Nie miałem na myśli faceta, który myje się raz na rok. Załóżmy, że mamy dwóch zadbanych facetów, którzy dbają o higienę. Jedyne co ich odróżnia to garderoba. Wiadomo, że panienka wybierze tego w garniturze na przykłąd niż tego w trampkach, jeansach i flanelach. Dlaczego? A z tego prostego pwoodu, że jeśli ktoś nie ma powodu to nie chodzi w garniturze na codzień. Zatem taki facet ma dość dobrą pozycję społeczną i jest przy pieniążkach. I to tyle odnośnie wyglądu. Wcale nie chodzi tutaj o urodę.
Już pisałem o tym wcześniej. Gdzieś w Anglii robili badania i jakiś tam facet najpierw wysiadał ze zwyczajnego autka, a potem z jakiegoś tam Bentleya. Porobili mu fotki i pokazywali kobietom. Robili to tak, ze najpierw pokazali zdjecia faceta w zwyczajnym aucie, potem zdjęcia jakichś innych gostków (też "zwyczajnych"), a potem pokazali tego samego gostka co na początku, z tym, że wysiadającego z tego Bentleya. Jak myślicie, który facet wydawał się paniom z Anglii najatrakcyjniejszy ?
Choć na upartego można twierdzić, że może panny w UK lecą na kasę i np. u nas nie ma jeszcze takiej demoralizacji
Inna sprawa, że z tym gajerem nie do końca się z tobą zgadzam. Albo inaczej, na 10 facetów w gajerach, 9 to "korpo-ludki" pracujące ku chwale korporacji, w których obowiązuje ścisły dress code. Nie ma to nic wspólnego z pozycją społeczną - raczej z tym, że są malutkimi trybikami korporacji i muszą się ubierać tak jak korporacja chce - mnie takie coś nie odpowiada. No a że spędzają tam 3/4 życia więc z czasem tym przesiąkają, z czasem w szafie pojawiają się same gajery i zaczynają tak chodzić na codzień. Jak myślisz, czy taki Zuckerberg (gostek od Facebooka) non stop w gajerze chodzi ? Nie bo on może sobie pozwolić na to, aby nie chodzić w gajerze. Na tej samej zasadzie pełno jest zawodów gdzie nie musisz przywdziewać żadnej maski, tylko możesz po prostu przyjść ubrany tak jak Ci się podoba i wcale to nie świadczy o finansach. (np. twój zawód może nie wymagać kontaktu z klientem, a co za tym idzie, wystarczy, że w pracy jesteś umyty - jeśli Ci się podoba to możesz w koszulce Barcelony siedzieć obok kumpla ubranego w koszulkę Realu
) .
Gajer jako synonim pozycji społecznej to stereotyp, więc jakieś ziarno prawdy w tym co piszesz może być, że jak ludzie widzą kogoś w gajerku to myślą, że przy kasie
Sam mam większe "branie" jak ubieram bardziej elegancką koszulę - może więc coś w tym jest...
Tak samo można przecież powiedzieć, ze faceci lecą tylko na lalki barbie...
Czy ja wiem ? Nikt z moich kumpli (czyli jakichś tam normalnych facetów) nie ma lalki barbie. Mnie w zasadzie już sama różowa bluzeczka odpycha. Gdybym miał taką "barbiowatą" dziewczynę to przede wszystkim bym się wstydził tego.
Najczęściej te lalki barbie to widzę z jakimiś karkami, spasionymi sterydziarzami 3x większymi od takiej dziewczyny (czasem zastanawiam się co taka panna czuje jak leży na niej 3x więcej cielska
) i ogólnie z facetami o IQ ameby. Dla mnie to margines - nie obracam się w takich kręgach. Choć jeśli kochają te lalki barbie to ... co w tym złego ? Kochają je za jej tipsy, za jej tapetę. Lepsze to niż kochać ... za portfel.
Szczerze mówiąc to mało który normalny facet będzie z taką lalką barbie więc Twoją teorię można uznać za fałszywą
A wracając do kobiet (i kończąc offtopic) - najbardziej śmieszy mnie to, że nic tak bardzo nie rusza kobiet jak zarzucenie im, że lecą na wygląd i kasę
Mnie od zawsze śmieszy zarzucanie facetom, że lecą na wygląd, że myślą tylko o jednym i tak naprawdę wszystko sprowadza się do tego, że jesteśmy prymitywami i dziećmi śliniącymi się na widok ładnych nóg, twarzy, piersi, tyłka. Toż to prymitywizm do potęgi n-tej.
Panie zawsze sytuują się "ponad to". One są takie dorosłe, że takimi przyziemnymi sprawami jak seks, czy wygląd się nie kierują. Zarzucenie im czegoś takiego to obraza majestatu :].
