Dawno tu nie byłem, społeczność się bardzo rozrosła. Pomyślałem, że napiszę.
Nie wiedziałem dokładnie w jakim dziale to napisać jak będzie źle proszę o przeniesienie.
Zaczęło się od zwykłego spotkania rodzinnego; -a co tam u ciebie, - a dobrze a jak tam? Nic nadzwyczajnego.
Nagle przyjechało auto 9 osobowe duże, białe, pełne ludzi. Wysiedli z niego ludzie.
- Cześć wujku!
- No cześć! - powiedział głębokim wesołym ale i spokojnym głosem.
Po przywitaniu się z ciocią i pięciorgiem dzieciaków poszliśmy do domu na ciastko, i pogawędkę.
Wujek od razu zwrócił moją uwagę...
Chodził wyprostowany, klata wypięta do przodu, niebanalne gesty rękoma; dotykał każdego zawsze, gdy przepuszczał lub mówił. Głęboki, spokojny głos który uspokoi każdego, nie mylił się, nie jąkał prawie nigdy się nie pomylił przy mnie (nie przekręcił słowa, a przynajmniej ja nie słyszałem), ma sylwetkę sportowca.
- Ej gdzie ty pracujesz?
- W banku jako doradca...
- A co musiałeś się uczyć, żeby robić to co robisz?
- Ja się dalej uczę (uśmiech)...
Pomyślałem sobie wtedy: On se jaja robi? przecie on ma 40 na karku...
Jak później się dowiedziałem więcej o jego świetnej rodzince, i jego życiu zbaraniałem, kogo ja przeciętniak mam w rodzinie...
Ma 38 lat, Studiuje prawo, ma piątkę dzieci (szóste w drodze) z tego jedno dziecko od żony (bardzo ładnej ) z poprzedniego małżeństwa. Pytanie jak go na to stać?
Wyliczając wszystko, utrzymanie dzieci (dajmy na to 1000 zł), praca, studia (4 tyś na miesiąc) wychodzi jakieś 11 tysięcy na miesiąc! A on se żyje jak młody bóg co chce to ma... -nie, nie wygrał w totka!
Rzecz biorąc na zdrowy rozum, to nie możliwe podzielić tyle spraw na raz. Gość ma same plusy, porównując do mojego ojca który jest blisko pięćdziesiątki to jesteśmy nikim. Strasznie się zainteresowałem jak on do tego wszystkiego doszedł, co on ma?
W odwecie gdy my przyjechaliśmy do niego w odwiedziny a zdarza się to nie często (mieszka około 200 km ode mnie). Gdy wszedłem do pokoju od razu rzucił się w oczy duży telewizor 42' LED Full HD (a było to jakieś 2 lata temu) obok niego 2 wieże z kina domowego, masywne sofy, stół wypełniony po brzegi z talerzami na których leżały bezczynnie ciastka, i dzieci biegające od pokoju do pokoju krzycząc coś w stylu; mamaaaaaa!!! Szymon ukradł mi misiaaaaa!!! - niby nic nadzwyczajnego, ale jednak stać go na takie luksusy.
Zaciekawiony pytałem się o jego przeszłość, jak doszedł do wszystkiego ale zawsze odpowiadał;
- Sam do wszystkiego doszedłem, tak jak każdy inny.
Jeżeli doszedł do tego co ma, jak każdy inny, to czemu każdy inny nie doszedł do tego co on ma? -proste pytanie, ale czy ktoś na nie odpowie?
Podsumowując:
- podobno zarabia 30 tyś na miech (nie wieże aby doradca aż tyle zarabiał)
- ma piątkę dzieci (szóste w drodze)
- piękna żona (tylko pozazdrościć)
- :cenzura:ista osobowość, charakter (ludzie się sami do niego garną)
- studiuje prawo (po ukończeniu tych studiów będzie mógł być sędzią najwyższym {czy coś})
- gra w piłkę nożną (dla seniorów)
Kase ma, szczęście ma - czego więcej potrzeba dziś w życiu?
On jest moim autorytetem, idolem. Jak na razie widzę u niego same zalety, dopatrując się wad widzę jeszcze więcej zalet. (dziwne co nie?)
I kulminacja:
Czy można dojść do czegoś takiego w życiu, kierując się tylko i wyłącznie swoim umysłem, mam na myśli wmawianie sobie, sugestię, głębokie wierzenie w siebie itd. ?
Najdziwniejsze jest to, że z opowiadań rodziny to ON SAM do wszystkiego doszedł, nikt mu nie pomagał...? możliwe?
Może macie inne propozycje jak do tego doszedł? własne teorie? Bo ja tego nie rozkminiam...
A założyłem temat tutaj ponieważ myślałem, że jest jakieś psychologiczne wytłumaczenie tego a nie "po prostu się postarał" albo "Zamiast dociekać idź się pouczyć może w części osiągniesz to co on"...
