Ano nieszczęsne, a może i szczęsne. Trudno żyć z kimś kto np. nadużywa albo swojej siły, albo alkoholu itp. Kiedy osoba wreszcie uwalnia się od tyrana i wydawałoby się, ze sama spokojnie sobie będzie żyła pojawia się uczucie. Skoro rozpatrujemy coś religijnie to teraz pojawia się pytanie : Czy można kogoś odsuwać od Kościoła tylko dlatego, że nie chciał tkwić w związku, który nie wnosił nic poza cierpieniem ? Czy taka osoba nie zasługuje na miłość ?Maxine napisał:Fakt. Te nieszczęsne rozwody...
Oczywiście można do kościoła chodzić i nie przyjmować sakramentów, ale i tak jesteś traktowany jak gorszy gatunek. Pozostaje pytanie za co ?
Postawić sobie też trzeba kolejne - czy mam patrzeć na innych, ich szczęście i być na straconej pozycji czy może machnąć na to ręką i nikomu nie szkodzą być zwyczajnie szczęśliwym ( szczęśliwą) ?Maxine napisał:to trzeba po prostu zrozumieć, tak dla siebie, indywidualnie, najlepiej dojść do takiego punktu, aż samo nasunie się pytanie: co ja w ogóle robię?