Leeroy napisał:
Przykład: Mąż zrobi żonie obiad - to już jest gender, bo powinno być odwrotnie. Głównie chodzi o płeć kulturową. Zauważa się zmiany w funkcjonowaniu rodzin. Czasami jest tak, że żona pracuje, a mąż zostaje w domu i zajmuje się dziećmi. Takie odstępstwa od tradycyjnych modeli niektórym się najwyraźniej nie podoba.
Jeżeli chodzi o kościół, to on nie potrafi odróżnić płci kulturowej od biologicznej - dla niego to jedno i to samo. Nie chodzi o to (jak to niektórzy widzą), że facet postanawia być kobietą i vice versa.
Płeć kulturową to sobie wymyślili idioci, którzy propagują takie bzdury.
Nie ma i nigdy nie było czegoś takiego jak "płeć kulturowa". W dawnych czasach, kiedy Europa budowała cywilizacje i zdominowała swoją cywilizacją cały świat...obowiązki typu praca-dom były kwestią selekcji naturalnej. W sposób naturalny mężczyźni byli w pracy dużo lepsi, skuteczniejsi, wydajniejsi i dlatego kobiety z reguły zajmowały sie domem. Tak jak w przypadku każdego gatunku na Ziemi to samica rodzi dzieci i się nimi zajmuje, buduje gniazdo i karmi młode. To jest naturalne i tak zostało życie na ziemi przez nazwijmy to "stwórcę" zaprojektowane.
Dziś....mamy do czynienia z sytuacją totalnie odwrotną i wmawia się ludziom, że koszykarz mający 160cm wzrostu powinien grać na pozycji centra w NBA a aby nie było dyskryminacji 50% żołnierzy powinno być kobietami
Kobiety lewicowe i feministyczne podają pseudo argumenty typu "kobiety są lepiej wykształcone statystycznie więc powinny więcej zarabiać"
Część narodu niestety łapie takie teksty. W USA mniejszość imigrancka tłumaczy czarnej młodzieży, że mają mniej płatną pracę bo są czarni.
Najgorsze, że ci ludzie w to wierzą i są gotowi w to wierzyć nadal. Przez co nie skupiają się na rzeczywistej przyczynie tylko upatrują jej w "dyskryminacji" co wzbudza złość i agresję.
Podobnie w Europie mniejszość feministyczna tłumaczy kobietom, że te mniej zarabiają bo "są kobietami".
Tymczasem jak pokazują badania kobiety nie potrafią wywalczyć sobie u swoich szefów podwyżki za swoją pracę. Okazuje się, że kobiety się boją i nie mają często odwagi zmierzyć się z tym problemem. Okazuje się również, że szefowie wolą do pracy mężczyzn i bardziej ich cenią ze względu na wiekszą dyspozycyjność i lepszą efektywność/uniwersalność.
Mężczyzna kurier nie tylko poprowadzi samochód, ale również wypakuje ciężkie przesyłki. Jest w pracy skuteczniejszy.
Kobieta mają wykształcenie może pracować tylko w swoim zawodzie....mężczyzna w razie potrzeby pójdzie nawet na budowę i dobrze zarobi.
W przypadku mocnej podaży pracy na te stanowiska po studiach typu psychologia itd...okazuje się, że płace w tym sektorze będą kiepskie pomimo, że kobiety bardzo wykształcone. To oczywiście nie jest wina kobiet ani mężczyzn tylko rynku pracy który rządzi się prawami popytu i podaży. Ilość wypuszczonych specjalistów na rynku pracy będzie decydowała o poziomie płac. Jeżeli w danym regionie będzie zbyt dużo specjalistów w stosunku do ilości miejsc pracy to wówczas pracodawcy mają w czym wybierać i nie muszą walczyć o pracownika - wynagrodzenia beda spadały. W przypadku gdy jest na odwrót i pracodawcy szukają specjalistów bo jest ich zbyt mało na rynku pracy - wynagrodzenia rosną.
Ni zależy to kompletnie od płci i nie zależy to kompletnie od poziomu wykształcenia.
W przypadku braku stolarzy na rynku pracy...stolarz lepiej zarobi aniżeli prawnik.
Mój brak jest lakiernikiem samochodowym i ma własną firmę i zarabia dużo więcej niż dyrektor banku.
Dla feministki gdyby tym dyrektorem banku była kobieta to będzie kolejny argument, że mniej zarabia pomimo, że ma wyższe wykształcenie.
To jest utopijne myślenie które w gruncie rzeczy zamiast pomagać kobietom w zdobyciu lepszej pracy to im przeszkadza.