Być rodzicem...

0

03092010

Guest
Uslyszalam, ze znecam sie psychicznie na swoim dzieckiem, bo gdy nabroi to pozbawiam corke 'rozrywek' co powoduje u niej placz.
Ocenila mnie kobieta majaca dorosle dzieci i uwazajaca, ze klaps nikomu jeszcze nie zaszkodzil.
 

Bluesia

Bywalec
Dołączył
30 Marzec 2012
Posty
2 124
Punkty reakcji
127
Mogę napisać tak - kiedyś rodzić dał klapsa, a pokolenie moich dziadków to wręcz naprostowywało kręgosłup moralny swoich dzieci. Nie wiem czy był to szacunek czy strach, a może dwa w jednym. W każdym badź razie nikt nie wybijał sąsiadowi szyb, nie wkładał kosza na głowę nauczyciela, nie zabijał na przystanku autobusowym, nie robił zadym na stadionach, ani ustawek. Dziś chuchamy i dmuchamy, a co mamy - widać. Agresję dzieci względem rodziców i odwrotnie.

Nie uderzyłam swojego syna i jakoś dało się go wychować na fajnego, młodego człowieka. W moim odczuciu nie ma jednej metody, by wychować młodego człowieka. Nie zrobi też tego tylko rodzić, chociaż to na nim spoczywa ten obowiązek. Uważam jednak, że słowem, przykładem itd. można wiele zdziałać.
 
0

03092010

Guest
Bluesia napisał:
Nie wiem czy był to szacunek czy strach, a może dwa w jednym.
Zapewne byl to strach. Szacunek zdobywa sie w zupelnie inny sposob.



Bluesia napisał:
W każdym badź razie nikt nie wybijał sąsiadowi szyb, nie wkładał kosza na głowę nauczyciela, nie zabijał na przystanku autobusowym, nie robił zadym na stadionach, ani ustawek.
Szukasz usprawiedliwienia dla kar cielesnych stosowanych przez rodzicow?
 

Bluesia

Bywalec
Dołączył
30 Marzec 2012
Posty
2 124
Punkty reakcji
127
03092010 napisał:
Szukasz usprawiedliwienia dla kar cielesnych stosowanych przez rodzicow?
Porównuję czasy i szukam przyczyny tak karygodnych zmian ? Nie przypominam sobie, bym coś pisała o usprawiedliwieniu. Ani też, że biłam swoje dziecko. Wiem jednak, że wielu współczesnych rodziców z wychowaniem sobie nie radzi. Czasami, kiedy widzę jak dziecko krzyczy i wymusza na rodzicach to i owo w różnorodny sposób, to się zastanawiam, w którym miejscu popełnili błąd ? Szacunku tutaj nie widzę. Raczej rozkapryszenie, ustawianie rodziców po kątach i pokazywanie ich bezradności.




Thyme napisał:
Po co więc czytać i się niepotrzebnie denerwować? To działka policji i prokuratury.
Nie da się przejść obojętnie obok takich rzeczy.
 
0

03092010

Guest
Bluesia napisał:
Nie przypominam sobie, bym coś pisała o usprawiedliwieniu.
Ja pisze o usprawiedliwieniu po tym jak stwierdzilas:



Bluesia napisał:
kiedyś rodzić dał klapsa, a pokolenie moich dziadków to wręcz naprostowywało kręgosłup moralny swoich dzieci. Nie wiem czy był to szacunek czy strach, a może dwa w jednym. W każdym badź razie nikt nie wybijał sąsiadowi szyb, nie wkładał kosza na głowę nauczyciela, nie zabijał na przystanku autobusowym, nie robił zadym na stadionach, ani ustawek.


Bluesia napisał:
Ani też, że biłam swoje dziecko.
Tego nigdzie nie napisalam. Z drugiej strony mowia, ze jest roznica pomiedzy biciem dziecka a dawaniem klapsa.



Bluesia napisał:
Wiem jednak, że wielu współczesnych rodziców z wychowaniem sobie nie radzi.
A ja wiem, ze poprzednie pokolenia tez sobie nie radzily z wychowywaniem dzieci, dlatego, zeby bylo 'krotko, zwiezle i na temat', rodzic podnosil reke i uwazal, ze sprawa zalatwiona. A to, ze taki dzieciak byl na pozor ulozony, to wina strachu jaka wywolywala reka rodzica. Nic wiecej. Zastraszony dzieciak nie robil niczego czego rodzice sobie nie zyczyli. Ale ponizany maly czlowiek, pozniej starszy musial gdzies rozladowac swoje narastajace przez lata frustrajce. W pozniejszym czasie najczesciej rozwiazuje problemy podnoszac reke na slabszych : zone czy dziecko tym samym dajac ujscie swoim wewnetrznym rozterkom.

