Wszystko o survivalu

samoyed

Nowicjusz
Dołączył
27 Kwiecień 2015
Posty
359
Punkty reakcji
3
Wiek
34
Miasto
Wrocław
A do nawigacji telefon się może przydać ale w ostateczności. Mapa i kompas to podstawa GPS może być dla bezpieczeństwa
 

Pepitka

Nowicjusz
Dołączył
1 Grudzień 2015
Posty
74
Punkty reakcji
0
Ok, ja panowie rozumiem Wasz tok rozumowania. Ale ja - jako zapalony preppers patrzę na to, żeby jak najszybciej i jak najłatwiej zapewnić mojej rodzinie schronienie, ciepło, pożywienie i ochronę. Wolę kupić broń i kupę amunicji niż robić pułapki z liny plecionej po ciemku. Tak samo wolę zapakować każdemu do plecaka po 3 zapalniczki i podpałkę w nieprzemakalnym sreberku niż w deszczowej i wietrznej pogodzie próbować wykrzesać choć iskierkę :)
 

czechu

Nowicjusz
Dołączył
21 Listopad 2007
Posty
489
Punkty reakcji
2
to powstaje pytanie czy mowimy o survivalu dla siebie, dla zabawy, dla umiejetnosci,
czy o wygodzie i przejsciu sie po lasu na grzyby
 

samoyed

Nowicjusz
Dołączył
27 Kwiecień 2015
Posty
359
Punkty reakcji
3
Wiek
34
Miasto
Wrocław
Pepitka napisał:
Ok, ja panowie rozumiem Wasz tok rozumowania. Ale ja - jako zapalony preppers patrzę na to, żeby jak najszybciej i jak najłatwiej zapewnić mojej rodzinie schronienie, ciepło, pożywienie i ochronę. Wolę kupić broń i kupę amunicji niż robić pułapki z liny plecionej po ciemku. Tak samo wolę zapakować każdemu do plecaka po 3 zapalniczki i podpałkę w nieprzemakalnym sreberku niż w deszczowej i wietrznej pogodzie próbować wykrzesać choć iskierkę :)
Ja jakoś nie wyobrażam sobie zabawy w survival z całą rodzinką, chodzi mi o małe dzieci i pieska. Ten temat nie jest o spacerach po lesie i grzybobraniu jak pisał czechu albo wycieczce na wielką sowę z przystankiem na Herbatkę w schronisku tylko o wyjściu w las z konkretnym sprzętem bez liczenia na dogodności cywilizacyjne.
 

Pepitka

Nowicjusz
Dołączył
1 Grudzień 2015
Posty
74
Punkty reakcji
0
Ale ja właśnie o tym mówię. Owszem, uczymy się rozpoznawać jadalne rośliny, pozyskiwać wodę i ją uzdatniać w naturalny sposób itd. Ale tam gdzie możemy - ułatwiamy sobie zadanie (jak z tymi zapalniczkami), żeby niepotrzebnie nie tracić czasu i energii. My przygotowujemy się pod kątem okoliczności, które mogą nas zmusić do mieszkania przez 2 tygodnie w lesie, dopóki nie dojdziemy do naszego celu ewakuacji, lub przeżycia w naturalnym środowisku, gdyby cel został zniszczony (choć wątpię, żeby ktoś niszczył wieś na końcu świata). Bo jak trzeba będzie wziąć dzieciaka pod pachę i uciekać, to nie będzie czasu na pakowanie scyzoryka, który ma 1000 elementów, ani zabierania "konkretnego sprzętu", tylko plecak o wdzięcznej nazwie "bierz i spie$#%@". Jak ma się już rodzinę, to się już myśli pod innym kątem niż zabawy w małych chłopców budujących szałas z patyków w środku niczego :) Dla mnie jako survivalowca - preppersa liczy się przeżycie, na które nie muszę tracić zbyt dużo energii (która przyda się podczas marszu do celu ewakuacji - gdzie jest żywność na rok dla całej rodziny, woda, artykuły higieniczne, leki itd. ) :)
 

czechu

Nowicjusz
Dołączył
21 Listopad 2007
Posty
489
Punkty reakcji
2
to gdzie Ty takie wypady przeprowadzasz ? zeby miec dwa tyg do wsi ? i jak to teraz z rodzina robisz ?
 

