"Wielkie Kino"

błyskawica

Nowicjusz
Dołączył
5 Grudzień 2009
Posty
36
Punkty reakcji
0
I Allen i Coenowie i jeszcze coś jeszcze. Wszystko na tak. To maga wpływ na rozwój kultury chyba nie tylko na tej planecie....
 

Qon

Eksperfekcjonista
VIP
Dołączył
21 Grudzień 2006
Posty
7 886
Punkty reakcji
184
Miasto
Alpha Centauri
"Dzieci Ireny Sendlerowej" - nie jest to żadne arcydzieło, ale film dobry. Poza tym zawsze się cieszę z nowej, światowego formatu, produkcji o naszym wybitnym rodaku. Jedyne moje dwa poważniejsze zarzuty to: a) nikły wachlarz emocji okazywany przez, grającą Sendlerową, Annę Paquin (no chyba, że Sendler była aż takim komandosem), b) angielskie napisy na drzwiach, urzędach, obwieszczeniach itp. (tym bardziej dziwnie to wygląda, że imiona, nazwiska i nazwy ulic wymawiane są normalnie po polsku).
 

Dawid666

Nowicjusz
Dołączył
11 Luty 2010
Posty
7
Punkty reakcji
0
Fajny tekst o kapitalnym filmie Allena http://pl.shvoong.com/movies/1972152-match-point/
 

Qon

Eksperfekcjonista
VIP
Dołączył
21 Grudzień 2006
Posty
7 886
Punkty reakcji
184
Miasto
Alpha Centauri
"The boat that rocked" - sex, drugs and rock'n'roll - naprawdę polecam, trochę uproszczeń, karykatur i bajkolandii, ale film trzyma klimat.
 

1699850

Chadzam sam, bez stada. Tak lubie, to mi odpowiada
Dołączył
8 Listopad 2006
Posty
6 585
Punkty reakcji
107
Wiek
37
Miasto
54.5°, 17.7°
"Teorema" Pasolini - z cyklu - no i teraz kombinuj "co poeta miał na myśli". Wielu chwali, mi się niezbyt podobało. Możliwe interpretacje i ich ilość - imponująca. I to tyle moim zdaniem z zalet. Ani forma, ani treść (mojej interpretacji jak i zasłyszanych) się mi specjalnie nie spodobała.
Aha, bym zapomniał - śmiało można obejrzeć, bo to ponoć jeden z najmniej drastycznych filmów tego włoskiego ekscentryka i psychopaty.


"Głód" McQueen - surowy, emocjonalnie chłodny, a zarazem miejscami bardzo mocny i w sumie dość bezstronny(jak przymrużyć jedno oko) obraz o: proteście więźniów-członków IRA i ofierze na jaką decyduje się kilkoro z nich. Ja raczej trzymałem stronę rządu angielskiego, a protestujących średnio było mi żal (czyli inaczej niż reżyser prywatnie) i oglądało mi się nieźle.

Widać jest, że bardzo facet uparł się, żeby zrobić kino "ambitne" i nie mainstreamowe. Umiejętności jednak pewnie jeszcze nie te (w końcu debiut) i bardzo mocno odczuwałem, że jest to trochę wymuszone, a nie naturalne.

Całkiem niezły.


"Sokół Maltański"
Huston - najklasyczniejsza klasyk kina noir. I tyle. Niezbyt w gatunku gustuje więc i wrażenia nie zrobił zbyt dużego.

"Fisher King" Gilliam - na wesoło o dość smutnych rzeczach (ale bardziej niż po np czesku - po amerykańsku), a na koniec - dość sztampowo. W skrócie - mamy luzaka aroganckiego showmana radiowego, po nieprzemyślanym tekście którego facet zrobił masakrę w jakimś sklepie. Radiowiec rzuca pracę i nie może się pozbierać. Spotyka bezdomnego wariata, który jak się później okazuje zwariował po tym jak w tamtej właśnie masakrze zginęła jego żona.
Niestety: ten typ szaleństwa mocno mnie irytował zamiast - pewnie śmieszyć, no i - o tym dość ciekawym wątku niestety szybko zapomniano i dalej już wpłynięto w mieliznę dość mdłych miłosnych temacików.

