buderchin
Nowicjusz
- Dołączył
- 20 Lipiec 2011
- Posty
- 198
- Punkty reakcji
- 3
- Wiek
- 39
Wstęp 1 Sprawę tę chciałem opisać od razu, ale stwierdziłem, że im więcej czasu upłynie od spotkania, tym mniej emocji będzie w tym, co napiszę. Większą część tego postu w postaci bardzo luźnego szkicu napisałem niedługo po spotkaniu. Potem jakoś nie chciało mi się go przygotować do publikacji. Dopiero teraz się za to wziąłem.
Wstęp 2 Kilka odniesień do randki pojawiło się już w trzech postach [1, 2, 3], ale żeby tam nie robić offtopica, postanowiłem utworzyć nowy temat.
Wstęp 3 Mam też problem, jak skonstruować tego posta. Czy najpierw opisać obiektywnie wydarzenia, a potem dopiero osobno moje domysły. Czy może tematycznie podzielić. Zdecydowałem się na rozwiązanie drugie.
Cała sprawa zaczęła się na początku kwietnia. Na portalu randkowym zagadnąłem do miło wyglądającej dziewczyny. Sprawę opisałem w temacie http://www.forumowis...-prosba-o-rady. Z kilku rozmów z nią dowiedziałem się m.in. że szuka prawdziwej miłości, kocha góry (zresztą miała wstawione zdjęcie z gór), lubi gotować i słucha m.in. Nosowskiej i Björk.
W poście z końca czerwca napisałem: „A sprawa z pierwszego postu już nieaktualna, bo nasz kontakt się urwał na początku maja. Potem jeszcze napisałem do niej raz pod koniec maja, ale już nie odpisała.”
Jednak pod koniec sierpnia napisałem do niej jeszcze raz, bez większych nadziei. Po dwóch dniach pisania zgodziła się na spotkanie w parku miejskim.
Spodziewałem się ładnej niewinnej dziewczynki, a ujrzałem seksowną kobietę. Wierzcie lub nie, ale wyglądała jak aktorka Magdalena Boczarska. Zupełnie nie była podobna do osoby ze zdjęć. W dodatku użyła innego imienia (tzn. na portalu randkowym podane ma inne i na spotkaniu przedstawiła się innym). To wszystko spowodowało, że byłem mocno zdezorientowany. Myślałem, że ta z internetu wysłała po mnie ładniejszą koleżankę, a sama siedzi gdzieś na ławce w parku. W końcu zapytałem:
 – Ale zaraz, gdzie my idziemy?
 – No przecież chciałeś się spotkać.
 – A to ty jesteś ty?
 – Tak. A co, niepodobna? – zapytała z zalotnym uśmieszkiem.
 – No, szczerze mówiąc średnio.
Na spotkanie poszedłem bez spiny. Na spotkaniu też raczej wyluzowany byłem. Nie jąkałem się, jak to mi się czasem zdarza przy spotkaniu z ładnymi dziewczynami. Po niedługim czasie wiedziałem, że nic z tego nie będzie, więc trochę chciałem porozmawiać, zasięgnąć informacji nt. podrywania. Gdy się pożegnaliśmy, nagle zaczęło mi zależeć. Tętno chyba mi nie przyspieszyło, ale zacząłem czuć każde uderzenie serca. Bardzo dziwne uczucie. Wiedziałem już, że spier*oliłem sprawę.
Wiedziałem, że myślę nieracjonalnie, ale nie mogłem nic z tym zrobić. Wiedziałem też, czym to jest spowodowane – wyłącznie jej nieprzeciętną urodą.
Na spotkaniu byłem pasywny. Było mi obojętne, co będziemy robić i ile czasu. Ona decydowała o tym, co robimy: idziemy, siadamy NA TEJ ławce, wstajemy, idziemy, siadamy na palikach umacniających brzeg sadzawki, wstajemy, idziemy do kiosku po bilet, rozstajemy się (nie chciała, żeby ją na przystanek odprowadzić – może bała się, żebym nie wsiadł za nią do tramwaju).
Ja nasze rozmowy przez internet sprzed spotkania znałem niemal na pamięć (czytałem je wielokrotnie). A ona nie pamiętała nawet podstawowych informacji na mój temat: ile mam lat, skąd jestem, jakie studia skończyłem, gdzie pracuję. To jasne – byłem jednym z wielu gości, z którymi pisała.
W trakcie rozmowy poruszone były różne tematy, ale o tym niżej, w osobnych rozdziałach. Po spotkaniu rozmawiałem z nią przez internet jeden raz – też paru ciekawych rzeczy się dowiedziałem.
MOJE WYOBRAŻENIA
Najciekawszą rzeczą było to, że była zupełnie inną osobą, niż sobie wyobrażałem. Jak ktoś daje zdjęcie z górskiego szlaku, to ja już sobie dorabiam historię, że pewnie słucha SDM, a w wolnym czasie lubi usiąść z książką i kubkiem gorącej herbaty. Jak piszę, że lubi Nosowską i marzy o wielkiej miłości, to ja wyobrażam sobie, że pewnie wieczorem przy zgaszonym świetle leży sobie w domu i słucha np. piosenki Z rejestru strasznych snów (ze świetnej płyty pt. [sic!]). Spodziewałem się osoby troszkę nieśmiałej, a okazała się bardzo przebojowa.
W rozmowie po spotkaniu (przez internet) przyznała się do tego, że w rozmowach poprzedzających spotkanie niektóre z rzeczy, które mówiła, były żartami (które ja potraktowałem dosłownie). Miałem o to pretensje, a ona powiedziała, że między kobietą a mężczyzną zawsze na początku jest gra i jeśli tego nie wiem, to znaczy, że jestem niedouczony.
Dlatego przy poznawaniu przez internet najważniejsze jest, żeby jak najszybciej się spotkać. W ciągu rozmów przez internet może narosnąć tyle wyobrażeń, że ich skonfrontowanie z rzeczywistością może być mocno rozczarowujące.
URODA JEJ
Jak już napisałem na początku, w rzeczywistości zaprezentowała się w inny sposób niż na zdjęciach.
W późniejszej rozmowie przez internet napisała mi, że na spotkaniu brak mi było pewności siebie. Napisałem jej, że zbił mnie z pantałyku nieco inny wygląd. Zapytała „czy moja uroda miała wpływ na Twoją pewność siebie?”
