Od razu napiszę, że nie wiem czego po tym poście oczekuję, niby pomocy, ale wiem co możecie mi poradzić. Ja już straciłam nadzieję na poprawę mojej sytuacji.
Mam 21 lat. Studiuję, ciężko mi to idzie, ale jakoś daję radę. Obecnie nie mogę znaleźć pracy (może mam zbyt wysoknie wymagania, ale mam już dość pracy w fastfodzie... chciałabym coś innego... nowe doświadczenia, wyzwania...).
Mieszkam w dużym mieście, a mimo to czuje się bardzo samotna. Mam chłopaka, ale nie wiem czy jest dla mnie bardziej przyjacielem niż chłopakiem... Wszystko tak szybko się potoczyło, wiem, że gdybym teraz z nim zerwała, to byłby to koniec naszej znajomości, on jest we mnie bardzo zakochany - to on mnie poderwał... ja nie chciałam związku, no ale... Jestem w kropce. Jest on dla mnie bardzo ważny, nigdy z nikim nie robiłam tylu nowych rzeczy, nie otworzyłam się tak bardzo, nie spędzałam tyle czasu, wstydziłam się siebie. Dzielimy pasje, zainteresowania, uprawiamy razem sport. Jest moim pierwszym, z którym uprawiałam seks, co prawda średnio mi się podoba - może to dlatego, że mam obawy?
Trudno byłoby mnie się z nim rozstać, wiele dla mnie znaczy. Obawiam się jednak, że go zdradzę, czasem gdy się kochamy, myślę o innych facetach i wtedy wydaje mi się, że z kimś innym byłoby lepiej albo po prostu myślę o tym, co mam zrobić jak skończymy... nie umiem tak po prostu wyluzować i odpłynąć... może to siedzi mi w głowie albo po prostu on nie jest dla mnie odpowiedni.
Miałam już nieprzyjemną sytuację. Poznałam innego faceta na studiach i trochę narozrabiałam... On się domyślał, wiedział z kim się spotkałam, wiedział że on chce seksu, ale nie powiedziałam do czego między nami doszło... trochę mnie to gryzie, ale boje się, że zerwie ze mną gdy mu o tym powiem albo jak ja zerwę i dodam, że i tak z kimś innym się całowałam, to już w ogóle uzna, ze lecę do innego i że jestem dziwką, a ja po prostu się zastanawiam czy ten związek ma przyszłość...
Co do rodziny. Średni kontakt mam z nimi, mama jest nerwowa, melancholijna, kłóci się z ojcem, który pije... nie wiem czemu nie wy:cenzura:..ła go, ja już dawno bym to zrobiła. Poza tym, że zapewnia kasę (wszystkiego naszczęście nie przepija) to nic jej nie daje. Mama uważa, że za pensję średniokrajową nie utrzymałaby nas obu... Mieszkam nadal z rodzicami. DON'T JUDGE ME!
Znam swoją wartość, nie jestem brzydka, ani gruba. Nie wiem czemu jestem tak samotna, wiele ludzi jest na uczelni, a ja mam niewielkie grono znajomych, a może bardziej znam takich ludzi do których mówi się "cześć" i idzie się dalej. Próbowałam coś z tym zrobić! Odświeżałam znajomości z poprzednich szkół, chodzę na zajęcia sportowe (głównie taniec), staram się rozmawiać, być otwarta, uśmiechnięta, ale jakoś tłum ludzi do mnie się nie garnie. Nie wiem czy ten smutek, ból widać na mej twarzy? Może to tak ostrasza ludzi.
Chodziłam do psychologa - nic to nie dało, boję się mówić co mi leży na sercu najbliższym, a co dopiero obcej mi osobie. Bardzo dużo kosztowało mnie stresu i wysiłku, pójście na taką wizytę i milczenie - moje milczenie, nie wiedziałam co mam mówić... Trochę otworzyłam się i mówię więcej, ale nadal jestem nieśmiała. Chodzę na zajęcia z angielskiego, stresuje się kiedy mam mówić coś w obcym języku, mam wrażenie, że seplenię albo mówię nie wyraźnie i nagle mieszają mi się czasy albo zapominam kluczowych słów albo może ich nie znam, bo nie uważam, że mam jakąś mega wiedzę...
Wiem czego potrzebuję, nie facetów, ale przyjaźńi. Wypadów z koleżankami, śmiechów itp. nie wiem co mam zrobić... Próbowałam poznać ludzi przez internet i chwała ludziom za to gdy się udaje. Raz poznałam dziewczynę z mojego miasta, spotykałyśmy się było ok, ale ta zaczęła podrywać chłopaka, który mi się podobał... Przeprosiła, wybaczyłam, ale zrobiła jeszcze jedną niefajną akcję, nie ważne jaką...
Poznałam też starszą dziewczynę, ale nam się nie układała znajomość...
Pisałam też z wieloma na forum/czatach, ale to tylko przelotne znajomości. Jestem zdania takiego, że tylko z osobami poznanymi na żywo kontakt może przetrwać...
Mam ogromny żal, czuję że życie przeciekami między palcami a ja nadal jestem na tym samym etapie w życiu. Kiedyś już pisałam o samotności na forum, ludzie pisali, że w liceum się zmieni - nie zmieniło się, później, że na studiach się zmieni, że będą bardziej dojrzalści ludzie itp. - nic się nie zmienia. Nie mam już siły, najchętniej zapadłabym się pod ziemię.
