Pewna teoria wierności...

Satanica

Nowicjusz
Dołączył
20 Maj 2007
Posty
26
Punkty reakcji
0
Wiek
35
Miasto
Kraków
Dostałam weny twórczej więc proszę nie gniewać się za to nagromadzenie tematów :)

Aczkolwiek nurtuje mnie pewna sprawa. Niedawno , bo okolo 2 tygodni temu , natrafiłam na bardzo ciekawą teorię wierności w jednej z bardzo starych książek jeszcze za czasów moich pradziadków, więc z dobre 60 lat temu...

Opisywał ją pewien ksiądz którego nazwiska, przykro mi , ale nie pamiętam...
Określił ją jako pojęcie co najmniej względne. Wg niego nie polega ona jedynie na niedopuszczaniu do zdrady cielesnej czy też duchowej, ale także, a i przede wszystkim na ufności, stałej miłości, na zezwalaniu drugiej osobie na popełnianie błędów, na podawaniu pomocnej dłoni gdy ten nas rani, gdy odchodzi... gdy zdradza.
Polega ona na tym by potrafić dostrzegać w drugiej osobie cały czas to piękno którym nas oczarowała. Tak by w sytuacji kiedy od nas odejdzie, bądź zdradzi i będzie chciała wrócić przywitać ją i pozwolić nadal kochać, nie ograniczając jednocześnie zaufania do niej i widzieć w niej tego samego człowieka co przedtem...
Wg autora owej książki, wierność polega na stałym oczekiwaniu na ukochaną/ukochanego i na postrzeganiu go nieprzerwanie jako osoby wspaniałej (nie oznacza to że bez wad), niesamowitej, naszej i.... wartej naszej miłości...

Co o tym myślcie? A może macie własne teorie? Mnie ta osobiście zaintrygowała i skłoniła do przemyśleń....
 

k-j-a

Nowicjusz
Dołączył
11 Czerwiec 2007
Posty
249
Punkty reakcji
0
Wiek
34
Tak by w sytuacji kiedy od nas odejdzie, bądź zdradzi i będzie chciała wrócić przywitać ją i pozwolić nadal kochać, nie ograniczając jednocześnie zaufania do niej i widzieć w niej tego samego człowieka co przedtem...
trzeba mieć niezwykle silną psychikę. Ja osobiście nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. W tym momencie gdy zawodzi nas bliska osoba wielu z nas nie jest w stanie powtórnie otworzyć na nią swojego serca i umysłu a nawet jeżeli to potrzeba czasu zeby odbudowac to zaufanie.

Wg autora owej książki, wierność polega na stałym oczekiwaniu na ukochanego i na postrzeganiu go nieprzerwanie jako osoby wspaniałej (nie oznacza to że bez wad), niesamowitej, naszej i.... wartej naszej miłości...
nie znam osoby, która by czekała na kogoś całe życie. Znam za to wiele osób darzących się wielkim uczuciem i w chwili gdy jedna osoba wycofywała się z związku 2ga po jakimś czasie zawsze się zbierała i szukała szczęścia z kimś innym. Taka chyba nasza natura że ciężko nam żyć bez miłości i nawet jeżlie tracimy jedną to próbujemy znaleść inną... bo mówia że każda miłość jest inna i zarazem pierwsza
 

Troll

obcesowy
Dołączył
10 Luty 2007
Posty
9 932
Punkty reakcji
158
Miasto
upper silesia
Nie widze w tych slowach nic zaskakujacewgo .. nie widze tez powodu by nazywac to teoria czy cos.. jak dla mnie to sie nazywa najzwyczajniej w swiecie milosc :) .. dla mnie to normalne co pisze w tym tekscie co tu sie rozwodzic i robic halo.. no chyba ze takie czasy
 