Nie podobało mi się, ale jakby to potraktować jak baśń (można) i jakby śmieszyły kogoś wygłupy Williamsa - to jest szansa, że się spodoba.


"Cast Away" Zemeckis - RObinson Crusoe po nowemu. W sumie byłoby całkiem przyjemnie, gdyby nie zakończenie - taka typowo hollywoodzka potrzeba dopowiedzenia wszystkiego do końca i mielenia ozorem tam, gdzie już powinno pozostać milczenie.

"Ukryta forteca" Kurosawa - jak nie lubię filmów przygodowopodobnych, tak tu mi się podobało. Kurosawa w wersji lekkiej, łatwej, przyjemnej (jak choćby "Sanjuro samuraj znikąd", czy "Straż przyboczna".
Trochę przypomina "Gwiezdne wojny" (ponoć film był jedną z inspiracji dla Lucasa) i nawet "Władce pierścienia". Głównie przez - parę w sumie głównych bohaterów - wieśniaków, pechowców, chciwych cwaniaków, którzy na każdym kroku kombinują jak tu czmychnąć ze złotem, tudzież - zdradzić, wydać, sprzedać wspólnika-samuraja.

"Czysta formalność" Tornatore - wreszcie film, który spełnia moje wyobrażenia o idealnie klimatycznym kryminale.
Mroczność, którą można nożem kroić. Świetny Depardieu, Polański też daje radę(jako aktor).
Zakończenie - mimo, że dość zaskakujące mimo wszystko pozostawiło uczucie niedosytu.
No i atmosfera tajemnicy troszkę wydawał się sztuczna, bo miałem nieodparte wrażenie, że reżyser tak tworzy film, żeby tajemniczość udzielała się widzą, a nie samym bohaterom filmu w pierwszej kolejności

No ale film bardzo dobry (lubie takie)


"Sen Kasandry" Allen - jak po nazwie nietrudno się domyślić - inspiracją Allena były greckie tragedie - dokładnie to - grecka tragedia przeniesiona do współczesnej Wielkiej Brytanii.
Szczerze mówiąc - bardziej podobało mi się niż większość greckich oryginałów, w których zazwyczaj subtelności mi brakowało większej.
Dwaj bracia kupują łódź, którą nazywają "Sen Kasandry"... Nie okazało się to być ponownie dobrą wróżbą...
Dobry film.
 

Qon

Eksperfekcjonista
VIP
Dołączył
21 Grudzień 2006
Posty
7 886
Punkty reakcji
184
Miasto
Alpha Centauri
"Czysta formalność" Tornatore - wreszcie film, który spełnia moje wyobrażenia o idealnie klimatycznym kryminale.
Mroczność, którą można nożem kroić. Świetny Depardieu, Polański też daje radę(jako aktor).
Zakończenie - mimo, że dość zaskakujące mimo wszystko pozostawiło uczucie niedosytu.
No i atmosfera tajemnicy troszkę wydawał się sztuczna, bo miałem nieodparte wrażenie, że reżyser tak tworzy film, żeby tajemniczość udzielała się widzą, a nie samym bohaterom filmu w pierwszej kolejności
Oglądałem kiedyś ten film i kompletnie zapomniałem jaki miał tytuł. Dzięki za przypomnienie. Też mi się cholernie podobał.

A propos Depardieu - ja zaliczyłem "Księgę Diny" - dobry, dość oryginalny film o silnej kobiecie. Główny minus - mógłby być trochę krótszy.
 

Argg

Nowicjusz
Dołączył
6 Maj 2009
Posty
289
Punkty reakcji
0
Dla mnie osobiście wielkie kino to Dekalog Kieślowskiego - każdy film zmusza do myślenia, postawienia na nowo pewnych pytań. Taki kino kształci wewnętrznie. I na tym polega prawdziwa kultura. Im więcej takiego kina, im więcej widzów, tym lepsze społeczeństwo.
 

dudeczka

Nowicjusz
Dołączył
20 Październik 2008
Posty
389
Punkty reakcji
0
Polskie filmy do mnie też przemawiają. A Kieślowski i Zanussi to reżyserzy pierwsza klasa.
 

