pewien problem z facetem...

crazyy24

Nowicjusz
Dołączył
8 Lipiec 2012
Posty
15
Punkty reakcji
0
Witam serdecznie

Problem polega na tym, że od pewnego czasu facet nie dotrzymuje słowa, a konkretniej chodzi o weekendy, głównie soboty. W większości przypadków wygląda to tak, że rano się umawia, a wieczorem dzwoni, że gdzieś tam jest z kumplami i żebym się nie gniewała, nie wspominając, że często obiecuję, że to już ostatni raz. I tak właśnie sobie leci w chu.. od ok. 2,5 miesiąca. W tym 3 soboty spędził ze mną, resztę z nimi. Rozmowy i dawanie ultimatum nic sensownego nie wnoszą. Sytuacja doprowadziła do tego, że ok. misiąc temu zerwałam z nim kontakt i oznajmiłam, że parę spraw muszę przemyśleć. Zgodził się. Po 2 tyg. zainicjował spotkanie podczas, którego zapewniał, że kocha i ponad wszystko chcę być ze mną. Ponownie spotykaliśmy się jak dawniej, jednak popełniłam błąd, że nie ustaliłam warunków, na których miał się opierać nasz związek. 2 tyg. było dobrze i potem znów to samo. W poprzednią sobotę gdy znów mnie wystawił wqrwiłam się i powiedziałam, że jak tak dalej będzie to niestety ale razem nie będziemy i praktycznie zero reakcji z jego strony. Wczoraj łaskawie odezwał się po 24 bo "podobno coś mu wypadło", a byliśmy umówieni na 21. Chyba chłopak jest mnie za pewny i sobie pogrywa, bo gdy jest między nami dobrze, często jestem na każde jego zawołanie. Absolutnie nie chcę żeby zrezygnował ze znajomych, ale zdecydowanie lepiej bym się czuła gdyby 2 weekendy w miesiącu przeznaczał dla mnie, tym bardziej, że każdy związek jaki znam tak właśnie funkcjonuję. W tyg. dla odmiany to on bardziej nalega na spotkania więc jest luz. Oczywiście tu nie chodzi o to, że bez niego jestem jak bez ręki, bo zawsze potrafię sobie zorganizować ciekawie weekend. Po prostu irytuje mnie fakt, że mnie lekceważy, a po drugie nie akceptuje takiego związku.

Ostatnio wpadłam na ciekawy blog, facet na prawdę sensowanie piszę i tak sobie myślę, że może przyjmę taką postawę bo wszystko inne zawodzi.
http://malemen.blox....to-zmienic.html

Może w nast. weekend dla odmiany ja nie będę miała dla niego czasu, a gdy znów zdarzy mu się mnie wystawić delikatnie się wycofam. Pozostanę dla niego miła, jednocześnie przez kilka dni będę zajęta swoimi sprawami, żeby swoje zachowanie skojarzył z moim odsunięciem się.

Wiem, że tego typu gierki to dziecinada, ale do chłopaka nie dociera w inny sposób, a sytuacja stała się dla mnie męcząca. Choć może lepszym rozwiązaniem byłoby uświadomienie go, że totalnie nie akceptuję obecnej sytuacji i urwanie kontaktu, tym razem zdecydowanie na dłużej niż 2 tyg. Może wreszcie zrozumiałby swoje błędy, bo na prawdę dużo nie wymagam.

Pzdr i z góry dzięki z pomoc :)
 
B

Blancos

Guest
Rozmowy i dawanie ultimatum nic sensownego nie wnoszą.
Zdajesz sobie sprawę, ze ultimatum polega na tym, iż stawiasz komuś pewien warunek, którego niespełnienie automatycznie i nieuchronnie niesie za sobą określone, najczęściej dramatyczne konsekwencje? Puste ultimatum nie prowadzi absolutnie do niczego poza tym, że osoba, której je stawiasz, przestaje traktować zarówno Ciebie jak i Twoje groźby poważnie. Nie chcę Cię teraz obrazić, ale jedynie pokazać Ci, że jeżeli już postawiłaś mu ultimatum i on nie wywiązał się z jego warunków, to trzeba było z nim po prostu zerwać, a nie "brać czas na zastanowienie". To pierwsza rzecz. Potem, jak on się opamiętał, trzeba było wymagać od niego, aby się solidnie napracował zanim Cię odzyskał.

Przykro mi, ale część z tego, w czym teraz tkwisz to Twoja wina i nie mówię tego, aby Ci dopiec, ale dlatego że tak po prostu jest. Wyciągnij wnioski - stawiasz ultimatum to musisz być gotowa zrealizować wiążące się z nim groźby i być bezwzględna, gdy do tego przyjdzie, a gdy facet nie traktuje Cię poważnie i decydujesz się od niego odciąć to nie możesz tak po prostu po pierwszej prośbie wracać, bo w ten sposób dajesz mu do zrozumienia, że nie musi brać poważnie Twoich gróźb czy respektować ultimatum, bo bez najmniejszego problemu może Cię w każdej chwili odzyskać - ot, wystarczy, że przyjdzie, przeprosi, zrobi maślane oczy i może dać kwiatka, a wszystko zostanie mu odpuszczone. Tak się po prostu nie robi.

Ponownie spotykaliśmy się jak dawniej, jednak popełniłam błąd, że nie ustaliłam warunków, na których miał się opierać nasz związek. 2 tyg. było dobrze i potem znów to samo.
Pierwsza rzecz - popełniłaś trzy błędy, a nie tylko jeden.

Po pierwsze - formalnie z nim wcześniej nie zerwałaś, a należało to zrobić. W ten sposób dałabyś mu do zrozumienia, że jak nie będzie się o Ciebie starał to masz do siebie wystarczająco dużo szacunku, aby po prostu go zostawić i poszukać sobie kogoś, kto będzie traktował Cię jak kogoś wyjątkowego, a nie tylko dodatek do życia. Decydując się na zerwanie kontaktu, ale nie związku pokazujesz mu, że jesteś zła, prawda, ale... nie dajesz mu odczuć, że potrafisz po prostu odejść, a uwierz mi, że mało który człowiek potrafi docenić to, co ma bez realnej groźby utraty tego czegoś i druga prawda życiowa - większość ludzi nie zmienia się bez obecności naprawdę silnego bodźca, jakim chociażby jest zerwanie, a jakim nie jest zdecydowanie to, że się na niego wkurzyłaś, zagroziłaś zerwaniem, ale tego nie zrobiłaś. Tak więc - to, co zrobiłaś zapewne doprowadziło jedynie do tego, że podświadomie pomyślał sobie, iż "wkurzyła się, trzeba ją jakoś udobruchać" a nie "cholera, przegiąłem pałę - ona odeszła, muszę coś zrobić, aby ją odzyskać". Ta pierwsza myśl nie daje nic, ot - udobrucha, upewni się, że jest dobrze i zacznie znowu robić to samo, ale druga...