Satanica

Nowicjusz
Dołączył
20 Maj 2007
Posty
26
Punkty reakcji
0
Wiek
35
Miasto
Kraków
I właśnie dlatego tak mnie zaciekawił ten rozdzial w tej książce... bo chcącm niechcąc przynajmniej ja przyznaje racje w zupełności, jednak sama nie wiem czy potrafilabym byc w takim wypadku wierna... Ale wydaje mi się że tu jednak chodziło bardziej o małżeństwo gdzie z perspektywy kościoła nie wolno udzielac rozwodów.... jakkolwiek by nie patrzec teoria ciekawa, warta przemyślenia...Trollu ... Być może takie czasy, a być może to ja jestem w innym świecie... tylko poprostu zastanawiam sie nad tym, bo mam wrażenie że wierność utarła się jako nie zdradzanie i kropka, a tutaj autor wychodzi naprzeciw...
 

mała*czarna

Nowicjusz
Dołączył
28 Luty 2006
Posty
5 681
Punkty reakcji
6
Z połową sie zgodze , z pierwszą,że należy pilnować swojej połówki i raczej nie zezwalać na popełnianie błędów i o to dbam - jak narazie skutecznie. ale ta druga część... ja rozumiem,że należy widzieć piękno ale 3ba dostrzegać wady! a poza tym... jak będe go tak ubustwiała to zwariuje kiedy odejdzie!
 

Vardamir

Sinner
Dołączył
30 Sierpień 2007
Posty
10 335
Punkty reakcji
26
Wiek
35
Miasto
Necrovalley
wiernosc jest czyms wspolnym, jesli jedna osoba zdradzi juz nie ma wiernosci, druga osoba nie ma zobowiazan wtedy do osoby ktora zdradzila. wiernosc nie wymaga juz aby wybaczyc.
 

Troll

obcesowy
Dołączył
10 Luty 2007
Posty
9 932
Punkty reakcji
158
Miasto
upper silesia
Jesli jest prawdziwa milosc to takie wydarzenie jak zdrada wogole nie ma prawa wystapic a wszytskie opisane zjawiska wystepuja automatycznie i naturalnie nie ma co tego przemyslac.. to proste
 

madallenka

Nowicjusz
Dołączył
6 Wrzesień 2007
Posty
23
Punkty reakcji
0
Miasto
Kraków
wiernosc jest czyms wspolnym, jesli jedna osoba zdradzi juz nie ma wiernosci, druga osoba nie ma zobowiazan wtedy do osoby ktora zdradzila. wiernosc nie wymaga juz aby wybaczyc.

Tak, czymś wspólnym. Masz całkowitą rację. Tylko człowiek jest słaby i czasem upadki się zdarzają. A jak jest prawdziwa miłość to nawet potrafi się podnieść po zdradzie. Nie wypominać jej, nie wracać tylko żyć dalej.. Oczywiście wymaga to dużego wysiłku z OBU STRON.
 

Orsa

Nowicjusz
Dołączył
10 Maj 2007
Posty
3 158
Punkty reakcji
2
Kto i DLACZEGO ZAMKNAł
nam dział RELIGIA
czy to ma byc potwierdzenie ,ze w naszym kraju
ma sie wierzyc tak jak kaza ,ze milszy im ten co klnie na Boga
kto za tym stoi - rydzyk a kto tu jego sługa ?
Wolno sie wypowiadac o miłosci a o Bogu milczec kaza ?
 

Stassy

Nowicjusz
Dołączył
7 Wrzesień 2007
Posty
373
Punkty reakcji
1
Wiek
34
Miasto
z co 5 kinder niespodzianki
wiernosc jest czyms wspolnym, jesli jedna osoba zdradzi juz nie ma wiernosci, druga osoba nie ma zobowiazan wtedy do osoby ktora zdradzila. wiernosc nie wymaga juz aby wybaczyc.

O patrz jaki Ty się popularny zrobiłeś, co chwilę ktoś cytuje ;) no ale trafiłeś w sedno.

Nie chodzę na religię, ale całkiem niedawno moje koleżani wyszły z niej znacznie poirytowane.
I nie dziwię się. Ksiądz bądź co bądź na lekcji religii reprezentuje Kościół i Boga, więc i ich poglady.

