Ucieczka z domu

enuma

Nowicjusz
Dołączył
20 Sierpień 2012
Posty
9
Punkty reakcji
0
Mam 16 lat i chciałabym uciec z domu. Nie jest to spowodowane złym kontaktem z rodzicami. W miarę dobrze się z nimi dogaduje. Tu chodzi o coś innego.

Jak wiadomo, wczoraj było rozpoczęcie roku szkolnego. To był mój pierwszy dzień w liceum. Sama tam poszłam, bez znajomych. Okazało się, że to była najgłupsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiłam. Bo ja jestem dość nieśmiała i ciężko mi przychodzi poznawanie nowych ludzi. Już tam nie będę się o tym zbytnio rozpisywać... Jakbym jeszcze trafiła na jakąś miłą osobę, która by miała takie same zainteresowania... Ale nie, u mnie w klasie są same "damulki". Wymalowane, odpicowane... Zupełnie nie w moim stylu. Oczywiście próbowałam z niektórymi nawiązać rozmowę, ale chyba nie są chętne do znajomości ze mną. O chłopakach już nawet nie wspomnę.

No i ja właśnie z tego powodu chcę uciec. Mama by nie zaakceptowała tego, że rzucam szkołę. Wiem, że mogłabym się przepisać, ale wiem też, że w każdej szkole by było tak samo. Ja nie umiem nawiązywać nowych znajomości ( no chyba że przez Internet ) i tyle. Mogłabym się ewentualnie przepisać do tej szkoły, co moje koleżanki, ale jakoś specjalnie nie widzę siebie w tej ich szkole. Co do mojej przyszłości, no to oczywiście też już nad tym myślałam. Nie chcę uciec na zawsze. Tylko na jakiś czas. Później może wrócę, i pójdę w końcu do szkoły. Może ta ucieczka mnie odmieni.

Nie piszcie mi żebym nie uciekała. Nie robię tego pod wpływem impulsu. W sumie to zawsze chciałam uciec z domu... Wszystko już sobie obmyśliłam.

Był ktoś kiedyś w takiej sytuacji? Uciekał z domu? Jak to jest? A może jest gdzieś taka osoba, która, podobnie jak ja, chciałaby uciec z domu w najbliższym czasie? Bo samej to tak nie bardzo... W grupce zawsze raźniej. Z inną osobą ucieczka by była bezpieczniejsza.
 
Dołączył
25 Marzec 2012
Posty
1 108
Punkty reakcji
186
Nie uciekaj z domu. To nie jest rozwiązanie Twojego problemu.

Byłaś w tej szkole pierwszy dzień, więc tak naprawdę troszeczkę zbyt szybko pośpieszyłaś się z oceną ludzi, których tam zobaczyłaś.
Nie twierdzę, że tam nie było "laluni" i innych, ale daj sobie i im szansę zanim ocenisz wszystkich po pozorach.
Zawsze się możesz przenieść, ale z Twoim nastawieniem jest to bez sensu aktualnie ^_^
Nie musisz kolegować się ze wszystkimi ^_^
 

ferrnando

Nowicjusz
Dołączył
9 Marzec 2011
Posty
48
Punkty reakcji
0
Miasto
Łódź
ja się pisze na ucieczke jak mieszkasz niedaleko Łodzi^^

a tak poważnie to chyba aż tak źle nie jest,co?Też pamiętam jak poszedłem rok temu do 1technikum i zapowiadało się nieciekawie(podobnie jak Tobie ciężko przychodzi mi nawiązywanie kontaktów z nowymi ludźmi),nie miałem nawet z kim pogadać ale kilka osób podobnych charakterem do mojego wydało się "ogarniętych" i mam chociaż do kogo gębe otworzyć...wiadomo nie jest tak jakbym chciał bo jednak wolałbym być kozakiem który bez problemu nawiązuje kontakt z kazdym,ale nie kazdy taki jest i dobrze...zresztą liceum zleci Ci raz dwa,zobaczysz,później ludzie patrzą na Ciebie inaczej niż tak jak w szkole.
 

Iluvfantasy

Moderator
Członek Załogi
Moderator
Super Moderator
Dołączył
5 Lipiec 2007
Posty
3 067
Punkty reakcji
245
No coś Ty, zaledwie drugi dzień szkoły, a Ty już martwisz się, że nie nawiązałaś znajomości? Cierpliwości, w końcu znajdziesz jakąś koleżankę, jak nie w swojej klasie, to w równoległej. Ja też poszłam do liceum bez znajomych i też jestem osobą nieco nieśmiałą, a znalazłam fajne kumpele - ale nie wszystkie od razu, z jedną zaczęłam gadać dopiero w drugiej klasie. Wiadomo, nie wszyscy są fajni, albo są 'fajni inaczej', tzn. np. lubią tylko osoby bogate i modnie się ubierające ( :mruga: ) albo są to jakieś właśnie 'laleczki', ale daj sobie i im trochę czasu. A skoro łatwiej Ci nawiązać znajomość przez neta, to po prostu napisz do kogoś z klasy na jakimś FB czy gadu, może po takim przełamaniu lodów lepiej będzie Ci się prowadziło konwersacje na żywo :)
 
B

Blancos

Guest
Nie bądź głupia...

o był mój pierwszy dzień w liceum. Sama tam poszłam, bez znajomych. Okazało się, że to była najgłupsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiłam. Bo ja jestem dość nieśmiała i ciężko mi przychodzi poznawanie nowych ludzi.
Zdajesz sobie sprawę, że liceum ma 3 lata, gdzie w każdym roku szkolnym jest coś koło 250 dni nauki, czyli łącznie... około 750 dni nauki. Ty spędziłaś tam raptem 2 dni, czyli zaledwie około 0,25% całej długości okresu kształcenia i już się poddajesz? Nie za szybko?