Muszę przestać się bać ładnych dziewczyn – muszę sobie wbić do łba, że one niczym nie różnią się od tych brzydkich.
I jeszcze jedno. Jej uroda była jedynym powodem tak silnej reakcji psychiczno-somatycznej po zakończeniu spotkania. Siostra mojego kolegi jest trochę podobna do niej w kwestii zainteresowań czy sposobu spędzania wolnego czasu. Jest jednak średnio ładna, więc nie wywołuje u mnie aż takich emocji.
Pytałem kolegę z pracy (z którym rozmawiam na różne tematy, m.in. komentujemy nasze klientki), czy jest możliwe, żeby dziewczyna była zbyt ładna. Powiedział, że zbyt ładna nie, ale zbyt atrakcyjna już tak. Nie wiem, czym to się różni, bo atrakcyjność wynika wprost z urody. Oczywiście urodę można podkreślić (jak również zakamuflować – czego najlepszym przykładem były jej zdjęcia) z pomocą fryzury, makijażu czy ubioru. Akurat ten temat mnie zainteresował, bo wydaje mi się, że ta dziewczyna była dla mnie zbyt atrakcyjna, bym mógł się z nią spotykać. Jest też na forum temat http://www.forumowisko.pl/topic/200877-czy-mezczyzni-boja-sie-atrakcyjnych-kobiet/ właśnie o tym.
JEJ OBECNOŚĆ NA PORTALU RANDKOWYM
Na spotkaniu zapytałem, dlaczego tak atrakcyjna dziewczyna szuka partnera przez internet. Powiedziała, że jest już zmęczona kolesiami zaczepiającymi ją np. na przystanku.
Naprawdę jestem ciekaw, czy nie kłamała, ale jestem skłonny w to wierzyć, bo jest naprawdę ładna. Ciekaw jestem, jak często ją ktoś zaczepia (dwa razy dzienne, dwa razy w tygodniu czy może dwa razy w miesiącu) i z jakim tekstem (o godzinę, spóźniający się autobus, czy może bardziej bezpośrednio typu: podobasz mi się, umówisz się ze mną?).
Jedna koleżanka powiedziała, że raczej ściemniała, że jest tym zmęczona – każda kobieta lubi być adorowana.
Druga koleżanka (która ma dość specyficzny typ urody, który nie każdemu musi się podobać) powiedziała, że to możliwe, bo gdy sama dojeżdżała do pracy komunikacją miejską, to zdarzało jej się to czasem.
UBIÓR MÓJ
Napiszę, w co się ubrałem na spotkanie, bo to chyba ważne.
Szczerze mówiąc, zupełnie nie wiem czemu, ale w ogóle nie zastanowiłem się nad swoim ubiorem przez wyjściem. Założyłem to, co akurat miałem pod ręką. Albo myślałem, że idę na spotkanie z osobą, dla której nie ma to znaczenia, albo tak byłem przekonany o swojej zaje*istości, że nie pomyślałem, że mogę coś zrobić źle.
W sumie dobrze wyszło, bo jakbym się ubrał zbyt elegancko, to by pomyślała, że mi zależy. Niech sobie nie myśli za dużo.
MARKOWE UBRANIA
Na spotkaniu zauważyłem, że ma na sobie ubrania firmy Zara. Nie za bardzo się orientuję w markach, ale sprawdziłem sobie potem i do najtańszych to nie należy.
Doszedłem do wniosku, że nie może być, że moja ewentualna partnerka będzie się ubierać w Zarze, a ja będę wyglądać jak menel.
Poszedłem potem do centrum handlowego, żeby zobaczyć Zarę i inne sklepy. Męski manekin z wystawy w Zarze miał na sobie ciuchy za około 1400 zł. Manekin w sklepie Cottonfield – ponad 2000 zł.
To mi przypomniało pewną sytuację z czasów studiów. Gdy byłem w domu, przyszedł do mnie kolega. Mieliśmy gdzieś wyjść, ale zrobiło się chłodniej, wiec pożyczyłem mu moją normalna niemarkową granatową bluzę. Zabrał ją do domu. Potem chciałem ją odebrać i poszedłem do niego, ale nie było go, więc jego ojciec dał mi bluzę. Ja się nie przyglądałem. Dopiero w domu okazało się, że to nie ta, ale już wziąłem ją i poszedłem w niej na uczelnię. Najpierw koleżanka z grupy mi mówi, że mam fajną bluzę. Ja wzruszam ramionami – no bluza jak bluza, bez szału. Potem kolega mi mówi, że mam fajną bluzę. Mówię mu, że jest już drugą osobą, która mi to mówi. On mówi, że Cottonfield to dobra marka. Ja nawet nie wiedziałem, bo się nie interesuję tematem.
To wydarzenie z przeszłości pokazuje, że ludzie zwracają uwagę na markę ubrań.
Rozmawiałem niedawno z pewną dziewczyną (poznaną w schronisku górskim, ale o tym później). Powiedziała, że jak facet od stóp do głów jest ubrany jest w markową odzież, to wg niej jest to lanser i odbiera to raczej źle. Najlepiej mieć dwie markowe rzeczy.
Trochę ciężko wyrzucić ponad 1000 zł na ciuchy (tym bardziej, że zarabiam około 1200 zł miesięcznie).
Generalnie cały czas myślę o tej sprawie. Czy kupić sobie jakieś markowe ubrania, żeby robić lepsze wrażenie i czy w ogóle chcę dziewczynę, dla której to ma znaczenie. Taniej chyba będzie szukać takiej, dla której nie jest ważne, czy mam firmowy znaczek na ubraniu.
Ale też tego tematu nie można sprowadzać do tego, że dziewczyna zwraca na to uwagę albo nie (i dodatkowo jeszcze to wartościować, że jak zwraca, to świadczy to o niej źle – że jest materialistką). Chodzi raczej o to, czy ja się czuję dobrze z tym, że chodzę w takich czy innych ubraniach.
PRACA I ZAROBKI
Nie chciała powiedzieć, czym się zajmuje. Mimochodem wspomniała tylko, że kiedyś pracowała na produkcji. Też pracowałem na produkcji (łącznie przez ponad rok w różnych zakładach), więc plus dla niej, że nie boi się ciężkiej pracy.