Otóż był on zdania iż jesli mężczyzna zdradzi swoją partnerkę to za nic w świecie nigdy nie powinien jej tego powiedzieć. Że powinien się tylko z tego wyspowiadać, bo ze swoich grzechów rozliczamy się przed Bogiem i to on wybacza.

Mam nadzieję, że bzdurności tej tezy nie trzeba nikomu tłumaczyć...

Nikomu nie życzę aby spotkało go coś takiego jak zdrada, tak jak i sama nigdy nie chciałabym tego doświadczyć, ale jeśli jednak to by się zdarzyło zdecydowanie chciałabym wiedzieć. Jaki sens ma życie budowane na kłamstwie i oszukiwaniu drugiej osoby? I chciałabym aby to czy wybaczę, czy nie było moją własna decyzją i abym dostała szansę poznania prawdy.

Uważam, że jeśli w związku nie ma wierności to nie ma też zahamowań przed wzajemnym oszukiwaniem się. A jeśli dwoje ludzi się oszukuje to nie nazwałabym tego miłością...
 

Satanica

Nowicjusz
Dołączył
20 Maj 2007
Posty
26
Punkty reakcji
0
Wiek
35
Miasto
Kraków
Każdy ma prawo do własnego poglądu, ja osobiście zastanowilam się nad faktem... I wiecie, wydaje mi się , że z pewną powagą przyznała bym tu racje... Doszlam do tego po wielu przemysleniach zastanowieniach... Bo wiecie, kwestia chyba lezy tu by po zdradzie (każdy czlowiek upada) potrafić patrzec na drugiego człowieka z miłością... Bo kiedy [patrzymy na niego jak potencjalnego przyszlego zdrajce to koniec .... Amen w pacierzu i tyle...
 

k-j-a

Nowicjusz
Dołączył
11 Czerwiec 2007
Posty
249
Punkty reakcji
0
Wiek
34
Każdy ma prawo do własnego poglądu, ja osobiście zastanowilam się nad faktem... I wiecie, wydaje mi się , że z pewną powagą przyznała bym tu racje... Doszlam do tego po wielu przemysleniach zastanowieniach... Bo wiecie, kwestia chyba lezy tu by po zdradzie (każdy czlowiek upada) potrafić patrzec na drugiego człowieka z miłością... Bo kiedy [patrzymy na niego jak potencjalnego przyszlego zdrajce to koniec .... Amen w pacierzu i tyle...
mi to bardziej przypomina wierność jaką nam wpajają od małego do nas od Boga (nie wiem dlaczego to mi do głowy przyszło po kolejnym przeczytaniu). Mówią nam że Bóg tak nas kocha że jak ktoś zdradzi, wyrzeknie sie go to on nadal czeka itp. itd. że zawsze przyjmie każdego z 'otwartymi ramionami', że jedna nawrócona osoba liczy się dla nego bardzie niz ta która nigdy nie zwątpiła. Może ten ksiądz chciał nauczyć ludzi (bądź tylko pokazać) że taka miłość Boga do nas jest prawdziwa, czysta, idealna, że nawet jak mu 'spluniemy w twarz' to on jest wstanie 'schować w kieszeń' uraz, dume i przygarnąć nas spowrotem. Osobiście jestem zdania że człowiek nie jest idealny, więc nie jest również wstanie być tak miłosiernym wobec 2giego człowieka
 

Berialsowa

Nowicjusz
Dołączył
2 Grudzień 2007
Posty
168
Punkty reakcji
0
Wiek
115
W połowie zgodzę się z tym twierdzeniem- prawda, człowiek nie jest idealny-ale chyba po to się łączymy z drugą osobą, żeby dzięki niej i z nią stawać się lepszymi. Jeśli miłość jest prawdziwa i szczera to przetrwa wszystko. Wiem, że to tylko wyświechtane słowa, ale podam przykład z życia wzięty na potwierdzenie moich słów. Ojciec mojej koleżanki zostawił jej matkę po 17 latach małżeństwa dla innej kobiety, ta go brzydko mówiąc "wycyckała", wyczyściła go do zera i zostawiła gołego na ulicy. Ale mama Alki mimo wszystko przyjęła go z powrotem pod swój dach i wybaczyła mu tę niewierność. Już od roku są ze sobą po tym "incydencie" i z tego co jest mi wiadome, to dobrze się im znowu razem żyje.

