Nieźle się dyskusja rozwinęła.
Przejrzałam komentarze, odkąd przestałam pisać.
Nie będę się wypowiadać o autorze tego tematu, bo już to zrobiłam. Zdania co do niego nie zmienię.
Niektórzy żyją w jakimś idealnym świecie, gdzie wszystko jest piękne, cudowne i każdy kogoś tak mocno kocha.
Rzeczywistość jest zupełnie inna. Bardziej brutalna.
Mylnie odbieramy nasze uczucia, przez to potem (przepraszam) powstają takie tematy.
Miłości nie ma.
Mimo, iż jestem kobietą, przeczytawszy historyjkę wklejoną przez J.B. muszę się z tym w pełni zgodzić.
Kobiety też potrafią być wrednymi suk*** a są Misie którzy zaślepieni obrazem idealnej miłości tego nie zauważają. Bolesne, ale prawdziwie. Zresztą, ja nie nazwałabym ich "misiami" tylko "flakami z olejem". Nie lubię obrażać innych, ale taka jest prawda.
W odwrotną stronę to też działa. "Misie" kobiety są identyczne.
Oczywiście kobieta, jak i mężczyzna potrzebują poczucia bezpieczeństwa, chcą czuć się dla kogoś ważni, bliscy, ale to nie oznacza, że trzeba MISIOWAĆ!
Na zakończenie, opowiem wam coś.
Była sobie pewna Stasia, która na swej drodze poznała dwóch Jasiów. Jednego od dawna, był jej najlepszym przyjacielem, rozumieli się bez słów, uwielbiali siebie nawzajem. Jedno drugie pociągało fizycznie, gdy byli w towarzystwie z innymi musieli się powstrzymywać by nie rzucić się na siebie. W łóżku byli idealnie dopasowani, w niczym się nie krępowali.
Potrafili rozmawiać na każde tematy, nie mieli przed sobą tajemnic. I co najważniejsze mówili wprost, że są inni którzy im się podobają. Jeśli szczerość to taka prawdziwa, bez owijania w bawełnę. Nigdy nie padło z ich ust słowo o miłości. Oni po prostu byli i są najlepszymi przyjaciółmi. Nic sobie nie obiecywali. Nigdy nic nie wiadomo, nic nie jest pewne. Oczywiście zdarzały się kłótnie i to dosyć często. Nikt nigdy wtedy nie powiedział 'przepraszam', dla nich to była oznaka słabości. Czekali sami, aż wszystko minie.
Drugi Jaś napatoczył się po kłótni z pierwszym Jasiem. Zaczął jej mówić od razu, że "zakochał się" od pierwszego wejrzenia, że jest tą idealną, jedyną, niepowtarzalną. Jako, że z tym pierwszym była pokłócona, chciała zrobić mu na złość (wredna suk***
), zaczęła się spotykać z drugim. To nic, że w ogóle odbierają na innych falach, że są zupełnie różni, nie mają wspólnych tematów. Jest, bo jest. Niech sobie będzie, przynajmniej ładnie się z nią komponuje.
Kupował jej kwiaty, zabierał do kina, teatru, na spacery, dostawała przeróżne prezenty. Codziennie mówił jaka jest piękna, nawet gdy nie wyglądała najlepiej. Prawił komplementy, mówił non stop, że kocha. Stasia myślała wtedy, żeby przestał pierd**** głupoty, bo robi się coraz bardziej żałosny.
W łóżku zaś czuła się przy nim źle, nigdy nie odczuwała z tego satysfakcji i zadowolenia. Dla niej przeprowadził się 300 km, znalazł nową pracę, mieszkanie. Chciał by zamieszkała z nim. Planował wspólne życie, dom, rodzina, pies na podwórku, bo przecież się ZAKOCHAŁ. Po 3. miesiącach otwarcie już mówił, że "kocha", w co ona nigdy nie uwierzyła. Nie nabrała się na ckliwe teksty i słówka.
Pewnego dnia powiedziała dość. Nie ma ochoty być z kimś kto nie zna swoich uczuć, kto okłamuje siebie. Dorośnie to wszystko zrozumie, to już nie jest jej sprawa. Wyrośnie z bycia "misiem". Próbowała mu wytłumaczyć, ale nie chciał jej słuchać. Nie ma miłości, nie ma miłości po 3. miesiącach znajomości! Zakończyła tę farsę, na którą sobie pozwoliła. Zapamiętała by nie popełniać takich banalnych, głupich błędów, nie ma po co sobie marnować kilku miesięcy życia.
Później dalej spotykała się z Jasiem Numer 1., drugi zaś ma dziecko z inną. Nota bene spłodził je będąc z nią.
FINITO.