Argg

Nowicjusz
Dołączył
6 Maj 2009
Posty
289
Punkty reakcji
0
Klasa tych reżyserów polega na tym, że scenariusze ich filmów bazowały na analizie wartości, na których opiera się kultura - prawda, dobro, piękno. Próbowali spoglądać na te wartości w różnych optykach, pokazywać różne ich konteksty itp. Dlatego warto wracać do tych filmów, bo pogłębiają nas samych.
 
A

Alek06

Guest
Klasa tych reżyserów polega na tym, że scenariusze ich filmów bazowały na analizie wartości, na których opiera się kultura - prawda, dobro, piękno. Próbowali spoglądać na te wartości w różnych optykach, pokazywać różne ich konteksty itp. Dlatego warto wracać do tych filmów, bo pogłębiają nas samych.
Naprawde pieknie napisane.I rzeczywiscie tak wlasnie powinno byc.Jestem jak najbardziej za tym,aby kultury w kazdym wydaniu było znacznie wiecej w naszym zyciu.
 

Troggar

Nowicjusz
Dołączył
28 Luty 2010
Posty
15
Punkty reakcji
0
Wiek
28
Miasto
Tychy
Transformers-Nie jest to może bardzo inteligentny film, ale polecam dla ludzi lubiących kino rozrywkowe oraz efektowne sceny. Film opowiada o robotach tytułowych transformersach które walczą na ziemi by zdobyć wszechiskre. A z kim walczą? Z początku z ludźmi, a potem z deceptikonami. Jak na moje filmma fabułe fajną no i oceny filmu są pozytywne. Cóż jeszcze moge dodać? Ktoś lubi roboty to musi to obejrzeć!!!
 

riqoor

Nowicjusz
Dołączył
22 Grudzień 2009
Posty
50
Punkty reakcji
0
Wyspa (The Island). Film sci-fi z 2005 roku. Obecnie, przedstawiona w nim wizja, choć nadal odległa, nie jest już tak fantastyczna. W rolach głównych występują Ewan McGregor i Scarlet Johansson. Na szczególną uwagę zasługuje muzyka skomponowana przez Steve'a Jablonsky'ego.

Film opowiada o ludzkich klonach, które żyją w izolacji jako dawcy organów dla swoich właścicieli (sponsorów) z identycznym materiałem genetycznym. Klony są oszukiwane co do wizji świata i nie wiedzą o swoim przeznaczeniu, tak jak ludzie nie wiedzą o tym, że ich klony żyją, mają uczucia, świadomość i własne wspomnienia. Jeden z produktów w końcu połapał się w sytuacji i udało mu się uciec wraz z innym klonem. Potem widzimy sceny typowe dla tego typu produkcji, ucieczki, strzelaniny i walki o przetrwanie, ale nie to jest w tym wszystkim najważniejsze.

Chodzi o to jak ludzie potrafią być okrutni i jak bardzo żądni zysku, nawet za najwyższą cenę. Tak jak wspomniałem, idea klonowania ludzi nie jest już tak abstrakcyjna jak dawniej i naprawdę warto się chwilę zastanowić nad przesłaniem jakie ujrzeliśmy. Naprawdę polecam i dziwię się, że to mówię ponieważ nie przepadam za produkcjami fantastyczno naukowymi.
 

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
The Cube (ten oryginalny z 69 roku). Niskobudżetówka traktująca o człowieku zamkniętym w sześcianie. Co chwilę odwiedzają go różne osoby, które stanowią uosobienie pewnych stereotypów, w dużej mierze ludzkiego zakłamania. Jak kto po cichu czuje się outsiderem, to film może go naprowadzić na wiele ciekawych wniosków.
 