Poza tym, za co mozna uderzyc dziecko? Czy to 3 letnie, 8 letnie czy 14 letnie..
 

Bluesia

Bywalec
Dołączył
30 Marzec 2012
Posty
2 124
Punkty reakcji
127
Popatrzmy zatem pokoleniowo. Z moich znajomych nikt nie wszedł w konflikt z prawem i ludziska raczej opanowane, spokojne. Patrząc na pokolenie syna - tak już nie jest. Skoro nie karzemy dzieci cieleśnie - skąd u nich taka frustracja, konflikty, okładanie się pięściami, wyzywanie od najgorszych, na wszystko reagują złością. Nie ma dla nich znaczenia czy to kolega, koleżanka, sąsiad, rodzic, ksiądz czy nauczyciel ? Wystarczy poczytać wstawki na fb czy w ogóle komentarze w necie. Szok. Kochane, chuchane, dmuchane a za nic mają innych. Małe wrzeszczy pod sklepem czy na placu zabaw. Kłóci się z rodzicem, odstawia histerię jakich mało. Kto winien takiej sytuacji?
 

annawes

Bywalec
Dołączył
21 Lipiec 2012
Posty
2 810
Punkty reakcji
101
Bluesia napisał:
Kłóci się z rodzicem, odstawia histerię jakich mało. Kto winien takiej sytuacji?
Wiadomo już od pewnego czasu-skutek wychowania bezstresowego.Założenia takiego wychowania były błędne i dziś sami psycholodzy to przyznają.Stres jest potrzebny w życiu -nawet małego dziecka-nie taki ,który powoduje strach,ale ten ,który budzi szacunek.Bardzo trudno jest być takim rodzicem,który jest szanowany-jednocześnie jest przyjacielem dla własnego dziecka.Sama zawsze działałam raczej intuicyjnie w wychowaniu syna-nigdy nie przekroczyłam granicy matka -syn -w znaczeniu takim,że nigdy nie byliśmy i nie jesteśmy "kolegami".Mój syn wie,że zawsze może na mnie liczyć ,jestem zawsze po jego stronie,jednak nigdy nie zapomina,że jestem też matką -nie koleżanką.Te granice kształtowały się od jego "maleńkości"-myślę,że wielu współczesnych rodziców chce być "fajnmi" i zapomina ,że to oni stawiają granice,wymagania i póki co są "szefami" w relacji dziecko-rodzic...
 

Einherjar

Wyjadacz
Dołączył
15 Grudzień 2011
Posty
3 409
Punkty reakcji
322
Bluesia napisał:
Nie da się przejść obojętnie obok takich rzeczy.
Mi się udaje. Wolę się skupiać na tym, co mnie dotyczy lub interesuje - nie wnikam w głupotę błaznów żyjących na drugim końcu kraju.
 
0

03092010

Guest
Bluesia napisał:
Z moich znajomych nikt nie wszedł w konflikt z prawem i ludziska raczej opanowane, spokojne.
Mozesz nie wiedziec co dzieje sie w 4 scianach.



Bluesia napisał:
Skoro nie karzemy dzieci cieleśnie - skąd u nich taka frustracja, konflikty, okładanie się pięściami, wyzywanie od najgorszych, na wszystko reagują złością.
Najczesciej z braku uwagi rodzica, bo ci zarabiaja, bo ci sie rozwodza lub zwyczajnie rodzice nie przejmuja sie swoja rola. Kolejna skrajnosc.

Dlatego tak trudno jest byc rodzicem. Nie wszyscy sie nadaja. A wlasciwie powiedzialabym, ze malo kto sie nadaje na rodzica.
 