Może i jest czasem trudno, przychodzą próby, ale jedno jest pewne- bez miłości świat nie był by taki piękny, kolorowy i wspaniały. Chyba tylko miłość sprawia, że chce się upajać życiem coraz więcej i więcej
 

Ah My Goddess

Nowicjusz
Dołączył
1 Czerwiec 2007
Posty
279
Punkty reakcji
1
Wiek
34
Miasto
Kuj-Pomorskie
Ja czuje ze tak potrafie lecz moze nie do konca. Sluchaj.... gdy kogos kochasz i ta osoba cie zdradzi bedziesz zapewne rozdarty. Gdy przyjdzie znowu moge ja przyjac lecz to co sie stalo zostanie w psyhice. A co jezeli zdradzi 2 i 3 raz? Zapewne podziekowal bym jej juz na stale lecz.... postrzegal bym ja jako osobe wspaniala itp bo to ze mi sie z nia nie udalo wcale nie znaczy ze komus tesh nie wyjdzie. I to o czym jest temat widac po rozpadach zwiazku. Chlopak mowi jestes wspaniala,bosska....a nagle dziewczyna mowi zrywam z toba...chlopak od razu zmienia zdanie i mowi tysiac obrazliwych wyrazen. To jest jak oszukiwanie siebie.
Co do czekania cale zycie.... nie ma sensu czekac na kogos jezeli wiem ze z ta osoba nie chce juz byc. Co z tego ze jest wspaniala ,i wogole jezeli ona nie wie co to jest wiernosc. Zwiazek polega na wiernosci z 1 jak i 2 strony. Wtedy nawet jakas mala wpadka moze nic nie zmienic. To tyle
 

Satanica

Nowicjusz
Dołączył
20 Maj 2007
Posty
26
Punkty reakcji
0
Wiek
35
Miasto
Kraków
Wiecie... osobiście jestem już dość dlugi czas w związku... zostałam zdradzona oraz oszukana... i wiecie, to było okropne, nie chciało mi się żyć, bo chyba jestescie w stanie wyobrazić sobie co czułam... ale wybaczyłam, wybaczyłam bo kochałam, kochałam i nie wyobrażałam sobie przestać... Porozmawiałam, zrozumialam wiele i ... dalej jesteśmy razem... nigdy nie wyobrażałam sobie że może być tak dobrze...
 

h3lix

Bad Mutha Fucka
Dołączył
2 Listopad 2006
Posty
3 458
Punkty reakcji
13
Wiek
36
Miasto
www.forumovision.com
O patrz jaki Ty się popularny zrobiłeś, co chwilę ktoś cytuje ;) no ale trafiłeś w sedno.

Nie chodzę na religię, ale całkiem niedawno moje koleżani wyszły z niej znacznie poirytowane.
I nie dziwię się. Ksiądz bądź co bądź na lekcji religii reprezentuje Kościół i Boga, więc i ich poglady.

Otóż był on zdania iż jesli mężczyzna zdradzi swoją partnerkę to za nic w świecie nigdy nie powinien jej tego powiedzieć. Że powinien się tylko z tego wyspowiadać, bo ze swoich grzechów rozliczamy się przed Bogiem i to on wybacza.

Mam nadzieję, że bzdurności tej tezy nie trzeba nikomu tłumaczyć...

Nikomu nie życzę aby spotkało go coś takiego jak zdrada, tak jak i sama nigdy nie chciałabym tego doświadczyć, ale jeśli jednak to by się zdarzyło zdecydowanie chciałabym wiedzieć. Jaki sens ma życie budowane na kłamstwie i oszukiwaniu drugiej osoby? I chciałabym aby to czy wybaczę, czy nie było moją własna decyzją i abym dostała szansę poznania prawdy.