Po ciuchach stwierdzam, że ma kasę, więc może tylko ma bogatych rodziców.
Po spotkaniu w rozmowie przez internet zapytałem ją, czy ważne jest dla niej, by mężczyzna zarabiał więcej od niej. Powiedziała, że nie ma to dla niej znaczenia, ale wolałaby, żeby nie miał z tego powodu kompleksów.
Czy traktować to literalnie czy raczej jako zawoalowane przyznanie, że jednak wolałaby, żeby facet zarabiał lepiej?
ZDJĘCIA MOJE
Powiedziała mi, że na żywo wyglądam lepiej niż na zdjęciach.
1) No cóż, jak na 28 lat wyglądam jeszcze bardzo młodo. Jak byłem niedawno w górach, to mnie pytali, co studiuję.
2) To znaczy, że zdjęcia na portalu randkowym kwalifikują się do wymiany. Potrzebna konsultacja z koleżankami.
CIAŁO
Podobnie jak w punkcie o ciuchach. Przy tak zgrabnej kobiecie nie mogę wyglądać jak pokraka. Jeśli chodzi po górach, to pewnie ma jędrne uda i łydki. W rozmowie wspomniała, że chodzi na basen – pewnie ma od tego zaje*iste plecy.
To przypomina tekst CristianoSolaris z założonego kiedyś przeze mnie wątku Mieszkanie z rodzicami i słaba praca a szukanie dziewczyny:
Dopiero po spotkaniu uznałem, że CristianoSolaris ma rację.
SPĘDZANIE WOLNEGO CZASU
Na spotkaniu powiedziała, że musi cztery razy do roku gdzieś wyjechać. Nie mówiła dokładnie gdzie, ale ja już sobie dorobiłem, że pewnie latem pochodzić sobie po górach, a zimą pojeździć na nartach lub snowboardzie. (No chyba, że miała na myśli jakieś egzotyczne wycieczki, ale to już zupełnie nie moja liga...)
Powiedziała też, że lubi chodzić na koncerty, czytać, pływać, a nie nie lubi dyskotek i motocykli.
No cóż, ja jedynie raz w roku na 3-4 dni jadę pociągiem z namiotem, śpiworem i karimatą na Przystanek Woodstock.
Po spotkaniu w rozmowie przez internet powiedziała, że różnimy się sposobem spędzania wolnego czasu. Tyle tylko, że ja jej nie mówiłem, jak spędzam wolny czas. I to może właśnie jest problem. Skoro nic nie powiedziałem na ten temat, to znaczy, że nie spędzam ciekawie wolnego czasu.
REAKCJE ZNAJOMYCH
Po spotkaniu miałem wielką potrzebę opowiadania znajomym o tym spotkaniu.
Nie wiedzieć czemu, większość z nich skupiła się na brudnych butach. Chyba źle kładłem akcenty, gdy relacjonowałem im spotkanie.
Jeden kolega na jej uwagę o moich brudnych butach powiedział: Głupia i pusta c*pa.
Kolega z pracy powiedział: Dałeś ciała – tyle razy ci mówiłem, że najważniejsze są czyste buty.
Koleżanka powiedziała, że skoro dla tej dziewczyny ważne jest to, żebym miał czyste buty, a ja jestem taki, że chodzę w brudnych, to po prostu nie jesteśmy dla siebie stworzeni.
Jeden kolega widząc, że strasznie przeżywam, powiedział tak: Nie zasługiwała na ciebie. Ona jest głupia i brzydka.
Ja na to: Nie mów tak. Nie rozmawiałeś z nią i nie widziałeś jej.
A on: Nie nakręcaj się tak. Zwal sobie konia, to ci przejdzie.
Na początku byłem lekko oburzony na tę jego radę. Potem doszedłem do wniosku, że miał rację sprowadzając całą sprawę do kwestii seksualnej. W tym co mówiła, była zupełnie przeciętna; jedynie urodę miała nieprzeciętną. Dlatego tak przeżyłem spotkanie z nią.
Jeszcze inny kolega podsumował cały mój opis jej osoby bardzo krótko: Po prostu pół-bogini. Tym prześmiewczym określeniem uświadomił mi moją głupotę.
MUZYKA
Bardzo lubię muzykę. Użycie słowa kocham jest może przesadą, bo nie gram na jakimkolwiek instrumencie.
Słucham różnej muzyki: rock, elektronika, metal, drum&bass, reggae, pop, trance, jazz.
Większość moich marzeń dotyczących dziewczyn związana jest z właśnie z muzyką. Nigdy nie wyobrażałem sobie wspólnego pobytu w restauracji czy kinie (może dlatego, że w te miejsca nie chodzę). Za to bardzo bym chciał pójść z dziewczyną na jakiś koncert i przytulić się, np. gdy zespół gra balladę. Chyba jest w tym jakiś sens, bo nawet jak w konkursach radiowych są do wygrania bilety na koncert, to zazwyczaj są one podwójne.
Bardzo chciałbym mieć dziewczynę o podobnym guście. Dlatego tak bardzo się nakręciłem, gdy okazało się, że ona słucha rocka. Jakieś głupie myślenie mam, że jak ktoś słucha rocka, to nie może być pustakiem. No chyba że się trafi na rockowego pustaka.
Po spotkaniu, gdy już trochę ochłonąłem, stwierdziłem, że nie ma co się podlizywać w kwestii muzyki. Nawet jeśli naprawdę przechodzą mi ciarki po plecach, gdy słyszę Kate Bush albo Florence, to lepiej nie przyznawać się do tego, żeby nie być uznanym za mało męskiego. Prawdziwy mężczyzna słucha Motörhead.
BEZPOŚREDNIO PO SPOTKANIU
Po spotkaniu miałem dwie główne myśli. Jedna myśl traktująca to wyłącznie jako epizodzik – doświadczenie, pod którego wpływem może zmienię się na lepsze. Ta myśl w końcu zwyciężyła po kilkunastu dniach, ale wcześniej przewagę miały myśli typu „dałem ciała” i „co by było gdyby…”.
