Chcesz wiedzieć kiedy kochamy?
Spytaj rodziców czy sprzedaliby swoje dziecko. Jeśli odpowiedzą: "za żadne pieniądze" - masz pewność, że oni je kochają.
Spytaj staruszka, czy chciałby zamienić swoją chatkę na luksusowy apartament. Jeśli odpowie: "nie, moja chatka mi wystarcza" - masz pewność, że ten staruszek darzy swój dom 'miłością' (sentymentem).
...mógłbym podać jeszcze wiele takich przykładów.
Spytaj kochanków, co zrobiliby dla swojej drugiej połówki. Jeśli oboje odpowiedzą: "mógłbym/mogłabym umrzeć za nią/niego" - masz pewność, że to miłość.
Matka kochająca swojego 'urwisa' kocha go do końca życia, pomimo jego wad. Widać to szczególnie, gdy człowiek nie jest dorosły. Przykładem mogą być zwierzęta, zauważ jak samica troszczy się o swoje młode. Człowiek działa tak samo, wszystko to jest następstwem 'ochrony młodych, w celu podtrzymania ciągłości gatunku'. Tym się różnimy od zwierząt, że o dzieci dbamy "do końca życia" (są wyjątki, ale...).
Tak więc mamy miłość ciągłą... "kochałam swojego Adasia, kocham go i będę kochać" - takiej miłości możemy zaufać.
Staruszek i ta jego chatka. W czasie młodości zamieniłby jakąkolwiek chatkę, byleby była lepsza od poprzedniej (miała większy metraż o 5m[sup]2[/sup], cokolwiek. Ale teraz jest stary i nie chce nic, on kocha swój dom. Tu żył, tu się wychowywał, tu się cieszył i tu smucił, tu przeżył matczyną miłość i miłość do swej kochanki (żony). Ten dom jest wszystkim.
Jaka to miłość? nabyta. On nie kochał tego domu od początku, pewne zdarzenia sprawiły, że go pokochał. Czyli miłości nie było, ale później przyszła
I Ci kochankowie. Jest miłość, wybucha. Kompletne zauroczenie, świata poza sobą nie widzą. Czy to przeminie? zależy tylko od kochanków.
Miłość chwilowa lub ciągła...
Nawet jeśli się kończy, to przez chwilę coś było - zauroczenie, fascynacja - coś co nakłoniłoby nas do wyznań: "aż po śmierć". Mimo tego, że teraz byś nie powiedział tak do tej samej osoby, kiedyś byś to zrobił, więc coś było.
Osobiście nigdy nie powiedziałem: "kocham Cię", nie zanosi się na to. Być może kiedyś to zrobię, bo tak będę chciał i/lub aby rozwiać kobiece wątpliwości. Jednak dopiero gdy będę umierał z czystym sumieniem powiem do siebie, którą kochałem i z którą powinienem tak na parwdę spędzić czas. Chociaż uważam, że każda dziewczyna jest wyjątkowa, każda "miłość" jest inna i nie można tego definiować, bo i po co? liczy się szczęście...
Można mówić, że nie ma miłości... wystarczy, że jesteś szczęśliwy. Dla Ciebie to radość z chwili, inny nazwie to miłością - kwestia nazewnictwa.
Nie wiesz czy kochasz? a po co Ci to wiedzieć? wystarczy, że jesteś szczęśliwy z tą drugą osobą... ktoś może powiedzieć: "taak to jest miłość!", ale co Ci po nazwie?
Dlaczego sypią się związki? bo nie ma szczęścia, radości z przebywania z drugą osobą. Ktoś krzyknie: "bo nie ma już tam miłości", on może mieć rację - jednak to tylko nazewnictwo.
Więc co to ta miłość? szczęście, radość z drugiej osoby. Ze smutków z nią, z radości z nią, z seksu i zwykłego buziaka. Kochamy, gdy pragniemy szczęścia z drugą osobą. Tyle!
...zwykłe nazewnictwo...