Pepitka

Nowicjusz
Dołączył
1 Grudzień 2015
Posty
74
Punkty reakcji
0
Wiesz, żeby dojść z Bydgoszczy do wsi teściów (około 30 km) - z dzieckiem i plecakiem - potrzebuję dwóch dni. (W przypadku jakichkolwiek problemów (typu zburzony most na Wiśle - nasza wyprawa wydłuża się do właśnie dwóch tygodni). Na wsi są zapasy wody, studnia, zapasy jedzenia, paliwa itd. Taki nasz osobisty punkt wypadowy. Tylko my nie bawimy się dla samej zabawy, a szykujemy na wypadek wojny, jakiegokolwiek kataklizmu, zamachów itd. Rezerwy srebra i złota też są niezbędne. Ale tak jak pisałam wcześniej. My się nie bawimy dla samej zabawy, ale mamy w tym swój cel -> bezpieczeństwo i plan działania "w razie czego". Owszem, lubimy sobie spędzić noc w dziczy, lubimy napić się soku prosto z brzozy itd, ale zawsze przy zdobywaniu kolejnych umiejętności pamiętamy, że trzeba wszystko chłonąć i zapamiętywać bo się może przydać w najmniej oczekiwanym momencie. Uczymy się strzelania, ziołolecznictwa, jedzenia ziół, korzeni, pędów. Jak łowić ryby bez wędki, jak zszywać rany, jak wykonywać podstawowe zabiegi (to czysto w teorii, bo i gdzie wypróbować wyrywanie zębów :)) itd.

Póki co dzieciaka hartujemy, nie chuchamy i dmuchamy. Czasami się zamoczy, czasami zmarznie, czasami zje chrupka, który spadnie mu na błoto, a my nie zdążymy zareagować... Nie łyka antybiotyków jak kolorowych cukierków. Miał antybiotyk raz w ciągu 4 lat. A moim zdaniem to i tak nie było wtedy konieczne.

Ot, takie z nas dziwaki :)
 

samoyed

Nowicjusz
Dołączył
27 Kwiecień 2015
Posty
359
Punkty reakcji
3
Wiek
34
Miasto
Wrocław
Ja robie to dla zabawy ponieważ nie wierze w możliwości przetrwania w środku lasu z rodzinką pijąc wode z brzozy między liniami frontu. Dalej idąc tym tropem jeśli taka sytuacja się trafi lepiej jest uciekać głównym traktem z całą resztą uchodzców niż 2 tygodnie maszerować do wioski która jest splądrowana i opustoszała. Kataklizmy poza powodziami polsce raczej nie są straszne a jeśli mielibyśmy zamarzać to las na pewno nie będzie dobrym miejscem na schronienie bez specjalistycznego sprzętu. Więc co by się nie działo ja umiejętności ćwicze na wypadek zagubienia się w górach i przetrzymania nocy w ciężich warunkach. Nie na wypadek wojny i innych pomysłów.
 

Pepitka

Nowicjusz
Dołączył
1 Grudzień 2015
Posty
74
Punkty reakcji
0
Nie no, wiesz. My na wypadek wojny, to zakopaliśmy sporo żarcia i wody, trochę srebra w monetach - kiedyś na pewno się przyda, a jak nie to nasze dzieci, lub wnuki sobie odkopią i może wymienią na lizaki.
W czasie wojny główne trakty są zwykle okupowane przez wojsko i przebywanie w tym miejscu zwykle grozi śmiercią, kalectwem, lub zwiezieniem do obozu przejściowego (który może być celem bombardowań, a na pewno będzie wylęgarnią głodu i chorób). Wolimy żyć nadzieją, że w pierwszych dniach wojny frontowej nikt nie przejmie się domkiem na uboczu, wśród drzewek i jezior, a jeśli już to zabierze tylko to co najcenniejsze :)

Warto umieć poruszać się w naturze. Czerpać z niej to co jest dla nas przyswajalne. Warzywa, wodę, mięso, liny, zioła jako leki itd. To były zawsze przydatne umiejętności. I niejednokrotnie ratowały życie.
 

