Pojawiły się głosy, ze nie ma prawa rozliczać, że w seksie bez miłości nie ma niczego złego... A dlaczego dziewczyna nie ma prawa do "idealizacji seksu" i "romantyzmu" i konkretnych oczekiwań wobec faceta i - tak, użyję tego sformułowania - posiadania określonych zasad moralnych?
Avior, każdy ma prawo popełnić w życiu jakiś błąd i jeżeli to, że jakiś chłopak przeleciał panienkę bez uczuć ma świadczyć o tym, że jest złym człowiekiem to ja wymiękam. Nie jest to też znowu jakiś taki straszny grzech, aby uważać go za kogoś zepsutego. Wszystko zależy w tej sytuacji od tego, jak bardzo restrykcyjne są te startowe wymagania Irving i czy ona, sama w sobie, jest w stanie potraktować to jako błąd przeszłości (zdaje się, że chłopak ma o tym właśnie takie zdanie) i przejść nad tym do porządku dziennego. Jeżeli nie jest to jedynym rozsądnym wyjściem jest to po prostu skończyć, ale nie dlatego, że chłopak jest jakimś monstrum, ale dlatego, że po prostu nie spełnia tych początkowych wymagań i/lub dziewczyna nie jest w stanie z opisywaną sytuacją pogodzić.
Irving, piszesz, ze nie dorosłaś do związku. Może i nie. Ale nie dlatego, że twój chłopak jest źródłem twoich wątpliwości. Dlatego, że dajesz sobie wmówić, że musisz traktować seks wedle określonej mody, że musisz się "przełamać" i że pewnie wierzysz, ze jesteś zaściankowa, zacofana i pochodzisz z ciemnogrodu. Uczucia masz jakie masz. Nie neguj ich i nie wstydź się ich. Może sobie z nimi poradzisz, może warto, może twój facet nieco dojrzał ot tamtego pierwszego razu... A może jest do dla ciebie nie do przeskoczenia - trudno, nie zmuszaj się do niczego i nie obwiniaj.
A to cytuję ku potomności - są to bardzo mądre słowa i warto, aby autorka je sobie jeszcze kilka razy przeczytała.
Ależ my kobiety potrafimy sobie pokomplikować życie xD. Naprawdę rozmyślania "co by było gdyby?" do niczego nie doprowadzają^^.
Tu się w pełni zgadzam - nie ma sensu tego jakoś bardzo roztrząsać. Co się stało to już się nie "odstanie" i jedyną opcją jest po prostu wyciągnąć pewnie wnioski w oparciu o to, co się dowiedziało i albo przejść nad tym do porządku dziennego, albo zerwać, jeżeli nie jest się w stanie tego zrobić.
I moje stanowisko jest takie: lepiej wiedzieć. To nie jest tak, że człowiek wchodząc w nowy związek ściera gumką myszką absolutnie wszystko, co było do tej pory. Czy człowiek, który wymuszał seks, uzależniał pożycie seksualne od posłuszeństwa drugiej strony, lekceważył potrzeby partnerki, robił skoki w bok bez gumki co narażało partnerkę nie tylko na upokorzenie ale i na choroby weneryczne, który wreszcie traktował seks jako czynność higieniczną nagle diametralnie się zmieni tylko dlatego, ze "obiekt" jest inny?
Raczej się nie zmieni, to oczywiste i dlatego warto wyciągać wnioski z wiedzy nt. przeszłości partnera. Aczkolwiek, wydaje mi się, że mówimy tutaj o dwóch zupełnie różnych sytuacjach - jeżeli ktoś nie szanował swojej partnerki generalnie to oczywiście, jest to bardzo istotny fakt, ale zdarzają się też takie sytuacje, że ktoś po prostu popełni błąd. Każdemu może się zdarzyć. Ja jestem w stanie zrozumieć tego chłopaka - zapewne otoczenie w jakiejś formie wywierało na niego presję i bycie tym prawiczkiem naprawdę mu ciążyło, a że chłopak tak do końca dojrzały nie był to nie wytrzymał i zaliczył jakąś dziewczynę. Bywa. Moim zdaniem wcale nie jest to nic takiego strasznego - wszystkie sytuacje, które opisujesz są kilka razy gorsze, ba, nawet zachowanie dziewczyny sprzedającej swą seksualność jest dużo gorsze. Tu mamy zapewne do czynienia z prostą sytuacją - chłopak nie był dojrzały, nie potrafił znieść presji, popełnił błąd. To nie znaczy, że jest zły czy jakiś generalnie zdemoralizowany. Zachowajmy pewną skalę, hm? Jest olbrzymia różnica między ludźmi, których opisałaś a zwykłym, młodym i "głupim" nastolatkiem, z którym mamy tu najpewniej do czynienia.
Autorce, jeżeli zdecyduje się z nim zostać, radziłbym, aby postarała się zostawić ten fakt za sobą, ale gdzieś tam z tyłu umysłu jednak miała jego świadomość. Bardzo możliwe, że w tej sytuacji był to błąd, który się nie potwórzy, ale warto o nim pamiętać, gdyby w przyszłości coś zaczęło się psuć, albo do autorki doszłyby jakieś podejrzane wieści. Tylko tyle.
facet jest niezgodny z wzorcem w sprawach istotnych (czyli nie jakiej muzyki słucha i jak wygląda, tylko jak traktuje innych ludzi i czy jest w tym względzie reformowalny).
Moim zdaniem jest spore prawdopodobieństwo, że ten chłopak jest w tym względzie całkowicie reformowalny - jeżeli jest tak jak myślę i popełnił głupi, młodzieńczy błąd to bardzo możliwe, że wyciągnął odpowiednie wnioski i się naprostował.
Tak jak pisałem - w mojej ocenie chłopak nie zrobił niczego aż tak strasznego, więc nie ma powodów, aby uważać go za potencjalnie zepsutego człowieka, cała ta sytuacja miała charakter jednorazowej pomyłki, więc nie ma podstaw, aby sądzić, że jest on generalnie trwale zdemoralizowany. Jedyne co to można podejrzewać, że musi jeszcze trochę dojrzeć, ale... to wcale nie znaczy, że to nie jest dobry chłopak. Moim zdaniem jest on całkowicie reformowalny i nie ma absolutnie żadnych obiektywnych powodów, aby go skreślać.
W mojej ocenie problem nie polega tutaj tyleż na tym, co zrobił ten chłopak - bo, powtórzę, moim zdaniem jest to do wybaczenia, ale na tym, czy autorka będzie w stanie przejść nad tym faktem do porządku dziennego i to zaakceptować czy nie. Dlatego też ciężko tu cokolwiek poradzić - to problem, z którym autorka musi uporać się sama. Jak to zrobić - nie mam zielonego pojęcia. Myślę, że nie ma tu jakiejś dobrej, uniwersalnej metody. Jednym pomoże wbicie sobie do głowy racjonalnych argumentów, innym potrzeba trochę czasu, a jeszcze inni mają po prostu taki styl bycia, że jak coś im bardzo nie odpowiada to nie mogą się z tym pogodzić, choćby to nawet była drobnostka.