Co by było, gdybym wyczyścił buty, wymienił w nich sznurowadła, a zamiast bluzy z kapturem założył koszulę. Gdybym nie zdradził, gdzie pracuję i ogólnie nie gadał głupot. Czy wtedy miałbym szanse na drugie spotkanie? (Ale zaraz uświadamiam sobie, że po dwóch spotkaniach ból byłby jeszcze większy.)
Śniła mi się, ale nie pamiętam już, jaki dokładnie był sen.
Miałem też ochotę codzienne wchodzić na jej profil na Badoo, by zobaczyć, czy coś zmieniła w opisie, czy może wgrała nowe zdjęcia. Powstrzymywało mnie przed tym tylko to, że na Badoo można sprawdzić, kto odwiedza profil, więc wyszedłbym na jakiegoś napaleńca.
Parę dni po randce pojechałem z kolegą na koncert rock/reggae. Poznałem trzy jego koleżanki z czasów studiów. Na terenie imprezy widziałem mnóstwo ładnych dziewczyn. Jak po północy wracaliśmy do domu, też widzieliśmy mnóstwo bawiących się ludzi. Stwierdziłem, że muszę się wyprowadzić do dużego miasta, by w każdy piątek czy sobotę wychodzić gdzieś, a nie siedzieć w domu. Wtedy bym się tak nie podniecał pierwszą lepszą panną z internetu.
W ramach odtrutki zagadnąłem na Badoo do dwóch dziewczyn. Jedna z miejscowości oddalonej o około 60 km, z którą rozmawiałem rok wcześniej; zapytałem ją, jak przez ten rok upłynęła jej działalność na Badoo, z iloma chłopakami się spotkała, itp. Druga z mojej miejscowości; jej konto dość mocno zintegrowane z jej Facebookiem, bo miała mnóstwo zdjęć, w tym z wieczoru panieńskiego mojej koleżanki; zapytałem ją o te zdjęcia w pierwszej wiadomości i rozmowa jakoś się potoczyła. W rozmowie z obiema było tak, że po wstępnej gadce-szmatce zacząłem narzekać.
Stwierdziłem, że zanim wezmę się za podryw – czy to na żywo czy przez serwis randkowy – muszę najpierw naprawić swoje życie, bo jak na razie nie potrafię nawet tak kierować rozmową, żeby nie żalić się. Zawiesiłem poszukiwania przez Badoo i Sympatię.
NIECO PÓŹNIEJ PO SPOTKANIU
Doszedłem do wniosku, że żeby mieć fajną dziewczynę, sam muszę być fajny. Teraz jestem niefajny, więc muszę się zmienić. Oto, co zrobiłem, by naprawić swoje życie.
Poszedłem do psychiatry i do psychologa (właściwie do psycholożki).
Psychiatra przepisał mi antydepresant typu SSRI. Na razie nie zauważam poprawy. Podobno trzeba go brać dłuższy czas, by zaczął działać.
Z psycholożką spotykam się raz w tygodniu. Zaczęła mi robić test SCID-II (na zaburzenia osobowości), ale jeszcze nie skończyliśmy, więc nie wiem jeszcze, co mi jest. Pani psycholog jest dość młoda (możliwe, że nawet młodsza ode mnie) i całkiem atrakcyjna. Gdy mówię, patrzę na podłogę, ścianę. Ona zwraca mi uwagę, bym patrzył na nią. Patrzę przez 3 sekundy, a potem znowu gdzieś indziej. Niektóre wizyty mi się nie podobają, np. gdy każe mi mówić o tematach, które wydają mi się mało istotne.
Zacząłem ćwiczyć, by poprawić sylwetkę i samoocenę. Na początek nic trudnego – tylko pompki i brzuszki. Jeszcze muszę zacząć ćwiczyć podciąganie na drążku, ale na razie nie mam gdzie. Gdy w tych trzech ćwiczeniach dojdę do jakich sensownych wyników, to może zacznę chodzić na siłownię. Chciałbym też nauczyć się pływać, ale to może dopiero w przyszłym roku w lato.
Pojechałem z koleżanką na kilka dni w góry. Mieszkaliśmy w schronisku. Poznałem fajnych ludzi. Pochodziliśmy trochę po szlaku. Bardzo mi się podobało. Na pewno będę chciał pojechać tam jeszcze raz. Na początek może do tego samego schroniska, ale jak poczuję się trochę pewniej w tym temacie i wyposażę się w odpowiedni plecak, śpiwór, kurtkę i inne niezbędne w górach przybory, to może będę chodził od schroniska do schroniska.
JAKIEGO RODZAJU KOBIETY SZUKAM
Kaiser zapytał:
W tym konkretnym przypadku myślałem, że to ten typ. Dopiero na spotkaniu okazało się, że to jednak nie ten typ.
Nie wiem, jakiego rodzaju szukam, bo mam za małe doświadczenie. Wiem, jakie cechy są przeze mnie pożądane w spotkaniach na żywo. W spotkaniach powierzchownych (w takiej kolejności): ładna, miła. W spotkaniach bliższych (w takiej kolejności): miła, inteligentna, ładna.
Jeśli chodzi o charakter, to niektórzy mówią, że powinienem szukać dziewczyny bardziej energicznej, bo jak ożenię się z jakąś mimozą, to oboje zginiemy.
Jeśli chodzi o wygląd, to w pracy (pracuję w sklepie) widzę czasem fajne czterdziestki albo i starsze. Naprawdę miło popatrzeć na taką elegancką i zadbaną kobietę. I tak sobie myślę, że za lat 15 czy 20 chciałbym mieć właśnie taką fajną żonę. Wiadomo, że ładnym trzeba się urodzić, ale naturze można trochę pomóc – uprawiać sport, zdrowo się odżywiać i stosować kosmetyki renomowanych firm. Ta, z którą się spotkałem, raczej o siebie dba, więc jest szansa, że za 20 lat też będzie wyglądać ekstra.
Wstęp 2 Kilka odniesień do randki pojawiło się już w trzech postach [1, 2, 3], ale żeby tam nie robić offtopica, postanowiłem utworzyć nowy temat.
Wstęp 3 Mam też problem, jak skonstruować tego posta. Czy najpierw opisać obiektywnie wydarzenia, a potem dopiero osobno moje domysły. Czy może tematycznie podzielić. Zdecydowałem się na rozwiązanie drugie.
