Nieee
ja po prostu nie lubię słowa "bunt", bo to słowo jest ostatnio bardzo rozpowszechnione i to taki potworek, którym się zapycha luki tam, gdzie nie potrafi się przyznać do własnej bezsilności.
Nie mam złotych dzieci. Jak już wspominałam, różnica wieku między nimi jest spora, bo prawie 5 lat, aktualnie nie pracuję, jestem z nimi na okrągło sama, starszak czasami pobiegnie do babci, ale nikt mi nie pomaga w wychowywaniu ich (poza mężem, ktory pracuje bardzo dużo i siłą rzeczy większość obowiązków spada na moje barki). obydwoje są bardzo absorbujący i układanie ich jest ciężką harówą. Co z tego,ze porażka czasem goni porażkę, skoro z perspektywy czasu widzę efekty tego, co próbowalam im wpoić.
Poświęcam się im w zupełności, ale staram się zawsze wybronić jakąś strefę zamkniętą tylko dla siebie. Rzadko mam możliwość załatwienia opieki dla nich,żeby móc sobie wyskoczyć gdzieś z moim ślubnym, częsciej zdarza się,że wychodzimy osobno, raz ja zostaję z młodymi, raz on, wszystko w granicach rozsądku oczywiście.
Widzisz, Ty nie pozwolisz dziecku obrać jabłka, a ja dam drewniany nożyk i jedno będę obierać normalnym ja, a ono niech się pastwi nad drugim. Jestem z tych matek, które nie mówią: "nie wchodź na drzewo, bo spadniesz", tylko podsadzają na najniższą gałąź i asekurują. Z tych, co się nie drą za dzieckiem: "nie biegaj, bo się spocisz", tylko bawią się z nim w berka i zjeżdżają z górki saneczkowej razem z nim na brzuchu, ku zdziwieniu innych mam.
Nie przeżywam, bo dziecko to dziecko. Ma wiedzieć,że rodzic to dla niego autorytet i należy mu się posłuch
dlatego staramy się być jak najbardziej konsekwentni, a już w wyznaczaniu granic przede wszystkim.
Im więcej pobłażania i dawania dzieciakowi się urobić, tym gorsze jest jego zachowanie, to testowanie granic wytrzymałości rodzica, to samo, które niektórzy wygodnie okrzyknęli buntem i ślą miliony złotych rad. Eee. Każde dziecko jest inne.
Ja już przywykłam,że mam w domu dwa żywe srebra. Broją, wściekają się, interesują wszystkim i boję się co będzie, kiedy mała, mająca teraz 1.5 roku, nauczy się mowić, bo jej starszy brat zadaje dziennie tryliony pytań, na które, nie mam wyjscia, musze odpowiadac...
Mordują mnie czasem i masakrują, ale o ile starszego udało nam się jakoś ułożyć na tyle,że każdy mówi,że jest bardzo grzeczny i czasem rosnę z dumy, o tyle mam nadzieję,że z młodszą pójdzie podobnie.
Taki przykład - moje dzieciaki obydwoje o godzinie 19:30 już pięknie śpią i wieczory mamy długie
odpoczywamy w dowolny sposób. A nasi znajomi robią wielkie oczy,że jak to, ich dzieci chodzą spać po ciężkich zmaganiach koło północy. Ano to jest też właśnie ta wspomniana konsekwencja. U nas o 18 zaczyna się codzienny wieczorny rytuał - kąpiel, kolacja, dobranocka, czytanie książki, młodszej w międzyczasie butla z kaszką - śpią. Od 20:00 chata wolna, wtedy zalegam w łazience najchętniej i czytam w wannie.
Można dla siebie obronić chociaż odrobinę wolnego czasu, trzeba tylko się umieć dobrze zorganizować