jelonek
how can I ever change things that I feel?
Jestem z facetem od roku. Od pewnego w zasadzie dosc niedlugiego okresu czasu zauwazam, ze chyba zauroczenie mna mu mija. Nie bede sie rozwodzic nad tym, ze juz nei dostaje kwiatow bez okazji (a nawet na rocznice nie dostalam; powiedzial, ze byl w kwiaciarni, ale zamknieta juz byla...) ze nie przychodzi po mnie do szkoly, a robil to kiedys, ze nie rozmawiamy tak duzo na gg, ze nei dostaje SMSow czy ze przestal mnie odprowadzac na przystanek (choc to boli najbardziej, zwlaszcza ze kiedys, mimo moich protestow, wsiadal ze mna do tramwaju i odprowadzal pod same drzwi...). Jestem w stanei to przebolec, bo wiem, ze nigdy nei bedzie tak jak na poczatku niestety. Ale do tej pory naprawde widzialam, ze mu zalezy, ze jest bardzo uczuciowy i wrazliwy...Robil dla mnie tyle milych rzeczy, bardzo zalezalo mu na jak najczestszych spotkaniach ze mna (czasem codziennie czasem co dwa dni...rzadkoscia bylo nei widziec sie dwa dni z rzedu) po prostu czulam sie uwielbiana. Dodam, ze na zmiane jego zachowania moglo wplynac takze to, ze w Sylwestra mnie rzucil, ale po tygodniu wrocilismy do siebie, z tym ze wina lezala glownei po mojej stronie- zerwal przede wszystkim dlatego, ze przeczytal moje rozmowy w archiwum, zobaczyl m.in. moje flirty z chlopakami albo pare rzeczy, ktore przed nim zatailam...W kazdym razie na pewno powodem rozstania nei bylo to, ze mnie nie kocha. Wtedy wszystko bylo dobrze tylko wkurzylo go to, co przeczytal. Zeszlismy sie i, wiadomo, na poczatku byl troche szorstki, potem bylo coraz lepiej i w zasadzie przez pierwszy tydzien ferii juz pierwszy raz od tamtego incydentu wyznal mi milosc, juz wszystko bylo jak dawniej. A teraz od paru dni cos sie z nim dzieje. Jak mowie, pomijam fakty swiadczace o tym, ze zauroczenie pryslo (i to, jak zwykle, u niego, pdoczas gdy u mnie nie...), ale wczoraj zdarzylo sie cos gorszego. Chcial sie ze mna spotkac, wracajac z uczelni (mnie ma 'po drodze'). Dowiedzial sie jednak, ze umowiona jestem z kolezanka do sklepu, wiec nei umowilismy sie. Jednak z kolezanka zalatwilysmy dosc szybko i napisalam do niego, ze jesli mu sie nudzi, to mzoe przyejchac, bo ja juz wychodze. Nie odpisal. Gdy weszlam na gg, zapytalam wprost, czy ma zamiar przyjsc, cyz nie. Napisal, ze nie. Ze nie chce mu sie jechac, ze mial po drodze, a tak to mu sie nie chce...Echhh, kiedys by do mnie przyjechal nawet 3 razy z rzedu- bo i tak bywalo w wakacje...A dzis juz w ogole sie zalamalam...Od wczoraj, od tej jego odpowiedzi praktycznie sie do niego nei odezwalam, tylko wieczorem napisalam mu 'dobranoc', a dzis czekalam, az cos napisze. On jest zawsze przy kompie i przez wiekszosc czasu swobodnie moglby ze mna na gg rozmawiac. Ale nic dzis nie napisal, nei odezwal sie ani slowem. Odnosze wrazenie, ze juz mu kompletnei nie zalezy...mimo ze pare dni temu bylo jednak zupelnie inaczej. Pomijajac fakt nieodprowadzania mnie czy inne tego typu...Czy tak musi byc? Czy to normalna kolej rzeczy, czy jednak on jest nie do konca w porzadku?