Mam 19 lat - jestem prostytutką. Czy jest szansa ?

M

MacaN

Guest
sewanna napisał:
Wobraż sobie samą siebie za 20 lat-kogo chcesz zobaczyć?-wyeksploatowaną podstarzałą prostytutkę,pewnie też samotną i nieszczęśliwą - czy Panią doktor -szanowaną,zadowoloną z życia i siebie samej .Warto marzyć o przyszłości -tej dobrej i robić wszystko,aby się spełniła.
Tym bardziej, że dziewczyna sama pisała, że jest mądra :) Honor, duma, możliwość stanięcia przed lustrem i spojrzenia sobie głęboko w oczy ze świadomością, iż osiągnęło się wiele i nie poszło na łatwiznę - to są wartości, dla których warto się czasami pomęczyć, by móc zaakceptować samego siebie. Z tęgim mózgiem wszystkie drzwi stoją dziś dla człowieka otworem i tylko sam ten człowiek może zdecydować, którędy pójdzie. Ludzie z mniejszym ilorazem inteligencjii mają otwartych troszkę mniej drzwi- warto o tym pamiętać i ... uszanować. :eek:czko:
 
W

wiki9969

Guest
Primawera napisał:
jakiś cel w życiu. A poza tym dochodowy
Z tym bym polemizowała. :)
Nie zapominaj również, że podjecie tego typu studiów pozbawia ją szansy uczciwej pracy, ponieważ nie moze studiować zaocznie. A jakos musi się utrzymać przez te 6 lat.
Dokładnie o tym samym pomyślałam. Studia dzienne także wymagają pieniędzy. W końcu za coś trzeba opłacić mieszkanie, wyżywienie. Dlatego też niektóre dziewczyny szukają łatwych pieniędzy, żeby mieć na utrzymanie i żeby dorównać innym.
 

Einherjar

Wyjadacz
Dołączył
15 Grudzień 2011
Posty
3 409
Punkty reakcji
322
Bez studiów nie zostanie lekarzem. Rzeczywiście, tragedią jest dobrze się uczyć, mieć stypendium aby zmniejszyć ewentualne wydatki (że o socjalnym jako dodatku nie wspomnę). Najlepiej niech nic nie zmienia, bo - o zgrozo - jak pójdzie na studia to chleb będzie musiała kupić. Jakież to upokarzające i niekomfortowe rozwiązanie. :sleep:

Mieszkania też szukać nie musi, bo nikt jej nie każe zapierdzielać na studia na drugi koniec Polski...
 

annawes

Bywalec
Dołączył
21 Lipiec 2012
Posty
2 810
Punkty reakcji
101
9macan5 napisał:
Patrz w przyszłość, bo ona da Ci kiedyś wymarzoną rzeczywistość.
Myślę,że masz sygnaturę akurat do tematu :) Jeśli dziewczyna zacznie patrzeć w przyszłośc to z pewnościa kiedyś bez obaw stanie przed lustrem i spojrzy sobie prosto w oczy .
 

Primawera

Bywalec
Dołączył
23 Grudzień 2013
Posty
809
Punkty reakcji
121
wiki9969 napisał:
Dokładnie o tym samym pomyślałam. Studia dzienne także wymagają pieniędzy. W końcu za coś trzeba opłacić mieszkanie, wyżywienie. Dlatego też niektóre dziewczyny szukają łatwych pieniędzy, żeby mieć na utrzymanie i żeby dorównać innym.
Wiki, bo wbrew pozorom jest to bardzo poważny problem dla tej dziewczyny. Na pomoc rodziców raczej liczyc nie może. Nawet jesli dostanie sie na medycynę to musi miec stały dochód. To nie sa tanie studia. Moim zdaniem jesli mysli o dalszym kształceniu powinna wybrać system zaoczny innego kierunku i podjac uczciwą pracę., bo jak jeszcze 6 lat popracuje jako prostytutka to juz żadnych szans na normalne zycie nie widzę.
Moze to ostre ale taka jest szara rzeczywistość. Przebywanie wsród ludzi z nizin społecznych (bo tak ich opisała autorka)zmienia rownież mentalnośc człowieka, a tego cięzko sie pozbyć.
 

