na twoim miejscu czekałbym na nią, ale nie zamykał się na inne. po prostu wchodź w dużo niezobowiązujacych związków, żebyś nie marnował życia - opcje będą dwie - albo spotkasz drugą taką ukochaną i z nią zostaniesz, albo będziesz sie dobrze bawił, aż tamta się pokapuje (lub nie) z kim chce być. jak ona nigdy nie przejdzie na ciemną stronę mocy to po prostu, o którąś laskę z tych związków się zaczepisz i zabijesz samotność lub będziesz wiecznym kawalerem.
A tak naprawdę (wiem, nie zaczyna się zdania od "a") wydaję mi się, że jak spróbujesz odpowiedniej ilości nowych kandydatek to znajdzie się taka, która spokojnie zastąpi Ci twoją "ukochaną" - przy czym do wszystkich umoralniających - mówiąc "odpowiedniej ilości" - nie mam na myśli dużej. Może to być już najbliższa nowa znajomość, może być druga, a może być setna. Po prostu trzeba próbować i iść dalej jeżeli to nie to.