O patrz jaki Ty się popularny zrobiłeś, co chwilę ktoś cytuje
no ale trafiłeś w sedno.
Nie chodzę na religię, ale całkiem niedawno moje koleżani wyszły z niej znacznie poirytowane.
I nie dziwię się. Ksiądz bądź co bądź na lekcji religii reprezentuje Kościół i Boga, więc i ich poglady.
Otóż był on zdania iż jesli mężczyzna zdradzi swoją partnerkę to za nic w świecie nigdy nie powinien jej tego powiedzieć. Że powinien się tylko z tego wyspowiadać, bo ze swoich grzechów rozliczamy się przed Bogiem i to on wybacza.
Mam nadzieję, że bzdurności tej tezy nie trzeba nikomu tłumaczyć...
Nikomu nie życzę aby spotkało go coś takiego jak zdrada, tak jak i sama nigdy nie chciałabym tego doświadczyć, ale jeśli jednak to by się zdarzyło zdecydowanie chciałabym wiedzieć. Jaki sens ma życie budowane na kłamstwie i oszukiwaniu drugiej osoby? I chciałabym aby to czy wybaczę, czy nie było moją własna decyzją i abym dostała szansę poznania prawdy.
Uważam, że jeśli w związku nie ma wierności to nie ma też zahamowań przed wzajemnym oszukiwaniem się. A jeśli dwoje ludzi się oszukuje to nie nazwałabym tego miłością...
By Kominek > www.kominek.blox.pl :
Zdradzić wcale nie jest trudno.
W tym celu należy po prostu dać :cenzura: komukolwiek, kto nie jest twoim partnerem. Zdrada sama w sobie jest prosta i w zależności od potencjału kochanka, trwa od 30 sekund do kilku godzin.
Niestety prze:cenzura:ane zaczyna być życie, gdy uświadomimy sobie, że popełniliśmy błąd i chcemy wciąż być z naszym dotychczasowym partnerem.
Rodzi się pytanie - czy powiedzieć jemu/jej o zdradzie?
Prawdziwa miłość wszystko wybacza. To jeden z koronnych argumentów zwolenników mówienia o zdradzie. Ale nie jedyny. Zwolennicy wyznawania prawdy tłumaczą, że w związku powinna panować szczerość, zaufanie i nie można budować uczucia na zdradzie, a co za tym idzie - zakłamaniu i braku szacunku do partnera. Głoszą hasła o krzywdzie, jaką zadajemy kochanej osobie nie mówiąc jej o zdradzie, o ryzyku, jakie podejmujemy ufając, że nie dowie się od kogoś innego.
I wreszcie - zadają proste pytanie: a czy ty chciałbyś, aby twój partner wyznał ci prawdę? Nie chciałbyś wiedzieć, że zostałeś zdradzony?
Większość zgodnie odpowiedziałaby - chciałbym wiedzieć.
Poza tym, aż ciarki przechodzą po plecach na myśl, że moglibyśmy ruchać kobietę, z której jeszcze nie wyciekła sperma po kochanku.
Te i jeszcze wiele innych argumentów za mówieniem o zdradzie wielokrotnie wystarczało wam, byście przyznawali się do niej.
I robiliście to.
I właśnie dlatego, w oczach Kominka, jesteście skończonymi s:cenzura:ielami.
Zanim jednak wyjaśnię, dlaczego jesteście :cenzura: wartymi ludźmi, zastanówcie się, skąd bierze się pragnienie powiedzenia o zdradzie? Odpowiedź na to pytanie jest zawsze taka sama.
Bierze się z tego samego, z czego wzięła się zdrada - z egoizmu. Z potrzeby zaspokojenia własnych egoistycznych potrzeb. Wcześniej chodziło o zaspokojenie seksualne, teraz pozostaje jeszcze oczyścić sumienie. Proste, co?
Czy zastanawialiście się, że zdrada nie zaczyna się w momencie faktycznego dokonywania jej aktu?
