Mali studenci w szkole podstawowej.

K

kate2

Guest
Moja młodsza córka która chodzi do pierwszej klasy po raz kolejny ze smutkiem skarży się, że za pracę w szkole (pisanie liter, szlaczków, itp) dostaje 5 a nie jak Jej koleżanka z ławki 6. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby córka wykonywała te prace gorzej. Twierdzi, że pisze i maluje tak samo jak koleżanka. To dopiero pierwsza klasa i nie ma co robić larum , tym bardziej że przecież ,,piątka'' to bardzo dobra ocena ale jednak odnoszę wrażenie po raz kolejny już, że dzieci rodziców z Trójki klasowej'' mają pewne przywileje . Pcha się je do przodu kosztem dobrej pracy innych dzieci. Córka gdy tylko przyjdzie ze szkoły rzuca plecak i zabiera się za pracę domową, którą wykonuje chętnie i samodzielnie. Może jednak dojsć do wniosku, że nie warto się starać i wysilać bo i tak nikt tego zbytnio nie doceni albo doceni tych, którzy wcale się nie wyróżniają pod względem nauki i motywacji.
 

Desdemona

Nowicjusz
Dołączył
2 Wrzesień 2015
Posty
59
Punkty reakcji
3
Wiek
36
@kate2 czasem zdarzają się takie sytuacje, bardzo krzywdzą dzieci i rzeczywiście te tracą chęci. Moja córka ma uzdolnienia plastyczne, których ja nie mam za grosz. Pamiętam sytuację kiedy dzieci miały przygotować rysunki na konkurs pt. "Moja pani". Z klasy miały być wybrane 2 rysunki, które wysyłali na konkurs międzyszkolny. No i niestety córka powiedziała mi prawie z płaczem, że jej praca nie poszła na konkurs. Doskonale wiedziałam, że rysuje znacznie lepiej od rówieśników i to mnie zastanowiło. Wcale nie zdziwiło mnie to, że na konkurs poszły nie prace dzieci tylko ich matek, bo nadgorliwe "pomagały" dzieciom. Pozostało mi tylko usiąść i wyjaśnić jej, że praca, którą zrobiła jest dużo cenniejsza od tych, które wysłali na konkurs, bo wykonała ją samodzielnie. Ja znalazłam taki sposób na radzenie sobie z niesprawiedliwościami drobnymi.
 
K

kate2

Guest
Desdemona napisał:
Pozostało mi tylko usiąść i wyjaśnić jej, że praca, którą zrobiła jest dużo cenniejsza od tych, które wysłali na konkurs, bo wykonała ją samodzielnie. Ja znalazłam taki sposób na radzenie sobie z niesprawiedliwościami drobnymi.
Ja również korzystam z tego sposobu mimo to pewien niesmak po sposobie postępowania nauczycieli zostaje. Mam troje dzieci w szkole więc to nie jest postępowanie incydentalne :) .



Desdemona napisał:
Wcale nie zdziwiło mnie to, że na konkurs poszły nie prace dzieci tylko ich matek, bo nadgorliwe "pomagały" dzieciom.
U nas też tak jest. A matki są dosłownie wszędzie i czasem ma się wrażenie, że kontynuują edukację w szkole. Siłą rzeczy więc na te matki, które nie żyją życiem szkoły patrzy się spode łba :)

Najgorsze dla mnie są wywiadówki gdyż nie ograniczają się one do tematu wyników w nauce dzieci ale przy okazji omawiane są wszelkie inne kwestie dotyczące szkoły. Wygląda to trochę jak Koło Gospodyń Wiejskich ;)
 

