Moda na ateizm a apostazja.

Hanadai

Nowicjusz
Dołączył
17 Kwiecień 2012
Posty
801
Punkty reakcji
15
Brave, a ja uważam, że taki związki powinny być. Co więcej, nie sądzę, żebym dała się wciągnąć w jakąkolwiek propagandę ;)
 

Arcael

Nowicjusz
Dołączył
28 Lipiec 2012
Posty
89
Punkty reakcji
5
Wiek
34
Miasto
Rzeszów
Powatpiewam czy 60%. Wiekszosc kapalnow ktorzych widzialem to takie leloki ze nie byliby wstanie zarwac zadnej kobiety

ktos kto moze miec kobiete, nie zostaje ksiedzem

To się grubo mylisz :D Znam księży, którzy kochali swoje dziewczny, ale wobec swojego powołania zostawiali je i szli do seminarium, bo ich miłość do Boga była większa. Poza tym popęd seksualny po zostaniu księdzem nie znika. Kwestia tego jak dobrze umie go ów ksiądz kontrolować. Niektórzy księża potrafią być naprawdę obrotni w tych sprawach. Nie raz padały z ust kobiet słowa, że szkoda, że ten chłopak idzie na księdza, bo taki przystojny ;) Chcesz jeszcze powiedzieć, że skoro ty widziałeś kilku czy kilkunastu zniewieściałych księży, to chcesz się wypowiadać na temat 60% księży w Polsce, dobre sobie :D

A przeglądanie tego forum budzi we mnie instynkt obrony wierzących przed niewierzącymi, kiedyś kto się deklarował niewierzącym potrzebował obrony, dziś to raczej wierzący jej potrzebuje.

O ile dorośli ludzie nie powiedzą sobie tego wprost, to wśród młodych nie ma obijania w bawełnę. Teraz bycie wierzącym w młodym wieku jest zupełnie niemodne, wręcz obciachowe, że tak powiem. Nie tylko ateiści, ale i ludzie, którzy niby są wierzący, potrafią cię otwarcie wyśmiać za twoją religijność. Problem polega na tym, że katolicyzm niesie ze sobą pewne ograniczenia, a to nie na rękę młodym, którzy lubią się czuć wolni i nieskrępowani. Myślę, że to wlaśnie te "zakazy" są największym cierniem w oku dla wszystkich, nie zaś sama religia.

Problem z ludźmi jest niestety taki, że nie rozumieją nauk Kościoła, a te są całkiem fajne, nawet jeśli nie wierzymy w to to nie można wrzucić wszystkiego do worka "głupoty, głupoty, głupoty".

Oczywiście. Nauki kościoła nie są złe i ogłupiające. Naszym ateistom nie pasuje narzucanie poglądów i autorytetów. Koncentrują się na osobach w Piśmie Świętym, ale dość często pomijają to, co te osoby mówiły i jakie nauki z tego płynęły. Dziesieć przykazań Bożych to nic innego jak prawo naturalne, ale przecież to są CHRZEŚCIJAŃSKIE zasady, więc wrzucamy je do worka z napisem "GŁUPOTY" i się nimi nie przejmujemy i dalej jedziemy po chrześcijanach, bo przeca oni w takie dyrdymały wierzą :p

Osobiście uważam że to nie ma znaczenia czy wierzysz w jakiegokolwiek boga, czy w reinkarnację, czy w to że nic nie ma tak długo jak nie próbujesz narzucać innym tej wiary, nie nazywasz innych głupimi bo nie wierzą w to co ty, nie przekonujesz że tylko ty jeden na świecie masz słuszność.

No to jest trudne zadanie, bo praktycznie każdy myśli, że ma rację, a to czy dostrzega czyjąś rację, to już inna para kaloszy. Pozwolę sobie tutaj przytoczyć cytat z Dnia świra: "Moja jest tylko racja i to święta racja. Bo nawet jak jest twoja, to moja jest mojsza niż twojsza. Że właśnie moja racja jest racja najmojsza!" Myślę, że nie muszę nic do tego dodawać ;)

Ja to należę do tych co mają pewnie przekichane kiedy istnieje jakikolwiek bóg, no chyba że będzie oceniał po czymś innym niż tylko stosowanie się do zasad wiary. Ale jak nie ma nic po śmierci też mamy przeckichane, nie chcę tak po prostu zniknąć

Ja też nie chcę po śmierci ot tak sobie zniknąć. Nie chcę, aby moje życie wypełnione wspomnieniami i doświadczeniami obróciło się w nicość. Skoro coś się kończy, to w te miejsce coś innego musi się zacząć. Nie wierzę, że nie ma niczego po śmierci, że wszystko to, co przeżyliśmy i przeżyjemy okaże się bez znaczenia, bo nasze "ja" przestanie istnieć.