Cała sprawa zaczęła się na początku kwietnia. Na portalu randkowym zagadnąłem do miło wyglądającej dziewczyny. Sprawę opisałem w temacie http://www.forumowis...-prosba-o-rady. Z kilku rozmów z nią dowiedziałem się m.in. że szuka prawdziwej miłości, kocha góry (zresztą miała wstawione zdjęcie z gór), lubi gotować i słucha m.in. Nosowskiej i Björk.
W poście z końca czerwca napisałem: „A sprawa z pierwszego postu już nieaktualna, bo nasz kontakt się urwał na początku maja. Potem jeszcze napisałem do niej raz pod koniec maja, ale już nie odpisała.”
Jednak pod koniec sierpnia napisałem do niej jeszcze raz, bez większych nadziei. Po dwóch dniach pisania zgodziła się na spotkanie w parku miejskim.
Spodziewałem się ładnej niewinnej dziewczynki, a ujrzałem seksowną kobietę. Wierzcie lub nie, ale wyglądała jak aktorka Magdalena Boczarska. Zupełnie nie była podobna do osoby ze zdjęć. W dodatku użyła innego imienia (tzn. na portalu randkowym podane ma inne i na spotkaniu przedstawiła się innym). To wszystko spowodowało, że byłem mocno zdezorientowany. Myślałem, że ta z internetu wysłała po mnie ładniejszą koleżankę, a sama siedzi gdzieś na ławce w parku. W końcu zapytałem:
 – Ale zaraz, gdzie my idziemy?
 – No przecież chciałeś się spotkać.
 – A to ty jesteś ty?
 – Tak. A co, niepodobna? – zapytała z zalotnym uśmieszkiem.
 – No, szczerze mówiąc średnio.
Na spotkanie poszedłem bez spiny. Na spotkaniu też raczej wyluzowany byłem. Nie jąkałem się, jak to mi się czasem zdarza przy spotkaniu z ładnymi dziewczynami. Po niedługim czasie wiedziałem, że nic z tego nie będzie, więc trochę chciałem porozmawiać, zasięgnąć informacji nt. podrywania. Gdy się pożegnaliśmy, nagle zaczęło mi zależeć. Tętno chyba mi nie przyspieszyło, ale zacząłem czuć każde uderzenie serca. Bardzo dziwne uczucie. Wiedziałem już, że spier*oliłem sprawę.
Wiedziałem, że myślę nieracjonalnie, ale nie mogłem nic z tym zrobić. Wiedziałem też, czym to jest spowodowane – wyłącznie jej nieprzeciętną urodą.
Na spotkaniu byłem pasywny. Było mi obojętne, co będziemy robić i ile czasu. Ona decydowała o tym, co robimy: idziemy, siadamy NA TEJ ławce, wstajemy, idziemy, siadamy na palikach umacniających brzeg sadzawki, wstajemy, idziemy do kiosku po bilet, rozstajemy się (nie chciała, żeby ją na przystanek odprowadzić – może bała się, żebym nie wsiadł za nią do tramwaju).
Ja nasze rozmowy przez internet sprzed spotkania znałem niemal na pamięć (czytałem je wielokrotnie). A ona nie pamiętała nawet podstawowych informacji na mój temat: ile mam lat, skąd jestem, jakie studia skończyłem, gdzie pracuję. To jasne – byłem jednym z wielu gości, z którymi pisała.
W trakcie rozmowy poruszone były różne tematy, ale o tym niżej, w osobnych rozdziałach. Po spotkaniu rozmawiałem z nią przez internet jeden raz – też paru ciekawych rzeczy się dowiedziałem.
MOJE WYOBRAŻENIA
Najciekawszą rzeczą było to, że była zupełnie inną osobą, niż sobie wyobrażałem. Jak ktoś daje zdjęcie z górskiego szlaku, to ja już sobie dorabiam historię, że pewnie słucha SDM, a w wolnym czasie lubi usiąść z książką i kubkiem gorącej herbaty. Jak piszę, że lubi Nosowską i marzy o wielkiej miłości, to ja wyobrażam sobie, że pewnie wieczorem przy zgaszonym świetle leży sobie w domu i słucha np. piosenki Z rejestru strasznych snów (ze świetnej płyty pt. [sic!]). Spodziewałem się osoby troszkę nieśmiałej, a okazała się bardzo przebojowa.
W rozmowie po spotkaniu (przez internet) przyznała się do tego, że w rozmowach poprzedzających spotkanie niektóre z rzeczy, które mówiła, były żartami (które ja potraktowałem dosłownie). Miałem o to pretensje, a ona powiedziała, że między kobietą a mężczyzną zawsze na początku jest gra i jeśli tego nie wiem, to znaczy, że jestem niedouczony.
Dlatego przy poznawaniu przez internet najważniejsze jest, żeby jak najszybciej się spotkać. W ciągu rozmów przez internet może narosnąć tyle wyobrażeń, że ich skonfrontowanie z rzeczywistością może być mocno rozczarowujące.
URODA JEJ
Jak już napisałem na początku, w rzeczywistości zaprezentowała się w inny sposób niż na zdjęciach.
W późniejszej rozmowie przez internet napisała mi, że na spotkaniu brak mi było pewności siebie. Napisałem jej, że zbił mnie z pantałyku nieco inny wygląd. Zapytała „czy moja uroda miała wpływ na Twoją pewność siebie?”
Muszę przestać się bać ładnych dziewczyn – muszę sobie wbić do łba, że one niczym nie różnią się od tych brzydkich.
I jeszcze jedno. Jej uroda była jedynym powodem tak silnej reakcji psychiczno-somatycznej po zakończeniu spotkania. Siostra mojego kolegi jest trochę podobna do niej w kwestii zainteresowań czy sposobu spędzania wolnego czasu. Jest jednak średnio ładna, więc nie wywołuje u mnie aż takich emocji.
Pytałem kolegę z pracy (z którym rozmawiam na różne tematy, m.in. komentujemy nasze klientki), czy jest możliwe, żeby dziewczyna była zbyt ładna. Powiedział, że zbyt ładna nie, ale zbyt atrakcyjna już tak. Nie wiem, czym to się różni, bo atrakcyjność wynika wprost z urody. Oczywiście urodę można podkreślić (jak również zakamuflować – czego najlepszym przykładem były jej zdjęcia) z pomocą fryzury, makijażu czy ubioru. Akurat ten temat mnie zainteresował, bo wydaje mi się, że ta dziewczyna była dla mnie zbyt atrakcyjna, bym mógł się z nią spotykać. Jest też na forum temat http://www.forumowisko.pl/topic/200877-czy-mezczyzni-boja-sie-atrakcyjnych-kobiet/ właśnie o tym.