Bluesia

Bywalec
Dołączył
30 Marzec 2012
Posty
2 124
Punkty reakcji
127
03092010 napisał:
Mozesz nie wiedziec co dzieje sie w 4 scianach.
Mogę, ale widzę co się dzieje dookoła. Niestety widać i to bardzo dużo. Dzieci i młodzież szaleją a rodzice sobie nie dają rady. Bez znaczenia czy jest to rodzic trzylatka czy trzynasto. Dlatego skłaniam się do wypowiedzi :



sewanna napisał:
Wiadomo już od pewnego czasu-skutek wychowania bezstresowego.Założenia takiego wychowania były błędne i dziś sami psycholodzy to przyznają.Stres jest potrzebny w życiu -nawet małego dziecka-nie taki ,który powoduje strach,ale ten ,który budzi szacunek.Bardzo trudno jest być takim rodzicem,który jest szanowany-jednocześnie jest przyjacielem dla własnego dziecka.Sama zawsze działałam raczej intuicyjnie w wychowaniu syna-nigdy nie przekroczyłam granicy matka -syn -w znaczeniu takim,że nigdy nie byliśmy i nie jesteśmy "kolegami".Mój syn wie,że zawsze może na mnie liczyć ,jestem zawsze po jego stronie,jednak nigdy nie zapomina,że jestem też matką -nie koleżanką.Te granice kształtowały się od jego "maleńkości"-myślę,że wielu współczesnych rodziców chce być "fajnmi" i zapomina ,że to oni stawiają granice,wymagania i póki co są "szefami" w relacji dziecko-rodzic...
Jeszcze trochę bym dodała.



03092010 napisał:
Najczesciej z braku uwagi rodzica, bo ci zarabiaja, bo ci sie rozwodza lub zwyczajnie rodzice nie przejmuja sie swoja rola. Kolejna skrajnosc.
Dawniej też rodzice chodzili do pracy na kilka zmian, rozwodzili się. Ale może rzeczywiście bardziej przejmowali się swoją rolą.



Thyme napisał:
Mi się udaje. Wolę się skupiać na tym, co mnie dotyczy lub interesuje - nie wnikam w głupotę błaznów żyjących na drugim końcu kraju.
A ja wnikam poniekąd w to, co robią inni. Nie zaglądam i nie pakuję się buciorami w cudze życie, ale jestem wyczulona na nieprawidłowości, zwłaszcza, jeśli dotyczą dzieci.Obojętność może przyczynić się do kolejnej tragedii. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby stało się to w sytuacji, na którą miałam wpływ. Mogłam pomóc, chociaż minimalnie.
 

Rosalie

stara wiedźma
Dołączył
23 Luty 2009
Posty
6 045
Punkty reakcji
425
Miasto
.
Ja to już w ogóle jestem schizol, bo po każdych takich newsach w mediach normalnie ryczę jak wół. A to wszystko przez moją wyobraźnię. Jak przeczytałam o tej małej w bagażniku, to zaraz chora wizja - wizja mojej królewny zamkniętej w bagażniku, takiej brudnej, zaniedbanej, odwodnionej, śpiącej i płaczącej samemu w zamknięciu, gdzieś pod domem czy w garażu, głodnej, niekochanej...przecież tamta i moja są w jednym wieku. Nie wiem czy dobrze mnie rozumiecie - nie chodzi o to,ze sobie takie filmy snuję pod czachą, bo lubię, tylko o to, że ten film sam tak bezwarunkowo przelatuje, przez ułamek sekundy tyle bodźców naraz, tyle informacji, tyle obrazów, tyle niezrozumienia i nieakceptacji oraz wielkiej wściekłosci dla tego zdarzenia, itd. Jak czytam o kolejnych skatowanych równieśnikach moich dzieciaków, to moja dusza chce się wyrwać z ciała i lecieć wymierzyć sprawiedliwość, a darłabym skórę na żywca z takich "rodziców", zaczynając od malego palca. Tego nie jest w stanie znieść chyba nikt, żaden rodzic, funkcjonujący normalnie. I to dlatego tak mnie ruszają wiadomosci o kolejnych krzywdzonych dzieciach. Bo kocham swoje najbardziej na swiecie i serce mi pęka przy szczepionkach, a co dopiero jakby ktoś im zrobił jakąkolwiek krzywdę, tak potworną. Tak to działa myślę u wszystkich albo u większości matek, że zaraz nam się współodczuwanie załącza.
Thyme, z tego co mi wiadomo, nie masz swoich dzieci, więc masz pewien komfort. Nie masz "tego czegoś", co mamy my, rodzice (o normalnych piszę, nie-krzywdzących), tego instynktu, który każe nam bronić dzieci. Tego współodczuwania z dzieckiem skrzywdzonym, choćby było obce. Jako niedzieciata pewnie bym westchnęła i bluzgała na zło świata, zachowując czujność i zawsze reagując na krzywdę dzieci, którą bym gdzieś widziała/napotkała. Ale jako dzieciata - przyjmuję te razy z mediów ze zdwojoną siłą prosto w serce.
 

