Witam.
Zapraszam do przeczytania mojego smętnego wywodu. Mam nadzieję, że mi doradzicie. Z góry dziękuję.
Znam Magdę od przedszkola, ale zaprzyjaźniłam się z nią dopiero niecałe 1.5 roku temu. Mówię jej o wszystkim, często rozmawiamy o chłopakach; cóż, taki wiek. Mamy po 16 lat. W mojej szkole pojawił się nowy chłopak, który spodobał mi się od razu. Krążyłam po korytarzu, zerkając na niego. Widziałam, że on też na mnie patrzy i delikatnie się do niego uśmichałam. Po pewnym czasie zaczęliśmy gadać. O wszystkim opowiadałam Magdzie. Kiedy byłam bliżej z tym chłopakiem, dowiedziałam się, że Magda była z nim na kilku spacerach. Nie powiem- byłam wściekła, kiedy się o tym dowiedziałam. Oni jednak nie widzieli w tym nic złego. Pisali sms, jak gdyby nigdy nic. Czasem bywało, że mi nie odpisywał, a jej owszem. Krew mnie zalewała. Od tamtego czasu nasza przyjaźń zaczęła się psuć. Powiecie, że nie warto przez faceta, ale niestety należę do osób, które są niesamowicie pamiętliwe i łatwo nie wybaczają. Kiedy skończyłam kręcić z nowopoznanym chłopakiem, oni się częściej spotykali, umawiali, gadali ze sobą na moich oczach, a we mnie dusiła się zazdrość mieszana ze złością. Jakoś po miesiącu obie sobie go "darowałyśmy" i wróciłyśmy do dobrych stosunków.
Od prawie dwóch lat piszę z pewnym Maciejem. Chłopak od pewnego czasu zaczął mi się podobać. Kiedyś pisaliśmy raz na dłuższy czas, a teraz codziennie, bez przerwy piszemy SMS i rozmawiamy w szkole. Będąc na spacerze z Magdą, zapoznałam ich ze sobą. Ona o nim wiele słyszała, bo jej o nim opowiadałam dość sporo. Wiedziała, że mi się podoba... Po tym spacerze myślałam, że jest OK, ale coś mnie niepokoiło w zachowaniu Magdy. Uśmiech nie znikał z jej twarzy na widok Macieja. Machała mu jak jakaś napalona kretynka, cały czas, jak gdzieś wychodziłyśmy, prosiła, bym do niego napisała, by wyszedł z domu i poszwendał się z nami. W głowie zaświeciła mi się taka lampka i zawył alarm- coś nietak. Wczoraj dowiedziałam się, że ze sobą piszą właśnie od wczorajszego dnia. Chciała go zaprosić do znajomych na fotce i tak się zaczęło. Najgorsze, że ona ma chłopaka, a zarywa do Macieja. Nie podoba mi się to, ale nie powiem jej o tym. od kilku dni praktycznie się do mnie nie odzywa, olewa mnie. Nie wiem, co się dzieje. Maciej dalej ze mną pisze, tyle nie wiem, czy on coś do niej nie czuje, czy mu się nie podoba. Wiem, że on nic do mnie nie czuje, aczkolwiek nie chcę by znowu było jak z poprzednim chłopakiem. Wiem, że wtedy by nasze relacje się popsuły i gdyby im się udało, to nie mogłabym na nich szczęśliwych patrzeć.
Powiedzcie, byliście w takiej sytuacji, że bliska dla Was osoba, przyjacióła/przyjaciel, "odbiera" obiekt waszego zainteresowania?
Co mam zrobić? Nie chcę mówić o tym Maciejowi ani Magdzie. Stwierdzi, że ma prawo mieć znajomych i jej nie mam prawa bronić. Szlag mie trafia, naprawdę..
Przepraszam, jeśli taki temat już był. Pozdrawiam i liczę na odpowiedzi.
Zapraszam do przeczytania mojego smętnego wywodu. Mam nadzieję, że mi doradzicie. Z góry dziękuję.
Znam Magdę od przedszkola, ale zaprzyjaźniłam się z nią dopiero niecałe 1.5 roku temu. Mówię jej o wszystkim, często rozmawiamy o chłopakach; cóż, taki wiek. Mamy po 16 lat. W mojej szkole pojawił się nowy chłopak, który spodobał mi się od razu. Krążyłam po korytarzu, zerkając na niego. Widziałam, że on też na mnie patrzy i delikatnie się do niego uśmichałam. Po pewnym czasie zaczęliśmy gadać. O wszystkim opowiadałam Magdzie. Kiedy byłam bliżej z tym chłopakiem, dowiedziałam się, że Magda była z nim na kilku spacerach. Nie powiem- byłam wściekła, kiedy się o tym dowiedziałam. Oni jednak nie widzieli w tym nic złego. Pisali sms, jak gdyby nigdy nic. Czasem bywało, że mi nie odpisywał, a jej owszem. Krew mnie zalewała. Od tamtego czasu nasza przyjaźń zaczęła się psuć. Powiecie, że nie warto przez faceta, ale niestety należę do osób, które są niesamowicie pamiętliwe i łatwo nie wybaczają. Kiedy skończyłam kręcić z nowopoznanym chłopakiem, oni się częściej spotykali, umawiali, gadali ze sobą na moich oczach, a we mnie dusiła się zazdrość mieszana ze złością. Jakoś po miesiącu obie sobie go "darowałyśmy" i wróciłyśmy do dobrych stosunków.
Od prawie dwóch lat piszę z pewnym Maciejem. Chłopak od pewnego czasu zaczął mi się podobać. Kiedyś pisaliśmy raz na dłuższy czas, a teraz codziennie, bez przerwy piszemy SMS i rozmawiamy w szkole. Będąc na spacerze z Magdą, zapoznałam ich ze sobą. Ona o nim wiele słyszała, bo jej o nim opowiadałam dość sporo. Wiedziała, że mi się podoba... Po tym spacerze myślałam, że jest OK, ale coś mnie niepokoiło w zachowaniu Magdy. Uśmiech nie znikał z jej twarzy na widok Macieja. Machała mu jak jakaś napalona kretynka, cały czas, jak gdzieś wychodziłyśmy, prosiła, bym do niego napisała, by wyszedł z domu i poszwendał się z nami. W głowie zaświeciła mi się taka lampka i zawył alarm- coś nietak. Wczoraj dowiedziałam się, że ze sobą piszą właśnie od wczorajszego dnia. Chciała go zaprosić do znajomych na fotce i tak się zaczęło. Najgorsze, że ona ma chłopaka, a zarywa do Macieja. Nie podoba mi się to, ale nie powiem jej o tym. od kilku dni praktycznie się do mnie nie odzywa, olewa mnie. Nie wiem, co się dzieje. Maciej dalej ze mną pisze, tyle nie wiem, czy on coś do niej nie czuje, czy mu się nie podoba. Wiem, że on nic do mnie nie czuje, aczkolwiek nie chcę by znowu było jak z poprzednim chłopakiem. Wiem, że wtedy by nasze relacje się popsuły i gdyby im się udało, to nie mogłabym na nich szczęśliwych patrzeć.
Powiedzcie, byliście w takiej sytuacji, że bliska dla Was osoba, przyjacióła/przyjaciel, "odbiera" obiekt waszego zainteresowania?
Co mam zrobić? Nie chcę mówić o tym Maciejowi ani Magdzie. Stwierdzi, że ma prawo mieć znajomych i jej nie mam prawa bronić. Szlag mie trafia, naprawdę..
Przepraszam, jeśli taki temat już był. Pozdrawiam i liczę na odpowiedzi.