Błąd drugi polegał na tym, że zbyt łatwo dałaś mu wrócić - wracając do uciętej myśli - ta druga myśl, tj. że Cię stracił, ponieważ nie traktował Cię odpowiednio jest o wiele bardziej sugestywna. Prowadzi bowiem do tego, że facet zdaje sobie sprawę z tego, że masz te przysłowiowe jaja, aby go zostawić i że jeżeli nie będzie się o Ciebie troszczył to odejdziesz. Dodaj do tego to, że jak z nim zrywasz to możesz sobie z góry założyć, że poczekasz jakiś czas i dasz mu się wykazać, a otrzymasz bardzo prosty "łańcuszek" psychologiczny:

Facet traktuje Cię źle -> odchodzisz -> facet uświadamia sobie, że jak nie bedzie traktował Cię dobrze to z nim nie będziesz -> jeżeli Cię kocha to zaczyna się o Ciebie starać, chce, abyś wróciła -> wymagasz od niego dużo wysiłku i udowodnienia, że naprawdę mu na Tobie zależy -> facet musi się solidnie napracować, aby Cię odzyskać -> do faceta dociera, że nie jesteś jego własnością i może Cię stracić na dobre, bez szansy na powrót -> dajesz mu ostatecznie szansę, tak, jedną szansę i jasno określasz, że jeżeli znowu zacznie Cię tak traktować to będzie to koniec, ale tym razem już kolejnej szansy nie dostanie -> facet wie, że możesz odejść i czuje, że to ostatnia szansa -> duża większa szansa, że facet zmieni swoje postępowanie i zacznie się starać (w głowie faceta: "cholera, jak to dobrze, że udało mi się ją jakoś odzyskać - muszę uważać, bo jak jeszcze raz ją oleję to ją stracę na dobre")

Tak to powinno wyglądać. Ty niestety zrobiłaś to tak:

Facet traktuje Cię źle -> zrywasz kontakt, ale nie związek -> facet stwierdza, że musi Cię udobruchać -> udobruchanie jest łatwe -> podświadomie facet traktuje Cię jak jego własność, która najpewniej nie odejdzie i o którą nie musi się starać -> jego wola poprawy jest tymczasowa -> jesteście razem jakiś czas, on się stara, jest fajnie -> zaczyna być dobrze, on zdaje sobie sprawę, że jest ok -> on zaczyna wracać do starych nawyków, bo nie czuje się zagrożony tym, że odejdziesz.

Czujesz różnicę?

Wreszcie - błąd trzeci to brak warunków, jasnego postawienia sprawy (to ostatnia szansa, dasz ciała - odchodzę na zawsze) oraz konsekwencji w egzekwowaniu tychże wymagań. To jest już dobrze zobrazowane powyżej, więc nie będę się dalej rozwodził.

W poprzednią sobotę gdy znów mnie wystawił wqrwiłam się i powiedziałam, że jak tak dalej będzie to niestety ale razem nie będziemy i praktycznie zero reakcji z jego strony.
Bo Twoje groźby nie robią na nim absolutnie żadnego wrażenia. Postawiłaś ultimatum, nie zrealizowałaś go - on dostał sygnał, że Twoja groźba czy ultimatum to tylko puste stwierdzenia i nie za tym nie idzie, ergo - nie boi się tego, że faktycznie go zostawisz. Przeczytaj jeszcze raz to, co pisałem powyżej, a sama pewnie zauważysz, jak śmieszne są dla niego Twoje pogróżki o zakończeniu związku.

Chyba chłopak jest mnie za pewny i sobie pogrywa, bo gdy jest między nami dobrze, często jestem na każde jego zawołanie.
To kolejny błąd - nie realizujesz gróźb, nie potrafisz od niego odejść, nie stawiasz mu warunków, łatwo dajesz mu wrócić, jesteś na każde zawołanie gdy jest dobrze - nic dziwnego, że facet nie ma do Ciebie szacunku i traktuje Cię jak swoją własność.

Nie namawiam Cię, abyś nagle stała się kosą, ale musisz zacząć w tym wszystkim bardziej pokazywać to, że musi Cię szanować. Do licha, musisz sama zacząć bardziej się szanować. Nie oznacza to, że nagle masz od niego wymagać cholera wie czego, ale pewna konsekwencja w działaniu, realizowanie gróźb, pokazanie mu, że nie zawsze będziesz robić i godzić się na wszystko na pewno nie zaszkodzi.

Choć może lepszym rozwiązaniem byłoby uświadomienie go, że totalnie nie akceptuję obecnej sytuacji i urwanie kontaktu, tym razem zdecydowanie na dłużej niż 2 tyg. Może wreszcie zrozumiałby swoje błędy, bo na prawdę dużo nie wymagam.
Moim zdaniem najlepszym rozwiązaniem byłoby, abyś następnym razem jak Cię oleje zadzwoniła do niego i powiedziała coś w ten deseń: "kochanie, umawialiśmy się na dzisiaj, prawda? Mam serdecznie dosyć Twoich wymówek i nie, nie zgadzam się na to, abyś kolejny raz mnie wystawił dla swoich kolegów, dlatego też będę o umówionej godzinie w umówionym miejscu spotkania i dla Twojego własnego dobra lepiej będzie, abyś się stawił". Wystarczy.