Einherjar

Wyjadacz
Dołączył
15 Grudzień 2011
Posty
3 409
Punkty reakcji
322
Rzeczywiście. Tylko mój komfort wynika z zupełnie czegoś innego niż posiadanie wesołej rodzinki lub jej nieposiadanie. Wynika z czegoś bardzo prostego i rozsądnego: nie czytam takich wiadomości.

Śmiem też wątpić, bym jako ewentualny rodzic po zapoznaniu się z taką treścią wyobrażał sobie te wszelkie czarne scenariusze. Słysząc o wojnie nie wyobrażam sobie na wstępie bliskich mi ludzi w rejonie dotkniętym wojną rozstrzeliwanych przez wrogie armie. Słysząc o jakimś geju nie wyobrażam sobie siebie z ch*jem w dupie. Tak samo słysząc o stukniętych rodzicach nie jestem przekonany, bym sobie wyobrażał swoje dziecko gdzieś tam w jakiejś sytuacji.

Z innej beczki porównanie: nie będąc homoseksualistą nie oglądam gejowskich pornosów. Dlaczego? Bo nie chcę czuć wewnętrznego obrzydzenia. A biorąc pod uwagę, że nie chcę rozpaczać nad idiotyzmem panującym na świecie nie czytam wiadomości o rodzicach-psychopatach. To takie szukanie na siłę powodu by się wkurzyć. Po co? Jaki w tym cel? Zdrowy cel mam na myśli, rzecz jasna.

Zatem: to czy mam dzieci czy nie nie ma tu nic do rzeczy, bo nie mówię o moich odczuciach wobec dzieci. Mówię o sensie we wczytywaniu się w takie informacje, a raczej jego braku. Zadam więc pytanie - co ma wspólnego moja bierność w prokreacji wobec mojego zdania na temat czytania takich wiadomości?
 
0

03092010

Guest
Bluesia napisał:
Dzieci i młodzież szaleją a rodzice sobie nie dają rady.
Z mlodzieza nie daja sobie rady, bo od malego nie wychowywali. A w to jednak nalezy wlozyc troche wysilku. Wiec wiek - wbrew temu co mowisz - ma znaczenie.
Tez bym chciala teraz sobie dziecko 'olac' lub 'zawiesic' wychowywanie, zeby moc zajac sie czyms do czego mam ciagatki i 'przypomniec' sobie o tym za 10 lat. Tylko co to wtedy mi da.




Bluesia napisał:
Dawniej też rodzice chodzili do pracy na kilka zmian, rozwodzili się. Ale może rzeczywiście bardziej przejmowali się swoją rolą.
Dawniej to jak sama mowilas, rodzice dawali klapsy/bili. Ale juz to przerabialysmy.




Bluesia napisał:
A ja wnikam poniekąd w to, co robią inni.
Podobnie i ja.
Regularnie widze pare z dwojka dzieci (5 i drugie przed rokiem jest). To drugie wciaz poobijana glowke ma w okolicy czola, skroni. Siniaki pod oczkami. Jest strasznie apatyczne w tym wozku. Dowodow zadnych nie mam, ze znecaja sie nad dzieckiem, ale nie wyglada to na sytuacje w ktorych dziecko uczy sie chodzic lub spada z lozka np. Sama wiem jak moja sie uczyla. Pewnie, ze sie przewracala, ale siniaki miala tylko na nozkach. Pozniej to rzeczywiscie miala na policzkach czy czole (wlasciwie do dzisiaj), ale to taki energiczny dzieciak, ze czasem sciany nie zauwazy do momentu, az sie na niej nie zatrzyma.
Wtracac sie, nie wtracac sie. Jesli to pierwsze, to jak. Nie wiem skad sa, ale widuje ich w supermarkecie.




Pestka__ napisał:
Ja to już w ogóle jestem schizol, bo po każdych takich newsach w mediach normalnie ryczę jak wół.
Tez plakalam do pewnego momentu.




Pestka__ napisał:
Jak przeczytałam o tej małej w bagażniku, to zaraz chora wizja - wizja mojej królewny zamkniętej w bagażniku, takiej brudnej, zaniedbanej, odwodnionej, śpiącej i płaczącej samemu w zamknięciu, gdzieś pod domem czy w garażu, głodnej, niekochanej.
To chyba domena kobiet-matek, bo przechodzilam przez to samo.

Dzisiaj robie to co mowi Thyme, bo bylam za bardzo wyczerpana emocjonalnie po takich 'jazdach'. Jesli juz 'wpadne' na taka wiadomosc, staram sie na zimno przyjmowac.
 