JEJ OBECNOŚĆ NA PORTALU RANDKOWYM
Na spotkaniu zapytałem, dlaczego tak atrakcyjna dziewczyna szuka partnera przez internet. Powiedziała, że jest już zmęczona kolesiami zaczepiającymi ją np. na przystanku.
Naprawdę jestem ciekaw, czy nie kłamała, ale jestem skłonny w to wierzyć, bo jest naprawdę ładna. Ciekaw jestem, jak często ją ktoś zaczepia (dwa razy dzienne, dwa razy w tygodniu czy może dwa razy w miesiącu) i z jakim tekstem (o godzinę, spóźniający się autobus, czy może bardziej bezpośrednio typu: podobasz mi się, umówisz się ze mną?).
Jedna koleżanka powiedziała, że raczej ściemniała, że jest tym zmęczona – każda kobieta lubi być adorowana.
Druga koleżanka (która ma dość specyficzny typ urody, który nie każdemu musi się podobać) powiedziała, że to możliwe, bo gdy sama dojeżdżała do pracy komunikacją miejską, to zdarzało jej się to czasem.
UBIÓR MÓJ
Napiszę, w co się ubrałem na spotkanie, bo to chyba ważne.
- Ciemnoszare spodnie – krój jak klasyczne jeansy, ale były zrobione z trochę innego, cieńszego materiału.
- Biały t-shirt z niebieskim abstrakcyjnym nadrukiem z przodu.
- Granatowa bluza z kapturem, suwakiem i kieszeniami.
- Buty z czarnej skóry z małymi brązowymi wstawkami. Ciężko mi określić styl tych butów; na pewno nie były eleganckie jak do garnituru, ani typowo sportowe jak adidasy; coś pomiędzy. Skuwki sznurowadeł poodpadały, więc końcówki były postrzępione.
Szczerze mówiąc, zupełnie nie wiem czemu, ale w ogóle nie zastanowiłem się nad swoim ubiorem przez wyjściem. Założyłem to, co akurat miałem pod ręką. Albo myślałem, że idę na spotkanie z osobą, dla której nie ma to znaczenia, albo tak byłem przekonany o swojej zaje*istości, że nie pomyślałem, że mogę coś zrobić źle.
W sumie dobrze wyszło, bo jakbym się ubrał zbyt elegancko, to by pomyślała, że mi zależy. Niech sobie nie myśli za dużo.
MARKOWE UBRANIA
Na spotkaniu zauważyłem, że ma na sobie ubrania firmy Zara. Nie za bardzo się orientuję w markach, ale sprawdziłem sobie potem i do najtańszych to nie należy.
Doszedłem do wniosku, że nie może być, że moja ewentualna partnerka będzie się ubierać w Zarze, a ja będę wyglądać jak menel.
Poszedłem potem do centrum handlowego, żeby zobaczyć Zarę i inne sklepy. Męski manekin z wystawy w Zarze miał na sobie ciuchy za około 1400 zł. Manekin w sklepie Cottonfield – ponad 2000 zł.
To mi przypomniało pewną sytuację z czasów studiów. Gdy byłem w domu, przyszedł do mnie kolega. Mieliśmy gdzieś wyjść, ale zrobiło się chłodniej, wiec pożyczyłem mu moją normalna niemarkową granatową bluzę. Zabrał ją do domu. Potem chciałem ją odebrać i poszedłem do niego, ale nie było go, więc jego ojciec dał mi bluzę. Ja się nie przyglądałem. Dopiero w domu okazało się, że to nie ta, ale już wziąłem ją i poszedłem w niej na uczelnię. Najpierw koleżanka z grupy mi mówi, że mam fajną bluzę. Ja wzruszam ramionami – no bluza jak bluza, bez szału. Potem kolega mi mówi, że mam fajną bluzę. Mówię mu, że jest już drugą osobą, która mi to mówi. On mówi, że Cottonfield to dobra marka. Ja nawet nie wiedziałem, bo się nie interesuję tematem.
To wydarzenie z przeszłości pokazuje, że ludzie zwracają uwagę na markę ubrań.
Rozmawiałem niedawno z pewną dziewczyną (poznaną w schronisku górskim, ale o tym później). Powiedziała, że jak facet od stóp do głów jest ubrany jest w markową odzież, to wg niej jest to lanser i odbiera to raczej źle. Najlepiej mieć dwie markowe rzeczy.
Trochę ciężko wyrzucić ponad 1000 zł na ciuchy (tym bardziej, że zarabiam około 1200 zł miesięcznie).
Generalnie cały czas myślę o tej sprawie. Czy kupić sobie jakieś markowe ubrania, żeby robić lepsze wrażenie i czy w ogóle chcę dziewczynę, dla której to ma znaczenie. Taniej chyba będzie szukać takiej, dla której nie jest ważne, czy mam firmowy znaczek na ubraniu.
Ale też tego tematu nie można sprowadzać do tego, że dziewczyna zwraca na to uwagę albo nie (i dodatkowo jeszcze to wartościować, że jak zwraca, to świadczy to o niej źle – że jest materialistką). Chodzi raczej o to, czy ja się czuję dobrze z tym, że chodzę w takich czy innych ubraniach.
PRACA I ZAROBKI
Nie chciała powiedzieć, czym się zajmuje. Mimochodem wspomniała tylko, że kiedyś pracowała na produkcji. Też pracowałem na produkcji (łącznie przez ponad rok w różnych zakładach), więc plus dla niej, że nie boi się ciężkiej pracy.
Po ciuchach stwierdzam, że ma kasę, więc może tylko ma bogatych rodziców.
Po spotkaniu w rozmowie przez internet zapytałem ją, czy ważne jest dla niej, by mężczyzna zarabiał więcej od niej. Powiedziała, że nie ma to dla niej znaczenia, ale wolałaby, żeby nie miał z tego powodu kompleksów.
