Jeśli skojarzenia z Pink Floyd, to tylko z dwiema ostatnimi płytami... A co to za PF bez Watersa? ;-)
Ogromny minus za wokal - jest po prostu straszny. Instrumentalnie pewnie by się wybroniło, ale ja jakoś nie przepadam za takim typowym, "plastikowym" neo-progiem - przeciętna sekcja rytmiczna, zalane syntezatorami i czasem "Gilmour" solówą to przetnie.
Są takie dni, że lubię wczesny Marillion (debiut i "Misplaced Childhood"), albo współczesny norweski Airbag (polecam "All Rights Removed"), ale na dłuższą metę, to takie "słodkie" neo-progowe brzmienie mi się nie podoba. Do wyjątków dołączę jeszcze "The Division Bell" - niech będzie, dobra płyta, ale z Watersem byłaby lepsza.