Buśka
Nowicjusz
A co uważasz w w Czystej Krwi za dojrzałość? Może to, że w każdym odcinku uprawiają seks po kilka razy? Bo do mnie to jakoś nie przemawia, nie to, żebym miała coś do seksu ale w tym filmie już z nim przesadzają...
Zadajesz pytanie użytkownikowi i sama na nie sobie odpowiadasz? No proszę jaka zdolna bestia. Głodnej seks na myśli :lol:A co uważasz w w Czystej Krwi za dojrzałość? Może to, że w każdym odcinku uprawiają seks po kilka razy? Bo do mnie to jakoś nie przemawia, nie to, żebym miała coś do seksu ale w tym filmie już z nim przesadzają...
Zadajesz pytanie użytkownikowi i sama na nie sobie odpowiadasz? No proszę jaka zdolna bestia. Głodnej seks na myśli :lol:
Nie kurde, to nie może się udać – mruknąłem pod nosem, czytając kilka miesięcy temu pierwsze „zajawki” na temat na temat Vampire Diaries, najnowszego serialu z krwiopijcami w roli głównej. Szkoła, młode, urocze, obowiązkowo pokrzywdzone przez los (w tym przypadku przedwcześnie osierocone) dziewczę, a w tle rodzeństwo wampirów rywalizujące o względy rzeczonej. Przecież to na odległość zalatuje przykrą wonią Zmierzchu. Na litość, czemu jak ktoś już dziś bierze na tapetę temat zimnokrwistych, to musi przyjmować za wykładnik badziew, który wyszedł spod pióra Meyer?
Z takim też podejściem zasiadłem do pilotowego odcinka Pamiętników Wampirów i cóż… po prawdzie oberwałem jak obuchem w łeb… No może to lekka przesada, ale co fakt, to fakt, dałem się podejść niemiłosiernie. Z góry skazany na zmieszanie z błotem serialik, okazał się całkiem strawnym i do tego szalenie wciągającym tworem, bez którego nie sposób mi się teraz obejść.
Co w nim jest takiego nowatorskiego? Prawdę powiedziawszy – nic. Ale co z tego skoro i tak ogląda się go znakomicie. Serial choć pozornie porusza te same problemy co Zmierzch, podchodzi do nich w sposób tak szalenie naturalny, iż można zaryzykować stwierdzenie, że jest wszystkim tym, czym Zmierzch nie jest i nigdy nie będzie.
Przyjrzyjmy się chociażby reakcji Eleny, naszej głównej bohaterki, na to, że jej wymarzony chłopak nie jest dokładnie takim człowiekiem, za jakiego go miała. Konkretniej nie jest *człowiekiem* w ogóle. Dziewczyna reaguje jak rażona gromem. Jest przerażona, boi się, w pierwszej chwili nie chce mieć z nim nic wspólnego. Siła uczucia, które ich łączy, jest jednak tak silna, iż postanawia pozwolić Stefanowi wyjawić całą prawdę o sobie. W tym celu udają się do… kawiarni. Tak, najzwyczajniejszej w świecie, pełnej ludzi, którzy z pewnością zauważyliby, gdyby naszemu milusińskiemu Vampiro-Latino w pewnej chwili puściły nerwy i zdecydowałby się zakosztować swej ukochanej w nieco bardziej dosłownym tego słowa znaczeniu. (Dla odmiany Bella wolała udać się ze swoim wybrankiem na długą romantyczną wycieczkę do lasu. – Na pewno mnie nie zabije, jest przecież taki śliczny…) Później dopiero, kiedy poznała więcej szczegółów i się nieco uspokoiła, odważyła się pojechać do ruin starego domu Stefana, by wysłuchać dalszej części historii nieszczęśliwego żywota swego kochanka (nawiasem mówiąc, ta nie jest tak sztampowa, jak mogłoby się wydawać, w dodatku pojawiają się tak lubiane przeze mnie retrospekcje). W przeciwieństwie do mogę-pieprzyć-o-niczym-godzinami Belli, która wolałaby umrzeć, niż stracić Edwarda, bla bla bla, Elena reaguje nadzwyczaj racjonalnie i to jest właśnie tutaj piękne.
Vampire Diaries to opowieść o wampirach w starym dobrym stylu. Opowieść, w której wampiry to wampiry, a nie jakieś pozbawione wyrazu świecące się do słońca laleczki, które lubią sobie od czasu do czasu poskakać po drzewach. Być może niewielu się ze mną zgodzi, ale ja produkcję CW sytuuję wyżej nawet od True Blood, które w moim oczach wiele traci za sprawą łamania konwencji wampira (kły to kły, nie, cholera, dwójki (sic!), oraz poprzez obsadzenie w głównej roli Anny przerwa-na-papierosa-pomiędzy-jedynkami Paquin.
Jak coś może być lepszego od Zmierzchu?