Druga tura czyli Zdanowska i Buda? A jaka to różnica? Duopol partyjny z jakim mamy do czynienia prowadzi do patologii. I to widać coraz bardziej. Amerykanie mają problemy z podziałem na Demokratów i Republikanów a co dopiero my. Skoro aby utrzeć nosa drugiej stronie ludzie są w stanie zagłosować już nawet na oszustów (nie tylko Łódź), to coś jest nie tak. Zdanowska to nie zwykły kowalski, to prezydent miasta, który obraca milionami. Polityk, urzędnik powinien być jak żona Cezara. Tutaj nie ma miejsca na "podkręcanie papierów" nawet w prywatnej sprawie. Ale to nie tylko Łódź, bo Gdańsk czy Warszawa również.
W Gdańsku już Jarosław Wałęsa mówił, że Adamowicz nawet jeśli wygra w II turze to nie dotrwa do końca kadencji. W Warszawie po wyborach wystrzeliły korki szampana w środowisku "zorganizowanej grupy przestępczej" o której mówiła HGW. I to rzeczywiście idzie na konto PiSu i Jakiego. Zaraz po wybuchu afery, a tym bardziej po obciążających panią prezydent zeznaniach, należało wprowadzić komisarza i zrobić porządek. A tymczasem znowu zadziałał POPiS. Nie zdano egzaminu: HGW honorowo nie ustąpiła, a druga strona zachowała milczenie i jej nie usunęła z urzędu. Efekt jest taki, jaki jest. Kto poszkodowany? 50 tyś mieszkańców określonych jako "wkładka mięsna" do kamienic. Standardy zbliżone do wschodu aniżeli do zachodu.
Politycy zawiedli (jak zawsze), Państwo nie zadziałało. Więc może ludzie pociągną przynajmniej do politycznej odpowiedzialności środowisko, które przyczyniło się do szmalcownictwa w XXI wieku w Stolicy Polski na gigantyczną skalę, które wykazało brak reakcji na cierpienia ludzkie? I wystawią rachunek i PO, i PiS-owi? Ależ skąd! 14 kandydatów a 80% zebrał POPiS...
Lata lecą a obraz dużych miast w Polsce się nie zmienia...
Władysław Reymont, "Ziemia obiecana", fragment:
"Maurycy Welt za bardzo był łódzkim "Grunderem", żeby mógł mieć jakie wahania sumienia, przeszkadzające mu zrobić dobry interes chociażby na skórze przyjaciół, jeśli ten interes sam mu wszedł w ręce.
Żył w świecie, w którym oszustwa, podstępne bankructwa, plajty, wszelkiego rodzaju szwindle, wyzysk - były chlebem codziennym, wszyscy się tym łakomie karmili, zazdroszczono głośno sprytnie ułożonych łajdactw, opowiadano sobie po cukierniach, knajpach i kantorach coraz lepsze kawały, admirowano tych publicznych oszustów, wielbiono i czczono miliony, nie bacząc, skąd pochodzą; co to kogo obchodziło, zarobił czy ukradł, byle te miliony miał.
Niezręcznych lub nie mających szczęścia spotykały drwiny i ostre sądy, brak kredytu, odmowa zaufania - szczęśliwy miał wszystko; mógł dzisiaj zrobić plajtę i płacić dwadzieścia pięć za sto, jutro ci sami, których okradł, dadzą mu jeszcze większy kredyt, bo swoje straty odbiją na innych robiąc plajtę na piętnaście procent za sto."
W Gdańsku już Jarosław Wałęsa mówił, że Adamowicz nawet jeśli wygra w II turze to nie dotrwa do końca kadencji. W Warszawie po wyborach wystrzeliły korki szampana w środowisku "zorganizowanej grupy przestępczej" o której mówiła HGW. I to rzeczywiście idzie na konto PiSu i Jakiego. Zaraz po wybuchu afery, a tym bardziej po obciążających panią prezydent zeznaniach, należało wprowadzić komisarza i zrobić porządek. A tymczasem znowu zadziałał POPiS. Nie zdano egzaminu: HGW honorowo nie ustąpiła, a druga strona zachowała milczenie i jej nie usunęła z urzędu. Efekt jest taki, jaki jest. Kto poszkodowany? 50 tyś mieszkańców określonych jako "wkładka mięsna" do kamienic. Standardy zbliżone do wschodu aniżeli do zachodu.
Politycy zawiedli (jak zawsze), Państwo nie zadziałało. Więc może ludzie pociągną przynajmniej do politycznej odpowiedzialności środowisko, które przyczyniło się do szmalcownictwa w XXI wieku w Stolicy Polski na gigantyczną skalę, które wykazało brak reakcji na cierpienia ludzkie? I wystawią rachunek i PO, i PiS-owi? Ależ skąd! 14 kandydatów a 80% zebrał POPiS...
Lata lecą a obraz dużych miast w Polsce się nie zmienia...
Władysław Reymont, "Ziemia obiecana", fragment:
"Maurycy Welt za bardzo był łódzkim "Grunderem", żeby mógł mieć jakie wahania sumienia, przeszkadzające mu zrobić dobry interes chociażby na skórze przyjaciół, jeśli ten interes sam mu wszedł w ręce.
Żył w świecie, w którym oszustwa, podstępne bankructwa, plajty, wszelkiego rodzaju szwindle, wyzysk - były chlebem codziennym, wszyscy się tym łakomie karmili, zazdroszczono głośno sprytnie ułożonych łajdactw, opowiadano sobie po cukierniach, knajpach i kantorach coraz lepsze kawały, admirowano tych publicznych oszustów, wielbiono i czczono miliony, nie bacząc, skąd pochodzą; co to kogo obchodziło, zarobił czy ukradł, byle te miliony miał.
Niezręcznych lub nie mających szczęścia spotykały drwiny i ostre sądy, brak kredytu, odmowa zaufania - szczęśliwy miał wszystko; mógł dzisiaj zrobić plajtę i płacić dwadzieścia pięć za sto, jutro ci sami, których okradł, dadzą mu jeszcze większy kredyt, bo swoje straty odbiją na innych robiąc plajtę na piętnaście procent za sto."