Wilk_LancaSter

wiek jest zmienną niezależną, od której wiele zale
Dołączył
18 Luty 2012
Posty
3 319
Punkty reakcji
40
Jaritka, dałabyś radę sięgnąć wyobraźnią w czas. który nastanie za kilka - kilkanaście lat?
Może warto zadbać o inne życie w tym przyszłym czasie? Zdobyć jakiś inny zawód, może wykształcić się w szkołach i uczelniach korespondencyjnych, zaocznych, eksternistycznie czy wieczorowo? To nie przeszkadza p o t e m, chociaż t e r a z nie byłoby łatwe i przyjemne.
 

Jaritka

Nowicjusz
Dołączył
29 Grudzień 2013
Posty
10
Punkty reakcji
1
Primawera napisał:
Dokładnie o tym samym pomyślałam. Studia dzienne także wymagają pieniędzy. W końcu za coś trzeba opłacić mieszkanie, wyżywienie. Dlatego też niektóre dziewczyny szukają łatwych pieniędzy, żeby mieć na utrzymanie i żeby dorównać innym.
Wiki, bo wbrew pozorom jest to bardzo poważny problem dla tej dziewczyny. Na pomoc rodziców raczej liczyc nie może. Nawet jesli dostanie sie na medycynę to musi miec stały dochód. To nie sa tanie studia. Moim zdaniem jesli mysli o dalszym kształceniu powinna wybrać system zaoczny innego kierunku i podjac uczciwą pracę., bo jak jeszcze 6 lat popracuje jako prostytutka to juz żadnych szans na normalne zycie nie widzę.
Moze to ostre ale taka jest szara rzeczywistość. Przebywanie wsród ludzi z nizin społecznych (bo tak ich opisała autorka)zmienia rownież mentalnośc człowieka, a tego cięzko sie pozbyć.
Tylko jest pewna sprawa - ja poza medycyną nie widzę miejsca dla siebie gdyż lekarzem chciałam zostać od zawsze i od zawsze marzyłam o tym zawodzie nie tylko ze wzgląd na wynagrodzenie finansowe i ew. status społeczny, ale głównie dlatego, że chciałam pomagać ludziom w leczeniu chorób, zwłaszcza małe dzieci które chorują na nowotwory - wiem bo pracowałam swego czasu jako wolontariuszka w szpitali (krótki okres, ale pracowałam) i wiem jaką tragedie te biedne dzieci przechodzą, więc choćby góry się waliły, wody zalewały to i tak i tak będę się starać dostać na medycynę a kwestie finansowe ?

Myślałam, aby wybrać się tak jak to robi większość studentów - do akademika. Mieszkając w nim dowiedziałam się, że nie jest to jakaś mega droga inwestycja.

Wilk_LancaSter napisał:
Jaritka, dałabyś radę sięgnąć wyobraźnią w czas. który nastanie za kilka - kilkanaście lat?
Może warto zadbać o inne życie w tym przyszłym czasie? Zdobyć jakiś inny zawód, może wykształcić się w szkołach i uczelniach korespondencyjnych, zaocznych, eksternistycznie czy wieczorowo? To nie przeszkadza p o t e m, chociaż t e r a z nie byłoby łatwe i przyjemne.
Nie wiem co zastane jak wrócę do szkoły bo od teraz będę chodzić normalnie do szkoły w tym półroczu, ale jeśli pozostanę w tym zapyziałym LO to je skończę, przyłożę się do matury. Jeśli będę musiała je opuścić to szkoła zaoczna ale i tak do matury podbiję i mam nadzieję, że zdam ją aby na AM się dostać.

Cóż, dziękuje wam za słowa wsparcia i otuchy. Póki co od 3 tygodni jest przerwa, ale może to głównie sprawka tego okresu świątecznego (rok temu też miałam w nim przerwe), ponieważ mimo tych lat jakie mam nadal są dla mnie jedną z najważniejszych okresów w całym roku kalendarzowym - wywołującym refleksję, magicznym no i przypominającym o wartościach, które w życiu nie znalazłam. Tak samo z popędem - póki co kontroluję go i poza wczorajszym występkiem w gronie znajomych (które dalekie jest do świętości) to raczej trzymam się w ryzach, ale nie ukryję że z dnia na dzień jest coraz gorzej.