Rosalie

stara wiedźma
Dołączył
23 Luty 2009
Posty
6 045
Punkty reakcji
425
Miasto
.
Thyme, mnie nie o to chodziło, że możesz nie mieć zdania, bo nie masz dzieci, tylko o to, że po prostu Tobie może być dzięki temu łatwiej omijać te wiadomości i tak jak napisała 0309 wyżej - "przyjmować na zimno". We mnie emocje biorą górę, bo: a) jestem babą, b) jestem matką, czyli babą podwójnie ;)

Nie wczytuję się jakoś umyślnie w takie newsy, ale nie da się ich unikać, skoro np pracuję, a tu w radiu nadają o kilkorgu skatowanych dzieciach w ciągu kilku dni. Skoro włączam neta, żeby odebrać pocztę, a tu już same nagłówki mnie atakują i wiem z nich, tyle,że to w zupełności wystarczy. Nie da się od tego uciec lub zatkać uszu i nie słuchać, bo człowiek ma to w myślach cały czas. Też się staram przyjmować na zimno, inaczej posypałyby się głowy, a ja sama bym oszalała, ale tak do końca to się chyba nie da tego zrobić...
 

Bluesia

Bywalec
Dołączył
30 Marzec 2012
Posty
2 124
Punkty reakcji
127
03092010 napisał:
Dawniej to jak sama mowilas, rodzice dawali klapsy/bili. Ale juz to przerabialysmy.
Pisałam też, że nie dawali, np. ja, a to było dawno oraz mnie, a to było jeszcze dawniej. Takich też było niemało. A teraz biją, katują, mordują i nie wiem co jeszcze. Zatem nie ma co zwalać na dawniej, bo to nieprawda. To się dzieje teraz. Teraz dzieciak rzuca się na chodnik i wrzeszczy, kopie i coś tam jeszcze. Teraz młodzież nikogo nie szanuje, nawet siebie. Teraz rodzice znęcają się nad dziećmi w coraz to brutalniejszy sposób. Nie jest to klaps.



03092010 napisał:
Wtracac sie, nie wtracac sie. Jesli to pierwsze, to jak. Nie wiem skad sa, ale widuje ich w supermarkecie.
To jest bardzo trudne. Wyczuć moment i odpowiednio zareagować. Często sama mam takie problemy. Raz nie wytrzymałam, bo byłam pewna swego. Sytuacja trudna. Ojciec w żywe oczy mi się śmiał. Ale spokojnie mu rzekłam - to tylko kwestia czasu, by zetrzeć panu usmiech z twarzy gumką do mazania. Po miesiącu już mu do śmiechu nie było......Za to chłopczyk i jego mama zawsze się do mnie usmiechali i robią to po dzień dzisiejszy ;)



Thyme napisał:
Zatem: to czy mam dzieci czy nie nie ma tu nic do rzeczy, bo nie mówię o moich odczuciach wobec dzieci. Mówię o sensie we wczytywaniu się w takie informacje, a raczej jego braku. Zadam więc pytanie - co ma wspólnego moja bierność w prokreacji wobec mojego zdania na temat czytania takich wiadomości?
Doskonale rozumiem Twoje spojrzenie na tę kwestię i właściwie masz rację, ale jak wspomniała Pestka i nie tylko czasami się wręcz nie da, bo....( wyjaśnienie już otrzymałeś)
 
0

03092010

Guest
Bluesia napisał:
Pisałam też, że nie dawali, np. ja, a to było dawno oraz mnie, a to było jeszcze dawniej. Takich też było niemało. A teraz biją, katują, mordują i nie wiem co jeszcze. Zatem nie ma co zwalać na dawniej, bo to nieprawda. To się dzieje teraz. Teraz dzieciak rzuca się na chodnik i wrzeszczy, kopie i coś tam jeszcze. Teraz młodzież nikogo nie szanuje, nawet siebie.
Czuje sie nie rozumiana przez Ciebie.




Bluesia napisał:
Raz nie wytrzymałam, bo byłam pewna swego.
Tobie sie udalo.
Ja wiem, ze temu 'mojemu' dziecku krzywda sie dzieje. Matka nie pcha normalnie wozka a wciaz nim potrzasa, wiec co moze dziac sie w 4 scianach.. Bo przeciez to nie sa nawet moi sasiedzi. Gdyby tak bylo, to moglabym 'zrzucic' na ciagly placz dziecka, ktos by zainterweniowal.
 