Desdemona

Nowicjusz
Dołączył
2 Wrzesień 2015
Posty
59
Punkty reakcji
3
Wiek
36
Taka prawda, że nauczyciele, często faworyzują niektórych uczniów i tego nie przeskoczymy w żaden sposób. Możemy tylko tłumaczyć pociechom, że życie nie zawsze jest sprawiedliwe. Mamusie to już inna bajka, one są jak harpie. Nie wolno się przyznawać, że o czymś się nie wie, bo zeżrą żywcem i patrzą jak na kosmitę. Zdecydowanie życie szkoły to nie moja bajka, tym bardziej, że wiecznie jestem w biegu i ciągle coś załatwiam, także charakterystyczne spojrzenie spode łba znam doskonale. A na wywiadówkach uciekam w najdalszy kąt z nadzieją, że mnie nie dopadną jak stado wygłodniałych wilków. :wink:
 

viola1308

Nowicjusz
Dołączył
2 Maj 2015
Posty
199
Punkty reakcji
25
kate2 napisał:
Moja młodsza córka która chodzi do pierwszej klasy po raz kolejny ze smutkiem skarży się, że za pracę w szkole (pisanie liter, szlaczków, itp) dostaje 5 a nie jak Jej koleżanka z ławki 6. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby córka wykonywała te prace gorzej. Twierdzi, że pisze i maluje tak samo jak koleżanka. To dopiero pierwsza klasa i nie ma co robić larum , tym bardziej że przecież ,,piątka'' to bardzo dobra ocena ale jednak odnoszę wrażenie po raz kolejny już, że dzieci rodziców z Trójki klasowej'' mają pewne przywileje . Pcha się je do przodu kosztem dobrej pracy innych dzieci. Córka gdy tylko przyjdzie ze szkoły rzuca plecak i zabiera się za pracę domową, którą wykonuje chętnie i samodzielnie. Może jednak dojsć do wniosku, że nie warto się starać i wysilać bo i tak nikt tego zbytnio nie doceni albo doceni tych, którzy wcale się nie wyróżniają pod względem nauki i motywacji.
Zapytaj na zebraniu z rodzicami o kryteria oceniania. W każdej szkole taki musi być. A ja osobiście jestem przerażona tym, że pani zadaje im pracę domową. A jak ją zapisują? Przecież to sześciolatki!

Desdemona napisał:
Taka prawda, że nauczyciele, często faworyzują niektórych uczniów i tego nie przeskoczymy w żaden sposób. Możemy tylko tłumaczyć pociechom, że życie nie zawsze jest sprawiedliwe. Mamusie to już inna bajka, one są jak harpie. Nie wolno się przyznawać, że o czymś się nie wie, bo zeżrą żywcem i patrzą jak na kosmitę. Zdecydowanie życie szkoły to nie moja bajka, tym bardziej, że wiecznie jestem w biegu i ciągle coś załatwiam, także charakterystyczne spojrzenie spode łba znam doskonale. A na wywiadówkach uciekam w najdalszy kąt z nadzieją, że mnie nie dopadną jak stado wygłodniałych wilków. :wink:
Nie wiem jak to wygląda ze strony moich rodziców. Ale ja staram się nie faworyzować nikogo. Rodziców też staram się trzymać na dystans. Zero znajomości na fb. Rozmowy dłuższe, indywidualne tylko po zajęciach z Kartą indywidualnych kontaktów z rodzicami. To doskonały dokument. Zbyt długo pracuję w tym zawodzie, żeby kręcić na siebie bicz w postaci pogaduszek z rodzicem. Wiem, że intencje niektórych nie są szczere! Co do mamusiek przebywających w szkole godzinami najczęściej jest tak, że interesy dzieci schodzą na dalszy plan. Doskonale dostrzegam obłudę. Ty rób swoje. Pilnuj swojego dziecka i jego interesów. Oszołomki omijaj szeroko! Mam Nauczycielom nie wypada powiedzieć do rodzica- Spier..... Choć czasem to jedyny język jaki do nich dociera.
 