Czy traktować to literalnie czy raczej jako zawoalowane przyznanie, że jednak wolałaby, żeby facet zarabiał lepiej?
ZDJĘCIA MOJE
Powiedziała mi, że na żywo wyglądam lepiej niż na zdjęciach.
1) No cóż, jak na 28 lat wyglądam jeszcze bardzo młodo. Jak byłem niedawno w górach, to mnie pytali, co studiuję.
2) To znaczy, że zdjęcia na portalu randkowym kwalifikują się do wymiany. Potrzebna konsultacja z koleżankami.
CIAŁO
Podobnie jak w punkcie o ciuchach. Przy tak zgrabnej kobiecie nie mogę wyglądać jak pokraka. Jeśli chodzi po górach, to pewnie ma jędrne uda i łydki. W rozmowie wspomniała, że chodzi na basen – pewnie ma od tego zaje*iste plecy.
To przypomina tekst CristianoSolaris z założonego kiedyś przeze mnie wątku Mieszkanie z rodzicami i słaba praca a szukanie dziewczyny:
Zacznij od najprostszych czynnosci jak silownia a moze nauka jezyka. Nie mysl o tym ze silownia jest tylko dla pustych miesniakow i ze nie chcesz znalezc jakijs laski na miesnie. Kazda kobieta woli bardziej pokazac sie w towarzystwie faceta ktory jakos wyglada a nie z wilekim brzuchem i zanikiem miesni. A nawet jesli znajdziesz taka ktora nie ma gustu, ze tak powiem, to jak ty bedziesz sie czul na plazy jesli bedziesz tam ze swoja wymarzona seksowna kobieta, wokol ktorej przystojni faceci beda sie krecic i probowac "wyrwac"?
Dopiero po spotkaniu uznałem, że CristianoSolaris ma rację.
SPĘDZANIE WOLNEGO CZASU
Na spotkaniu powiedziała, że musi cztery razy do roku gdzieś wyjechać. Nie mówiła dokładnie gdzie, ale ja już sobie dorobiłem, że pewnie latem pochodzić sobie po górach, a zimą pojeździć na nartach lub snowboardzie. (No chyba, że miała na myśli jakieś egzotyczne wycieczki, ale to już zupełnie nie moja liga...)
Powiedziała też, że lubi chodzić na koncerty, czytać, pływać, a nie nie lubi dyskotek i motocykli.
No cóż, ja jedynie raz w roku na 3-4 dni jadę pociągiem z namiotem, śpiworem i karimatą na Przystanek Woodstock.
Po spotkaniu w rozmowie przez internet powiedziała, że różnimy się sposobem spędzania wolnego czasu. Tyle tylko, że ja jej nie mówiłem, jak spędzam wolny czas. I to może właśnie jest problem. Skoro nic nie powiedziałem na ten temat, to znaczy, że nie spędzam ciekawie wolnego czasu.
REAKCJE ZNAJOMYCH
Po spotkaniu miałem wielką potrzebę opowiadania znajomym o tym spotkaniu.
Nie wiedzieć czemu, większość z nich skupiła się na brudnych butach. Chyba źle kładłem akcenty, gdy relacjonowałem im spotkanie.
Jeden kolega na jej uwagę o moich brudnych butach powiedział: Głupia i pusta c*pa.
Kolega z pracy powiedział: Dałeś ciała – tyle razy ci mówiłem, że najważniejsze są czyste buty.
Koleżanka powiedziała, że skoro dla tej dziewczyny ważne jest to, żebym miał czyste buty, a ja jestem taki, że chodzę w brudnych, to po prostu nie jesteśmy dla siebie stworzeni.
Jeden kolega widząc, że strasznie przeżywam, powiedział tak: Nie zasługiwała na ciebie. Ona jest głupia i brzydka.
Ja na to: Nie mów tak. Nie rozmawiałeś z nią i nie widziałeś jej.
A on: Nie nakręcaj się tak. Zwal sobie konia, to ci przejdzie.
Na początku byłem lekko oburzony na tę jego radę. Potem doszedłem do wniosku, że miał rację sprowadzając całą sprawę do kwestii seksualnej. W tym co mówiła, była zupełnie przeciętna; jedynie urodę miała nieprzeciętną. Dlatego tak przeżyłem spotkanie z nią.
Jeszcze inny kolega podsumował cały mój opis jej osoby bardzo krótko: Po prostu pół-bogini. Tym prześmiewczym określeniem uświadomił mi moją głupotę.
MUZYKA
Bardzo lubię muzykę. Użycie słowa kocham jest może przesadą, bo nie gram na jakimkolwiek instrumencie.
Słucham różnej muzyki: rock, elektronika, metal, drum&bass, reggae, pop, trance, jazz.
Większość moich marzeń dotyczących dziewczyn związana jest z właśnie z muzyką. Nigdy nie wyobrażałem sobie wspólnego pobytu w restauracji czy kinie (może dlatego, że w te miejsca nie chodzę). Za to bardzo bym chciał pójść z dziewczyną na jakiś koncert i przytulić się, np. gdy zespół gra balladę. Chyba jest w tym jakiś sens, bo nawet jak w konkursach radiowych są do wygrania bilety na koncert, to zazwyczaj są one podwójne.
Bardzo chciałbym mieć dziewczynę o podobnym guście. Dlatego tak bardzo się nakręciłem, gdy okazało się, że ona słucha rocka. Jakieś głupie myślenie mam, że jak ktoś słucha rocka, to nie może być pustakiem. No chyba że się trafi na rockowego pustaka.
Po spotkaniu, gdy już trochę ochłonąłem, stwierdziłem, że nie ma co się podlizywać w kwestii muzyki. Nawet jeśli naprawdę przechodzą mi ciarki po plecach, gdy słyszę Kate Bush albo Florence, to lepiej nie przyznawać się do tego, żeby nie być uznanym za mało męskiego. Prawdziwy mężczyzna słucha Motörhead.
BEZPOŚREDNIO PO SPOTKANIU
Po spotkaniu miałem dwie główne myśli. Jedna myśl traktująca to wyłącznie jako epizodzik – doświadczenie, pod którego wpływem może zmienię się na lepsze. Ta myśl w końcu zwyciężyła po kilkunastu dniach, ale wcześniej przewagę miały myśli typu „dałem ciała” i „co by było gdyby…”.