Mam 21 lat. Studiuję, ciężko mi to idzie, ale jakoś daję radę. Obecnie nie mogę znaleźć pracy (może mam zbyt wysoknie wymagania, ale mam już dość pracy w fastfodzie... chciałabym coś innego... nowe doświadczenia, wyzwania...).
Mieszkam w dużym mieście, a mimo to czuje się bardzo samotna. Mam chłopaka, ale nie wiem czy jest dla mnie bardziej przyjacielem niż chłopakiem... Wszystko tak szybko się potoczyło, wiem, że gdybym teraz z nim zerwała, to byłby to koniec naszej znajomości, on jest we mnie bardzo zakochany - to on mnie poderwał... ja nie chciałam związku, no ale... Jestem w kropce. Jest on dla mnie bardzo ważny, nigdy z nikim nie robiłam tylu nowych rzeczy, nie otworzyłam się tak bardzo, nie spędzałam tyle czasu, wstydziłam się siebie. Dzielimy pasje, zainteresowania, uprawiamy razem sport. Jest moim pierwszym, z którym uprawiałam seks, co prawda średnio mi się podoba - może to dlatego, że mam obawy?
Trudno byłoby mnie się z nim rozstać, wiele dla mnie znaczy. Obawiam się jednak, że go zdradzę, czasem gdy się kochamy, myślę o innych facetach i wtedy wydaje mi się, że z kimś innym byłoby lepiej albo po prostu myślę o tym, co mam zrobić jak skończymy... nie umiem tak po prostu wyluzować i odpłynąć... może to siedzi mi w głowie albo po prostu on nie jest dla mnie odpowiedni.
Miałam już nieprzyjemną sytuację. Poznałam innego faceta na studiach i trochę narozrabiałam... On się domyślał, wiedział z kim się spotkałam, wiedział że on chce seksu, ale nie powiedziałam do czego między nami doszło... trochę mnie to gryzie, ale boje się, że zerwie ze mną gdy mu o tym powiem albo jak ja zerwę i dodam, że i tak z kimś innym się całowałam, to już w ogóle uzna, ze lecę do innego i że jestem dziwką, a ja po prostu się zastanawiam czy ten związek ma przyszłość...
Co do rodziny. Średni kontakt mam z nimi, mama jest nerwowa, melancholijna, kłóci się z ojcem, który pije... nie wiem czemu nie wy:cenzura:..ła go, ja już dawno bym to zrobiła. Poza tym, że zapewnia kasę (wszystkiego naszczęście nie przepija) to nic jej nie daje. Mama uważa, że za pensję średniokrajową nie utrzymałaby nas obu... Mieszkam nadal z rodzicami. DON'T JUDGE ME!
Znam swoją wartość, nie jestem brzydka, ani gruba. Nie wiem czemu jestem tak samotna, wiele ludzi jest na uczelni, a ja mam niewielkie grono znajomych, a może bardziej znam takich ludzi do których mówi się "cześć" i idzie się dalej. Próbowałam coś z tym zrobić! Odświeżałam znajomości z poprzednich szkół, chodzę na zajęcia sportowe (głównie taniec), staram się rozmawiać, być otwarta, uśmiechnięta, ale jakoś tłum ludzi do mnie się nie garnie. Nie wiem czy ten smutek, ból widać na mej twarzy? Może to tak ostrasza ludzi.
Chodziłam do psychologa - nic to nie dało, boję się mówić co mi leży na sercu najbliższym, a co dopiero obcej mi osobie. Bardzo dużo kosztowało mnie stresu i wysiłku, pójście na taką wizytę i milczenie - moje milczenie, nie wiedziałam co mam mówić... Trochę otworzyłam się i mówię więcej, ale nadal jestem nieśmiała. Chodzę na zajęcia z angielskiego, stresuje się kiedy mam mówić coś w obcym języku, mam wrażenie, że seplenię albo mówię nie wyraźnie i nagle mieszają mi się czasy albo zapominam kluczowych słów albo może ich nie znam, bo nie uważam, że mam jakąś mega wiedzę...
Wiem czego potrzebuję, nie facetów, ale przyjaźńi. Wypadów z koleżankami, śmiechów itp. nie wiem co mam zrobić... Próbowałam poznać ludzi przez internet i chwała ludziom za to gdy się udaje. Raz poznałam dziewczynę z mojego miasta, spotykałyśmy się było ok, ale ta zaczęła podrywać chłopaka, który mi się podobał... Przeprosiła, wybaczyłam, ale zrobiła jeszcze jedną niefajną akcję, nie ważne jaką...
Poznałam też starszą dziewczynę, ale nam się nie układała znajomość...
Pisałam też z wieloma na forum/czatach, ale to tylko przelotne znajomości. Jestem zdania takiego, że tylko z osobami poznanymi na żywo kontakt może przetrwać...
Mam ogromny żal, czuję że życie przeciekami między palcami a ja nadal jestem na tym samym etapie w życiu. Kiedyś już pisałam o samotności na forum, ludzie pisali, że w liceum się zmieni - nie zmieniło się, później, że na studiach się zmieni, że będą bardziej dojrzalści ludzie itp. - nic się nie zmienia. Nie mam już siły, najchętniej zapadłabym się pod ziemię.