Z tego, co ja pamiętam moje początki w szkole średniej to powiem szczerze - na początku wszyscy się nie znają, a te pierwotne znajomości, które zawiera się na samym początku w dużej mierze ulegają potem zmianom, jedne się rozwijają, inne umierają, poznaje się nowych ludzi. U mnie w szkole było inaczej, bo mieliśmy nieco inny system kształcenia (w każdym semestrze na każdy przedmiot poza godziną wychowawczą chodziło się z inną grupą ludzi, podział na klasy dotyczył tylko godziny wychowawczej), więc u mnie zapewne proces ten był bardziej nasilony, ale domyślam się, że w standardowych liceach także dochodzi do czegoś takiego, iż grupy towarzyskie formują się przez dłuższy czas niż 2 dni.

akbym jeszcze trafiła na jakąś miłą osobę, która by miała takie same zainteresowania... Ale nie, u mnie w klasie są same "damulki". Wymalowane, odpicowane... Zupełnie nie w moim stylu. Oczywiście próbowałam z niektórymi nawiązać rozmowę, ale chyba nie są chętne do znajomości ze mną. O chłopakach już nawet nie wspomnę.
Możliwe, że część tych dziewczyn zachowuje się tak na pokaz. Inna sprawa, że wraz z trwaniem liceum część z tych ludzi zacznie się zmieniać, może poznasz osoby z innych klas, z którymi złapiesz kontakt (jeżeli absolutnie nie pasuje Ci klasa to zawsze możesz przepisać się do innej klasy lub szkoły). Kolejna rzecz - może są jakieś osoby, które trzymają się na uboczu (chłopacy czy dziewczyny) - spróbuj do nich podejść, możliwe, że mają podobne odczucia do Ciebie.

Nie poddawaj się tak łatwo, próbuj dalej. Ucieczka od problemu, który niewątpliwie jest, to żadne rozwiązanie - zwłaszcza, gdy tak naprawdę nie próbowało się z tym problemem zmierzyć, bo o jakim staraniu można mówić w Twoim przypadku? Daj sobie trochę więcej czasu, a może (nie mówię, że na pewno) okaże się, że sytuacja nie jest taka zła jak Ci się teraz wydaje.

No i ja właśnie z tego powodu chcę uciec.
Wszystko fajnie i pięknie, plan wydaje się kuszący, ale... czy zdajesz sobie sprawę, że:
a) za coś będziesz musiała żyć jak uciekniesz - z początku przejdziesz istne piekło, bo będziesz musiała znaleźć jakąś robotę, co biorąc pod uwagę, że jesteś nieletnia i że będziesz poszukiwana przez policję (rodzice na pewno zgłoszą Twoje zaginięcie) zbyt łatwe nie będzie, zwłaszcza, że z pracą nie jest teraz zbyt dobrze, a przecież za coś będziesz musiała wynająć jakieś lokum, kupić coś do jedzenia, etc. Chyba, że planujesz uciec pod most, ale tego osobiście Ci nie radzę - zbyt dobrze się to nie skończy.
b) nie będziesz miała, zapewne, komputera, telewizji, internetu, nowych ubrań, dobrego jedzenia, etc. - wszystkie wygody, które miałaś w domu pójdą w odstawkę, będziesz musiała sobie radzić sama i do wszystkiego dojść pracą własnych rąk, która - nawet jeżeli znajdziesz jakieś zajęcie, będzie pracą fizyczną i to raczej niezbyt przyjemną. Nie wiem, czy to lepiej naginać karku w jakimś McDonaldzie czy roznosić ulotki za lichą kasę, czy po prostu zacisnąć zęby i jednak chodzić do tej szkoły.
c) musisz liczyć się z tym, że rodzice zgłoszą Twoje zaginięcie i prędzej czy później Cię znajdą - z początku będą szczęśliwi, ale spora szansa, że zepsujesz swoje relacje z nimi, zmarnujesz w sumie rok nauki (wbrew pozorom to dużo), a i wśród rówieśników ta informacja się rozejdzie, co niekoniecznie będzie działało na Twoją korzyść
d) Twoim problemem jest to, że nie masz towarzystwa... w jaki sposób ucieczka z domu rozwiąże ten problem? Myślisz, że gdzieś tam w świecie poznasz jakiegoś towarzysza włóczykija? Przykro mi to mówić, ale to mało prawdopodobne... Najpewniej będziesz dokładnie tak samo samotna jak jesteś teraz, tyle, że sama narobisz sobie problemów i Twoje życie będzie trudniejsze

To tylko przykłady negatywnych stron Twojego rozwiązania. Gdyby się tak solidniej zastanowić to pewnie znalazłoby się jeszcze trochę. Zastanów się - co zyskujesz poprzez ucieczkę. Nie rozwiążesz w ten sposób swojego problemu, bo dalej będziesz sama, nie będziesz żyć na własną rękę na tyle długo (albo wrócisz sama, albo Cię znajdą), aby jakoś znacząco się zmienić (choć coś oczywiście do Ciebie dotrze, tylko wątpię, aby było to to, co jest potrzebne, aby zostać królową towarzystwa), a przy okazji - pogorszysz swoją opinię u rodziców, w swoim otoczeniu, w szkole i wśród innych uczniów (zapewne większość uzna Cię za wariatkę), a na dodatek stracisz sporo czasu, w którym ludzie będą się poznawać i potem, poprzez negatywną opinię i stracony czas, jeszcze ciężej będzie Ci nawiązać nowe znajomości. Gdzie Ty w tym widzisz rozwiązanie problemu? No gdzie? Jedyne, co tym osiągniesz to skomplikujesz sobie życie i ewentualnie liźniesz trochę dorosłości.

Na moje oko to... Ten Twój pomysł z ucieczką to typowa próba zwrócenia na siebie uwagi i wołania o pomoc poprzez manifestacyjną ucieczkę z domu spowodowaną problemem (samotnością), z którym nie potrafisz sobie poradzić. Wiesz, że to samo osiągniesz zwykłą rozmową? Nie musisz uciekać.