Jeżeli facet Cię wystawi - dzwonisz jeszcze raz i mówisz "kochanie, dziękuję, że mnie wystawiłeś - to naprawdę wspaniałe uczucie umawiać się z kimś po raz n-ty i czekać jak ta głupia. Tak, wiem - uprzedzałeś mnie, że spotkasz się z kolegami, ale ja też Cię uprzedzałam, że lepiej, abyś się pojawił, ponieważ ja się na to nie zgadzam. Nie potrzebuję chłopaka, dla którego jestem mniej ważna od kolegów, dlatego też, kochanie, między nami koniec" - tu się rozłączasz i nie odbierasz telefonów, nie czytasz smsów, nic przez co najmniej kilka dni. A potem podtrzymujesz, że nie jesteście już razem, ale nie szukasz sobie kogoś nowego tylko dajesz mu się wykazać, walczyć o Ciebie. Jak uznasz, że zrobił wystarczająco dużo to dajesz mu ostatnia szansę, ale zaznaczasz, że jak tym razem Cię wystawi to następnej szansy już nie będzie.

Jeżeli przyjedzie to mówisz mu wprost: "Kochanie, jak się umawiamy na weekend to się umawiamy i nie ma, że znajomi - jesteśmy umówieni to przyjeżdżasz i już. Jeżeli Ci się to nie podoba to zmień dziewczynę". Spotkanie pewnie nie będzie należeć do najprzyjemniejszych, ale przynajmniej dasz mu jasny przekaz.

A ta cała zabawa z gonieniem króliczka - moim zdaniem coś w tym jest, ale sądzę, że w Twoim wypadku już na to zdecydowanie za późno. Nie sądzę, aby on się tym Twoim dystansowaniem się bardzo przejął. Ot, pewnie pomyśli, że znowu jesteś o coś zła, albo strzelasz fochy i musi to po prostu przeczekać.

P.S. Nie chciałem Cię nigdzie obrazić - wiem, że napisałem to dosyć ostro, ale miałem na myśli wyłącznie Twoje dobro.
 

Anabele

Nowicjusz
Dołączył
12 Czerwiec 2012
Posty
126
Punkty reakcji
5
Wiek
33
A ja się z Tobą nie zgodzę - to absolutnie nie jest ostry ton ;] Bardzo mi się podoba to, co napisałeś, a zwłaszcza:

Facet traktuje Cię źle -> odchodzisz -> facet uświadamia sobie, że jak nie bedzie traktował Cię dobrze to z nim nie będziesz -> jeżeli Cię kocha to zaczyna się o Ciebie starać, chce, abyś wróciła -> wymagasz od niego dużo wysiłku i udowodnienia, że naprawdę mu na Tobie zależy -> facet musi się solidnie napracować, aby Cię odzyskać -> do faceta dociera, że nie jesteś jego własnością i może Cię stracić na dobre, bez szansy na powrót -> dajesz mu ostatecznie szansę, tak, jedną szansę i jasno określasz, że jeżeli znowu zacznie Cię tak traktować to będzie to koniec, ale tym razem już kolejnej szansy nie dostanie -> facet wie, że możesz odejść i czuje, że to ostatnia szansa -> duża większa szansa, że facet zmieni swoje postępowanie i zacznie się starać (w głowie faceta: "cholera, jak to dobrze, że udało mi się ją jakoś odzyskać - muszę uważać, bo jak jeszcze raz ją oleję to ją stracę na dobre")

Tak to powinno wyglądać. Ty niestety zrobiłaś to tak:

Facet traktuje Cię źle -> zrywasz kontakt, ale nie związek -> facet stwierdza, że musi Cię udobruchać -> udobruchanie jest łatwe -> podświadomie facet traktuje Cię jak jego własność, która najpewniej nie odejdzie i o którą nie musi się starać -> jego wola poprawy jest tymczasowa -> jesteście razem jakiś czas, on się stara, jest fajnie -> zaczyna być dobrze, on zdaje sobie sprawę, że jest ok -> on zaczyna wracać do starych nawyków, bo nie czuje się zagrożony tym, że odejdziesz.

Czujesz różnicę?

Tylko żeby jeszcze te słowa trafiły do osoby, do której są skierowane... Szkoda tylko, że tak wyczerpałeś temat, że nie można już nic mądrzejszego dopisać ;]
 

Einherjar

Wyjadacz
Dołączył
15 Grudzień 2011
Posty
3 409
Punkty reakcji
322
A ja bym chciał zauważyć pewną rzecz, mademoiselle Crazyy24. Facet to nie niewolnik - no chyba że sobie ustalicie takie sadomasochistyczne, ciekawe i interesujące co prawda, relacje. Wówczas będzie mógł tańczyć tak, jak mu zagrasz. Ale tego nie zrobiliście, więc zapewne wasz związek jest, że się tak wyrażę, klasycznej natury - chłopak plus dziewczyna, za parę lat ślub, wesele przy ludowych piosenkach, gromadka dzieci, co niedziela kościół, potem starość i wręczanie wnukom 50zł po wypłacie renty, na pączki. Do czego zmierzam? Otóż, zmierzam do tego, że ma on prawo do spotkań ze znajomymi NIEZALEŻNIE od tego, czy jest z Tobą czy nie. Gdyby mi jakaś taka powiedziała, że weekendy mam non-stop z nią spędzać, siedząc na d*pie w domu po tygodniu roboty, czy ciężkiej nauki (wiem, że z tą nauką brzmi śmiesznie, ale bywają ludzie pochłonięci podręcznikami) to bym z nią nie wytrzymał psychicznie. A dlaczego? Bo wymagasz, że będzie z Tobą i nie spotka się z kumplami. Robi on to dlatego, że nie jesteś w stanie zrobić na nim jakiegoś swoistego wrażenia. Dla przykładu, co prawda nie jestem w związku, ale gdyby dziewczyna, która mi się podoba, i do której czuje coś mocnego była ze mną i w jakąś sobotę mnie odpowiednio zachęciła a nie truła d*pę o "prawdziwych związkach" rodem ze "Zbuntowanego Anioła" czy innego latynoskiego harlekina, siedziałbym z nią. Na przykład, jest sobota, szykuję się na spotkanie z kumplami, a tu nagle dziewczyna mi wyskakuje w pończochach, jakimś gorsecie i zachęca do spędzenia czasu wspólnie, czy to w sposób erotyczny (jak to miewa większość), czy romantyczny (dla ludzi z takim zmysłem, powiedzmy jakaś kolacja) - wówczas bym kumplom powiedział "spier*alajcie, zajęty jestem". Poważnie. My nie myślimy w waszych kategoriach - nie interesują nas komedie romantyczne w kinie czy wspólne zakupu. Zamiast w nim szukać problemów i próbować go ujarzmić (skoro na wstępie tego nie zrobiłaś) zastanów się nad swoim zachowaniem. On nie musi podzielać Twojego poglądu.
 