Pozdrawiam.
Nie wiedziałem dokładnie w jakim dziale to napisać jak będzie źle proszę o przeniesienie.
Zaczęło się od zwykłego spotkania rodzinnego; -a co tam u ciebie, - a dobrze a jak tam? Nic nadzwyczajnego.
Nagle przyjechało auto 9 osobowe duże, białe, pełne ludzi. Wysiedli z niego ludzie.
- Cześć wujku!
- No cześć! - powiedział głębokim wesołym ale i spokojnym głosem.
Po przywitaniu się z ciocią i pięciorgiem dzieciaków poszliśmy do domu na ciastko, i pogawędkę.
Wujek od razu zwrócił moją uwagę...
Chodził wyprostowany, klata wypięta do przodu, niebanalne gesty rękoma; dotykał każdego zawsze, gdy przepuszczał lub mówił. Głęboki, spokojny głos który uspokoi każdego, nie mylił się, nie jąkał prawie nigdy się nie pomylił przy mnie (nie przekręcił słowa, a przynajmniej ja nie słyszałem), ma sylwetkę sportowca.
- Ej gdzie ty pracujesz?
- W banku jako doradca...
- A co musiałeś się uczyć, żeby robić to co robisz?
- Ja się dalej uczę (uśmiech)...
Pomyślałem sobie wtedy: On se jaja robi? przecie on ma 40 na karku...
Jak później się dowiedziałem więcej o jego świetnej rodzince, i jego życiu zbaraniałem, kogo ja przeciętniak mam w rodzinie...
Ma 38 lat, Studiuje prawo, ma piątkę dzieci (szóste w drodze) z tego jedno dziecko od żony (bardzo ładnej ) z poprzedniego małżeństwa. Pytanie jak go na to stać?
Wyliczając wszystko, utrzymanie dzieci (dajmy na to 1000 zł), praca, studia (4 tyś na miesiąc) wychodzi jakieś 11 tysięcy na miesiąc! A on se żyje jak młody bóg co chce to ma... -nie, nie wygrał w totka!
Rzecz biorąc na zdrowy rozum, to nie możliwe podzielić tyle spraw na raz. Gość ma same plusy, porównując do mojego ojca który jest blisko pięćdziesiątki to jesteśmy nikim. Strasznie się zainteresowałem jak on do tego wszystkiego doszedł, co on ma?
W odwecie gdy my przyjechaliśmy do niego w odwiedziny a zdarza się to nie często (mieszka około 200 km ode mnie). Gdy wszedłem do pokoju od razu rzucił się w oczy duży telewizor 42' LED Full HD (a było to jakieś 2 lata temu) obok niego 2 wieże z kina domowego, masywne sofy, stół wypełniony po brzegi z talerzami na których leżały bezczynnie ciastka, i dzieci biegające od pokoju do pokoju krzycząc coś w stylu; mamaaaaaa!!! Szymon ukradł mi misiaaaaa!!! - niby nic nadzwyczajnego, ale jednak stać go na takie luksusy.
Zaciekawiony pytałem się o jego przeszłość, jak doszedł do wszystkiego ale zawsze odpowiadał;
- Sam do wszystkiego doszedłem, tak jak każdy inny.
Jeżeli doszedł do tego co ma, jak każdy inny, to czemu każdy inny nie doszedł do tego co on ma? -proste pytanie, ale czy ktoś na nie odpowie?
Podsumowując:
- podobno zarabia 30 tyś na miech (nie wieże aby doradca aż tyle zarabiał)
- ma piątkę dzieci (szóste w drodze)
- piękna żona (tylko pozazdrościć)
- :cenzura:ista osobowość, charakter (ludzie się sami do niego garną)
- studiuje prawo (po ukończeniu tych studiów będzie mógł być sędzią najwyższym {czy coś})
- gra w piłkę nożną (dla seniorów)
Kase ma, szczęście ma - czego więcej potrzeba dziś w życiu?
On jest moim autorytetem, idolem. Jak na razie widzę u niego same zalety, dopatrując się wad widzę jeszcze więcej zalet. (dziwne co nie?)
I kulminacja:
Czy można dojść do czegoś takiego w życiu, kierując się tylko i wyłącznie swoim umysłem, mam na myśli wmawianie sobie, sugestię, głębokie wierzenie w siebie itd. ?
Najdziwniejsze jest to, że z opowiadań rodziny to ON SAM do wszystkiego doszedł, nikt mu nie pomagał...? możliwe?
Może macie inne propozycje jak do tego doszedł? własne teorie? Bo ja tego nie rozkminiam...
A założyłem temat tutaj ponieważ myślałem, że jest jakieś psychologiczne wytłumaczenie tego a nie "po prostu się postarał" albo "Zamiast dociekać idź się pouczyć może w części osiągniesz to co on"...
Pozdrawiam.