1699850

Chadzam sam, bez stada. Tak lubie, to mi odpowiada
Dołączył
8 Listopad 2006
Posty
6 585
Punkty reakcji
107
Wiek
37
Miasto
54.5°, 17.7°
Tak sobie oglądałem niedawno różne krótkometrażówki nominowane do oscarów w ostatnich latach i jedna mi się spodobała: http://store.happyproduct.com/watchmore.html Polecam zobaczyć.
 

Argg

Nowicjusz
Dołączył
6 Maj 2009
Posty
289
Punkty reakcji
0
Wielkie kino ma to do siebie, tak jak wielka kultura, że tak naprawdę trudno nazwać tą "wielkość". Jedno jest pewne - człowiek, kiedy z nim się spotyka, staje się mądrzejszy.
 

Argg

Nowicjusz
Dołączył
6 Maj 2009
Posty
289
Punkty reakcji
0
Hmmm... tak się zacząłem zastanawiać nad tym, czy jest jeszcze Wielkie Kino... Hmmm... na przykład wielkich powieści już nie ma. Może podobnie dzieje się w kinematografii? Ludzie biegną nie wiadomo za czym, a kultura minimalizuje się. I w końcu wszyscy na tym stracimy.
 

1699850

Chadzam sam, bez stada. Tak lubie, to mi odpowiada
Dołączył
8 Listopad 2006
Posty
6 585
Punkty reakcji
107
Wiek
37
Miasto
54.5°, 17.7°
"Wiosna, lato, jesień, zima... i wiosna" - Kim Ki-duk - Nic specjalnie mądrego. Prosta historia, w taki przyjemny, powolny sposób pokazywana Dobrze się oglądało i mogę tylko polecać.

"Cienie zapomnianych przodków" Siergiej Paradżanow :
1 - widać niestety, że film nie był tworzony w dobrych warunkach i z jakimś sensownym budżetem ale mimo wszystko tym co najbardziej w filmie mi się podobało to przeróżne zabawy z kamerą. Ten operator to dopiero musiał się napocić robiąc te wszystkie zdjęcia.
2- dość prosta historia, taka tradycyjna i typowa nawet. Dziwnie (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) jest ona pokazywana - fakt (w formie takiej opowiastki ludowej, a nawet pieśni). Charakterystyczne jeszcze jest jego antropologizowanie - pokazywany jest Huculski świat w niezwykły dość sposób. Mnie to jednak nie kręci specjalnie.
Ostatecznie film OK, inny niż wszystkie ale specjalnego wrażenia na mnie nie zrobił.


"Marzyciele" Bertolucci - bardzo mi przypominał "Idiotów" Triera. Podobnie mi się to oglądało (z tym, że "Marzyciele" z racji tego że dużo bardziej przyjemne dla oka i ucha były - oglądały się lepiej, ale "Idioci" mieli na prawdę miażdżące zakończenie i końcowe wrażenie również było dużo, dużo lepsze).
Tak jak i w filmie Triera:
Obserwowałem niewyobrażalny festiwal ludzkiej głupoty i fajnie i dobitnie jest pokazywane to dlaczego jest to głupie (choć w przypadku "Marzycieli" było to nawet już trochę tendencyjnie).

Jak to z szokującymi filmami bywa - cienka jest granica między obrzydzeniem a pozytywnym kopem emocjonalnym. Warto sprawdzić jak się na niego zareaguje. Mi się podobało.


"Sierpniowa rapsodia" Kurosawa - przedostatni film słynnego Japończyka. Rzecz głównie kręci się w okół rocznicy zrzucenia bomby atomową na Japonię. Mamy tu babcię-staruszkę (bardzo fajna postać, największy plus filmu), wnuki, później dochodzą amerykanie jacyś i rodzice-pragmatycy. Generalnie - nie jest za dobrze. Tak jakoś strasznie infantylnie jest to wszystko pokazane. Jak dla dzieci, albo jakiś kompletnych ignorantów z usa czy europy. W dodatku wtranżolili tam Richarda Gere, z którym wszystkie sceny są strasznie żenujące.
Ale i tak film oglądałem jedynie dla tej babci :) Ostatnia scena również mi się podobała.


