Sorry, że jako facet wtrącam trzy grosze, ale..... ostatnio salony sukien ślubnych śniły mi się po nocach jako koszmary....a wszystko za sprawą siostry, biorącej na dniach ślub.... Pech chciał, że większość czasu robiłem za kierowcę (ma prawko, ale szkoda było jej czasu na szukanie miejsc do parkowania, no i co by się nie oszukiwać znam więcej skrótów i mam lepszą orientację topograficzną). Szanowne Panie uraczcie mmnie odpowiedzą, czy moja siostra to odosobniony przypadek, czy taka jest Wasza cecha ogólna. Nie liczyłem, ale zjechaliśmy chyba z 20 salonów w sumie. Łącznie z dojazdami np do Kutna, bo jakas koleżanka w pracy jej poleciła coś tam i on MUSIAŁA zobaczyc co i jak. Tak a propos jakby w Warszwie brakowało salonów. Jako w trzecim w kolejnosci odwiedzin była w Atelier Juliette na Mokotowskiej, chyba 7. NIby sie jej podobało, ale jeszcze chciała posprawdzać inne..... Punkt ten wbił mi sie głęboko w pamięć bo przy okazji zapłaciłem za parkowanie mandacik (osmieliłem sie tak stanąć, że tył pojazdu wystawał mi około 20 cm za dozwolona linię-a szanowny Pan był bardzo skrupulatny, jeszcze troche to po linijke by poszedł-fakt tył minimalnie wystawał) Nie mniej prawie zdecydowana postanowiła jeszcze objechac około 20 punktów, po czym wróciła do przedmiotowego Juliett . Więc moje pytanie, sorry wszystkie tak macie i czeka mnie ewentualnie powtórka z rozrywki przy drugiej siostrze, czy wymysły tej to był przypadek odosobniony....