Bluesia

Bywalec
Dołączył
30 Marzec 2012
Posty
2 124
Punkty reakcji
127
03092010 napisał:
Czuje sie nie rozumiana przez Ciebie.
Raczej jst odwrotnie. Doskonale Cię rozumiem, ale Ty nie za bardzo odczytujesz wskazaną przeze mnie drugą stronę medalu. To nic. Rozmowa i tak jest bardzo rzeczowa i miło się z Tobą dyskutuje.



03092010 napisał:
Tobie sie udalo.
Fakt, ale ile razy może nie. To trudne sprawy. Nie chcesz nikogo bezpodstawnie oskarżyć, ale też nie chcesz być biernym, zwłaszcza, kiedy coś Cię niepokoi.
 

Einherjar

Wyjadacz
Dołączył
15 Grudzień 2011
Posty
3 409
Punkty reakcji
322
A no to fakt, nie zrozumiałem do końca, o co chodziło. Uroki komunikacji internetowej :p

Ale...

Możesz "przenieść" swoją pocztę na gmail :) Tam Ci nic nie będzie wyskakiwało.
 
0

03092010

Guest
Chodzi o to, ze wciaz uzywasz stwierdzenia:



Bluesia napisał:
A teraz biją, katują, mordują i nie wiem co jeszcze.
Czasy zmienily sie o tyle tylko, ze z kazdej strony przestepstwa sa naglasniane, bo i mamy mozliwosci. I wydaje nam sie, ze dopiero dzisiaj tyle zlego sie dzieje.
Uwazam, ze swiat dzieli sie na rodzicow ktorzy sobie radza/radzili/beda radzic i na ich przeciwienstwa.




Bluesia napisał:
Pisałam też, że nie dawali, np. ja
Tak jak i dzisiaj sa rodzice, ktorzy nie daja nawet klapsow. A sa tacy, ktorzy wkladaja dziecko np do wrzatku.
I dzisiaj rodzice bija i wczoraj rowniez to robili. Sa tacy, ktorzy nie dadza klapsa, byli tez tacy, ktorzy klapsa nie dawali, za to daja/dawali wiecej z siebie tj. cierpliwosc, troske, uwage. Wiec od dawien dawna rodzice dziela sie na tych ktorzy daja sobie rade z wychowywaniem, i na takich, ktorym ciezko jest 'rodzicem byc'...
To, ze dzisiaj mamy rozhisteryzowane dzieci to efekt nieporadnosci rodzica. Podnoszenie reki to tez nieradzenie sobie z obowiazkami rodzicielskimi.
W tym pierwszym przypadku, rodzice w ogole nie wychowuja, wiec te robia co chca. W drugim - (przytaczajac przyklad z Twojego pokolenia) niech bedzie, ze tylko klapsami rozwiazywali problemy, a jak pisalam kilka postow wczesniej - takie dziecko w dorosly swiat wkracza wypelniony po brzegi frustracjami przekazujac swoim 'wzorce' wyniesione z rodzinnego domu.

W kazdym z przypadkow, taki malec wyrasta na zwichrowanego.
 

Bluesia

Bywalec
Dołączył
30 Marzec 2012
Posty
2 124
Punkty reakcji
127
03092010 napisał:
(przytaczajac przyklad z Twojego pokolenia) niech bedzie, ze tylko klapsami rozwiazywali problemy,
Cały czas przeinaczasz moje słowa. Jako przedstawiciel swojego pokolenia piszę, że ani ja, ani moi rodzice w ten sposób nie karali, a Ty piszesz, ze moje pokolenie tylko klapsami rozwiązywało problemy. Coś tu nie gra w Twoich interpretacjach.

Nie wiem czy nagłaśniają bardziej czy nie. Ale wiem jedno. Kiedy jako nastolatka szłam ulicą żadne dziecko nie wydzierało się na rodzica i nie kładło się w sklepie na podłogę, nie graliśmy w słoneczka, nikt nie odgrażał się przechodniom, ani rówieśnikom w tak wulgarny sposób.

Kolejny raz podkreślam, że bardziej przychylam się do wniosków Sewanny. Młodzi rodzice zwyczajnie gdzieś w tym wszystkim się pogubili. Jak tylko kończy się to wrzaskami bąbla w sklepie, to pół biedy. Jeśli mordowaniem własnych dzieci, katowaniem a nie klapsem ( co i tak nie jest dla mnie rozwiązaniem), to źle się dzieje.
 
Do góry