Pusty dom Kim Ki-duk - film dziwny, mocno emocjonalny (ale delikatny), przemilczany. Trochę nawet przypominało mi to niektóre filmy Wai Wonga (ale dużo słabszy).
Główny bohater to specyficzny włamywacz - poszukuje domów bogatych ludzi którzy wyjechali i w nich zamieszkuje (przy czym zawsze w każdym domu coś naprawia, sprząta, pierze itp). Później pojawia się kobieta, ale i tu nie ma mowy o jakimś melodramacie tradycyjnym (i bardzo dobrze).
Końcowa część filmu i samo zakończenie - straszliwie postrzelone. Tak bardzo głupie, że aż ma swój urok i na pewien sposób mi się nawet może spodobało.
Mimo wszystko - bardziej jestem na Nie niż na Tak.

Persopolis jakaś tam iranka - animacja, ale dość oryginalnie i fajnie zrobiona. Nie kolorowa i polukrowana, ale surowa (żałowałem mocno że nie była jeszcze bardziej surowa, tak jak w czołówce choćby).
Jest to autobiografia z rewolucją islamską gdzieś tam w tle. Na pierwszym planie jednak jest człowiek, a konkretnie główna bohaterka.
Momentami zabawna, więcej dobrych momentów niż kiepskich. Jednak w formie autobiografii jest to dla mnie kompletnie nie do przyjęcia i bardzo źle przez to mi się to oglądało. Bez znaczenia czy prawdziwa czy fikcyjna. Bardzo podkoloryzowanie własnej osoby, palma i przechwałki - to mnie tak irytowało.
Jakby jednak było opowiadane z perspektywy osoby trzeciej - film ocenił bym nawet jako całkiem dobry. A tak - średnio.


Pokój z widokiem Ivory - zdjęcia, aktorstwo, muzyka itd - nie ma nic do zarzucenia, a nawet jest bardzo dobrze. Dla mnie jednak - nudy. Taki chyba zdecydowanie kobiecy film. Romanse itp w wiktoriańskiej Anglii. Nie jest w żadnym wypadku tandetnie. Jednak nie moje klimaty zdecydowanie.


Na koniec: zacząłem ostatnio w miarę możliwości nadrabiać zaległości w polskich filmach lat 80.

Na srebrnym globie Żuławski - do tej pory raczej jego filmy i charakterystyczny styl mi się podobały. Tutaj tak nie było. Film mi się potwornie dłużył, jest niedokończony (twórcy lubią mówić, że to przez jego antyPRLowskość, ale moim zdaniem decydenci przestraszyli się tego że za duże pieniądze powstaje straszne dziwadło).
O czym jest film? Trudno mi powiedzieć :) Straszliwe pomieszanie z poplątaniem. Ponoć jak pierwowzoru książkowego się nie przeczyta to się nie załapie. Ja nie załapałem (ale inna sprawa - że nie specjalnie chciało mi się próbować).
Dużo krzyku i wypowiadanych rozmaitych przeintelektualizowanych zdań, bełkotliwych nawet momentami. Momentami wydaje się nawet że kolejne zdania są losowane z 10 traktatów filozoficznych (bardzo nie lubię takiej paplaniny).
Parę scen było bardzo ciekawie zrobiona i robiły wrażenia ale film mi się nie podobał. 2.5 h, oglądanie podzieliłem na 2 dni ale i tak ledwo dobrnąłem do końca.
Jednak oczywiście są tacy, którym się bardzo film podoba.


Znachor Hoffman - bardzo nierówny. Momentami bardzo dobry, momentami okropnie słaby.
Najgorsza w filmie - warstwa melodramatyczna. Warstwa pierwszoplanowa - czyli heroiczno-medyczna - całkiem niezła. Wyraźnie jeszcze widać że Hoffman puszcza oko do władz, bo sporo jest momentów takich robotniczo-socjalistyczno-zalatujących. Jeszcze zakończenie bardzo słabe.
Generalnie - polski odpowiednik "Rudobrodego" Kurosawy, dużo, dużo gorszy jednak.
Mimo wszystko - film jak najbardziej pozytywnie oceniam.