One sa bardziej ekhem ... praktyczne ($$$)
Życie jednak pokazuje, że kobiety więcej i wydajniej pracują (często na kilku etatach), są bardziej ambitne i twórcze, lepiej wykształcone...
Mimo to, panowie za tę samą pracą otrzymują wyższą płacę.
Dlaczego?
Może dlatego, że zamiast iść na porządne studia , idą na jakieś durne zarządzanie czy godne pożałowania politologie ? Może dlatego, że zamiast marzyć o prawdziwym zawodzie wiele z nich marzy o tym, aby mieć własne biurko w korporacji i pracować jako pożal się Boże asystentka ? Może dlatego, że szerokim łukiem omijają najbardziej dochodowe branże (np. IT) ?
Pewnie w każdym z tych pytań jest jakieś ziarnko prawdy. Mi się wydaje, że te kobiety opisujące siebie wszędzie jako "pewne" , "znające swoją wartość", tak naprawdę na rozmowie kwalifikacyjnej rzadko kiedy są asertywne. Rzadko kiedy są w stanie powiedzieć niemalże: "chce tyle i ch** - jak Ci to nie odpowiada jaśnie wielmożny pracodawco to spier**** "
Niedawno akurat siedziałem po drugiej stronie barykady (czyli jako osoba "techniczna" przysłuchiwałem sie lewym uchem co też kandydaci i kandydatki gadają) i właśnie takie wrażenie odniosłem - panie mają problem z asertywnością, z wycenieniem swojej pracy. Dało się zauważyć to, że panie, mając podobne kwalifikacje, po prostu chciały mniej ! Który pracodawca się na to nie zgodzi ?
Poza tym , panie z góry traktują pewne branże jako niedostepne dla siebie. Codziennie widze to w branży IT. Pewnie 99 % pań szukających pracy, przewija zakładkę IT, myśląc, że to nie dla nich. A tak naprawdę wygląda to tak, że każda praktycznie firma IT, wytwarzająca oprogramowanie, czy jakieś tam systemy (np. dla banków) potrzebuje mieć dział testów. Im większe i bardziej rozbudowane, bardziej odpowiedzialne projekty tym dział testów zyskuje na znaczeniu (i na zarobkach). Kto tam się najlepiej nadaje ? Kobiety - bo są zorientowane na szczegóły, są skrupulatne, lubią szukać dziury w całym
Ile kobiet marzy o tym, aby pracować w branzy IT jako testerka ? Pewnie żadna, a zarobki powyżej średniej krajowej, jest możliwość rozwoju (zawsze można być np. szefem całego dzialu), i problemu z pracą nie ma. I co najlepsze, aby zacząć często nie potrzeba mieć ani konkretnych studiów (choć oczywiście lepiej jak są - chociażby na wydziale związanym z IT, kierunek nie musi być czysto IT) , a i wiele firm jest w stanie od zera nauczyć bo po prostu pracowników w IT brakuje.
I potem płaczą panie, że nie zarabiają, że nie ma pracy - jak każda patrzy na te same nudne branże , woli robić kawę w kawiarni za 1000-1500 zł, zasuwać między stolikami, że nogi odpadają no to cóż... tzn. nie żebym krytykował panie robiące kawę
Każda praca jest ważna, ale one często same pchają się w objęcia tych branż, w których po prostu słabo sie płaci. Jak dziewczę codziennie chodzi po internecie, po Facebookach to wystarczyłoby jakby przysiadła taka na 2 miesiące, coś tam poczytala o testowaniu i zamiast iść do pracy za 1500 zł przez następne n lat, mogłaby pójśc do pracy, gdzie ok, na początku pewnie dostanie z 1800-2000 zł (netto), ale po 2-3 latach to może spokojnie zarabiać 2500-3000, zresztą jak to za mało to może szukać innej firmy, która np. więcej płaci dzialowi testów, ma większe projekty albo zagraniczne itd. W takim czymś jest po prostu wybór, są możliwości. No i męża z kasą łatwo znaleźć
bo nie jest tajemnicą, że tym którzy wytwarzają lub koordynują (czyli programistom, team leaderom, managerom projektów itd.) płaci się więcej i to często sporo więcej (np. 10000 netto).
wg mnie powinno się robić jakiś szkolenia, na których ktoś by uświadamiał kobiety jakie mają możliwości. Zalożę się, że sporo jest takich "męskich" branż, w których płaci się dobrze, i które wydaje się, że są tylko męskie, a tak naprawdę zawsze znajdzie się jakiś dzial, gdzie kobiety znajdą swoje miejsce i będą dobrze opłacane. Tylko, że mało która kobieta wie o istnieniu takiego działu...