Mama by nie zaakceptowała tego, że rzucam szkołę.
Ciężko mi sobie wyobrazić mamę, która by to zaakceptowała, ponieważ to nieziemska głupota.

Nie chcę uciec na zawsze. Tylko na jakiś czas. Później może wrócę, i pójdę w końcu do szkoły. Może ta ucieczka mnie odmieni.
Ta, już to widzę. Mogę się założyć, że albo sama wrócisz z podkulonym ogonem, bo bycie zdaną tylko na siebie w ogromnym świecie skłoni Cię jednak do myślenia, że użeranie się ze szkołą jest lepsze. A nawet jeżeli nie to przecież prędzej czy później Cię znajdą.

Nie piszcie mi żebym nie uciekała. Nie robię tego pod wpływem impulsu. W sumie to zawsze chciałam uciec z domu... Wszystko już sobie obmyśliłam.
Póki co to Twój plan wydaje mi się strasznie wybrakowany, chociażby z tą przyszłością i powrotem do szkoły - owszem, wrócisz, ale... opóźnisz swoją edukację o kilka lat, co na pewno nie wyjdzie Ci na dobre, po powrocie do szkoły będziesz (jeżeli jakimś cudem uda Ci się uciec na dłużej) tą "inną"... Pomijam już oczywistą dziurę - idąc kiedyś do szkoły będziesz musiała zmierzyć się z tym samym problemem, z którym mierzysz się teraz, a przystosowanie się do życia na własną rękę (chyba, że zejdziesz na psy - zaczniesz ćpać, pić, palić, puszczać się i żyć na krawędzi) w taki odpowiedzialny sposób nie uczyni z Ciebie osoby bardziej atrakcyjnej towarzysko dla nastolatków.... Jeżeli nawet się zmienisz to bardziej w kierunku osoby dorosłej, niż w tym, który rozwiązałby Twój problem i tak czy owak staniesz przed dokładnie tym problemem, przed którym jesteś teraz.

Pozostaje tylko jedno pytanie - czy lepiej jest teraz spróbować coś z tym zrobić, czy zafundować sobie taką wątpliwą przygodę i musieć mierzyć się z tym samym kiedyś. Moim zdaniem ucieczka nie jest tu rozwiązaniem, ale rób jak uważasz. Jeżeli potrzebujesz na własnej skórze przekonać się jak głupi to pomysł to śmiało, niemniej... nie radzę.

EDYCJA

Mam dziwne wrażenie, że nasze odpowiedzi nie usatysfakcjonowały autorki i że ozwie się tylko, gdy ktoś powie coś, czego oczekiwała, bo na krytykę jej "genialnego" wymysłu odpowiadać nie chce. Po prostu uwielbiam jak ktoś ma takie fenomenalne podejście.
 

Anabele

Nowicjusz
Dołączył
12 Czerwiec 2012
Posty
126
Punkty reakcji
5
Wiek
33
Drogi Blancosie, obawiam się, że Twój post jest za mądry dla autorki tematu. Ja radziłabym, żeby uciekła. Wróci jeszcze tego samego dnia (bo dokąd niby miałaby uciec?), a może przy okazji się czegoś nauczy.

Podam taki przyklad: mój kolega z dzieciństwa został strasznie rozpuszczony przez swojego ojca. Gdy ów kolega trochę dorósł, chciał nadal być traktowany niczym małe książątko. Pewnego dnia tata kazał mu umyć schody. Kolega zatem zrobił to, co zrobiłby każdy normalny nastolatek na jego miejscu: pobiegł na policję. Tam z płaczem wyznał, że jest w domu wykorzystywany i tata zmusza go do "wykonywania upokarzających czynności". Panowie policjanci zapytali, jakie mój kolega ma czynności na myśli. "Mycie schodów", padła odpowiedź. Po tych słowach jakże uczynni panowie dali koledze ostrą reprymendę, wsadzili w radiowóz i odwieźli do domu. To wydarzenie miało pewną wartość dydaktyczną, bez dwóch zdań.

Nastolatki często nie myślą racjonalnie i muszą same dotknąć ognia, aby przekonać się, że parzy. Dlatego też radziłabym autorce tematu, żeby sobie pomysł ucieczki dobrze przemyślała, zanim wdroży go w życie. Jest na forum parę starszych osób, które jednak wiedzą, co mówią i warto ich słuchać.
 
B

Blancos

Guest
Drogi Blancosie, obawiam się, że Twój post jest za mądry dla autorki tematu.
Też tak myślę. Autorka pewnie uroiła sobie, że nie wiadomo co zdziała po tej ucieczce z domu... Ot, że jakoś znajdzie jakąś niezłą robotę, wynajmie jakiś pokój i choć będzie ciężko to jakoś da sobie radę i przeżyje. Rzeczywistość niestety jest inna - kończy się okres wakacyjny, a więc rynek pracy sezonowej zaczyna się poważnie kurczyć. Jedyną opcją na pracę będzie jakiś McDonald, ulotki, supermarket czy coś innego, gdzie będzie musiała naginać nieźle karku za grosze. Z wynajem mieszkania też tak wesoło nie jest, bo jeżeli chce uciec do większego miasta to studenci albo już pozajmowali ciekawsze i tańsze stancje, albo właśnie za nimi się rozglądają. Inny problem jest taki, że nawet jeżeli znajdzie jakąś taką dorywczą pracę to nikt przy zdrowych zmysłach nie zapłaci jej za miesiąc z góry (a przynajmniej nie sądzę), a że większość ludzi wynajmujących mieszkanie chce, aby im na początku roku wpłacić jakąś kaucję i/lub zapłacić za pierwszy miesiąc z góry to raczej bez co najmniej tysiąca złotych w kieszeni nie ma co się ruszać z domu. Owszem, może to zabrać z konta/portfela rodziców, ale wtedy tylko zmarnotrawi te pieniądze i po powrocie czeka ją niezła bura. No ale... przecież jakoś to będzie. Pomijam już to, że rodzice na 100% zgłoszą zaginięcie i sprawa może nawet trafić do mediów. Nawet jeżeli ucieknie i jakoś się ogarnie to będą jej szukać, a więc prędzej czy później albo policja, albo ktoś znajomy, albo obcy człowiek, który zobaczył jej wizerunek w mediach (jeżeli sprawa tam trafi) w końcu ją namierzy i capnie.