Wiem, że po nowym roku będzie punkt decydujący, ponieważ wtedy kończy mi się kasa i znów mogę wrócić do swojego fachu tym bardziej, że ten okres od zawsze planowałam jako inwestycję w swój lokal. Już tłumaczę - odkąd wróciłam tutaj na Śląsk (jestem z miasta obok Katowic) to generalnie wracając do zawodu w wrześniu zbierałam sobie pieniądze na wynajem lokalu w którym będe i mieszkać i pracować. Pech chciał, że zgarneła mnie "ochronka miejska" przez co trafiłam do jakiejś mieszkaniówki (bez alfa, ale ja i współlokatorka płaciłyśmy im "stawke dzienną"). Po ok. miesiącu pracy tam zwyczajnie zrezygnowałam (mitem jest, że prostytucja jest zagarnieta przez mafie - co jak co, ale policja nie patyczkuje sie w tych czasach z takimi osobami, jest wiele prywatnych lokali, gdzie dziewczyny płacić nie muszą, raczej trzeba być albo głupią albo nową w biznesie aby płacić pasożytom) i zaczęłam przyjmować w hotelu aby uzbierać troche kaski, zrobiłam przerwę do końca tego roku aby pomóc rodzinie w przygotowanie świąt i ... no właśnie - dać sobie szanse na lepsze życie. Boje się co może być po 1 stycznia...ehh..

Facet,miłość, rodzina - 3 rzeczy, które są u mnie albo jako fakty albo jako bajki. Nadal jest mi cięzko uwierzyć w istnienie miłości zwłaszcza, że spora część osób jakie znam są albo singlami, albo uprawiają tak zwany FF (przyjaźń od seksu), ponadto wiem jacy klienci do mnie przychodzili - nawet nie wiecie ile facetów zdradza swoje żony w wieloletnich nawet małżeństwach, swoje rodziny z dziećmi. Często pytałam moich klientów: "Czemu zdradzacie swoje ukochane osoby ?" A oni na to, że ich związki się wypaliły, że brakuje im jakiegoś "power'a", że ich partnerki są oschłe w sprawach łóżkowych itd. Myślicie, że tego typu rzeczy nie skłaniają mnie do przemyśleń ?

Choć nadal podbudowywuje się cząstką swego dawnego "ja", że miłość MOŻE jest na świecie - wtedy z moich oczu lecą łzy...
 
Y

Yellow Jester

Guest
Nawet jeśli się z tego wykaraskasz, to jest to takie bagno, że aż do starczej demenecji będziesz miała umysł nim zanieczyszczony. Kalosze zawsze można umyć, ale nie będą już jak nowe. Czy znajdzie się szaleniec, który zaufa takiej kobiecie? Życzę jednak dużo zdrowia w nadchodzącym roku i nie tylko w nim.
 

Einherjar

Wyjadacz
Dołączył
15 Grudzień 2011
Posty
3 409
Punkty reakcji
322
Jaritka napisał:
Choć nadal podbudowywuje się cząstką swego dawnego "ja", że miłość MOŻE jest na świecie - wtedy z moich oczu lecą łzy...
Jest. Jest też różnica pomiędzy brakiem wiary w miłość a niechętnym do niej nastawieniu. Bardzo wielka różnica.



Yellow Jester napisał:
Nawet jeśli się z tego wykaraskasz, to jest to takie bagno, że aż do starczej demenecji będziesz miała umysł nim zanieczyszczony.
Kwestia podejścia.



Yellow Jester napisał:
Czy znajdzie się szaleniec, który zaufa takiej kobiecie?
Tak.
Zakładam, że nie jest to satysfakcjonująca odpowiedź.
 
M

MacaN

Guest
Nie widzicie, że ona sama nie chce z tym kategorycznie skończyć ? Z takim nastawieniem nie ma szans na wyjście z tego bagna. Dziewczyna jest nimfomanką i musi to robić, więc w jej głowie zachodzi rozmyślenie " a dlaczego mam to robić za darmo ? "

To jak nałogowy palacz, który mówi, że nie pali już od 4 dni, ale nie jest pewny czy uda mu się nie palić dłużej niż 5 dni.
 

