Ja to już w ogóle jestem schizol, bo po każdych takich newsach w mediach normalnie ryczę jak wół. A to wszystko przez moją wyobraźnię. Jak przeczytałam o tej małej w bagażniku, to zaraz chora wizja - wizja mojej królewny zamkniętej w bagażniku, takiej brudnej, zaniedbanej, odwodnionej, śpiącej i płaczącej samemu w zamknięciu, gdzieś pod domem czy w garażu, głodnej, niekochanej...przecież tamta i moja są w jednym wieku. Nie wiem czy dobrze mnie rozumiecie - nie chodzi o to,ze sobie takie filmy snuję pod czachą, bo lubię, tylko o to, że ten film sam tak bezwarunkowo przelatuje, przez ułamek sekundy tyle bodźców naraz, tyle informacji, tyle obrazów, tyle niezrozumienia i nieakceptacji oraz wielkiej wściekłosci dla tego zdarzenia, itd. Jak czytam o kolejnych skatowanych równieśnikach moich dzieciaków, to moja dusza chce się wyrwać z ciała i lecieć wymierzyć sprawiedliwość, a darłabym skórę na żywca z takich "rodziców", zaczynając od malego palca. Tego nie jest w stanie znieść chyba nikt, żaden rodzic, funkcjonujący normalnie. I to dlatego tak mnie ruszają wiadomosci o kolejnych krzywdzonych dzieciach. Bo kocham swoje najbardziej na swiecie i serce mi pęka przy szczepionkach, a co dopiero jakby ktoś im zrobił jakąkolwiek krzywdę, tak potworną. Tak to działa myślę u wszystkich albo u większości matek, że zaraz nam się współodczuwanie załącza.
Thyme, z tego co mi wiadomo, nie masz swoich dzieci, więc masz pewien komfort. Nie masz "tego czegoś", co mamy my, rodzice (o normalnych piszę, nie-krzywdzących), tego instynktu, który każe nam bronić dzieci. Tego współodczuwania z dzieckiem skrzywdzonym, choćby było obce. Jako niedzieciata pewnie bym westchnęła i bluzgała na zło świata, zachowując czujność i zawsze reagując na krzywdę dzieci, którą bym gdzieś widziała/napotkała. Ale jako dzieciata - przyjmuję te razy z mediów ze zdwojoną siłą prosto w serce.