Witam. Pozwólcie, iż pójdę na łatwiznę i wkleję post z innego forum, na którym opisywałam swoje przeżycia, bo zbyt wiele pisania
jeśli chodzi o duchy, to jakiś czas temu tj.ok 10 lat wstecz odkryłam, iż potrafię wyczuć obecność kogoś zmarłego. Pierwszy raz zdarzyło się to, gdy z Ś.P. mężem wynajęliśmy mieszkanie w piętrowym domu. Nie wiedziałam, że miało miejsce tam jakieś nieszczęście. Wciąż miałam wrażenie, że prócz mnie "ktoś" jeszcze jest, mimo iż byłam w mieszkaniu sama. Czułam czyjąś obecność za sobą, że ktoś na mnie patrzy. Jak się okazało później, gdy zwierzyłam się właścicielom, to w naszej łazience powiesił się młody mężczyzna. Od tamtej chwili już nie mogłam tam mieszkać. Wciąż czułam strach. Sprawa ucichła i myślałam, że to tylko jednorazowy incydent, ale niestety sytuacja się powtórzyła w sumie niedawno, kiedy wraz z rodziną odebraliśmy klucze od wynajętego, ładnego i niedrogiego, jak na te warunki mieszkania. Po pracy udałam się, by przygotować mieszkanko na wniesienie mebli i reszty naszych rzeczy. Wtedy po raz kolejny odniosłam wrażenie, że nie jestem sama, lecz szybko odpędziłam od siebie tę myśl, wmówiłam sobie, że wyobraźnia płata mi figla. Po jakimś czasie, kiedy dzieci spały w swoich pokojach, a mój obecny partner był w pracy na nocnej zmianie znów odniosłam wrażenie, że "ktoś" jest w naszym domu, a na dodatek słychać było szuranie po podłodze, jakby odgłos za dużych kapci. Nic nie mówiłam nikomu, bo uważałam, że być może zostanę posądzona o zbyt wybujałą wyobraźnię. Po kilku dniach sprawa się rozwiązała... Otóż sąsiedzi mnie powiadomili, iż w naszej obecnej sypialni powiesił się ojciec właścicielki. Zamarłam z wrażenia. Mam chyba niezłego pecha, że trafiam na wisielców
Jednak tym razem się postanowiłam już nie wyprowadzać, bo po śmierci męża doszłam do wniosku, że ducha można spotkać wszędzie. Mąż zginął tragicznie miesiąc temu przez utonięcie. Wtedy, to stwierdziłam, że moje przygody z duchami są jednak niczym w porównaniu z tym, co przeżyła moja córka.Tego tragicznego wieczora mojej 14- letniej córce ukazał się jej zmarły ojciec. Miał wokół siebie jasne światło, uśmiechał się do niej i mówił. Jego głos słyszała w swojej głowie, była bardzo przerażona, lecz kazałam jej zachować spokój i słuchać, co tatuś mówi. Wyglądało, to tak jakby patrzyła na jego usta i czytała z ruchu warg. Powtarzała jak zahipnotyzowana jego słowa, by nie płakała, opiekowała się bratem, pomagała mamie i uważała na siebie. Wciąż ją za coś przepraszał. Uśmiechał się do niej. Takie słowa padły z jego ust, gdy wraz z siostrą mąż jechał nad wodę- tuż przed śmiercią. Ku naszemu zdziwieniu okazało się, iż tego dnia tak właśnie mąż był ubrany, jak ukazał się córce po śmierci. Mąż zmarł tragicznie w wieku niespełna 35 lat, tak jak jego ojciec, który tydzień prędzej obchodził 29 rocznicę śmierci. Obaj urodzili się w listopadzie, a między ich urodzinami był 10 dni różnicy. Mąż był jego pierwszym oczekiwanym synem wśród córek.
Córka również w wieku 6 lat widziała ojca męża( swojego dziadka) Niestety nawet mój Ś.P. mąż niezbyt dobrze pamiętał swojego ojca, gdyż miał tylko 6 lat zginął, a córka opowiedziała nam, że był u niej "Pan" podobny do taty, ubrany w białą koszulę, brązowy garnitur i wiśniowe buty. Usiadł przy niej na łóżku i pogłaskał po policzku. Był bardzo zimny. Nie mogła krzyczeć, ani się ruszyć. Początkowo byłam przekonana, że to był tylko sen, lecz jak się później okazało, to mój teść tak właśnie wyglądał i tak był ubrany. Córka wskazała go na zdjęciu, choć nigdy nie miała okazji widzieć jego fotki. Być może nudno Wam, gdy tak czytacie mój nieco rozwinięty post,ale jest jeszcze jedna straszna historia mojej córki z duchami. Otóż na drugi dzień po śmierci męża córka wraz z synem postanowiła wybrać się nad wodę, by wrzucić kwiaty na pożegnanie z ojcem. Syn mimo mojego zakazu zdjął buty, usiadł na pomoście i zamoczył nogi. Nagle córka panicznie zaczęła krzyczeć by stamtąd uciekał. Syn nie wiedział o co chodzi, ale jej krzyk i płacz tak go wystraszył, że zerwał się i uciekł na plażę. Jak opowiadała córka, widziała jak woda zamieniła się w krew, która po nóżkach brata napływała do góry, a nad nim stał z rozłożonymi ramionami, zakrwawiony mężczyzna. Jak mi tę historię opowiedziała, to uznałam, iż to na wskutek szoku, jaki wywołała śmierć ojca. Niestety... okazało się jednak, iż kilka dni prędzej po tym kanałku pływał pijany mężczyzna, który chcąc się wdrapać na pomost, uderzył się w głowę, po czym utonął. W sumie jest jeszcze kilka historii z dreszczykiem, które mogłabym opowiedzieć, ale nie chcę już Was kochani zanudzać.