Nie zaczyna się w chwili, gdy oddajemy swoje ciało komuś innemu. Ona tak naprawdę zaczyna się w chwili, gdy dowiaduje się o niej osoba, z którą jesteśmy w związku. Targani negatywnymi emocjami, przepełnieni potrzebą pokuty, świadomie i pod przykrywką "szczerości" wyznajemy prawdę o swoim występku. Czasami nawet tłumaczymy przyczyny zdrady, błagamy "daj mi jeszcze jedną szansę", ale nawet, gdy tej szansy nie dostajemy, to i tak możemy po trochu odetchnąć z ulgą.
Odetchnąć i pomyśleć: wyrzuciłem to z siebie. Nareszcie!
I przy okazji s:cenzura:iłeś komuś życie, :cenzura:.
Tak, właśnie tak. Jak niewielu z tych, którzy przyznali się do zdrady, zdawało sobie sprawę, że krzywdziło partnera bardziej niż zrobiłby to zachowując swój sekret w tajemnicy?
:cenzura: warte są slogany, że każdy z nas chciałby znać prawdę czy został zdradzony. Ludzie, którzy tak mówią, dają zwyczajnie do zrozumienia, że nie chcieliby być okłamywani. To nie tyle wiedzy o zdradzie pragną, ile przekonania, że ich partner jest dupkiem. Tak naprawdę to nikt nie chciałby o tym wiedzieć, a tylko nieliczni zdają sobie z tego sprawę. Bo "trauma" po czymś takim zostaje na całe życie. Pamięć o zdradzie odciska się piętnem - większym lub mniejszym - na wszystkich następnych związkach zdradzonej osoby. Sytuacje, które będą przypominać okoliczności zdrady, dziwne zachowania partnerów - będą tylko wzbudzały, być może niepotrzebną, podejrzliwość i niepokój. Nie skrzywdziłeś, bo zdradziłeś - skrzywdziłeś, bo powiedziałeś o tym.
Pamiętajcie, debile i debilki, jeśli zdradziliście, to żyjcie sami z tą świadomością. Jeśli mieliście wystarczająco dużo odwagi i siły by zdradzić, miejcie wystarczająco dużo odwagi i siły, by z tym żyć. Nie obarczajcie partnerów swoimi wyrzutami sumienia. Oni tego na pewno nie potrzebują do szczęścia, bo tak jak zdrada nigdy nie jest dowodem miłości, tak przyznanie się do niej - jest dowodem całkowitego braku miłości. Bo jakże można mówić o kimś, że kocha, gdy ten ktoś kosztem partnera czyści swoje sumienie? Kochać to pragnąć szczęścia tej drugiej osoby. Nie pragnie szczęścia ten, który najpierw daje upust swoim potrzebom i zdradza, a później p o n o w n i e daje upust swoim potrzebom i przyznaje się do tego. Nie pragnie szczęścia ten, który myśli, że przyznanie się jest jedynym sposobem na uratownie związku. To wielka bzdura, bo zdrada najczęściej na zawsze niszczy zaufanie. S:cenzura:ielem jest ten, kto nie zdaje sobie z tego sprawy i w fałszywy sposób pojmuje szczerość i prawdomówność w związku. Jeśli byłeś chujem i zdradziłeś, nie wmówisz nikomu, że było to uczciwe wobec partnera, więc nie próbuj wmawiać, że przyznając się do zdrady, nagle zaczęło zależeć ci na uczciwości. To czysta hipokryzja.
Stąd, zbliżając się do końca moich wypocin, mam gorące podziękowania i zarazem przeprosiny do wszystkich moich byłych partnerek, które regularnie czytają bloga Kominka. Nie dziękuję wam za to, że żadna z was mnie nie zdradziła, dziękuję za to, że nigdy mi o tym nie powiedziałyście i jednocześnie przepraszam, że byłem chujem, bo ja was zdradzałem regularnie.