...I oto nad tematem zaciążył mrok nieprzenikniony i ciemne chmury zakryły niebo...
A wszystko to dlatego, że przyszło się zwierzać mi, który ma tak nikłe pojęcie o RPG, że klękacie narody (pozwolę sobie pominąć to, że uważam się w RPG za Bóg wie kogo ale...).
No i teraz bądź mądry i przypomnij sobie jak to było.
Cóż... o ile mnie pamięć nie myli (a mylna już w tym wieku, oj mylna wnusiu) wszystko zaczęło się od daru czcigodnego wujka, którego wcięło do Ameryki. Ten to wujek skierował mnie na tory właściwe wręczając mi ogromniaste (jak na me ówczesne pojęcie ogromniastości) pudło wypełnione [acronym='Aż czteroma']"całą masą"[/acronym] płyt, które to okazały się szczelnie wypełnione najsławniejszym ceeRPeG'iem dotychczas. Ah, jak to pięknie było pokonać złego Sarevoka praworządnym dobrym wojem Kaką (tak wiem, wspaniała nazwa). Jak też wspaniale było mordować podłe koboldy w obronie ludności z przy-kopalniowego miasta (a jak tam one miało panocku?). A jak fajnie kupowało się w Beregost płytówki dla całej drużyny! Ah, wrażenia niezapomniane.
A mapą się nie podniecałem!
Potem przyszedł czas na BG II z dodatkiem (z którego podobał mi się TYLKO dodatek), Neverwinter Jedynkę (z której też podobał mi się jedynie jeden dodatek - Hordes Of Underdark), Planescape Torment (arcydzieło gatunku), Gothici itp. Ah! Zapomniałbym o najpopularniejszym - Diablo! Z przykrością oznajmiam, że Fallouta nie widziałem nawet na oczy. Poza tym grałem w mniej znane tytuły jak np. Evil Island (ruskiej wytwórni Nival Interactive), które mile wspominam. Jedna z lepszych gierek fabularnych z tych nie-sławnych.
W międzyczasie zabawiałem sie fascynującymi zabawami klockami lego. Powstawali mężni wojowie ze zbroi z kapoków (który to proceder wciąż kontynuuje, co gorsza wkręcając w to mojego młodszego brata) i z ogromnymi mieczami stworzonymi z szabli z zestawów o piratach. Potężni magowie zlecali im arcy-ważne zadania albo (co gorsza) rycerze Ci byli władcami ziemskimi co powodowało, że musieli się ścierać z problemami typowego dla tego stanu (jak najazd potężnych potworów
).
Ah, wspaniale było również polatać z kawałkiem szczapy w ręce ganiając 'gobliny'. Taaak, mieszkanie na wsi ma swoje zalety eRPeGoWe. (BTW, to już był LARP jak ganiałem za wyimarginowanym potworem?
)
Jeśli chodzi o RPG'i papierowe to... zaczynałem od paragrafówek
. W jakimś tam numerze Clicka! (czy nawet w kalendarzu czy coś takiego) mój kumpel dopadł 'magiczną' (wtedy) grę o biednym awanturniku mającym ukraść pewien relikwiarz na zlecenie bladego dryblasa. Czar paragrafówki upadł po około 15 minutach, po których znałem już wszystkie wyjścia i zakończenia. Mimo to masę razy wracałem to tej giereczki i pewnie będę wracał. Swoją przewidywalnością daje mi pewność, że ją przejdę
.
A jeśli chodzi o RPG typowe, takie, papier, karta, kostka to mam doświadczenie praktycznie tylko sieciowe. Jakieś półtora do dwóch lat temu krążąc po googlach w poszukiwaniu frazy 'RPG' natrafiłem na stronę o systemie ShadowMasterRPG (autorskiego, strona już nie istnieje), z którego to znalazłem link na Shantis II czyli bardziej 'awaryjny' poprzednika
TaLa. Stamtąd (po nieudanych próbach stworzenia w sieci gry RPG) dopadłem TaLa i tam już zostałem. W międzyczasie odkryłem czar jednostrzałówek (choćby i tu na forumowisku) i zacząłem sie angażować w takie to.
Dokładnie wczoraj dopadłem podręcznik 'Oko Yrrhedesa' autorstwa drogiego nam 'Sapka' - Andrzeja Sapkowskiego i w jeden dzień pochłonąłem jego zawartość. Póki co oddałem książkę do kserowania (z racji, że dopadłem ją w bibliotece) i czekam na efekty, ale sąsiedzi mogą spodziewać się RPG'owej jatki.
Nadmienię tylko, że już dziś grałem z moim 8 letnim bratem i 14 letnim kuzynem więc bijcie mi brawa.
A odnośnie literatury. Nie liznąłem żadnego ze ZNANYCH tytułów (no może poza Hobbitem). Władcę Pierścieni znam z filmów, świat dysku to dla mnie może nic nowego, ale jedyne co wiem o tych książkach to to, że jest tam masa zabawnych sytuacji. Nie ruszyłem ni Sapkowskiego, ni Tolkiena, ni Pracheta.
Za to mogę pochwalić się kilkoma książkami, których-nikt-nie-czyta.
Cała wydana dotąd seria opowiadań o młodych magach pani Ewy Białołęckiej. Jakby kogoś to interesowało to są to (jak dotąd) Naznaczeni Błękitem (Tom I i II), Kamień na Szczycie, Piołun i Miód (a zapowiadana jest jeszcze jedna książka jak nie więcej). Poza tym czytałem księgę Pan Lodowego Ogrodu (Tom I) pana Grzędowicza, która całkowicie mnie urzekła (wiem, wiem bezguście jestem, już mi to wszyscy powtarzają
). Zamierzam się na książki pana Piekary i dokończyć zaczęte już opowieści (Naznaczeni... i Pan...) poza tym oczywiście mam zamiar chapnąć Sapka (bo bez Sapka to nie ma żadnych perspektyw
).
...I z wielkiej chmur spadł mały deszcz, gdyż okazało się, że Guminio nie tylko nie zna się na RPG'ach ale i się tym chwali.