A ja osobiście jestem przerażona tym, że pani zadaje im pracę domową. A jak ją zapisują? Przecież to sześciolatki!
Moja córka ma 7 lat ale i pewnie 6- latki są w Jej klasie. Praca domowa to pisanie literek w zeszycie, szlaczki oraz wiersz czy piosenka do wyuczenia. To nie jest dla mojej córki obciążające, tak jak wspomniałam bez mojego przypominania sama odrabia lekcje i sama się pakuje. Czerpie z tego pewną przyjemność. Nie raz mi mówiła, że u Pani X jest lepiej niż w zerówce bo tam się tylko bawiła a tu się uczy. Tak więc jest chętna do rozwijania się i zmotywowana jednak widzę, że pewne niesprawiedliwości wychwytuje i mi o nich mówi. Oboje z mężem zachęcamy Ją by zapytała Panią dlaczego ma niższą ocenę skoro równie łądnie coś wykonała. Nie wiem czy się zdobędzie na odwagę, jeśli nie, to przy okazji ja poruszę z wychowawczynią temat. Choć to zrozumiałe, że będzie mi trudno cokolwiek udowodnić w tej kestii no ale choć zasygnalizuję, że córka korzysta z oczu, słuchu i rozumu
Myślałam, że szóstka to ocena za jakąś pracę dodatkową ale chyba jednak się mylę, skoro córka wykonuje to samo co tamta dziewczynka i oceniona jest gorzej.
viola1308 napisał:
Ale ja staram się nie faworyzować nikogo. Rodziców też staram się trzymać na dystans. Zero znajomości na fb. Rozmowy dłuższe, indywidualne tylko po zajęciach z Kartą indywidualnych kontaktów z rodzicami.
Widzisz.....a u nas w szkole przeważa jakaś taka dziwna tendencja do zmniejszania tego dystansu między nauczycielami i rodzicami. I nie zawsze to jest inicjatywa rodziców. Obserwując przez kilka lat życie szkoły zauważyłam, że jest to celowe działanie. Skoro można z jedną i drugą Panią porozmawiać na temat obiadu, wymienić się pzrepisami kulinarnymi czy poopowiadać o dzieciństwie czy z grubsza o małżeństwie ( o ogólnikach rzecz jasna, choć zdarzają się, że wysłuchuję pewnych szczegółów z życia rodzinnego) to dystans się zmniejsza a co za tym idzie trudniej jest rodzicowi odmówić w róznych inicjatywach szkoły czy też zwrócić uwagę na jakieś błędy i zaniedbania nauczyciela. Mnie trudno nie jest jednak są rodzice, których dzieci dość dotkliwie zostały potraktowane pzrez starszych uczniów ze szkoły ( przepychanki na pzrerwach , ostatnio dziewczyna została zrzucona ze schodów przez szóstoklasistów co skończyło się wybiciem przednich zębów oraz złamaną ręką) i nie widzę, by szkoła z tego powodu była pociągnięta do odpwoiedzialności. Nie mogę tego pojąć, że rodzinie zakłada się niebieską kartę i ta z góry skazana jest na podejrzliwość i objęta czujnością państwa a takiej samej karty nie mają szkoły. Ja się ze swojego obowiązku rodzica wywiązuję, posyłam dziecko z całym wyposażeniem do szkoły a szkoła powinna stworzyć takie warunki i mieć takie narzedzia, które zapewnią wszystkim dzieciom bezpieczeństwo i rozwój.
Rozumiem, że nauczyciel nie jest w stanie wszystkiemu zapobiec i ochronić każde dziecko przed pewnymi sytuacjami , ma swoje zadania i swoją odpwoiedzialność. No to może zamiast sponsorowania warzyw czy drożdżówek powinno się zatrudnić strażnika w szkole na wzór marketów wielopowierzchniowych ? Na pewno byłby to skuteczniejszy sposób na ochronę dzieci tym bardziej, że mężczyzna szybciej wzbudzi respekt niż kobieta. Nie raz widziałam szarpiącą się nauczycielkę z uczniem, który usiłował wejść pierwszy do kalsy a ona na to nie pozwalała.
PO tym jak kiedyś mąż wziął za kołnierz chłopaka który uderzał co trochę wyposażonym plecakiem w dziewczynkę ( inni rodzice stali ale nie reagowali) nauczyciele zabronili rodzicom wchodzenia na górę pod klasę (dzieci były wtedy w pierwszej klasie) i kazali żegnać dzieci na parterze.