samoyed

Nowicjusz
Dołączył
27 Kwiecień 2015
Posty
359
Punkty reakcji
3
Wiek
34
Miasto
Wrocław
Pepitka napisał:
Nie no, wiesz. My na wypadek wojny, to zakopaliśmy sporo żarcia i wody, trochę srebra w monetach - kiedyś na pewno się przyda, a jak nie to nasze dzieci, lub wnuki sobie odkopią i może wymienią na lizaki.
W czasie wojny główne trakty są zwykle okupowane przez wojsko i przebywanie w tym miejscu zwykle grozi śmiercią, kalectwem, lub zwiezieniem do obozu przejściowego (który może być celem bombardowań, a na pewno będzie wylęgarnią głodu i chorób). Wolimy żyć nadzieją, że w pierwszych dniach wojny frontowej nikt nie przejmie się domkiem na uboczu, wśród drzewek i jezior, a jeśli już to zabierze tylko to co najcenniejsze :)
Warto umieć poruszać się w naturze. Czerpać z niej to co jest dla nas przyswajalne. Warzywa, wodę, mięso, liny, zioła jako leki itd. To były zawsze przydatne umiejętności. I niejednokrotnie ratowały życie.
Tylko zakładanie, że wybuchnie wojna jest tak samo mądre jak zakładanie że majowie przewidzieli koniec świata, a zakopane konserwy też nie są najlepszym pomysłem.
 

North

Nowicjusz
Dołączył
18 Sierpień 2015
Posty
52
Punkty reakcji
0
samoyed napisał:
Nie no, wiesz. My na wypadek wojny, to zakopaliśmy sporo żarcia i wody, trochę srebra w monetach - kiedyś na pewno się przyda, a jak nie to nasze dzieci, lub wnuki sobie odkopią i może wymienią na lizaki.
W czasie wojny główne trakty są zwykle okupowane przez wojsko i przebywanie w tym miejscu zwykle grozi śmiercią, kalectwem, lub zwiezieniem do obozu przejściowego (który może być celem bombardowań, a na pewno będzie wylęgarnią głodu i chorób). Wolimy żyć nadzieją, że w pierwszych dniach wojny frontowej nikt nie przejmie się domkiem na uboczu, wśród drzewek i jezior, a jeśli już to zabierze tylko to co najcenniejsze :)
Warto umieć poruszać się w naturze. Czerpać z niej to co jest dla nas przyswajalne. Warzywa, wodę, mięso, liny, zioła jako leki itd. To były zawsze przydatne umiejętności. I niejednokrotnie ratowały życie.
Tylko zakładanie, że wybuchnie wojna jest tak samo mądre jak zakładanie że majowie przewidzieli koniec świata, a zakopane konserwy też nie są najlepszym pomysłem.
zgadzam się, to są dość surrealistyczne pomysły! nie można się dać zwariować! i tyle
 

czechu

Nowicjusz
Dołączył
21 Listopad 2007
Posty
489
Punkty reakcji
2
Pepitka napisał:
My się nie bawimy dla samej zabawy, ale mamy w tym swój cel -> bezpieczeństwo i plan działania "w razie czego".
swietna sprawa, zazdroszcze i podziwiam,
a masz jakies specjalistyczny sprzet godny pochwalenia sie nim ?
 