Einherjar

Wyjadacz
Dołączył
15 Grudzień 2011
Posty
3 409
Punkty reakcji
322
9macan5 napisał:
Nie widzicie, że ona sama nie chce z tym kategorycznie skończyć
Nie. Nie widzę tego. Z powodu takiego, że jej nie znam i nie czuję się odpowiednią osobą, by bawić się w zgadywanki i tworzyć profil psychologiczny na podstawie kilku wpisów na internetowym forum. Gratuluję jednak szóstego zmysłu.
 

Jaritka

Nowicjusz
Dołączył
29 Grudzień 2013
Posty
10
Punkty reakcji
1
9macan5 napisał:
Nie widzicie, że ona sama nie chce z tym kategorycznie skończyć ? Z takim nastawieniem nie ma szans na wyjście z tego bagna. Dziewczyna jest nimfomanką i musi to robić, więc w jej głowie zachodzi rozmyślenie " a dlaczego mam to robić za darmo ? "

To jak nałogowy palacz, który mówi, że nie pali już od 4 dni, ale nie jest pewny czy uda mu się nie palić dłużej niż 5 dni.
Powiem tak, wprost i bez ogródek:

Tak - jestem nimfomanką, uzależnioną od seksu i jestem tego świadoma w pełni, jestem też świadoma ile związków, małżeństw i rodzin moja osoba rozwaliła dając się na usługi czyimś facetom, mężom nawet ojcom. A może jest wyjście z tej sytuacji ? Mogę powiedzieć "NIE", wyrzuć "służbowy" telefon, zamknąć się w 4 ścianach klucz powierzając zaufanej osobie bez dostępu do internetu i jakichkolwiek środków masowego przekazu, a podczas przebywania w tym pomieszczeniu wpaść na ten idealny i kapitalny pomysł co zrobić aby jakakolwiek relacja z facetem czy spotkanie z nim nie kończyło się seksem bo niestety - każde takie spotkanie u mnie się tym kończy, lecz kończyło się dojrzałą relacją aż w końcu związkiem ? Może nimfomania ma dobre strony o których wspomniał Thyme - tylko nie nakierunkować ją na wszystkich tylko na jedną osobę, którą się daży tym czymś w co nie wierzę.

Jestem też świadoma tego, że jestem teraz między dwoma światami uwięziona w wielkiej rozterce, podzielona na pół - światem normalnego życia a światem frywolnego seksu i seks-biznesu.
 

Pietro199022

Nowicjusz
Dołączył
26 Sierpień 2012
Posty
77
Punkty reakcji
1
Wiek
34
Miasto
Lublin
Jaritka napisał:
Boje się co może być po 1 stycznia...ehh..
A nie masz kogoś kto by ci pomógł przejść przez ten okres? Może czas lepiej i rozsądniej dobierać znajomych? Odciąć się od tych co mają na ciebie zły wpływ? Jest wielu wartościowych ludzi na świecie, ale albo masz pecha i trafiasz na tych nieodpowiednich albo podświadomie ich wybierasz;) Wydaje mi się, że twój problem polega na tym, że nie masz kogoś zaufanego kto by ci pomógł, a także na tym, że szybko puszczają ci hamulce. Łatwa i przyjemna kasa nie da ci radości z jej posiadania. Jeśli czujesz, że ciężko zarabiasz na swój cel, wtedy dopiero docenisz wartość pracy i zaczniesz ją szanować;) Po 1 stycznia nic nie będzie;) pójdziesz do szkoły, po niej zacznij szukać normalnej pracy. Pracuj, zarabiając na studia i ucz się do matury. Nie wiem co mam ci więcej powiedzieć. Wszystko pisałem już wcześniej;) Jeszcze nic straconego, skoro tu napisałaś to znaczy, że chcesz się zmienić. To krok w dobrym kierunku, ale jeśli teraz odpuścisz wątpie, żeby kiedykolwiek ci się udało. Przeczytaj pw;)
 