Co by było, gdybym wyczyścił buty, wymienił w nich sznurowadła, a zamiast bluzy z kapturem założył koszulę. Gdybym nie zdradził, gdzie pracuję i ogólnie nie gadał głupot. Czy wtedy miałbym szanse na drugie spotkanie? (Ale zaraz uświadamiam sobie, że po dwóch spotkaniach ból byłby jeszcze większy.)
Śniła mi się, ale nie pamiętam już, jaki dokładnie był sen.
Miałem też ochotę codzienne wchodzić na jej profil na Badoo, by zobaczyć, czy coś zmieniła w opisie, czy może wgrała nowe zdjęcia. Powstrzymywało mnie przed tym tylko to, że na Badoo można sprawdzić, kto odwiedza profil, więc wyszedłbym na jakiegoś napaleńca.
Parę dni po randce pojechałem z kolegą na koncert rock/reggae. Poznałem trzy jego koleżanki z czasów studiów. Na terenie imprezy widziałem mnóstwo ładnych dziewczyn. Jak po północy wracaliśmy do domu, też widzieliśmy mnóstwo bawiących się ludzi. Stwierdziłem, że muszę się wyprowadzić do dużego miasta, by w każdy piątek czy sobotę wychodzić gdzieś, a nie siedzieć w domu. Wtedy bym się tak nie podniecał pierwszą lepszą panną z internetu.
W ramach odtrutki zagadnąłem na Badoo do dwóch dziewczyn. Jedna z miejscowości oddalonej o około 60 km, z którą rozmawiałem rok wcześniej; zapytałem ją, jak przez ten rok upłynęła jej działalność na Badoo, z iloma chłopakami się spotkała, itp. Druga z mojej miejscowości; jej konto dość mocno zintegrowane z jej Facebookiem, bo miała mnóstwo zdjęć, w tym z wieczoru panieńskiego mojej koleżanki; zapytałem ją o te zdjęcia w pierwszej wiadomości i rozmowa jakoś się potoczyła. W rozmowie z obiema było tak, że po wstępnej gadce-szmatce zacząłem narzekać.
Stwierdziłem, że zanim wezmę się za podryw – czy to na żywo czy przez serwis randkowy – muszę najpierw naprawić swoje życie, bo jak na razie nie potrafię nawet tak kierować rozmową, żeby nie żalić się. Zawiesiłem poszukiwania przez Badoo i Sympatię.
NIECO PÓŹNIEJ PO SPOTKANIU
Doszedłem do wniosku, że żeby mieć fajną dziewczynę, sam muszę być fajny. Teraz jestem niefajny, więc muszę się zmienić. Oto, co zrobiłem, by naprawić swoje życie.
Poszedłem do psychiatry i do psychologa (właściwie do psycholożki).
Psychiatra przepisał mi antydepresant typu SSRI. Na razie nie zauważam poprawy. Podobno trzeba go brać dłuższy czas, by zaczął działać.
Z psycholożką spotykam się raz w tygodniu. Zaczęła mi robić test SCID-II (na zaburzenia osobowości), ale jeszcze nie skończyliśmy, więc nie wiem jeszcze, co mi jest. Pani psycholog jest dość młoda (możliwe, że nawet młodsza ode mnie) i całkiem atrakcyjna. Gdy mówię, patrzę na podłogę, ścianę. Ona zwraca mi uwagę, bym patrzył na nią. Patrzę przez 3 sekundy, a potem znowu gdzieś indziej. Niektóre wizyty mi się nie podobają, np. gdy każe mi mówić o tematach, które wydają mi się mało istotne.
Zacząłem ćwiczyć, by poprawić sylwetkę i samoocenę. Na początek nic trudnego – tylko pompki i brzuszki. Jeszcze muszę zacząć ćwiczyć podciąganie na drążku, ale na razie nie mam gdzie. Gdy w tych trzech ćwiczeniach dojdę do jakich sensownych wyników, to może zacznę chodzić na siłownię. Chciałbym też nauczyć się pływać, ale to może dopiero w przyszłym roku w lato.
Pojechałem z koleżanką na kilka dni w góry. Mieszkaliśmy w schronisku. Poznałem fajnych ludzi. Pochodziliśmy trochę po szlaku. Bardzo mi się podobało. Na pewno będę chciał pojechać tam jeszcze raz. Na początek może do tego samego schroniska, ale jak poczuję się trochę pewniej w tym temacie i wyposażę się w odpowiedni plecak, śpiwór, kurtkę i inne niezbędne w górach przybory, to może będę chodził od schroniska do schroniska.
JAKIEGO RODZAJU KOBIETY SZUKAM
Kaiser zapytał:
czy to ma jakiekolwiek znaczenie, dlaczego? ważne, że przyszła, szkoda, że nic z tego nie wyszło - ale czy w związku z tym wyciągnąłeś jakieś wnioski? czy to nie ten typ dziewczyn? czy może masz jakiś ciąg na dziewczyny, które szukają innego rodzaju chłopaków?
W tym konkretnym przypadku myślałem, że to ten typ. Dopiero na spotkaniu okazało się, że to jednak nie ten typ.
Nie wiem, jakiego rodzaju szukam, bo mam za małe doświadczenie. Wiem, jakie cechy są przeze mnie pożądane w spotkaniach na żywo. W spotkaniach powierzchownych (w takiej kolejności): ładna, miła. W spotkaniach bliższych (w takiej kolejności): miła, inteligentna, ładna.
Jeśli chodzi o charakter, to niektórzy mówią, że powinienem szukać dziewczyny bardziej energicznej, bo jak ożenię się z jakąś mimozą, to oboje zginiemy.
Jeśli chodzi o wygląd, to w pracy (pracuję w sklepie) widzę czasem fajne czterdziestki albo i starsze. Naprawdę miło popatrzeć na taką elegancką i zadbaną kobietę. I tak sobie myślę, że za lat 15 czy 20 chciałbym mieć właśnie taką fajną żonę. Wiadomo, że ładnym trzeba się urodzić, ale naturze można trochę pomóc – uprawiać sport, zdrowo się odżywiać i stosować kosmetyki renomowanych firm. Ta, z którą się spotkałem, raczej o siebie dba, więc jest szansa, że za 20 lat też będzie wyglądać ekstra.