Nie chcę się dalej nad tym rozwodzić. Plan autorki jest po prostu skrajnie głupi. Autorka najwyraźniej, bez urazy, wie o zyciu jeszcze większe g...o niż ja, nakładła sobie do głowy jakiś idiotycznych wyobrażeń i myśli, że to będzie tak łatwo i przyjemnie.

Ja radziłabym, żeby uciekła. Wróci jeszcze tego samego dnia (bo dokąd niby miałaby uciec?), a może przy okazji się czegoś nauczy.
Po głębszym przemyśleniu sprawy i braku reakcji autorki muszę się zgodzić. Nastawiła się na to tak mocno, że wyleczyć ją może z tego tylko jak ucieknie, dostanie po tyłku i wróci "z podkulonym ogonem" do domu. Może dzięki temu zacznie doceniać to, co mimo wszystko ma i przestanie uważać, że nie wiedząc nic o życiu, nie mając żadnej wiedzy, wykształcenia czy doświadczenia ułoży sobie zycie lepiej.

latego też radziłabym autorce tematu, żeby sobie pomysł ucieczki dobrze przemyślała, zanim wdroży go w życie. Jest na forum parę starszych osób, które jednak wiedzą, co mówią i warto ich słuchać.
"Starszych osób" - czuję się staro! :)

Niemniej, to prawda - jest na forum trochę osób z większą ilością doświadczenia życiowego i warto czerpać z ich wiedzy. Niestety, aby to było w ogóle możliwe nie można podchodzić na zasadzie: "ktoś powie coś, co mi się podoba i jest zgodne z tym, co myślę, to dobrze, ktoś powie coś innego - jest głupi i oleję, albo tylko jego, albo całe forum zusammen do kupy".

Zresztą - to nawet widać po tym, co pisze autorka, że cały jej plan to takie jedno wielkie "jakoś to będzie". Ot, np. ucieknie, może kiedyś wróci do szkoły... i jakoś to będzie z tą przyszłością.

Mam tylko nadzieję, że jak już zrobi sobie wycieczkę to nie stanie się nic złego typu np. gwałt albo porwanie. Niby szanse nie są wysokie, ale przecież zdarzyć się może.
 

annawes

Bywalec
Dołączył
21 Lipiec 2012
Posty
2 810
Punkty reakcji
101
Powiem brutalnie -praca - nie znajdzie jej .Prędzej dorwie ją jakiś zboczeniec i zamknie w burdelu.Może to mocne słowa ,ale tak to często się kończy .
 

enuma

Nowicjusz
Dołączył
20 Sierpień 2012
Posty
9
Punkty reakcji
0
Co za głupie forum, założyłam ten temat bo chciałam poznać odpowiedzi na pytania zadane w ostatnim akapicie, a nie żeby mnie ktoś pouczał. Jakbym wiedziała że tak mnie zjedziecie to bym w ogóle tego tematu nie zakładała.
 

Iluvfantasy

Moderator
Członek Załogi
Moderator
Super Moderator
Dołączył
5 Lipiec 2007
Posty
3 067
Punkty reakcji
245
Ojej, no naprawdę, taką krzywdę Ci wyrządzamy, że próbujemy uświadomić Ci, że ucieczka z domu przez taki "problem" nie jest dobrym rozwiązaniem. Anabele ma w sumie rację - ucieknij, zobaczysz, jak to jest, a jak już wrócisz, to bardzo Cię proszę, napisz, jak "fajnie" było.

Edit: a jak tak sobie już wszystko obmyśliłaś, związanego z tą ucieczką, to powiedz, z czego zamierzasz się utrzymać?
 
B

Blancos

Guest
Tak, to forum jest głupie, bo nie docenia Twojego genialnego rozwiązania... Dziecko, dorośnij.

Ale proszę - odpowiem na pytania:

1. Jasne, jest dużo osób w takiej sytuacji jak Ty.
2. Podejrzewam, że znakomita większość jest mądrzejsza i nie ucieka z domu.
3. Jak to jest? Nie wiem, nie próbowałem na własnej skórze, ale domyślam się, że do bani. Może nie uciekałem z domu, ale od 6 lat uczę się poza domem i muszę sobie radzić sam, i wiem, że co jak co - ale jak ma się względnie normalny dom, to w domu jest dużo lepiej niż w zyciu na własną rękę, nawet jak trzeba się z czymś użerać. A co dopiero w sytuacji, gdzie nie dostaje się pieniędzy od rodziców i trzeba sobie radzić zupełnie samemu. Do licha, mój brat pracuje, zarabia naprawdę nieźle i dalej chętnie przyjeżdza do domu jak ma okazję, choć często skarży się, że wiele rzeczy w domu go wk...rwia.
4. Jak widać - nie ma takiej osoby na forum, która miałaby równie głupi pomysł.

Proszę bardzo. A zjechanie Ci się należy, bo sam pomysł jest wybitnie głupi, wybitnie nieuzasadniony i absolutnie do niczego nie prowadzi. Proszę bardzo - uciekaj, ale jak wrócisz z podkulonym ogonem do domu to sama zobaczysz, że mieliśmy rację.