B

Blancos

Guest
Do czego zmierzam? Otóż, zmierzam do tego, że ma on prawo do spotkań ze znajomymi NIEZALEŻNIE od tego, czy jest z Tobą czy nie. Gdyby mi jakaś taka powiedziała, że weekendy mam non-stop z nią spędzać, siedząc na d*pie w domu po tygodniu roboty, czy ciężkiej nauki (wiem, że z tą nauką brzmi śmiesznie, ale bywają ludzie pochłonięci podręcznikami) to bym z nią nie wytrzymał psychicznie.
Einherjar, przeczytaj może co pisała autorka - tu wcale nie chodzi o to, że ona chce, aby chłopak spędzał z nią każdy weekend. Autorka wyraźnie napisała, że oczekuje 2 weekendów w miesiącu, ale podejrzewam, że jest to sprawa ruchoma i nie byłoby problemu, aby np. w jednym miesiącu to był tylko jeden weekend, a w drugim trzy, etc. Moim zdaniem nie jest to jakieś bardzo wygórowane wymaganie. Oczywiście najlepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby w te weekendy mogli się podzielić czasem tak, aby dla każdego w każdy weekend starczyło czasu. Niemniej, ze względu na względy (masło maślane, hehe) logistyczne może to nie być możliwe, cóż, nie wnikam. Tak czy owak, uważam, że wymaganie tych 2 weekendów w miesiącu to nie jest jakaś straszna tyrania, zresztą - oboje mają usta i jak mniemam mózg, więc przy odrobinie szczerości i dystansu powinni być w stanie się dogadać.

Z tym, że... NIE W TYM PROBLEM! Sęk w tym, że tu rozchodzi się bardziej o to, że facet jest po prostu niepoważny - umawia się i potem odwołuje. Z tego, co pisze autorka wynika, że jest to raz po raz - to jest realny problem.

Zgadzam się natomiast z tą częścią o punkcie widzenia - może faktycznie te spotkania z Tobą, droga autorko, nie wydają mu się ciekawe i dlatego ich unika? Choć, z drugiej strony - ma usta, zawsze może powiedzieć, co nie?
 

Einherjar

Wyjadacz
Dołączył
15 Grudzień 2011
Posty
3 409
Punkty reakcji
322
Najwyraźniej przeoczyłem te "2 weekendy", ale nie zapominaj, że w miesiącu weekendów jest 4, więc to połowa weekendów w miesiącu. Koledzy go interesują, bo jest alkohol. A to dla sporej rzeszy ludzi jest zachęcenie - pogadać raz w tygodniu przy piwie z człowiekiem, o tym, co u niego słychać. A jak się wypije jedno, czy dwa, chce się czasami więcej i dlatego odwołuje się spotkania. Co prawda, mało to mądre, ale tak jest. A podejrzewam, że nawet po jego powrocie, słuchałby kazania typu: "z nimi to się spotykasz, a dla mnie nie masz czasu". W takiej sytuacji też bym się wykręcał bo dosyć mam takiego świergotania.

Skoro jego zachęca pryzmat wyluzowania się przy kumplach, niech go też zachęci dziewczyna - da mu lepszą ofertę. Związek, wbrew pozorom, to nie obowiązki tylko i wyłącznie, ale jakieś przywileje również muszą wystąpić. Korzyści. Skoro są ze sobą, to zapewne wiele czasu spędzają ze sobą, w trakcie lub po zajęciach, czy pracy. A kolegów ze średniej szkoły rzadziej spotyka. Dlatego poświęca na to soboty.
 

crazyy24

Nowicjusz
Dołączył
8 Lipiec 2012
Posty
15
Punkty reakcji
0
Absolutnie nie napisałeś tego w ostry sposób, na taką wypowiedź liczyłam, szczerą do bólu, z perspektywy faceta. Wiem doskonale, że takim postępowaniem robię sobię krzywdę. Swoją drogą bardzo mądry z Ciebie facet ;)

To co napisałeś dało mi mocno do myślenia, przedstawiłeś wszystko jasno i już wiem dlaczego jest tak, a nie inaczej.
Jednak gdy już taka sytuacja się powtórzy, a powtórzy na pewno bo ostatnio facet olewa mnie permamentnie notabene z którym jestem już 4 lata, wcześniej było dobrze. Zastanawia mnie ile te jego starania powinny trwać... Obawiam się, że przegnę i on sobie odpuści.

Druga sprawa, gdy facet się już napracuję i wrócimy do siebie, obawiam się, że zdarzy się sytuacja, w której nie dotrzyma wyznaczonych warunków. Na bank choć raz mu się to zdarzy, pewnie w trakcie popijawy z kumplami i co wtedy? koniec definitywny? czy dopiero wtedy gdy to będzie zachowanie powtarzalne?

Jeszcze jedna kwestia. Zdarza mu się czasem strzelić tekst w moim kierunku, który mi się nie podoba i przejawia brakiem szacunku, co w takiej sytuacji? Oczywiście mi też czasem zdarzy się coś takiego powiedzieć w stosunku do niego. Chciałabym to również jakoś skutecznie rozwiązać, choć i tak tego typu zachowanie to rzadkość, inaczej byłabym już wolna ;)
 

Anabele

Nowicjusz
Dołączył
12 Czerwiec 2012
Posty
126
Punkty reakcji
5
Wiek
33
Jednak gdy już taka sytuacja się powtórzy, a powtórzy na pewno bo ostatnio facet olewa mnie permamentnie notabene z którym jestem już 4 lata, wcześniej było dobrze. Zastanawia mnie ile te jego starania powinny trwać...

