Seu
Nowicjusz
Masz rację, że piszę z perspektywy osoby... oderwanej od życia religijnego i jestem w stanie powiedzieć, jak do tego podchodzę ja. Nie ma sensu? Podam przykład. Nigdy nie byłem zwolennikiem kolacji wigilijnnej, ale moja druga połówka co roku obchodzi ją w sporym gronie rodzinnym. NIE mam najmniejszego problemu z tym, żeby obchodzić święta w taki sposób, jak ona to robi. To po prostu większa kolacja. Z jednym zastrzeżeniem - musi być mięso;] I tak niemal wszyscy "katolicy" nie mają pojęcia, dlaczego nie je się mięsa w te dni. Na stole więc mięso ma stać, a jeśli ktoś nie chce go jeść, nie musi. Kompromis, pojmujesz? Nie muszę być żonaty, by móc mieć konkretne zdanie w tych kwestiach.