Jaritka

Nowicjusz
Dołączył
29 Grudzień 2013
Posty
10
Punkty reakcji
1
Pietro199022 napisał:
Boje się co może być po 1 stycznia...ehh..
A nie masz kogoś kto by ci pomógł przejść przez ten okres? Może czas lepiej i rozsądniej dobierać znajomych? Odciąć się od tych co mają na ciebie zły wpływ? Jest wielu wartościowych ludzi na świecie, ale albo masz pecha i trafiasz na tych nieodpowiednich albo podświadomie ich wybierasz;) Wydaje mi się, że twój problem polega na tym, że nie masz kogoś zaufanego kto by ci pomógł, a także na tym, że szybko puszczają ci hamulce. Łatwa i przyjemna kasa nie da ci radości z jej posiadania. Jeśli czujesz, że ciężko zarabiasz na swój cel, wtedy dopiero docenisz wartość pracy i zaczniesz ją szanować ;) Po 1 stycznia nic nie będzie;) pójdziesz do szkoły, po niej zacznij szukać normalnej pracy. Pracuj, zarabiając na studia i ucz się do matury. Nie wiem co mam ci więcej powiedzieć. Wszystko pisałem już wcześniej;) Jeszcze nic straconego, skoro tu napisałaś to znaczy, że chcesz się zmienić. To krok w dobrym kierunku, ale jeśli teraz odpuścisz wątpie, żeby kiedykolwiek ci się udało. Przeczytaj pw;)
I tutaj dobrze będzie przedstawić mój kolejny problem, który powoduje że szukam tej pociechy w seksie. Prawda jest taka, że od zawsze miałam kłopoty z nawiązywaniem relacji z innymi rówieśnikami. Były jednak przełomowe okresy kiedy to dogadywałam się z innymi rówieśnikami, ale zazwyczaj kompletnie dogadać się z nikim nie umiałam. Czułam się jak kosmita, który nie umie dosłownie z nikim się dogadać. To polegało na tym, że nawiązywałam z kimś znajomość a po 2-3 tygodniach ta osoba zrywałą ze mną bez powodu kontakt, nie odzywała się itd. W akademiku niektórzy ludzie mówili, że jestem jakaś dziwna, aspołeczna. Kiedyś chodząc na terapie z powodu zaburzeń lękowo-depresyjnych jakich nabawiłam się w domu rodzinnym psycholożka postawiła podejrzenie zespołu Aspergera, ale tylko na podstawie zaburzeń relacji społecznych bo z tego co wiem ten Zespół odbija się też na uczuciach, checi relacji spolecznych i przekazywaniu komunikatów niewerbalnych. Te aspekty akurat u mnie występowały bo jestem osobą, która żyje jednak tymi uczuciami, odczuwa złość, smutek, radość, rozczarowanie - wiele razy zakochiwałam się w mężczyznach i to nie pod kątem fizycznym, ale charakteru - ciągle myślałam o tych osobach, myślałam o tym - co im dolega, co się z nimi dzieje. U mnie jest też coś takiego, że żyje uczuciami innych - gdy dowiedziałam się, że moja koleżanka ma raka to ciągle myślałam o niej co ona czuje, co ona oczekuje od świata i czego pragnie od drugiego człowieka, jakie ma potrzeby - tym charakteryzuje się moja osobowość - zainteresowaniem innych ludzi.

Niestety - moje relacje mimo tego nie powstały. Jedyne relacje jakie się utrzymały to tylko na podłożu seksualnym.
 
M

MacaN

Guest
Thyme napisał:
Nie. Nie widzę tego. Z powodu takiego, że jej nie znam i nie czuję się odpowiednią osobą, by bawić się w zgadywanki i tworzyć profil psychologiczny na podstawie kilku wpisów na internetowym forum. Gratuluję jednak szóstego zmysłu.
No cóż... jak widać po odpowiedzi, trafiłem. Mało tego, chyba jako jedyny tutaj patrzę realnie na tą sytuację i widzę, że koleżanka Jaritka próbuje znaleźć sobie usprawiedliwienie tego, co robi, a to już kolejny powód, dla którego nie rzuci obecnego fachu ;) Autorka marzy tylko o miłości, nie o rzuceniu tego. Napiszę więcej, każdy kto natrafi na taką dziewczynę i sie w niej zakocha, może się porządnie sparzyć. Dlaczego ? Otóż szukanie sobie usprawiedliwienia dla tego co się robiło, to jedno, ale szukanie usprawiedliwienia dla tego, co się robi, to już zupełnie inna sprawa.