Pozwolę się jeszcze trochę wmieszać. Żywisz do swojego partnera takie same uczucia jak na początku związku? Z tego, co piszesz, wynika, że jego uczucia dość diametralnie się zmieniły, inaczej by Cię nie olewał. Ale jako że w tym momencie nie jest nam dane znać jego myśli i uczucia, musimy skupić się na Tobie, crazyy24 ;] Spójrz na Wasz związek obiektywnie. Porównaj jak było na początku, a jak jest teraz. Zastanów się, czy Ty się w jakiś sposób nie zmieniłaś. Dajesz z siebie tyle samo co na początku?


Obawiam się, że przegnę i on sobie odpuści.

Widzisz, i właśnie dlatego Twoje wcześniejsze warunki i żądania były tak... Słabe, przez co nie pociągały za sobą realnych skutków. Boisz się rozstania, tak? Zauważ, że nie można mieć ciastka i zjeść ciastka, a właśnie coś takiego chciałaś osiągnąć. Z jednej strony mu groziłaś a z drugiej - nie robiłaś nic, by te groźby poprzeć jakimiś akcjami. Dlatego Twój partner spokojnie wrócił do stanu rzeczy sprzed kłótni - on wychodzi kiedy tylko mu się podoba i wie, że nie będzie żadnych konsekwencji z Twojej strony.

Druga sprawa, gdy facet się już napracuję i wrócimy do siebie, obawiam się, że zdarzy się sytuacja, w której nie dotrzyma wyznaczonych warunków. Na bank choć raz mu się to zdarzy, pewnie w trakcie popijawy z kumplami i co wtedy? koniec definitywny? czy dopiero wtedy gdy to będzie zachowanie powtarzalne?

Za tymi słowami wyraźnie stoi lęk przed rozstaniem. Musisz sobie zatem odpowiedzieć na pytanie: czy ja naprawdę chcę takiego związku? Jak wyobrażasz sobie przyszłość Waszej relacji? Związek nie polega na tym, żeby stać nad partnerem z batem, żeby działał jak w zegarku. Teoretycznie tak też można, ale po pewnym czasie ten strerroryzowany się zbuntuje i co wtedy?

Jeszcze jedna kwestia. Zdarza mu się czasem strzelić tekst w moim kierunku, który mi się nie podoba i przejawia brakiem szacunku, co w takiej sytuacji? Oczywiście mi też czasem zdarzy się coś takiego powiedzieć w stosunku do niego. Chciałabym to również jakoś skutecznie rozwiązać, choć i tak tego typu zachowanie to rzadkość, inaczej byłabym już wolna ;)

Najlepiej byłoby mu po prostu powiedzieć: złociutki mój, takie zachowanie mi się nie podoba, czuję się zraniona. Jeśli to do niego dotrze - w porządku. Jeśli nie, wyjściem mogą być bardziej zdecydowane akcje, niezbyt przyjemne, ale konieczne: jak choćby wyjście z pomieszczenia, w którym się znajdujecie. Tylko zanim to uczynisz, musisz mu wytłumaczyć, co i dlaczego Cię zabolało. Bo takie "strzelenie focha" bez wyjaśnienia może go tylko skonfundować. Cóż, nieco trudno mi się wypowiedzieć na ten temat, bo nigdy w takiej sytuacji nie byłam.
Nasuwa mi się jeszcze taka refleksja: skoro już teraz zdarza Wam się pokazywać wzajemnie brak szacunku (mimo że te sytuacje są rzadkością, jak sama napisałaś), co będzie później?
 

kawadg

Nowicjusz
Dołączył
24 Maj 2012
Posty
23
Punkty reakcji
0
Ludzie się raczej nie zmieniają, to że na początku jest fajnie wynika z tego że się ludzie nie znają. Każdy kolejny miesiąc znajomości to badanie na co można sobie pozwolić. Dochodzimy w końcu do momentu gdzie objawia się prawdziwe Ja człowieka. Czasem to trwa miesiąc a czasami lat kilka. Czym dłuższa znajomość tym większe przyzwyczajenie i usprawiedliwianie zachowania faceta. Czasem lepiej być brutalnym kopnąć faceta w d*pę jeśli mu zależ zawalczy jeśli nie to problem z głowy. Jeśli za walczy i po jakimś czasie znowu to samo, czyli Pan gra, czyli perm bana i już. Wiem że łatwo się mówi o takich rzeczach z perspektywy trzeciej osoby ale czasem będąc w związku nie dostrzegamy absurdu który nas otacza.

PS. związek to ludzie którzy rozumieją się bez słów, chcą ze sobą spędzać czas jednocześnie nie ograniczając się. Związek to sztuka kompromisu. Pozdrawiam i UŚmiechu życzę:)
 
B

Blancos

Guest
Swoją drogą bardzo mądry z Ciebie facet
Dzięki, ale bez przesady:) Jest wielu, chociażby tu na forum, o wiele mądrzejszych ode mnie:)

Jednak gdy już taka sytuacja się powtórzy, a powtórzy na pewno bo ostatnio facet olewa mnie permamentnie notabene z którym jestem już 4 lata, wcześniej było dobrze. Zastanawia mnie ile te jego starania powinny trwać... Obawiam się, że przegnę i on sobie odpuści.
Toć ja wiem, że się powtórzy.

Jeżeli naprawdę mu zależy to tak łatwo nie odpuści. Radziłbym rozegrać to tak, że z początku będziesz niezbyt chętna, aby utrzymywać z nim w ogóle kontakt, po 2-3 prośbie z jego strony łaskawie się zgodzisz, porozmawiacie sobie, wytłumaczysz mu, że Twoim zdaniem mu na Tobie nie zależy i nie chcesz z nim być (jeżeli nie jest głupi to zrozumie to tak: "muszę udowodnić, że mi zależy" - czyli tak jak trzeba), a potem - no cóż, to kwestia wyczucia odpowiedniego momentu. W tym jest cała trudność. Możesz z czasem pozwalać mu na coraz więcej - ot, częściej się spotykać, od czasu do czasu wrzucić jakąś wstawkę o waszej przeszłości (taką pozytywną, aby się trochę podkręcił), etc. Ciężko tu wyznaczyć ramy czasowe - osobiście radziłbym coś koło miesiąca. Jak naprawdę mu zależy to przetrwa, a jak sobie odpuści to znaczy, że średnio mu zależało. Wiem jak działa zakochany facet - jak mu zależy to wystarczą nawet subtelne przesłanki, że ma szanse, aby działał.

