoju i jej nie zostawic bo wiem co prostytucja zrobila ze mna. Ale postanowilam zostac i jej pomoc z tego wyjsc, ale niestety...zaczęło się znów to samo. Najpierw były znów spotkania niezobowiązujące z facetami (których wiekszosc juz znalam - dowiedzialam sie ze w miescie rosnie juz "opinia" o mnie) i skonczylo sie znow.....prostytucja. Znow mialam zachety aby wszystko wydawac na ciuchy, ubrania, bizuterie, znow wrocila mi ladacznicza mentalność do tego stopnia, ze zostalam wyrzucona z akademika gdyz w zartach powiedzialam kolezance w pokoju ze jej chłopak ja zdradzi z jakas prostytutka. Gdy dowiedziala sie o tym moja friend (A byla tez kumpela tej znajomej) to zostalam wywalona z akademika bo rozpowiedzialy o mnie kim jestem. W koncu nie wytrzymalam tego krotkiego epizodu powrotu do zawodu. Postanowilam wrocic do korzeni - do rodziny w kotrej kiedys mieszkalam. Bylam swiecie przekonana ze u nich znów wróci moja dawna "ja". I tak się tez stało - wróciłam do nich, przepisałam sie do tutejszej szkoły. Wszystko było ok poza tym, ze w szkole byłam nielubiana przez towarzystwo bogatych osób (niestety stanowiło ono większość) ale cóż....wszystko bylo super bo od lutego tego roku nie puściłam się z nikim ani za kasę ani w ogóle - powoli wracałą moja normalność, moje hamulce i wartości moralne
.....niestety ale potrzeba seksu nigdy nie zniknęła. W czasie tego okresu czułąm sie sfrustrowana bo mój popęd był ogromnie rozpieszczony i wielki, walczyłam z nim ciągle i ciągle. Często lezałam w łóżku i miałąm ochote się zabić bo moje życie jest nudne, bez rozrywek, ze czuje się jak cnotka. Gdy szłam galeria zazdrosciłąm innym, że maja kase na ciuchy. W moim domu znów wróciły awantury mimo ze moja rodzina o niczym nie wie. To wszystko kumulowało sie do tego stopnia, ze w wrzesniu tego roku....znów się sprzedałam.
Jak wygląda teraz moje życie ? Prosto - seks spełnia dla mnie dwie funkcje : jako mój największy i najsłodszy afrodyzjak który zaspokaja moje przeogromne potrzeby sprawia mi radość i uśmiech oraz jest moim "środkiem handlowym". Nie czerpie tylko korzysci w postaci pieniadza. Stałam sie tak wyrachowana, ze nawet za pomoc w wniesieniu mebli zamiast placic kasą, płace seksem. Przyjmuję sporo klientów dzień w dzień. Kasa jest dla mnie wszytskim bo dzięki kasie mam ubrania które powodują, że nie jestem wyśmiewana za to, ze jestem gorsza.
Jednak teraz od około okresu przedświatecznego znów tego nie robie.....dlatego wykorzystałam okazje teraz, gdy nie robie tego, gdy od ostatniej "transakcji" minelo 3 tygonie, aby ratowac sie. Nie wierze w milosc a jednoczesnie mam nadzieje i sile do walki. Chcialabym aby wrocila moja dawna "ja". Nie wyobrazam sobie innej pracy jako prostytutka ale tez nie umiem zyc ciagle w swiecie, gdzie nie ma uczuc.
Sa we mnie dwie osoby - ta cicha, skormna, romantyczna i wierzaca w idealy oraz wrazliwa dziewczyna z okresu dziecinstwa i wyuzdana seksmaszyna, ktora chce szybkiej kasy, ostrego i zaspokajajacego seksu.
Chciałąbym z kims o tym pogadac, nawet tu - czy jest szansa aby ta dobra strona wygrała, abym wróciła do normalności oraz abym mogła w przyszłości stworzyć normalną rodzinę z kochajacym facetem - inna niz w ktorej przyszlo mi sie wychowac ?
Pzdr.
I dziekuje za wyrozumialosc.