Uważam, że jeśli w związku nie ma wierności to nie ma też zahamowań przed wzajemnym oszukiwaniem się. A jeśli dwoje ludzi się oszukuje to nie nazwałabym tego miłością...


By Kominek > www.kominek.blox.pl :


Zdradzić wcale nie jest trudno.
W tym celu należy po prostu dać :cenzura: komukolwiek, kto nie jest twoim partnerem. Zdrada sama w sobie jest prosta i w zależności od potencjału kochanka, trwa od 30 sekund do kilku godzin.
Niestety prze:cenzura:ane zaczyna być życie, gdy uświadomimy sobie, że popełniliśmy błąd i chcemy wciąż być z naszym dotychczasowym partnerem.

Rodzi się pytanie - czy powiedzieć jemu/jej o zdradzie?

Prawdziwa miłość wszystko wybacza. To jeden z koronnych argumentów zwolenników mówienia o zdradzie. Ale nie jedyny. Zwolennicy wyznawania prawdy tłumaczą, że w związku powinna panować szczerość, zaufanie i nie można budować uczucia na zdradzie, a co za tym idzie - zakłamaniu i braku szacunku do partnera. Głoszą hasła o krzywdzie, jaką zadajemy kochanej osobie nie mówiąc jej o zdradzie, o ryzyku, jakie podejmujemy ufając, że nie dowie się od kogoś innego.
I wreszcie - zadają proste pytanie: a czy ty chciałbyś, aby twój partner wyznał ci prawdę? Nie chciałbyś wiedzieć, że zostałeś zdradzony?
Większość zgodnie odpowiedziałaby - chciałbym wiedzieć.
Poza tym, aż ciarki przechodzą po plecach na myśl, że moglibyśmy ruchać kobietę, z której jeszcze nie wyciekła sperma po kochanku.
Te i jeszcze wiele innych argumentów za mówieniem o zdradzie wielokrotnie wystarczało wam, byście przyznawali się do niej.
I robiliście to.
I właśnie dlatego, w oczach Kominka, jesteście skończonymi s:cenzura:ielami.

Zanim jednak wyjaśnię, dlaczego jesteście :cenzura: wartymi ludźmi, zastanówcie się, skąd bierze się pragnienie powiedzenia o zdradzie? Odpowiedź na to pytanie jest zawsze taka sama.
Bierze się z tego samego, z czego wzięła się zdrada - z egoizmu. Z potrzeby zaspokojenia własnych egoistycznych potrzeb. Wcześniej chodziło o zaspokojenie seksualne, teraz pozostaje jeszcze oczyścić sumienie. Proste, co?
Czy zastanawialiście się, że zdrada nie zaczyna się w momencie faktycznego dokonywania jej aktu?
Nie zaczyna się w chwili, gdy oddajemy swoje ciało komuś innemu. Ona tak naprawdę zaczyna się w chwili, gdy dowiaduje się o niej osoba, z którą jesteśmy w związku. Targani negatywnymi emocjami, przepełnieni potrzebą pokuty, świadomie i pod przykrywką "szczerości" wyznajemy prawdę o swoim występku. Czasami nawet tłumaczymy przyczyny zdrady, błagamy "daj mi jeszcze jedną szansę", ale nawet, gdy tej szansy nie dostajemy, to i tak możemy po trochu odetchnąć z ulgą.
Odetchnąć i pomyśleć: wyrzuciłem to z siebie. Nareszcie!
I przy okazji s:cenzura:iłeś komuś życie, :cenzura:.