Musisz nauczyć się jednej bardzo prostej rzeczy - to, że ktoś Cię krytykuje, czasami nawet w bardzo ostry sposób, nie oznacza, że jest Twoim wrogiem i źle Ci życzy. Czasami jest wręcz przeciwnie - znam takich ludzi jak Ty i wiem, że głaskaniem i dopytywaniem się do nich nie trafi, bo wbili sobie jakiś zamysł do głowy i nie ma mocnych. Jedyną metodą, która może podziałać jest po prostu prawda mówiona prosto z mostu i bez ogródek, łagodzenia słownictwa. Czasami takie zjechanie jednak pozwala dotrzeć do danego człowieka i powstrzymać go od zrobienia zwykłej głupoty - a tym właśnie jest ucieczka z domu w Twojej sytuacji. Rozumiem jak ktoś ucieka, bo ojciec go bije, albo matka chleje, albo cokolwiek, ale uciekać dlatego, że się po 2-3 dniach szkoły nie ma znajomych jest po prostu dziecinne, niedojrzałe i głupie. Taka jest po prostu prawda - wszyscy Ci tutaj to mówią, znaczy to nie jest wymysł jednego czy dwóch "kretynów". Ogarnij się dziewczyno. Nikt tutaj, a już w szczególności ja, nie ma zamiaru jechać Ci po kapciach i specjalnie robić przykrości, wręcz przeciwnie - jeżeli ktoś mówi ostro to chce Tobą wstrząsnąć i w ten sposób odwieźć Cię od popełnienia błędu, którym będzie ucieczka z domu - wynika to z troski, a nie głupoty czy złośliwości.

I zmień swoje podejście do dyskusji - ludzie chcieli Ci poradzić na temat problemu, pomóc, powiedzieli, co myśleli w dobrej wierze, w nadziei, że może zmienisz zdanie i nie zrobisz tej głupoty, którą jest ucieczka z domu i porozmawiasz z nami, opiszesz sytuację szerzej i poszukamy jakiegoś innego rozwiązania problemu, a Ty zbywasz wszystko stwierdzeniem, że "forum jest głupie", bo nie mówimy tego, co chciałaś usłyszeć. Tak się nie robi - nie jest to ani miłe, ani mądre.

P.S. Jeżeli masz w realnym świecie takie samo podejście - tzn. jak ktoś się ze mną nie zgadza, albo mnie skrytykuje to jest głupi, bo ja wiem najlepiej i jestem najlepsza, to nawet się nie dziwię, że masz problem z kontaktami z ludźmi.

I też bardzo chętnie poznałbym szczegóły Twojego planu - gdzie i za co będziesz mieszkać, jak zdobędziesz pieniądze na zycie i jak sobie wyobrażasz Twoje przyszłe życie. Z czystej ciekawości.

EDYCJA:
Autorka widocznie się obraziła...

P.S. Swoją drogą - siedzę w tym dziale już parę lat, kurde mole, można powiedzieć, że jestem tu weteranem i powiem jedno - ilość ludzi, którzy dostają tutaj dobre porady (i sami to przyznają) jest naprawdę porażająca i nie, to forum nie jest głupie
 

enuma

Nowicjusz
Dołączył
20 Sierpień 2012
Posty
9
Punkty reakcji
0
Ogarnij się dziewczyno. Nikt tutaj, a już w szczególności ja, nie ma zamiaru jechać Ci po kapciach i specjalnie robić przykrości, wręcz przeciwnie - jeżeli ktoś mówi ostro to chce Tobą wstrząsnąć i w ten sposób odwieźć Cię od popełnienia błędu, którym będzie ucieczka z domu - wynika to z troski, a nie głupoty czy złośliwości.

Nikogo nie prosiłam, żeby się o mnie troszczył i dawał dobre rady. Najbardziej mnie interesowało to, czy też jest tutaj taka osoba, która uciekła kiedyś z domu, może by wtedy mi opowiedziała, jak to naprawdę jest z tymi ucieczkami.

I zmień swoje podejście do dyskusji - ludzie chcieli Ci poradzić na temat problemu, pomóc, powiedzieli, co myśleli w dobrej wierze, w nadziei, że może zmienisz zdanie i nie zrobisz tej głupoty, którą jest ucieczka z domu i porozmawiasz z nami, opiszesz sytuację szerzej i poszukamy jakiegoś innego rozwiązania problemu, a Ty zbywasz wszystko stwierdzeniem, że "forum jest głupie", bo nie mówimy tego, co chciałaś usłyszeć. Tak się nie robi - nie jest to ani miłe, ani mądre.

Zdenerwowałam się po prostu, że nikt nie zwrócił uwagi na pytania, które zadałam, tylko od razu zaczęli mnie pouczać, że uciekanie to zło, że sobie nie poradzę. Wiem, że ucieczka z domu to zły pomysł, ale jestem po prostu w sytuacji bez sensownego wyjścia. Chociaż nie, jest jeszcze jedno wyjście - mogę popełnić samobójstwo. Ale chyba nie powiecie mi, że samobójstwo to lepsze wyjście od ucieczki?


I też bardzo chętnie poznałbym szczegóły Twojego planu - gdzie i za co będziesz mieszkać, jak zdobędziesz pieniądze na zycie i jak sobie wyobrażasz Twoje przyszłe życie. Z czystej ciekawości.

Nie sądzę, żeby to cie interesowało. Z resztą to są moje prywatne plany i nie mam ochoty ich wyjawiać obcej osobie, żeby je wyśmiała.

Autorka widocznie się obraziła...

Nie obraziłam się, nie jestem dzieckiem. Po prostu nie zaglądam na to forum tak często, jak jakaś maniaczka.
 