K

kate2

Guest
viola1308 napisał:
A ja osobiście jestem przerażona tym, że pani zadaje im pracę domową. A jak ją zapisują? Przecież to sześciolatki!
Moja córka ma 7 lat ale i pewnie 6- latki są w Jej klasie. Praca domowa to pisanie literek w zeszycie, szlaczki oraz wiersz czy piosenka do wyuczenia. To nie jest dla mojej córki obciążające, tak jak wspomniałam bez mojego przypominania sama odrabia lekcje i sama się pakuje. Czerpie z tego pewną przyjemność. Nie raz mi mówiła, że u Pani X jest lepiej niż w zerówce bo tam się tylko bawiła a tu się uczy. Tak więc jest chętna do rozwijania się i zmotywowana jednak widzę, że pewne niesprawiedliwości wychwytuje i mi o nich mówi. Oboje z mężem zachęcamy Ją by zapytała Panią dlaczego ma niższą ocenę skoro równie łądnie coś wykonała. Nie wiem czy się zdobędzie na odwagę, jeśli nie, to przy okazji ja poruszę z wychowawczynią temat. Choć to zrozumiałe, że będzie mi trudno cokolwiek udowodnić w tej kestii no ale choć zasygnalizuję, że córka korzysta z oczu, słuchu i rozumu :) Myślałam, że szóstka to ocena za jakąś pracę dodatkową ale chyba jednak się mylę, skoro córka wykonuje to samo co tamta dziewczynka i oceniona jest gorzej.



viola1308 napisał:
Ale ja staram się nie faworyzować nikogo. Rodziców też staram się trzymać na dystans. Zero znajomości na fb. Rozmowy dłuższe, indywidualne tylko po zajęciach z Kartą indywidualnych kontaktów z rodzicami.
Widzisz.....a u nas w szkole przeważa jakaś taka dziwna tendencja do zmniejszania tego dystansu między nauczycielami i rodzicami. I nie zawsze to jest inicjatywa rodziców. Obserwując przez kilka lat życie szkoły zauważyłam, że jest to celowe działanie. Skoro można z jedną i drugą Panią porozmawiać na temat obiadu, wymienić się pzrepisami kulinarnymi czy poopowiadać o dzieciństwie czy z grubsza o małżeństwie ( o ogólnikach rzecz jasna, choć zdarzają się, że wysłuchuję pewnych szczegółów z życia rodzinnego) to dystans się zmniejsza a co za tym idzie trudniej jest rodzicowi odmówić w róznych inicjatywach szkoły czy też zwrócić uwagę na jakieś błędy i zaniedbania nauczyciela. Mnie trudno nie jest jednak są rodzice, których dzieci dość dotkliwie zostały potraktowane pzrez starszych uczniów ze szkoły ( przepychanki na pzrerwach , ostatnio dziewczyna została zrzucona ze schodów przez szóstoklasistów co skończyło się wybiciem przednich zębów oraz złamaną ręką) i nie widzę, by szkoła z tego powodu była pociągnięta do odpwoiedzialności. Nie mogę tego pojąć, że rodzinie zakłada się niebieską kartę i ta z góry skazana jest na podejrzliwość i objęta czujnością państwa a takiej samej karty nie mają szkoły. Ja się ze swojego obowiązku rodzica wywiązuję, posyłam dziecko z całym wyposażeniem do szkoły a szkoła powinna stworzyć takie warunki i mieć takie narzedzia, które zapewnią wszystkim dzieciom bezpieczeństwo i rozwój.

Rozumiem, że nauczyciel nie jest w stanie wszystkiemu zapobiec i ochronić każde dziecko przed pewnymi sytuacjami , ma swoje zadania i swoją odpwoiedzialność. No to może zamiast sponsorowania warzyw czy drożdżówek powinno się zatrudnić strażnika w szkole na wzór marketów wielopowierzchniowych ? Na pewno byłby to skuteczniejszy sposób na ochronę dzieci tym bardziej, że mężczyzna szybciej wzbudzi respekt niż kobieta. Nie raz widziałam szarpiącą się nauczycielkę z uczniem, który usiłował wejść pierwszy do kalsy a ona na to nie pozwalała.