Jaritka napisał:
jestem też świadoma ile związków, małżeństw i rodzin moja osoba rozwaliła dając się na usługi czyimś facetom
Tylko nie pomyl tego z faktem, że Ty je rozwaliłaś. Każda inna mogłaby być na Twoim miejscu i gdyby Ciebie nie było w odpowiednim miejscu i czasie, nic by to nie zmieniło. Czy to nie dziwne uczucie ?
 

Jaritka

Nowicjusz
Dołączył
29 Grudzień 2013
Posty
10
Punkty reakcji
1
9macan5 napisał:
Nie. Nie widzę tego. Z powodu takiego, że jej nie znam i nie czuję się odpowiednią osobą, by bawić się w zgadywanki i tworzyć profil psychologiczny na podstawie kilku wpisów na internetowym forum. Gratuluję jednak szóstego zmysłu.
No cóż... jak widać po odpowiedzi, trafiłem. Mało tego, chyba jako jedyny tutaj patrzę realnie na tą sytuację i widzę, że koleżanka Jaritka próbuje znaleźć sobie usprawiedliwienie tego, co robi, a to już kolejny powód, dla którego nie rzuci obecnego fachu ;) Autorka marzy tylko o miłości, nie o rzuceniu tego. Napiszę więcej, każdy kto natrafi na taką dziewczynę i sie w niej zakocha, może się porządnie sparzyć. Dlaczego ? Otóż szukanie sobie usprawiedliwienia dla tego co się robiło, to jedno, ale szukanie usprawiedliwienia dla tego, co się robi, to już zupełnie inna sprawa.
Ja już dawno się pogodziłam z faktem, że faceta mieć nie będę. Nie mam już w sobie ani grama nadziei na założenie rodziny. Raczej te kwestie pozostały już tylko w świecie marzeń, który ja uznaje za nierealny. Od zawsze miałam kłopoty z nawiązywaniem relacji, więc nawet nie powinnam myśleć o tak poważnej i skomplikowanej relacji jaką jest miłość. "Bycie kochaną" to pragnienie każdego człowieka, ale niestety to pragnienie niektórym osobom nie zostanie nigdy zaspokojone - przykładem jestem ja.

A usprawiedliwienie tego co robię ? Usprawiedliwieniem jestem ja i błędy jakie popełniłam w życiu. Mogłam nigdy nie jechać z facetem w domu jakim mieszkam. Sumą sumarów nic to nie zmieniło w moich relacjach, więc ciągłe katowanie się w domu gdzie jest niezdrowa atmosfera nie przyniosłoby niczego więcej - jedyny pozytywem byłaby ewentualna śmierć samobójcza. Znam siebie i wiem, że jestem typem osoby altruistycznej - potrafię wiele od siebie dać, niezależnie czy zostanie to wynagrodzone czy nie i wiele razy zawiodłam się na osobach wobec których ten altruizm zastosowałam.

Życie marzeniami skończyło się, gdy wylądowałam na dworcu - od tamtej chwili żyje światem realnym, który jest daleki od moich marzeń.
 

Einherjar

Wyjadacz
Dołączył
15 Grudzień 2011
Posty
3 409
Punkty reakcji
322
Jaritka napisał:
Jestem też świadoma tego, że jestem teraz między dwoma światami uwięziona w wielkiej rozterce, podzielona na pół - światem normalnego życia a światem frywolnego seksu i seks-biznesu.
No i na tym forum raczej więcej rad nie dostaniesz. Jedynie demobilizujące treści, bo się pojawi jeden ekspert, który pod wodzą innego eksperta zacznie snuć przypuszczenia, stawiać diagnozy i przewidywać bezskuteczność starań. Ale gdy o radę ich poprosisz to schowają głowę w piasek, bo przecież nie znają odpowiedzi, ale pieprzyć farmazony potrafią doskonale, byle tylko zaznaczyć swoją obecność i obeznanie w temacie. Niefortunnie, ekspertami od przemocy w rodzinie są tu osoby, które dostały w dzieciństwie co najwyżej klapsa za zbicie bombki, ekspertami od alkoholizmu są ludzie, których ojciec wypił raptem piwo oglądając finał Ligi Mistrzów. W kwestii nieszczęśliwej miłości najwięcej wiedzą jednak ci, którzy w gimnazjum się zakochali i skończyli ze złamanym serduszkiem - rozumieją więc Wertera doskonale. Na temat nałogów natomiast wypowiadają się osoby, których jedynym uzależnieniem jest zawracanie dupy na forum.