Pewnym jest tylko to, że mamy jedno, krótkie życie na tym "łez padole". Warto je z sensem przeżyć, bez martwienia się co będzie potem. Jesteś depozytariuszką niepowtarzalnego, jedynego w swoim rodzaju kodu DNA. On nie zniknie, gdy odejdziesz, jeśli pozostawisz po sobie dzieci. Rozumiano tę prawdę tysiące lat przed powstaniem genetyki. Innym aspektem o którym warto pamiętać jest świadomość, iż atomy naszego ciała służyły innym istotom przed nami i nie zginą wraz z nami. Może to niewielka pociecha, ale zawsze.

Niestety, ale muszę powiedzieć, że to marna pociecha. Bo skoro, wg was ateistów, nasze ciało i umysł obróci się w nicość, to ani nasze potomstwo, ani ponowne wykorzystanie naszych atomów w przyrodzie nie będzie miało najmniejszego znaczenia. Nasza świadomość nie będzie istnieć, więc nie będzie nawet jak czuć zadowolenia z przekazania DNA potomstwu, ani z tego, że nasze atomy są częścią czegoś innego teraz. Totalna anihilacja naszego jestestwa. To jest właśnie koniec, którego każdy z nas się obawia. Nieważne czy chrześcijanin, czy ateista.
 

Iron Duke

Bywalec
Dołączył
30 Styczeń 2011
Posty
1 231
Punkty reakcji
41
Miasto
z naszej Galaktyki
Arcael,


Bo skoro, wg was ateistów, nasze ciało i umysł obróci się w nicość, to ani nasze potomstwo, ani ponowne wykorzystanie naszych atomów w przyrodzie nie będzie miało najmniejszego znaczenia. Nasza świadomość nie będzie istnieć, więc nie będzie nawet jak czuć zadowolenia z przekazania DNA potomstwu, ani z tego, że nasze atomy są częścią czegoś innego teraz. Totalna anihilacja naszego jestestwa. To jest właśnie koniec, którego każdy z nas się obawia. Nieważne czy chrześcijanin, czy ateista.

Obawianie się końca świadomości istnienia to jedno, a tworzenie z tego powodu wizji życia po życiu, drugie. Nie mamy cienia dowodu, poza przekonaniem ludzi, że istnieje jakaś kontynuacja świadomości po śmierci ciała. Wiemy natomiast, że od obudzenia samoświadomości u naszych zwierzęcych przodków, chcielibyśmy by tak było. To zrozumiałe ze względów psychologicznych, jak i poczucie, że opiekuje się nami Wszechpotężna Istota(ty). Możemy poddawać się owemu pragnieniu i brać ułudy za rzeczywistość, lub dorosnąć i spojrzeć prawdzie w twarz. Wybór należy do nas.

Skoro coś się kończy, to w te miejsce coś innego musi się zacząć. Nie wierzę, że nie ma niczego po śmierci, że wszystko to, co przeżyliśmy i przeżyjemy okaże się bez znaczenia, bo nasze "ja" przestanie istnieć.

Słowo "wierzyć" jest kluczowe dla zrozumienia tego zdania. :D
Z dokładnie tych samych powodów, ludzie dawniej wierzyli, że są plemieniem, narodem wybranym, że Ziemia jest centrum świata, że Bogowie mieszkają na szczytach niedostępnych gór i stamtąd ingerują w życie ludzi itd. ;)
Nic co robimy i przeżywamy nie jest bez znaczenia. Odciska się na rzeczywistości i ma wpływ na życie innych ludzi. Najważniejszym zadaniem każdej żywej istoty jest pozostawienie po sobie potomstwa, czyli powielenie kodu DNA którego jest się nosicielem. Tym samym, podtrzymanie łańcuszka życia.
 

dorkfargog

Bywalec
Dołączył
14 Czerwiec 2011
Posty
869
Punkty reakcji
31
Wiek
32
Miasto
Pomorze Zachodnie
O ile dorośli ludzie nie powiedzą sobie tego wprost, to wśród młodych nie ma obijania w bawełnę. Teraz bycie wierzącym w młodym wieku jest zupełnie niemodne, wręcz obciachowe, że tak powiem.

Kwestia środowiska, nie ma co uogólniać.
Poza tym chyba lepiej jak ktoś jest wierzącym, bo wynika to z jego przekonań niż ze względu na "modę".