Oczywiście, zawsze jest ryzyko, że przegniesz z wymaganiami, ale... moim zdaniem jest to ryzyko warte podjęcia. Jeżeli trafisz tak akurat to spora szansa, że coś do niego dotrze, jeżeli wrócisz zbyt szybko to będziesz tu gdzie teraz, a to, że przegniesz - jak nie każesz mu za sobą ganiać pół roku i przy założeniu, że naprawdę mu zależy to szanse są małe.

Druga sprawa, gdy facet się już napracuję i wrócimy do siebie, obawiam się, że zdarzy się sytuacja, w której nie dotrzyma wyznaczonych warunków. Na bank choć raz mu się to zdarzy, pewnie w trakcie popijawy z kumplami i co wtedy? koniec definitywny? czy dopiero wtedy gdy to będzie zachowanie powtarzalne?
To, że podczas popijawy z kumplami to absolutnie żadne usprawiedliwienie. Te warunki to swoiste ultimatum - albo ich dotrzyma, albo z wami koniec. Czyli tak - ja je złamie to koniec definitywny - tak brzmi moja rada. Możesz mu powiedzieć, że np. jak ma ochotę wypić z kolegami i obawia się, że straci kontrolę to niech Cię łaskawie o tym uprzedzi to wyłączysz telefon i udasz, że pewnych rzeczy nie było (smsy, etc.), ale jeśli chodzi o spotkania to nie ma przebacz - umawiacie się to przychodzi.

To nie są jakieś wygórowane żądania - dojrzały, odpowiedzialny facet potrafi powstrzymać się od picia jeżeli wie, że zrobi głupotę, nie stanowi dla niego problemu ewentualne poinformowanie swojej wybranki, że będzie pił i jest ryzyko, że coś mu odwali (choć postara się do tego nie dopuścić) i jak się z kimś umawia to przychodzi (kwestia odpowiedzialności).

Zdarza mu się czasem strzelić tekst w moim kierunku, który mi się nie podoba i przejawia brakiem szacunku, co w takiej sytuacji? Oczywiście mi też czasem zdarzy się coś takiego powiedzieć w stosunku do niego. Chciałabym to również jakoś skutecznie rozwiązać, choć i tak tego typu zachowanie to rzadkość, inaczej byłabym już wolna
Zacznij od siebie - naucz się kontrolować do tego stopnia, aby mu takich rzeczy nie mówić, a jak już Ci się uda to zażądaj od niego, aby także nauczył się hamować w swoich wypowiedziach. Pewne pomniejsze, sporadyczne wrzutki możesz darować. Jak będzie się to zdarzać za często lub takie teksty będą zbyt obraźliwe dla Ciebie to porozmawiaj z nim na ten temat, wytłumacz mu, że nie życzysz sobie takich tekstów. Jak to nie pomoże to odwołaj się do ultimatum.

@Anabele - w całości zgadzam się z Twoim postem. Autorka musi sobie przemyśleć, co woli - zaryzykować rozstanie i mieć szanse, że do tego faceta coś dotrze i sam z siebie zacznie się starać, czy też nie ryzykować i tkwić w tym, co jest teraz. Niestety, ja tu innego wyjścia nie widzę - no chyba, ze autorka stwierdzi, że ma dosyć i zdecyduje się to po prostu zakończyć. Powiem jeszcze tylko, że moim zdaniem jak to tak zostawisz, Crazy, to z czasem będzie tylko gorzej - on coraz bardziej będzie Cię olewał, w końcu zamieszkacie razem i będzie "ratunku, mąż nie chce pomagać mi w domu, muszę sama wszystko robić, bo on woli iść do kumpli". Zdaje się, że jakoś niedawno był tu dokładnie taki temat:)

@Kawa - ludzie zdecydowanie się zmieniają, ale... większość zmian zachodzących w ludziach to albo wynik długotrwałego procesu (dojrzewania), albo pewnego bardzo intensywnego, najczęściej negatywnego bodźca (utrata ukochanej osoby, śmierć kogoś bliskiego,etc.). Rzadko kiedy człowiek zmienia się pod wpływem próśb czy argumentów, ba, rzadko kiedy zmienia się pod wpływem gróźb. Póki prośba/argument/groźba siedzi mu w głowie i wywiera jakis wpływ, może wydawać się, że ktoś się zmienił, ale kiedy tylko prośba się trochę przedawni, argument wyleci z głowy a groźba przestanie być tak straszna to zaraz wróci do swoich nawyków. Głębsze zmiany w człowieku to tak jak pisałem - wynik długotrwałej, mozolnej ewolucji albo naprawdę gwałtownej rewolucji.
 

crazyy24

Nowicjusz
Dołączył
8 Lipiec 2012
Posty
15
Punkty reakcji
0
Oczywiście, że problem leży tylko w jego niesłowności. W kwestii jego spotkań ze znajomymi jestem bardzo tolerancyjna, ale dlaczego nie potrafi jak normalny, dojrzały człowiek zakomunikować kilka godzin wcześniej, że wychodzi, żebym miała choć chwilkę żeby coś zaplanować na wieczór. Ale nie... jest zupełnie inaczej. Umawia się ze mną w ten sam dzień, ja czekam, on standardowo nie daje znaku życia i oczywiście, po czasie sama muszę z niego to wyciągać gdzie jest itp. Mija parę godzin i tel. dzwoni. Zazwyczaj ok. 1 w nocy, nie wspominając, że zawsze jest w określonym stanie, że ja powoli trace chęc na spotkanie i nie gderam mu do słuchawki, bo wiem, że nic by to nie dało, może tylko on poczułby nade mną przewagę. Najczęściej na drugi dzień dystansuję się i nie mam czasu o co Wielmożny Pan ma wielkie pretensje i wkręca sobie, że ważniejsze są koleżanki.
Facet od 2 miesięcy wmawia mi, że jestem dla niego dziwna, niemiła i nietykalna. Fakt przez te jego numery coś z głową mi się porobiło (podejrzewam że nieświadomy proces) że spotkania z nim nie cieszą mnie bezgranicznie. Non stop pojawiają się wizję weekendu jak znów robi mnie w chu.. nic na to nie poradze.
Hm nie wiem czy postrzega mnie jako ciekawą osobę, czy też nie, choć podejrzewam, że gdybym w jego oczach była nudziarą, nie nalegałby na codzienne spotkania i nie narzekał, gdy nie mogę się spotkać akurat o tej godzinie, o której on tego chce. Z kumplami tak samo jak ze mną spotyka się codziennie.