"Konopielka" Leszczyński - bardzo dobry film (najlepszy z tych co widziałem tego cenionego, lecz mało znanego reżysera). Początek wskazywał na to, że będzie to film równie poetycki co np "Żywot mateusza" tego reżysera. Stety/niestety film szybko wynormalniał (choć nie do końca, na szczęście)
Do wioski odciętej niemal od świata przez otaczające ją bagna przybywa cywilizacja w postaci urzędnika i młodej nauczycielki. Bardzo fajnie pokazuje rozmaite za i przeciw "cywilizacji" i "ciemnocie". Wszystko z bardzo przyjemnym klimatem.
Polecam.

Dreszcze Marczewski - kolejny dobry film tego reżysera który widziałem. Rzecz o komunizmie, a w zasadzie - Stalinizmie, indoktrynacji, wszystko oczami młodego chłopaka-dziecka w sumie jeszcze.
Film zadziwiająco obiektywny. Obiektywny i bardzo dobry.

na koniec film który zdecydowanie najbardziej mi się podobał z tych tu wymienionych:
"Przesłuchanie" Bugajski - Bomba. Nawet gdyby akcja miała miejsce w Nibylandii, a nie w PRL. Dokopywanie komunistą uważam za trzeciorzędną zaletę tego filmu.
Do filmu miałem jakąś uwagę jedynie w jednym momencie (początek romansu), ale zakończenie usprawiedliwiło to (które jest z gatunku takich, które najbardziej lubię).
Nie, nie ma co tu pisać. Trzeba obejrzeć.
 

Parabola

Nowicjusz
Dołączył
19 Czerwiec 2007
Posty
1 142
Punkty reakcji
8
Miasto
Wyzima
 Właśnie przypomniałam sobie bardzo kontrowersyjne "wielkie kino" w wykonaniu Petera Greenawaya. Reżyser wyłącznie dla wąskiego grona koneserów. Miałam okazję obejrzeć 2 jego filmy, "Kucharz, złodziej, jego żona i jej kochanek" oraz "Dzieciątko z Macon" i mimo,  że oba jednokrotnie, do końca życia zapadną mi w pamięci. Do innych jego dokonań nie miałam odwagi podejść; ich wspólną cechą jest doprowadzenie psychiki widza do skrajnego wyczerpania.

"Kucharz, złodziej, jego żona i jej kochanek" - rzecz o osobach w tytule, podobno ostra krytyka konsumpcjonizmu brytyjskiego doby Thatcher. Po całej feerii osobliwych scen kręconych na przemian przez zielony, czerwony czy niebieski filtr, a których głownym tematem jest przemoc i seks - wbicie widelca w policzek kelnerki, molestowanie dziecka, dosadne sceny erotyczne (coś dla fanów Helen Mirren), pora na scenę kulminacyjną - upieczenie zamordowanego kochanka w wykwintnych przyprawach i zmuszenie męża-mordercy do skosztowania mięsa z jego genitaliów. Mniam.

"Dzieciątko z Macon" - tym razem jest to krytyka kościoła katolickiego i kupczenia świętością. Film zrobiony z niezwykłym teatralnym rozmachem i zachwycający wizualnie, jednak przerażający swoją fabułą. Najgorsze jest rozczłonkowanie martwego błogosławionego dziecka w celu zdobycia relikwii i rytualny zbiorowy (o ile pamiętam, 400-coś razy) gwałt na debiutującej bodajże Julii Ormond, mający być zapewne alegorią kondycji religii. Ten film to kolejny przykład, że epatowanie przemocą nie jest dobrym sposobem na przekazanie wartościowego przesłania, ponieważ zostaje ono zepchnięte na drugi plan. Albo i trzeci.

Jeśli moje opisy są za brutalne, albo spoilerujące, proszę o edit. Jestem tylko ciekawa, co sądzicie o tym reżyserze.
 
Do góry