Sysunia``

Nowicjusz
Dołączył
23 Luty 2008
Posty
335
Punkty reakcji
10
Wiek
35
Miasto
z miasteczka;)
Ucieczka z domu nie załatwi Twojego problemu.
Nieśmiałość, wiem coś o tym. Z nią trzeba walczyć. Samemu ją pokonywać. Piszesz że po pierwszym dniu Ci sie nie spodobało, hmm ludzie dopiero się poznają, nie oceniaj ich po wyglądzie. Wiem, że pisać jest mi łatwo jednak z takim problemem dużo młodych się boryka i nie poddają się. Jeśli uciekniesz to i tak będziesz musiała nawiązywać kontakty z innymi ludźmi więc nie widzę sensu ucieczki. Trzy lata bądź cztery szybko miną i jeszcze za nimi zatęsknisz.
Jesteś jeszcze młoda, a w przyszłości możesz żałować swojej decyzji.

Pozdrawiam:)
 

Anabele

Nowicjusz
Dołączył
12 Czerwiec 2012
Posty
126
Punkty reakcji
5
Wiek
33
Wiem, że ucieczka z domu to zły pomysł, ale jestem po prostu w sytuacji bez sensownego wyjścia. Chociaż nie, jest jeszcze jedno wyjście - mogę popełnić samobójstwo.

Skoro wiesz, że to zły pomysł, powinnaś chyba poszukać innego wyjścia. I nie mam tu na myśli znalezienia gorszego pomysłu, jakim samobójstwo jest niewątpliwie. Mnie osobiście pozbawienie się życia zawsze wydawało się nieatrakcyjne, choćby dlatego, że nie dowiesz się, co byłoby dalej. To tak jakbyś wyłączyła film w połowie. I nigdy nie poznasz zakończenia.

Ja tam widzę mnóstwo rozwiązań: spróbuj znaleźć kogoś miłego w Twojej szkole, nawet niekoniecznie dziewczynę. Jestem pewna, że spotkasz przynajmniej jedną osobę, z którą znajdziesz wspólny język. A jeśli jednak nie zadasz sobie trudu szukania znajomych, porozmawiaj z rodzicami. Zmiana szkoły mogłaby Ci wyjść na dobre. Zawsze możesz udać się też do pedagoga lub psychologa.

Obrażasz się na nas, bo nie usłyszałaś tego, co chciałaś usłyszeć. A może to, że nie zjawił się nikt, kto by był w podobnej sytuacji, coś znaczy? Na przykład to, że w takich sytuacjach nie ucieka się z domu, tylko szuka innego wyjścia?

Zrobisz, co będziesz uważała. Pamiętaj jednak, że każda decyzja niesie ze sobą określone konsekwencje, które niekiedy są bardzo łatwe do przewidzenia. Odpowiedz sobie na pytanie, czy będziesz w stanie wybaczyć sobie samej, gdy coś pójdzie "nie tak".
 
B

Blancos

Guest
Nikogo nie prosiłam, żeby się o mnie troszczył i dawał dobre rady. Najbardziej mnie interesowało to, czy też jest tutaj taka osoba, która uciekła kiedyś z domu, może by wtedy mi opowiedziała, jak to naprawdę jest z tymi ucieczkami.
I masz nam za złe, że zdecydowaliśmy się troszczyć i dawać dobre rady? Dziewczyno - zastanów się. To, że się zainteresowaliśmy i powiedzieliśmy to, co uważamy to dobra rzecz. To, że chcemy Ci pomóc - to powinno Cię cieszyć, a nie powodować złość. Jeżeli którakolwiek część któregokolwiek mojego posta Cię dotknęła to przepraszam, ale myśl o tym, że młody człowiek może popełnić taki błąd z takiego w sumie niezbyt poważnego (sama kiedyś zobaczysz, że mam rację) powodu, działa na moje emocje i wobec bezradności czasami chwytam się ostrego języka. Naprawdę nie chcę Cię besztać, ale... ogarnij się!

Wiem, że ucieczka z domu to zły pomysł, ale jestem po prostu w sytuacji bez sensownego wyjścia. Chociaż nie, jest jeszcze jedno wyjście - mogę popełnić samobójstwo. Ale chyba nie powiecie mi, że samobójstwo to lepsze wyjście od ucieczki?
To jeszcze gorsze wyjście... Tylko, że są inne możliwości - możesz zmienić szkołę (z góry zakładasz, że w innej szkole będzie tak samo - dlaczego? nie wiesz tego), albo klasę (znowu - zakładasz, ze nic to nie da, ale może zanim posuniesz się do ucieczki z domu, warto chociaż spróbować i się przekonać?), możesz poczekać i zobaczyć, może jednak jest w Twojej klasie ktoś, z kimś złapiesz kontakt - nie znasz przecież wszystkich jeszcze na tyle, aby stwierdzić, że na pewno nikt nie jest do zaakceptowania, może nie będą w Twoim idealnym typie, ale niektórzy mogą być całkiem ok, ewentualnie możesz próbować szukać znajomych gdzie indziej (jakieś koła zainteresowań, itp.) i spędzać z nimi przerwy w szkole, a na lekcjach skupić się na lekcjach - uwierz mi, da się przeżyć. Sam w liceum miałem parę razy tak, że na niektórych przedmiotach nie miałem nikogo, kogo lubiłem i musiałem koncentrować się na przedmiocie, ale na przerwie szedłem do znajomych i było fajnie. W ostateczności możesz też po prostu to jakoś przecierpieć i poczekać aż ludzie zaczną się zmieniać, a uwierz mi, że liceum to taki okres, w którym różnica między startem a końcem jeśli chodzi o mentalność ludzi jest olbrzymia.

Z innych rzeczy - zamiast uciekac możesz porozmawiać z rodzicami, może oni coś Ci doradzą, albo z jakimś psychologiem, albo jak jesteś wierząca to z Bogiem (chociaz on to akurat zbyt rozmowny nie jest).