z góry dzięki za sugestie :)
 
B

Blancos

Guest
Najczęściej na drugi dzień dystansuję się i nie mam czasu o co Wielmożny Pan ma wielkie pretensje i wkręca sobie, że ważniejsze są koleżanki.
A to ciekawe :ninja2: Nie wiesz jak skontrować? Toż to proste: "tak, koleżanki są dla mnie ważniejsze od faceta, który mnie wystawia, jak facet zacznie mnie traktować jak na faceta przystało i przestanie mnie wystawiać, bo koledzy to wtedy będzie ważniejszy niż koleżanki" i koniec tematu.

Ws. tej niesłowności radziłbym naprawdę postawić sprawę na ostrzu noża i zrobic tak jak mówiłem, a potem program "zero tolerancji dla wystawiania", bo to, co on robi to po prostu śmiech na sali, ale jeszcze większy śmiech, że Ty tak cierpliwie to znosisz. Jestem pewien, że niejedna forumowiczka by takiego delikwenta wzięła za fraki i wywaliła z takim hukiem, że by alarm bombowy ogłosili.

Facet od 2 miesięcy wmawia mi, że jestem dla niego dziwna, niemiła i nietykalna. Fakt przez te jego numery coś z głową mi się porobiło (podejrzewam że nieświadomy proces) że spotkania z nim nie cieszą mnie bezgranicznie. Non stop pojawiają się wizję weekendu jak znów robi mnie w chu.. nic na to nie poradze.
To normalne - rozczarowałaś się nim i dlatego Twoja chęć do spotkań z nim w te weekendy osłabła.

nie nalegałby na codzienne spotkania i nie narzekał, gdy nie mogę się spotkać akurat o tej godzinie, o której on tego chce. Z kumplami tak samo jak ze mną spotyka się codziennie.
Czy tylko ja tu czuję głębszą patologię? :ninja2: "Spotykamy się, kiedy ja chcę", "jak nie chcę to Cię wystawiam i mam to w d...pie", "jak ja stawiam kolegów nad Ciebie to ok, jak Ty chcesz coś zrobić z koleżankami zamiast spotkać się ze mną to wonty", "kumple codziennie"... Czy tylko mi brzmi to jak objawy przyszłego mężusia-lenia/despoty?

A powiedz mi - kto decyduje, co robicie podczas spotkań? Jak on reaguje, gdy Ty nie chcesz robić tego, co on chce robić?
Czy zawsze jak spotyka się z kolegami to pije czy jest to sporadyczne?
 

kaiser

where is my mind?
Dołączył
19 Grudzień 2011
Posty
736
Punkty reakcji
30
Miasto
Warszawa
Zdarza mu się czasem strzelić tekst w moim kierunku, który mi się nie podoba i przejawia brakiem szacunku, co w takiej sytuacji?
oboże :D
kobiety mają jakąś tendencję do tłumaczenia sobie wszystkich chamskich i beznadziejnie głupich zachowań facetów :sexy:
tu nawet nie chodzi o gonienie króliczka - kobieta na każde zawołanie jest po prostu zdewaluowana. zatnij się, zerwij, każ się zdobywać przez miesiąc - albo przyjdzie na kolanach, albo zniknie z twojego życia - w obu przypadkach wygrywasz...
 
B

Blancos

Guest
tu nawet nie chodzi o gonienie króliczka - kobieta na każde zawołanie jest po prostu zdewaluowana. zatnij się, zerwij, każ się zdobywać przez miesiąc - albo przyjdzie na kolanach, albo zniknie z twojego życia - w obu przypadkach wygrywasz...
Kaiser, czyżbyśmy pierwszy raz w historii udzielili takiej samej rady :D? Niebywałe!:)
 

lolek1971

Nowicjusz
Dołączył
9 Marzec 2012
Posty
1 614
Punkty reakcji
7
Wszystko na to wskazuje, że ten Niesłowny jest dobrze wychowany, ale mu na Tobie nie zależy.
Druga możliwość - jest miękki i ustępliwy aż do takiego stopnia, że "ma" go ten, który (KTÓRA) ostani "złoży zapotrzebowanie"
Wytrzymasz takie dobre serduszko Niezdecydowańca?
 