Pepitka

Nowicjusz
Dołączył
1 Grudzień 2015
Posty
74
Punkty reakcji
0
Panowie, odpowiem hurtowo. Ludzie, którzy przed wojnami mieli rezerwy srebra, bardzo często uchodzili z życiem, bo zwyczajnie byli w stanie je "wykupić", zwiać w bardziej bezpieczne rejony opłacając przejście właśnie srebrem lub złotem (papierki, które macie teraz w portfelu przydadzą się co najwyżej na rozpałkę, w dodatku dość lichą). Co więcej - rezerwy czegokolwiek bardzo często ratowały życie. Kwitnie wtedy handel wymienny. Ja wolę mieć jakiekolwiek rezerwy, niż kombinować dopiero w razie "W", a myślenie, że żyjemy w czasach wiecznego spokoju i dobrobytu, to dopiero jest surrealizm! :)
Moim najbardziej specjalistycznym sprzętem jest moja głowa :) A następnym w kolejności - moja łopatka, siekierka i nóż. Reszta to drobnica, raczej nic specjalnego. Tabletki do uzdatniania wody, worki, hurtowe ilości folii NRC, kilka plecaków BIS, maty, namiot, nożyki, scyzoryki z akcesoriami. Skupiamy się raczej na tym jak zrobić coś z niczego, niż jak tachać na plecach 30kg sprzętu, który "może się przydać", bo wiemy, że mamy do niesienia dziecko, które nie przejdzie samodzielnie ponad 30 km.
Tak z ciekawości Panowie, gdyby dzisiaj ogłosili w radiu, lub telewizji, że nasze wschodnie granice zostały sforsowane przez armię (+ czołgi) wrogiej armii, to co byście zrobili? Powiedzieli "niee, to niemożliwe, tylko głupi by uwierzył" i poszli tłuc kotlety na obiad? Czy zaczęlibyście w panice pakować swoje rzeczy i dopiero wtedy zastanawiać się co dalej? Bo widzicie, ja już wtedy zastanawiać się nie muszę. Bierzemy nasze plecaki BIS i kilka małych narzędzi - i w ciągu 5 minut (o ile jesteśmy wszyscy w domu) jesteśmy gotowi do wyjścia. I o ile można jeszcze poruszać się samochodem, to wsiadamy i jedziemy. Mamy do pokonania most na Wiśle, ale pewnie będzie zakorkowany przez ludzi, którzy chcą się dostać do domu. Liczymy się z tym i porzucamy samochód, bierzemy plecaki i od mostu na Wiśle poruszamy się na piechotę. Jeśli wroga armia nie jest prowadzona przed debila, to ten most na Wiśle będzie albo zbombardowany, albo zablokowany przez nasze wojsko, które przy odrobinie szczęścia zdąży zareagować. Mogłabym pisać do wieczora.... Scenariuszy mamy opracowanych dużo. I od sytuacji w kraju zależeć będzie, który wybierzemy. Dla Was to może być surrealizm, bzdury itd. Dla nas to spokojny sen i pewność, że nawet podczas głupiego pożaru mieszkania - w ciągu kilku sekund jesteśmy w stanie zabrać z mieszkania najważniejsze dla nas rzeczy (plecaki BIS) i wybiec, nie martwiąc się o nic więcej. Polecam ten styl życia :)
 

D_K

Strzelać każdy może...
Dołączył
24 Styczeń 2009
Posty
979
Punkty reakcji
58
Pepitka napisał:
Tak samo wolę zapakować każdemu do plecaka po 3 zapalniczki i podpałkę w nieprzemakalnym sreberku niż w deszczowej i wietrznej pogodzie próbować wykrzesać choć iskierkę
Haha, dokładnie tak!. Po co bawić się z krzesiwem, jak można zrobić to zapalniczką za 1 zł? Do tego zapasowa na benzynę + zapas kamieni i można podpalić miasto. :D Myślenie nie boli! :)
 

golgi

Nowicjusz
Dołączył
18 Listopad 2007
Posty
565
Punkty reakcji
3
Wiek
42
Miasto
wrocław
bo zaplniczka za 1 zł nawali a i jak zamoknie to nie zadziała. krzesiwo zadziała zawsze. jest mocnym punktem awaryjnym.


Pepitka napisał:
Panowie, [...] Dla nas to spokojny sen i pewność, że nawet podczas głupiego pożaru mieszkania - w ciągu kilku sekund jesteśmy w stanie zabrać z mieszkania najważniejsze dla nas rzeczy (plecaki BIS) i wybiec, nie martwiąc się o nic więcej. Polecam ten styl życia :)
czy taki styl życia nie jest stresujący? nieświadomość nie wzbudza stresu, świadomość i oczekiwanie zagrożenia i owszem.