Owszem, raczej nie będzie "idealnie", ale skąd wiesz, że któraś z tych opcji, które wymieniłem nie sprawi, że będzie "znośnie". To przecież w końcu tylko 3 lata, może CI się nie wydaje, ale zlecą bardzo szybko, a po nich pójdziesz na studia i znowu będziesz miała nowych ludzi, zapewne dojrzalszych i ciekawszych niż ci w liceum. Może zamiast uciekać warto zastanowić się nad sposobem wytrzymania jeszcze trochę? I tu akurat wiem, co mówię - sam nie bardzo byłem wielką duszą towarzystwa w liceum i też czułem się samotny, ale na studiach to się zmieniło - ludzie autentycznie są już wtedy trochę inni.

Nie sądzę, żeby to cie interesowało. Z resztą to są moje prywatne plany i nie mam ochoty ich wyjawiać obcej osobie, żeby je wyśmiała.
Kiedy to akurat mnie ciekawi. Poza tym - nie mam zamiaru tego wyśmiać, a co najwyżej skrytykować i wytknąć wszelkie potencjalne błędy w rozumowaniu, co Tobie, jeżeli ostatecznie postąpisz głupio i uciekniesz, może się przydać, bo w oparciu o to, co powiem zrewidujesz swój plan i będzie Ci chociaż trochę mniej beznadziejnie.

Nie obraziłam się, nie jestem dzieckiem. Po prostu nie zaglądam na to forum tak często, jak jakaś maniaczka.
A to fakt, przepraszam za niesłuszne oskarżenie. A co do maniaka... To ja chyba jestem, trudno.

A może to, że nie zjawił się nikt, kto by był w podobnej sytuacji, coś znaczy? Na przykład to, że w takich sytuacjach nie ucieka się z domu, tylko szuka innego wyjścia?
Anabele ma rację - było sporo takich tematów na forum i sporo ludzi, którzy też byli w czarnej rozpaczy, bo szli do nowej szkoły, byli nieśmiali i mieli problemy z nawiązywaniem znajomości. Nie przypominam sobie ani jednego przypadku, gdzie ktoś ostatecznie uciekł z domu. Ot, masz nawet fernando - przeczytaj jego post jeszcze raz. Facet zdaje się był w bardzo podobnej sytuacji rok temu i co? Dał sobie radę. Ja wiem, że jak człowiek ma problem to się wydaje, że ten problem jest tak poważny jak u nikogo innego i wszystko jest straszniejsze niż ktokolwiek sobie wyobraża, ale to tylko takie złudzenie - ludzie dawali sobie radę z czymś takim, dlaczego więc Ty nie możesz?

Ucieczka to nie rozwiązanie... to ucieczka. Jeżeli moje zycie coś mnie nauczyło to to, że uciekanie od problemu w ostatecznym rozrachunku tylko pogarsza sprawę, bo problem tak czy owak wróci, tyle, że zazwyczaj jest jeszcze poważniejszy, a człowiek, będąc zmęczony uciekaniem, jest jeszcze bardziej nim przytłoczony.

Zrobisz, co będziesz uważała. Pamiętaj jednak, że każda decyzja niesie ze sobą określone konsekwencje, które niekiedy są bardzo łatwe do przewidzenia. Odpowiedz sobie na pytanie, czy będziesz w stanie wybaczyć sobie samej, gdy coś pójdzie "nie tak".
Znowu - święte słowa. Nie wiem, jak ze zdrowiem Twoich rodziców, ale załóżmy, że np. matka ma chorobę wieńcową i stres związany z Twoją ucieczką sprawi, że dostanie zawału i trafi do szpitala, albo gorzej - będziesz musiała z tym żyć do końca życia. Albo ojciec tak zaangażuje się w szukanie Ciebie, że narobi sobie problemów w pracy - znowu, będziesz się czuła winna. Albo coś stanie się Tobie - zostaniesz zgwałcona, albo pobita, albo okradziona, albo złapiesz jakiegoś syfa (nie syfilis, ale jakąś chorobę)? Brzmi trochę jak science-fiction, ale wbrew pozorom to jest możliwe.
 

annawes

Bywalec
Dołączył
21 Lipiec 2012
Posty
2 810
Punkty reakcji
101
Ostatecznie również uważam ,że autorka powinna zrobić po swojemu,zrealizowaź swój -idealny plan-.Życzę jej powodzenia -szczerze.Tak to już jest ,że młodzi nie słuchają rad starszych,uczą się na własnych błędach,choć mogli by ich uniknąć słuchając choć raz kogoś bardziej doświadczonego.Ale chyba wszyscy to robimy,tak wygląda życie od pokoleń.Co do samobójstwa to raczej miał być taki mocny akcent,aby zrobić na nas wrażenie.Na mnie nie robi.Próbowałam się zabić,wcześniej o tym nie mówiłam nikomu-jeśli ktoś to robi- to zazwyczaj tylko straszy,lub daje sygnał ,że potrzebóje pomocy.Jeszcze o ucieczce-nie doświadczyłam tego ,ale przypomniał mi się mój kuzyn-wprawiony w ucieczkach.Jak kończył-zawsze na izbie dziecka.Ostatecznie był poprawczak.Aż dziw ,ale wyrósł na porządnego człowieka.
 

kinianicko

Nowicjusz
Dołączył
8 Sierpień 2012
Posty
10
Punkty reakcji
0
Miasto
Serris Francja
ja ucieklam z domu gdy mialam wlasnie 16 lat.
Zle mi nie bylo w domciu , rodzice spoko , rodzenstwo tez , a mi jednak czegos brakowalo. wiec pewnego dnia wzielam swoje oszczednosci i wsiadlam w pociag do Szczecina.
to co dla mnie wydawalo sie wolnoscia , stalo sie koszmarem. nieznane miasto nikt kto by mi pomogl , Gdzie spac ? kto wynajmie pokoj nastolatce , nawet w podrzednym hotelu nie ma szans.
A ludzi ktorzy natychmiast widza ze nie jestes z tego miasta jest pelno. nigdy nie wiadomo kogo mozna spotkac.
I tak sie blakalam 3 dni , az w koncu zatrzymala mnie policja bo zauwazyli ze cos jest nie tak.
sprawdzili i odstawili mnie do izby dziecka skad odebrali mnie na drugi dzien rodzice.
Izba dziecka , hahaha to dopiero byl element .
po tym wszystkim trudno bylo odzyskac zaufanie u rodzicow , i wstyd dla samej siebie byl ogromny.
Ale jak to sie mowi czlowiek jak sie na wlasnej skorze nie przekona , to nie wie co to jest.
zycze szczescia jesli sie zdecydujesz , ale osobiscie odradzam.
 