Greeg

Wredny ch* ;)
Dołączył
9 Lipiec 2008
Posty
3 521
Punkty reakcji
313
Miasto
Kobieta :)
A ja bym chciał zauważyć pewną rzecz, mademoiselle Crazyy24. Facet to nie niewolnik - no chyba że sobie ustalicie takie sadomasochistyczne, ciekawe i interesujące co prawda, relacje. Wówczas będzie mógł tańczyć tak, jak mu zagrasz. Ale tego nie zrobiliście, więc zapewne wasz związek jest, że się tak wyrażę, klasycznej natury - chłopak plus dziewczyna, za parę lat ślub, wesele przy ludowych piosenkach, gromadka dzieci, co niedziela kościół, potem starość i wręczanie wnukom 50zł po wypłacie renty, na pączki. Do czego zmierzam? Otóż, zmierzam do tego, że ma on prawo do spotkań ze znajomymi NIEZALEŻNIE od tego, czy jest z Tobą czy nie. Gdyby mi jakaś taka powiedziała, że weekendy mam non-stop z nią spędzać, siedząc na d*pie w domu po tygodniu roboty, czy ciężkiej nauki (wiem, że z tą nauką brzmi śmiesznie, ale bywają ludzie pochłonięci podręcznikami) to bym z nią nie wytrzymał psychicznie. A dlaczego? Bo wymagasz, że będzie z Tobą i nie spotka się z kumplami. Robi on to dlatego, że nie jesteś w stanie zrobić na nim jakiegoś swoistego wrażenia. Dla przykładu, co prawda nie jestem w związku, ale gdyby dziewczyna, która mi się podoba, i do której czuje coś mocnego była ze mną i w jakąś sobotę mnie odpowiednio zachęciła a nie truła d*pę o "prawdziwych związkach" rodem ze "Zbuntowanego Anioła" czy innego latynoskiego harlekina, siedziałbym z nią. Na przykład, jest sobota, szykuję się na spotkanie z kumplami, a tu nagle dziewczyna mi wyskakuje w pończochach, jakimś gorsecie i zachęca do spędzenia czasu wspólnie, czy to w sposób erotyczny (jak to miewa większość), czy romantyczny (dla ludzi z takim zmysłem, powiedzmy jakaś kolacja) - wówczas bym kumplom powiedział "spier*alajcie, zajęty jestem". Poważnie. My nie myślimy w waszych kategoriach - nie interesują nas komedie romantyczne w kinie czy wspólne zakupu. Zamiast w nim szukać problemów i próbować go ujarzmić (skoro na wstępie tego nie zrobiłaś) zastanów się nad swoim zachowaniem. On nie musi podzielać Twojego poglądu.
w 100% sie z toba zgadzam. Jak czytam niektore wypowiedzi to mi sie zygac chce, np. Ta o tym ze kobieta nie jest wlasnoscia po czym dalszy ciag jest o tym jak to z faceta zrobic ... wlasnosc kobiety (niewolnik)
Jest dokladnie jak mowisz, gdy kobieta nie jest do bolu nudna i oderwana od rzeczywistosci to facet zawsze jest w stanie powiedziec kumplom : eee nie bedzie mnie bo mam swietn wieczor z kobieta. A jak kobieta jest do bolu nudna to nie dziwota ze facet nie chce z nia siedziec. Zaden czlowiek nie chce bo ... po co ? Kobiety w zdecydowanej wiekszosci nie maja pasji i dlatego najchetniej przyspawalyby do siebie faceta - to jedyna atrakcja wiec tym bardziej sa zle gdy ta atrakcja gdzies chce wyjsc bez nich. Ludzie dorosnijcie. Czlowiek to nie zwierze i na smyczy dlugo nie wytrzyma
 

Avior

Bywalec
Dołączył
16 Kwiecień 2009
Posty
1 009
Punkty reakcji
96
Ale to taki problem powiedzieć: kochanie, trzymanie się za rączki i oglądanie komedii romantycznych (czy co tam robią) średnio mnie interesuje, w sobotę idziemy z kumplami puszczać modele/kręcić pornola/ ratować świat więc NIE, nie spotkam się z tobą?
Facet nie ma jaj, konfrontacja go przerasta, bawi się w uniki.
Albo wersja 2: ma szczerą wolę, ale nie potrafi się nie nachlać i gdy wybija godzina spotkania jest ululany na miękko. I tu możemy mieć do czynienia z problemem innego rodzaju.
Tak czy inaczej związek wydaje się do odstrzału. Jak się z kimś lubi być to się z nim jest.
 
B

Blancos

Guest
Greeg - rozumiem, że nawiązujesz do mojej wypowiedzi? Miłego puszczania pawia, a na przyszłość bądź łaskaw powstrzymać się od takich wstawek, bo jest to po prostu niekulturalne.

I nie, absolutnie nie masz racji:

Po 1 - facet też ma usta i może powiedzieć
Po 2 - w każdym długotrwałym związku może dojść do znużenia partnerką i to, że do tego dochodzi nie oznacza, że ta dziewczyna jest nudna jak flaki z olejem.
Po 3 - problem nie polega na tym, że on nie chce spędzać z nią czasu - problem polega na tym, ze zachowuje się jak rozpuszczony bachor, którego powinno się strzelić w łeb i nauczyć tego, że jak się z kimś na coś umawia to należy się z tego wywiązywać, albo przynajmniej informować odpowiednio wcześniej. Więcej, jak się umawia z partnerem to tym bardziej wypadałoby się z tego wywiązać, bo to partner, a nie kumpel jeden z drugim, ma być najważniejszy.

Po 4 - moja wypowiedź nie ma uczyć jak zrobić z niego niewolnika, ale jak wyperswadować facetowi pewien szacunek dla kobiety, bo co jak co, ale regularne wystawianie partnerki i niedotrzymywanie słowa to zwykłe buractwo, brak elementarnej kultury i odpowiedzialności. Basta - autorka próbowała rozmawiać i załatawiać to pokojowo, nic to nie dało, a więc jedyne rozwiązanie to rozwiązanie siłowe. I nie wyskakuj mi z głupotami typu "bo ona jest nudna", bo nie będziesz miał racji - może jest nudna, może nie, ale jak ona próbowała z nim rozmawiać to on jako jej facet powinien był jej po prostu powiedzieć, że nie odpowiada mu jak spędzają czas. Także - albo facet jest po prostu nieodpowiedzialny albo tchórzliwy i niedojrzały. Tak źle, i tak niedobrze.
 

Einherjar

Wyjadacz
Dołączył
15 Grudzień 2011
Posty
3 409
Punkty reakcji
322
I tu jest wina faceta, bezapelacyjnie, ale już na innej platformie. Nie znam gościa, więc mogę sobie pozwolić na szczyptę domniemań. Niewykluczone, że facet nie ma jaj, by o tym powiedzieć. Nie zmienia jednak to faktu, że mało się to trzyma problemu. To może być jego wada utwierdzona w psychice - nie możemy wykluczyć, że ma świadomość, iż po takiej rozmowie będzie słuchał kazań od dziewczyny, doświadczał fochów i jakiejś durnej vendetty. Dlatego siedzi cicho. Druga sprawa jest taka, że rzeczywiście (jak twierdzi Avior) nie jest w stanie przystopować z alkoholem i gdy nadchodzi konkretna godzina, nie jest w stanie zadzwonić.

Odnośnie punktu drugiego - skoro Greeg zacytował moją wypowiedź, odnosił się do fragmentu napisanego przeze mnie, a jest w nim wyraźnie napisane, że może go po prostu nie jest dziewczyna w stanie zainteresować.

W każdym bądź razie, jeśli jest to taki wielki problem, że chłopak chodzi z kumplami co sobotę na piwo, i nie da się tego naprawić, proponuję definitywne rozstanie - niezależnie od uczuć, jakimi się być może darzą.

Amen.
 
Do góry