Witam
Mój problem jest strasznie, ale to strasznie bolesny, zacznę od początku.
Tydzień temu zaczęło mnie strasznie szczypać i przeć na pęcherz podczas szczypania, ale dało się przeżyć, dramat zaczął się w nocy. Straszny ból oddawanie moczu co pięć minut, po kilka kropli, pojawiały sie znikome ślady krwi.
Następnego dnia z rana udałam się do lekarza ginekologa, który stwirdził zapalenie pęcherza moczowego, i przepisał CIPRINOL
-następny dzień przecierpiałam, z nadzieją że lada chwila antybiotyk zacznie działać,
-następnego dnia to samo,
-trzeciego dnia znowu ból i cierpienie, żadnej poprawy, a nawet gorzej, teraz to sikam chyba tylko krwią, i to aż razi w oczy od tej krwistej czerwieni, zdarzają się małe skrzepy, a ból już chyba nie wiem jak można żyć bez bólu,
-czwarty dzień nie wytrzymałam i poszłam znowu do lekarza, zrobił mi USG dopochwowe, i nie stwierdził nic niepokojącego, wszystko OK, żadnych płynów w macicy, w ten sposób wykluczył krwawienie z macicy (myślał może że okres albo coś tam, ale ostatnią miesiączkę miałam 8 luty, i biorę antykoncepy)
-piąty dzień mam wizytę u urologa bo gin stwierdził, że mi nie pomoże, że to chyba sprawy innego specjalisty.
I jeszcze jedno wszystko to co zaczęło się dziać z moim organizmem, tzn. to przypałętanie się tego zapalenia, zaczęło się po pieciu dniach odkąd zaczęłam brać antykoncepy (Mercilon), a słyszałam, zacytują tu "że jest to wina tabletek. Przy baraniu tabletek organizm zachowuje się jak w ciazy-spada odporność, inne stęzenie hormonów w tkankach, mniej odporna śluzówka..." i to dlatego łapię wszystkie bakterie i wirusy.
Ps. dodam że mój mąż też już na to cierpi, czy to jest zaraźliwe?? odkąd jestem chodzącym bólem, nawet się do mnie nie dotyka, a koczaliśmy się dwa dni wcześniej przed tym, jak jestem chora.
Pomocy, czy ktoś, może mi powiedzieć, czy to oby napewno jest zapalenie pęcherza, bo jak narazie antybiotyk nic mi nie pomógł, może nawet wzmógł, mój krwiomocz, który jest strasznie "krwisty".
Mój problem jest strasznie, ale to strasznie bolesny, zacznę od początku.
Tydzień temu zaczęło mnie strasznie szczypać i przeć na pęcherz podczas szczypania, ale dało się przeżyć, dramat zaczął się w nocy. Straszny ból oddawanie moczu co pięć minut, po kilka kropli, pojawiały sie znikome ślady krwi.
Następnego dnia z rana udałam się do lekarza ginekologa, który stwirdził zapalenie pęcherza moczowego, i przepisał CIPRINOL
-następny dzień przecierpiałam, z nadzieją że lada chwila antybiotyk zacznie działać,
-następnego dnia to samo,
-trzeciego dnia znowu ból i cierpienie, żadnej poprawy, a nawet gorzej, teraz to sikam chyba tylko krwią, i to aż razi w oczy od tej krwistej czerwieni, zdarzają się małe skrzepy, a ból już chyba nie wiem jak można żyć bez bólu,
-czwarty dzień nie wytrzymałam i poszłam znowu do lekarza, zrobił mi USG dopochwowe, i nie stwierdził nic niepokojącego, wszystko OK, żadnych płynów w macicy, w ten sposób wykluczył krwawienie z macicy (myślał może że okres albo coś tam, ale ostatnią miesiączkę miałam 8 luty, i biorę antykoncepy)
-piąty dzień mam wizytę u urologa bo gin stwierdził, że mi nie pomoże, że to chyba sprawy innego specjalisty.
I jeszcze jedno wszystko to co zaczęło się dziać z moim organizmem, tzn. to przypałętanie się tego zapalenia, zaczęło się po pieciu dniach odkąd zaczęłam brać antykoncepy (Mercilon), a słyszałam, zacytują tu "że jest to wina tabletek. Przy baraniu tabletek organizm zachowuje się jak w ciazy-spada odporność, inne stęzenie hormonów w tkankach, mniej odporna śluzówka..." i to dlatego łapię wszystkie bakterie i wirusy.
Ps. dodam że mój mąż też już na to cierpi, czy to jest zaraźliwe?? odkąd jestem chodzącym bólem, nawet się do mnie nie dotyka, a koczaliśmy się dwa dni wcześniej przed tym, jak jestem chora.
Pomocy, czy ktoś, może mi powiedzieć, czy to oby napewno jest zapalenie pęcherza, bo jak narazie antybiotyk nic mi nie pomógł, może nawet wzmógł, mój krwiomocz, który jest strasznie "krwisty".