samoyed napisał:
Ja robie to dla zabawy ponieważ nie wierze w możliwości przetrwania w środku lasu z rodzinką pijąc wode z brzozy między liniami frontu. Dalej idąc tym tropem jeśli taka sytuacja się trafi lepiej jest uciekać głównym traktem z całą resztą uchodzców niż 2 tygodnie maszerować do wioski która jest splądrowana i opustoszała. Kataklizmy poza powodziami polsce raczej nie są straszne a jeśli mielibyśmy zamarzać to las na pewno nie będzie dobrym miejscem na schronienie bez specjalistycznego sprzętu. Więc co by się nie działo ja umiejętności ćwicze na wypadek zagubienia się w górach i przetrzymania nocy w ciężich warunkach. Nie na wypadek wojny i innych pomysłów.
żyjemy w innych czasach- nie będzie takiej mozliwości w dzisiejszym świecie. patrzcie na uchodźców- tylko kasa im pomaga...bez niczego idą i sobie radzą.
 

samoyed

Nowicjusz
Dołączył
27 Kwiecień 2015
Posty
359
Punkty reakcji
3
Wiek
34
Miasto
Wrocław
golgi napisał:
bo zaplniczka za 1 zł nawali a i jak zamoknie to nie zadziała. krzesiwo zadziała zawsze. jest mocnym punktem awaryjnym.
Owszem aleten zestaw zpalniczek też warto mieć.;]


Pepitka napisał:
Panowie, [...] Dla nas to spokojny sen i pewność, że nawet podczas głupiego pożaru mieszkania - w ciągu kilku sekund jesteśmy w stanie zabrać z mieszkania najważniejsze dla nas rzeczy (plecaki BIS) i wybiec, nie martwiąc się o nic więcej. Polecam ten styl życia
Tylko czy maszwszystko w plecakach popakowane na co dzień??
golgi napisał:
żyjemy w innych czasach- nie będzie takiej mozliwości w dzisiejszym świecie. patrzcie na uchodźców- tylko kasa im pomaga...bez niczego idą i sobie radzą.
Niby tak ale oni kase akurat mają, idą po więcej. Do tego idą z miejsca gdzie jest ciepło. Poczekaj aż dojadą tam gdzie jest zimno.
 

Pepitka

Nowicjusz
Dołączył
1 Grudzień 2015
Posty
74
Punkty reakcji
0
Golgi - stresujące dla nas byłoby to, gdybyśmy w czasie ewentualnego pożaru nie wiedzieli czy mamy brać polary i buty, czy może biec po dokumenty własności i dot. ubezpieczenia mieszkania, czy może np po kluczyki do samochodu, albo po cokolwiek innego, co nam w tak stresującym momencie mogłoby wpaść do głowy, a ludzie są różni - i nie wiedzą jak się zachowają, dopóki im się taka sytuacja nie przydarzy. Mamy świadomość, że podczas ratowania dziecka możemy nie zachować zimnej krwi i w plecaku BIS mamy to, co może się przydać. Plecaki leżą pod stolikiem - tuż przy drzwiach wejściowych do mieszkania. Nikomu nie zawadzają, nikomu nie przeszkadzają, ich stan czasem kontroluję i sprawdzam - zwykle raz na pół roku. Są tam kserokopie wszystkich naszych ważnych dokumentów. Akty własności, ksero ubezpieczeń itd. Nasze zdjęcia i kserokopie dowodów osobistych. Każdy ma w plecaku adres punktu B, dwa litry wody, zapalniczki, małą podpałkę w sreberku, niezawodne zapałki, małą osobistą apteczkę (opatrunki, plastry, nożyczki, leki przeciwbólowe i przeciwgorączkowe, aspirynę - leki zw. dwie sztuki wycięte- itd. - dodatkowo ja mam spray chłodzący i talk), kilka grubych worków na śmieci - przezroczystych, scyzoryk (lub nożyk), mapę (okolicy, dość szczegółową), przytroczone do plecaka buty, w których nie chodzimy zwykle (ale były noszone), polar, awaryjną bieliznę ze skarpetkami, trochę pieniędzy, kilka wysokokalorycznych batoników, lekkie ciastka pakowane po 4, mały woreczek kaszy i to chyba wszystko. Do tego wszystkie dokumenty takie jak paszporty, albo ważne ubezpieczenia - trzymamy w szufladzie na przeciwko stolika - nic, tylko odsunąć szufladę, zgarnąć dokumenty i wyjść. Dla nas świadomość nie ma żadnego negatywnego ciężaru, ot - jest i już. Jakbyśmy mieli świadomość zagrożenia i dodatkowo świadomość własnego nieprzygotowania i głupoty - to dopiero wtedy by nas to uwierało. Pozdrawiam
 

samoyed

Nowicjusz
Dołączył
27 Kwiecień 2015
Posty
359
Punkty reakcji
3
Wiek
34
Miasto
Wrocław
Dla mnie to już histeria nie przygotowanie, równie dobrze można odłączyć prąd i gaz bo może się coś podpalić.
 