M

MacaN

Guest
Jak chcesz, to mogę uciec z Tobą, ale nie na długo, bo rodzice mimo, iż wyrozumiali to na długo mnie nie puszczą :p Proponuję ucieczkę w piątek i powrót w poniedziałek :D

Propozycja jak najbardziej poważna, żeby nie było :)

Lecz co do samego pomysłu... Nic Ci to nie da. Na co liczysz ? Na to, że w szkole się dowiedzą o ucieczce i zaczną z Tobą rozmawiać ? tylko Cię wyśmieją :)
Może na to, że rodzice pozwolą Ci rzucić szkołę ? Na to nawet nie licz, masz OBOWIĄZEK do niej chodzić jeszcze przez 2 lata.

Ogólnie nie masz się co przejmować, bo w końcu się zaaklimatyzujesz, lecz to musi potrwać :p

Co do samej ucieczki... Gdzie masz zamiar spać ? Na dworcu ? W lesie ? Chciałabyś, żeby Cię zgwałcili jak będziesz leżała zmarznięta i bezbronna na ławce, czy żebyś co dzień marzła do szpiku kości ( bo noce zimne, ok. 5 stopni ) Oczywiście możesz sobie rozpalić ognisko, lecz aby nie zginąć z głodu musiałabyś albo zabrać plecak jedzenia, albo kilkaset zl. Lecz jeśli zabrałabyś kilkaset zł. to musiałabyś uciec daleko, bo jak byś się w sklepie pojawiła, to by Cię do domu Policja odstawiła :p
 

calme

calmeriatka
Dołączył
19 Lipiec 2011
Posty
558
Punkty reakcji
219
Dobijają mnie tacy ludzie.
Piszesz taki temat więc co myślałaś, że nie zaczną Cię tutaj pouczać?
Dają Ci takie rady, bo raczej, żadna osoba nie jest tutaj wrogo nastawiona.

Piszesz, że nie jesteś dzieckiem, a zachowujesz się jak dziecko.

Chcesz uciekać? Proszę bardzo. Ale jeśli zakładasz już jakiś temat licz się z konsekwencjami, a nie ubliżaj osobom, które chciały Ci pomóc.
To nie jest zachowanie, które przystało 'osobie dorosłej'.

Tyle.
 

Marozja

Nowicjusz
Dołączył
29 Styczeń 2008
Posty
2 469
Punkty reakcji
24
Wiek
40
Miasto
Dark side of the Moon
Ja uciekłam jak miałam 13 lat, ale do domu przyjaciółki. Jej mama o tym wiedziała i przymknęła na to oko, wiedziała, że mam napięte stosunki z moją mamą i obie potrzebujemy po prostu czasu, żeby pewne rzeczy przetrawić. Na pewno nie wiem, ale podejrzewam, że zadzwoniła do mnie do domu i powiedziała mojej mamie, co i jak. Po tygodniu mama przyjechała i wróciłam na spokojnie do domu, nawet sobie parę rzeczy wyjaśniłyśmy.

Do burdelu jej raczej nikt nie zamknie, ale takie osoby - z plecakami, sprawiające wrażenie, że raczej łażą bez celu niż jadą w konkretne miejsce, często trochę nieświeże (bo niby gdzie się kąpać?) - momentalnie rzucają się w oczy wszelkim zboczeńcom. Znam osoby mające problem z relacjami międzyludzkimi, w szkole też, znam też osoby, które w różnym wieku były zgwałcone czy gwałcone i zaręczam Ci, że to drugie jest nieporównywalnie większą traumą, więc osobiście bym nie ryzykowała.

Co ja bym zrobiła na Twoim miejscu.

Po pierwsze pogadałabym z mamą i zasugerowała jej, że przydałoby mi się parę spotkań z psychologiem czy pedagogiem, który mógłby mi dać trochę fachowych rad, jak sobie z tą sytuacją poradzić, a przy okazji może jak po prostu otworzyć sie nieco bardziej na ludzi.

Po drugie skoro radzisz sobie z nawiązywaniem internetowych znajomości, postarałabym się przez internet poznać trochę ludzi ze swojego miasta lub okolic i w miarę możliwości przenieść te znajomości do reala. Dbałabym też, żeby to właśnie były osoby, z którymi coś mnie łączy - może też są nieśmiałe, trochę zamknięte, słuchają podobnej muzy, mają podobne poglądy.

Trzy - szkoła to nie jedyne miejsce, gdzie można poznać ludzi. Jak już poćwiczysz trochę nawiązywanie relacji z ludźmi poznanymi przez sieć, pomyśl z rodzicami o zapisaniu się na jakiś pozaszkolny kurs czegoś, co Cię interesuje - może gra na gitarze, może taniec, może rysunek? Będzie duża szansa, że poznasz tam sporo osób, które będą Ci bardziej odpowiadać.

W ten sposób będziesz niezalezna od szkolnych znajomości, bo i tak będziesz mieć grupkę ludzi, z którymi możesz pogadać, a jak wyjdzie w szkole - to się okaże. Fakt faktem, że ciężko poznać ludzi w całkiem nowym środowisku w kilka dni i w przyszłości wszystko się może zmienić.
 
Do góry