Tak, właśnie tak. Jak niewielu z tych, którzy przyznali się do zdrady, zdawało sobie sprawę, że krzywdziło partnera bardziej niż zrobiłby to zachowując swój sekret w tajemnicy?
:cenzura: warte są slogany, że każdy z nas chciałby znać prawdę czy został zdradzony. Ludzie, którzy tak mówią, dają zwyczajnie do zrozumienia, że nie chcieliby być okłamywani. To nie tyle wiedzy o zdradzie pragną, ile przekonania, że ich partner jest dupkiem. Tak naprawdę to nikt nie chciałby o tym wiedzieć, a tylko nieliczni zdają sobie z tego sprawę. Bo "trauma" po czymś takim zostaje na całe życie. Pamięć o zdradzie odciska się piętnem - większym lub mniejszym - na wszystkich następnych związkach zdradzonej osoby. Sytuacje, które będą przypominać okoliczności zdrady, dziwne zachowania partnerów - będą tylko wzbudzały, być może niepotrzebną, podejrzliwość i niepokój. Nie skrzywdziłeś, bo zdradziłeś - skrzywdziłeś, bo powiedziałeś o tym.
Pamiętajcie, debile i debilki, jeśli zdradziliście, to żyjcie sami z tą świadomością. Jeśli mieliście wystarczająco dużo odwagi i siły by zdradzić, miejcie wystarczająco dużo odwagi i siły, by z tym żyć. Nie obarczajcie partnerów swoimi wyrzutami sumienia. Oni tego na pewno nie potrzebują do szczęścia, bo tak jak zdrada nigdy nie jest dowodem miłości, tak przyznanie się do niej - jest dowodem całkowitego braku miłości. Bo jakże można mówić o kimś, że kocha, gdy ten ktoś kosztem partnera czyści swoje sumienie? Kochać to pragnąć szczęścia tej drugiej osoby. Nie pragnie szczęścia ten, który najpierw daje upust swoim potrzebom i zdradza, a później p o n o w n i e daje upust swoim potrzebom i przyznaje się do tego. Nie pragnie szczęścia ten, który myśli, że przyznanie się jest jedynym sposobem na uratownie związku. To wielka bzdura, bo zdrada najczęściej na zawsze niszczy zaufanie. S:cenzura:ielem jest ten, kto nie zdaje sobie z tego sprawy i w fałszywy sposób pojmuje szczerość i prawdomówność w związku. Jeśli byłeś chujem i zdradziłeś, nie wmówisz nikomu, że było to uczciwe wobec partnera, więc nie próbuj wmawiać, że przyznając się do zdrady, nagle zaczęło zależeć ci na uczciwości. To czysta hipokryzja.
Stąd, zbliżając się do końca moich wypocin, mam gorące podziękowania i zarazem przeprosiny do wszystkich moich byłych partnerek, które regularnie czytają bloga Kominka. Nie dziękuję wam za to, że żadna z was mnie nie zdradziła, dziękuję za to, że nigdy mi o tym nie powiedziałyście i jednocześnie przepraszam, że byłem chujem, bo ja was zdradzałem regularnie.
 

Stassy

Nowicjusz
Dołączył
7 Wrzesień 2007
Posty
373
Punkty reakcji
1
Wiek
34
Miasto
z co 5 kinder niespodzianki
Mówisz o tym tak jakby to było takie normalne, że ludzie się zdradzają. A to nie jest normalne. To chore...

Mówisz, że kochać to pragnąć szczęścia dlk adrugiej osoby i dlatego nie powinno się jej przyznawać do zdrady. Co za bzdura!
Jednym z dowodów miłosci jest wierność. Ktoś kto zdradza albo nie dojrzał do miłości i jest ona dla niego tylko złudzeniem, albo zwyczajnie nie kocha.
Ty nie chciałbyś wiedzieć? W momencie kiedy partner przynaje się do błędu i naprawdę żałuje istnieje szansa na pogodzenie. A jeśli ktoś dowiaduje się od osoby trzeciej to znaczy tylko tyle, że w "zwiazku" marnowali czas...
Być może Twoje przekonanie spowodowane jest trybem życia jaki prowadzisz. Współczuję tym dziewczynom, które spotkałes na swojej drodze. A skąd pewność, że Cię zdradzały? Pamiętaj, nie sądź innyh swoja miarą.
 
Do góry