Takie szkolenie mogłoby potrwać kilka dni w roku tu nie chodzi o stworzenie komandosa tylko załapanie samych podstaw.
Po drugie z tym więzieniem to pojechałeś po bandzie, wolisz siedziec na tyłku na pryczy niz nauczyć sie czegoś porządnego?
Dlatego nie powinno się przymuszać do tej słuzby. Morale takich formacji było by niskie. Migaliby się od ćwiczeń, załatwiając zwolnienia i zniechęcaliby tą część, która miałaby ochote. Natomiast formacje ochotnicze na pewno znalazłyby chętnych. Założe się, że podobnie jak Sunray wielu chciałoby umieć strzelać i być żołnierzem.
Właściwie większość mężczyzn ciągnie do tego typu spraw. Zamiast oglądać Rambo 10 w telewizji, pobiegali by po lesie. Nauczyliby się jak wymienić magazynek w karabinie, jak rzucić granatem. Podstawy musztry. Pojechali by od święta na manewry, by pokazać drużynie z sąsiedniego miasteczka, że sa górą.
O komandosach nie ma mowy. Żołnierz z lekką nadwagą też mógłby należeć. W końcu w razie wojny i tak bierze się wszystkich. Natomiast wiele nadganialiby zapałem. A wojsko zawodowe dostępne byłoby dla najlepszych, oraz oznaczało na prawdę porządne szkolenie.
Ochotnicy mogliby dostac ten szmelc po układzie warszawskim, którym dysponuje nasza armia, a zawodowców należałoby porządnie wyposażyć.
Co o tym myslicie? Nazwa oczywiście powinnabyć inna. Przyznaje. Może Ochotnicza Służba Wojskowa?
Ten projekt ma niestety poważna wadę. Politycy wolą Polaków pogrążonych w maraźmie, defetyźmie, bezsilnych i bezbronnych. Takich którym się wydaje, że okruchy z pańskiego (brukselskiego) stołu to szczyt naszych możliwości. Dlatego ten projekt byłby psuty na każdym kroku.