Pepitka

Nowicjusz
Dołączył
1 Grudzień 2015
Posty
74
Punkty reakcji
0
A dlaczego histeria? Histerią jest to, że kilka przydatnych rzeczy leży sobie pod stołem, a kluczyków do samochodu nie rzucamy gdziekolwiek, tylko kładziemy na szafce przy drzwiach? :p A gdzie Ty trzymasz swoje sprzęty? Co być zrobił, jakby Ci np w nocy wichura zerwała dach w parterowym domku? :p Biegałbyś w piżamie po ruinie swojego dobytku i szukał kluczyków czy np papierów od ubezpieczenia i aktów własności, żeby ubezpieczyciel się na Ciebie nie wypiął? :) Powiem Ci więcej - mamy "obsesję", żeby zawsze tankować samochód wtedy, kiedy mamy pół baku - mamy więc pewność, że na żadnej trasie nie zabraknie nam paliwa :p To też histeria? :)
 

golgi

Nowicjusz
Dołączył
18 Listopad 2007
Posty
565
Punkty reakcji
3
Wiek
42
Miasto
wrocław
Pepitka napisał:
Golgi - stresujące dla nas byłoby to, gdybyśmy w czasie ewentualnego pożaru nie wiedzieli czy mamy brać polary i buty, czy może biec po dokumenty własności i dot. ubezpieczenia mieszkania, czy może np po kluczyki do samochodu, albo po cokolwiek innego, co nam w tak stresującym momencie mogłoby wpaść do głowy, a ludzie są różni - i nie wiedzą jak się zachowają, dopóki im się taka sytuacja nie przydarzy. Mamy świadomość, że podczas ratowania dziecka możemy nie zachować zimnej krwi i w plecaku BIS mamy to, co może się przydać. Plecaki leżą pod stolikiem - tuż przy drzwiach wejściowych do mieszkania. Nikomu nie zawadzają, nikomu nie przeszkadzają, ich stan czasem kontroluję i sprawdzam - zwykle raz na pół roku. Są tam kserokopie wszystkich naszych ważnych dokumentów. Akty własności, ksero ubezpieczeń itd. Nasze zdjęcia i kserokopie dowodów osobistych. Każdy ma w plecaku adres punktu B, dwa litry wody, zapalniczki, małą podpałkę w sreberku, niezawodne zapałki, małą osobistą apteczkę (opatrunki, plastry, nożyczki, leki przeciwbólowe i przeciwgorączkowe, aspirynę - leki zw. dwie sztuki wycięte- itd. - dodatkowo ja mam spray chłodzący i talk), kilka grubych worków na śmieci - przezroczystych, scyzoryk (lub nożyk), mapę (okolicy, dość szczegółową), przytroczone do plecaka buty, w których nie chodzimy zwykle (ale były noszone), polar, awaryjną bieliznę ze skarpetkami, trochę pieniędzy, kilka wysokokalorycznych batoników, lekkie ciastka pakowane po 4, mały woreczek kaszy i to chyba wszystko. Do tego wszystkie dokumenty takie jak paszporty, albo ważne ubezpieczenia - trzymamy w szufladzie na przeciwko stolika - nic, tylko odsunąć szufladę, zgarnąć dokumenty i wyjść. Dla nas świadomość nie ma żadnego negatywnego ciężaru, ot - jest i już. Jakbyśmy mieli świadomość zagrożenia i dodatkowo świadomość własnego nieprzygotowania i głupoty - to dopiero wtedy by nas to uwierało. Pozdrawiam
podziwiam przygotwanie i rzeczowe podejście. Jakby wszyscy byli tak ostrożni to nie ubezpieczyciele ni byli by potrzebni. nieźle.
Aczkolwiek połowę tego mogą zastąpić pieniądze i smartfon z powerbankiem, zawsze mniej zabierania.
 
Do góry