Dziesieć przykazań Bożych to nic innego jak prawo naturalne

Tak naturalne, że katolicy jedno przykazanie wywalili i dyskusyjną pozostaje kwestia przykazania pierwszego ,drugiego i trzeciego.
W kwestii pozostałych wątpliwości większych nie ma że stanowią prawo naturalne, które z resztą występują w prawie wszystkich systemach etycznych świata od starożytności do dzisiaj, więc po co zaraz ta uzurpacja ich jako chrześcijańskich.

No to jest trudne zadanie, bo praktycznie każdy myśli, że ma rację, a to czy dostrzega czyjąś rację, to już inna para kaloszy.

W tym właśnie tkwi różnica między konstruktywną dyskusją, a pyskówką :)

Ja też nie chcę po śmierci ot tak sobie zniknąć. Nie chcę, aby moje życie wypełnione wspomnieniami i doświadczeniami obróciło się w nicość. Skoro coś się kończy, to w te miejsce coś innego musi się zacząć. Nie wierzę, że nie ma niczego po śmierci, że wszystko to, co przeżyliśmy i przeżyjemy okaże się bez znaczenia, bo nasze "ja" przestanie istnieć.

Chcieć to raczej nikt tego nie chce, po prostu niektórzy (np. ja) mają mniej optymistyczną wizję świata.
Poza tym czemu ma być bez znaczenia ? Chyba właśnie powinniśmy się starać by zostało po nas jak najwięcej, bo im dłużej będzie żyła pamięć o nas tym to będzie lepiej świadczyło o tym ile nasze życie miało sensu.

Dla mnie życie wieczne jako cel sam w sobie jest dość egoistyczną wizją.

Niestety, ale muszę powiedzieć, że to marna pociecha. Bo skoro, wg was ateistów, nasze ciało i umysł obróci się w nicość, to ani nasze potomstwo, ani ponowne wykorzystanie naszych atomów w przyrodzie nie będzie miało najmniejszego znaczenia. Nasza świadomość nie będzie istnieć, więc nie będzie nawet jak czuć zadowolenia z przekazania DNA potomstwu, ani z tego, że nasze atomy są częścią czegoś innego teraz. Totalna anihilacja naszego jestestwa. To jest właśnie koniec, którego każdy z nas się obawia. Nieważne czy chrześcijanin, czy ateista.

Warto zaznaczyć, że nie wszyscy ateiści odrzucają spirytyzm, więc nie wszyscy uważają, że gdy "nasze ciało i umysł obróci się w nicość" nic po nas nie zostanie.

Poza tym sprawdza się tu powiedzenie że jak da się komuś palec to zaraz chciał by całą rękę.
Zamiast się cieszyć z tego jaką otrzymało się szansę od losu, że mamy w ogóle możliwość życia na tym świecie to jeszcze nie potrafi się zaakceptować, że kiedyś trzeba będzie stąd odejść i w tym niezadowoleniu jak cel życia uznaje się to by nasza egzystencja trwała nieskończenie długo.

Nasze przekonanie o własnej wyjątkowości jest tu chyba z lekka zbyt wybujałe :)
 

Hanadai

Nowicjusz
Dołączył
17 Kwiecień 2012
Posty
801
Punkty reakcji
15
Poza tym chyba lepiej jak ktoś jest wierzącym, bo wynika to z jego przekonań niż ze względu na "modę".
Mam rozumieć, że według ciebie ateista nie zostaje ateistą przez własne przekonania, a z powodu mody?

Ach, i jeszcze pragnę wyrazić niezadowolenie dotyczące Dekalogu. Znajduje się w nim parę uniwersalnych prawd takich jak nie cudzołóż, nie zabijaj, nie kradnij, szanuj swoich rodziców... No właśnie. Jest szanuj rodziców, a nie ma szanuj dzieci. Dlaczego?
 

dorkfargog

Bywalec
Dołączył
14 Czerwiec 2011
Posty
869
Punkty reakcji
31
Wiek
32
Miasto
Pomorze Zachodnie
Mam rozumieć, że według ciebie ateista nie zostaje ateistą przez własne przekonania, a z powodu mody?

Chodziło mi jedynie o to, że wierzący którego poglądy są wynikiem jego własnych przemyśleń, nie powinien być podatny na "modę na dany światopogląd".
O tym że żadnej "mody na ateizm" zarówno we własnym środowisku jak i w szerszej skali nie dostrzegam nie wspominając.

Poza tym w związku z tym co wypisuję na tym forum nie spodziewałem się, że padnie wobec mnie taki zarzut :)
 
Do góry