Ten naród schodzi coraz bardziej na psy. Szlag mnie trafia powoli gdy coraz częściej widzę tu wpisy osób pojawiające się tylko po to, by wkurzyć, zabłysnąć, zniechęcić do starań i spierdolić osiągnąwszy swój cel. Banda rozpieszczonych bachorów tworzy to społeczeństwo. Zastanawiam się, czy lepiej będzie jeśli zostanę tego społeczeństwa wyrzutkiem i będę żył niczym koczownik tułając się po świecie, czy lepiej będzie jeśli wreszcie dokonam masowego mordu na tych błaznach i skończę w więzieniu.

Ty jednak Jaritko zrobisz ze swoim życiem co zechcesz, mam jednak nadzieję, że nie wybierzesz łatwiejszej drogi. Wszystko jest możliwe do zrealizowania. Byli dawno dawno temu ludzie, którzy świadomi ogromu cierpienia jakie będzie im pisane przetrwać szukali właściwej ścieżki w swoim życiu, by ostatecznie ją odnaleźć i umrzeć z uśmiechem na ustach, gdy już czas na nich przyszedł. Potrzebna jest Ci szczególnie motywacja: wspominałaś o tej Marii Magdalenie z Biblii - weź więc z niej przykład. Spróbuj wczuć się w jej osobę, postawić na jej miejscu. Jej celem było podążanie za Jezusem z Nazaretu, to ją wprowadziło na inną drogę życia. Musisz znaleźć swój własny cel. Coś, co będzie nadawało sens Twojemu życiu. Dla jednych jest to jakieś hobby, dla innych powiedzmy dążenie do założenie rodziny, inni jeszcze za cel obierają sobie zrobienie kariery lub osiągnięcie sławy. Wybierz coś dla siebie. Mówisz o medycynie? Świetnie. Idź w tym kierunku i olej te bzdury o płatnościach związanych ze studiami, olej wszelkie "kontrargumenty" osób, które zamiast coś Ci doradzić mówią, że pomysł jest kiepski. Nawet jeśli jakimś cudem (bo jestem praktycznie przekonany, że z medycyną Ci się uda jeśli tylko ją ustawisz sobie na priorytetowym miejscu degradując pieniądze i indywidualne, przyziemne potrzeby) nie uda Ci się z medycyną, nie poddawaj się, lecz znajdź inny cel. Byłaś wolontariuszką, możesz więc pomagać ludziom w inny sposób. Podejrzewam też, że jeszcze za parę lat będziesz miała inne pomysły na siebie i nawet po ukończeniu medycyny zaczniesz się zastanawiać, czy może nie warto byłoby pójść w innym kierunku. Co wybierzesz, zależy od Ciebie. Od Ciebie zależy, czy pozostaniesz przy tym, co robisz i co Cię ewidentnie unieszczęśliwia mimo iż pozornie przynosi Ci ulgę, czy może wybierzesz sobie drogę per aspera ad astra. Yellow Jester słusznie także zaznaczył mimo wszystko, że gdy już zrezygnujesz z prostytucji możesz być przytłoczona przeszłością. Nie zaznaczył jednak, że nie jest to ani permanentne, ani definitywne, ani tym bardziej trwające w trybie ciągłym - bo przecież wygodniej jest podać tylko ogólny, negatywny zarys w przypadku, gdy na dobrą sprawę zarys powinien być pozytywny. Przeszłość będziesz miała w pamięci, lecz i nad tym można popracować. Nikt nie powie, że będzie to prześladowało niczym demon, bo prostytucja to mimo wszystko nie gwałt, ani nie zadźganie dzieciaka na ulicy pod wpływem narkotyków. Jeśli się wówczas nad tym głębiej zastanowisz dojdziesz do wniosku, że nie jest to tragedia, lecz doświadczenie. Ludzie, którzy powrócili na "właściwą ścieżkę" zdecydowanie zasługują na podziw. Chociażby trzeźwi alkoholicy, czy ludzie którzy odstawili narkotyki i założyli fundacje mające na celu pomoc osobom uzależnionym. Coś często nawiązuję do tej Biblii, mimo iż poza słusznością pewnych nauk tam zawartych nie ma ona dla mnie znaczenia, zaznaczę jeszcze inne słowa Jezusa z Nazaretu. Mówił on, że większą radość sprawi mu jeden nawrócony grzesznik niż iluś tam trwających w wierze i tak dalej. Jeśli więc uda Ci się sprostać wyzwaniu jakie sobie postawiłaś powinnaś czuć się dumna z siebie, a nie zdołowana przez swoją przeszłość.

