Ja niestety nie oglądam ostatnio więc nie mogę wypowiedzieć się na temat opisanych przez ciebie wydarzeń, jednak to, co zdołałam obejrzeć przyprawiało o zawrót głowy. Np poród Majki. Czytałam w necie, że Hubert go odbierał, ale Marysia miała w tym czasie na sobie rajstopy. To takie niedorzeczne. Potem, żeby widzowie obgryzali paznokcie - reżyserzy wymyślili, że Majka mdleje i nie wiadomo, czy nie żyje, czy osłabła. I to wszystko przed wakacjami. Oni wywołują ciągle tanie sensacje, a uwierzcie mi - kiedy Majka była szczęśliwa z Pawłem, fajnie mi się to oglądało, ale kiedy pojawiły się te zdrady, to już miałam dość tych ciągłych nieporozumień. Nie podoba mi się to, że reżyserzy poprzez role głównych bohaterów kreują typ dobrego człowieka, który nikomu nie przeszkadza, a spotykają go same nieszczęścia. Czy któryś z bohaterów serialu w ogóle był szczęśliwy? Bartkowi narzeczona uciekła sprzed ołtarza, Artur rozwiódł się z żoną - to samo Paweł. Ja się pytam, ile można oglądać samych dramatów?