Polecam Ci także zainteresowanie filozofią lub innymi religiami. Wiele można z nich przydatnych rzeczy wyciągnąć, które skłonią do refleksji i wskażą sposób, w jaki możesz zrealizować swoje postanowienie. Zauważyłaś sama, że skłaniasz się do seksu by poczuć się lepiej, jest to Twoja ucieczka. Tak jakby. Na dłuższą metę dostrzegasz również, że ta metoda radzenia sobie z przeciwnościami losu Cię unieszczęśliwia i odbiera sens istnienia. Jeśli natomiast wgłębi siebie jednak pragniesz tego, by stworzyć związek - nie wykluczaj tej opcji. Rozsądnym jest jak najbardziej uznanie, że "na chwilę obecną" nie chcesz z nikim tworzyć głębszej relacji emocjonalnej, lecz nie jest uzasadnionym twierdzenie, że "na pewno nigdy" tej relacji nie stworzysz. Przyszłości nie znamy, a gadanina, że żaden facet nie zaufa byłej prostytutce to za przeproszeniem pierdolenie oszołoma. Spoko, dajcie osta.
 

Jaritka

Nowicjusz
Dołączył
29 Grudzień 2013
Posty
10
Punkty reakcji
1
Thyme napisał:
Ten naród schodzi coraz bardziej na psy. Szlag mnie trafia powoli gdy coraz częściej widzę tu wpisy osób pojawiające się tylko po to, by wkurzyć, zabłysnąć, zniechęcić do starań i sp***dolić osiągnąwszy swój cel. Banda rozpieszczonych bachorów tworzy to społeczeństwo. Zastanawiam się, czy lepiej będzie jeśli zostanę tego społeczeństwa wyrzutkiem i będę żył niczym koczownik tułając się po świecie, czy lepiej będzie jeśli wreszcie dokonam masowego mordu na tych błaznach i skończę w więzieniu.
Thyme, nie mam nic do Ciebie bo piszesz bardzo mądrze - zapewne jesteś typem introwertyka, który nie idzie za głosem ludu, mam rację ? Jednak chcę Ci powiedzieć coś. Przepraszam, jeśli Cię tym uraziłam, ale chciałam tylko pomóc trochę. Wiesz - społeczeństwo mamy jakie mamy, nie jest idealne, ale chyba nie ma idealnego społeczeństwa bez wad no nie ? Moim zdaniem, nie trzeba być koczownikiem tej cywilizacji aby nie zatracić siebie tylko słuchać innych, ale niekoniecznie przejmować ich wartości i mądrości do siebie. Prosty przykład jak tego nie robić. Jesteś katolikiem i uznajesz wartości katolickie. Spotykasz grupę osób które są niewierzące, są satanistami albo kij wie czym jeszcze. Myślisz "Jak ja mam się zasymilować z osobami, które wg mojej wiary są skazane na potępienie ? Jak ich nawrócić jak Jezus mówił ?". Robisz bardzo prostą rzecz. Zamykasz usta i nie głosisz swoich prawd, a - czynisz dobre uczynki wobec tych osób z jakimi się spotykasz. Pomagasz im, wspierasz w trudnych chwilach i ani razu nie wspominasz o swoich wartościach i przekonaniach. Teraz kwestia czynów - towarzystwo chce ćpać i chce abyć ty też ćpał, mówisz - "Ostatnio coś nie mam ochoty na takie coś, wybaczcie" lub coś podobnego aby nie wyjść na odludka ale też aby nie przejmować ich wartości. Między olaniem wartości innych a przejęciem ich przez siebie jest ogromna przepaść.

To jest tzw. "idealna socjalizacja" i tak to odbieram.
 
Do góry