PO tym jak kiedyś mąż wziął za kołnierz chłopaka który uderzał co trochę wyposażonym plecakiem w dziewczynkę ( inni rodzice stali ale nie reagowali) nauczyciele zabronili rodzicom wchodzenia na górę pod klasę (dzieci były wtedy w pierwszej klasie) i kazali żegnać dzieci na parterze.
 

viola1308

Nowicjusz
Dołączył
2 Maj 2015
Posty
199
Punkty reakcji
25
kate2 napisał:
A ja osobiście jestem przerażona tym, że pani zadaje im pracę domową. A jak ją zapisują? Przecież to sześciolatki!
Moja córka ma 7 lat ale i pewnie 6- latki są w Jej klasie. Praca domowa to pisanie literek w zeszycie, szlaczki oraz wiersz czy piosenka do wyuczenia. To nie jest dla mojej córki obciążające, tak jak wspomniałam bez mojego przypominania sama odrabia lekcje i sama się pakuje. Czerpie z tego pewną przyjemność. Nie raz mi mówiła, że u Pani X jest lepiej niż w zerówce bo tam się tylko bawiła a tu się uczy. Tak więc jest chętna do rozwijania się i zmotywowana jednak widzę, że pewne niesprawiedliwości wychwytuje i mi o nich mówi. Oboje z mężem zachęcamy Ją by zapytała Panią dlaczego ma niższą ocenę skoro równie łądnie coś wykonała. Nie wiem czy się zdobędzie na odwagę, jeśli nie, to przy okazji ja poruszę z wychowawczynią temat. Choć to zrozumiałe, że będzie mi trudno cokolwiek udowodnić w tej kestii no ale choć zasygnalizuję, że córka korzysta z oczu, słuchu i rozumu :) Myślałam, że szóstka to ocena za jakąś pracę dodatkową ale chyba jednak się mylę, skoro córka wykonuje to samo co tamta dziewczynka i oceniona jest gorzej.



viola1308 napisał:
Ale ja staram się nie faworyzować nikogo. Rodziców też staram się trzymać na dystans. Zero znajomości na fb. Rozmowy dłuższe, indywidualne tylko po zajęciach z Kartą indywidualnych kontaktów z rodzicami.
Widzisz.....a u nas w szkole przeważa jakaś taka dziwna tendencja do zmniejszania tego dystansu między nauczycielami i rodzicami. I nie zawsze to jest inicjatywa rodziców. Obserwując przez kilka lat życie szkoły zauważyłam, że jest to celowe działanie. Skoro można z jedną i drugą Panią porozmawiać na temat obiadu, wymienić się pzrepisami kulinarnymi czy poopowiadać o dzieciństwie czy z grubsza o małżeństwie ( o ogólnikach rzecz jasna, choć zdarzają się, że wysłuchuję pewnych szczegółów z życia rodzinnego) to dystans się zmniejsza a co za tym idzie trudniej jest rodzicowi odmówić w róznych inicjatywach szkoły czy też zwrócić uwagę na jakieś błędy i zaniedbania nauczyciela. Mnie trudno nie jest jednak są rodzice, których dzieci dość dotkliwie zostały potraktowane pzrez starszych uczniów ze szkoły ( przepychanki na pzrerwach , ostatnio dziewczyna została zrzucona ze schodów przez szóstoklasistów co skończyło się wybiciem przednich zębów oraz złamaną ręką) i nie widzę, by szkoła z tego powodu była pociągnięta do odpwoiedzialności. Nie mogę tego pojąć, że rodzinie zakłada się niebieską kartę i ta z góry skazana jest na podejrzliwość i objęta czujnością państwa a takiej samej karty nie mają szkoły. Ja się ze swojego obowiązku rodzica wywiązuję, posyłam dziecko z całym wyposażeniem do szkoły a szkoła powinna stworzyć takie warunki i mieć takie narzedzia, które zapewnią wszystkim dzieciom bezpieczeństwo i rozwój.

Rozumiem, że nauczyciel nie jest w stanie wszystkiemu zapobiec i ochronić każde dziecko przed pewnymi sytuacjami , ma swoje zadania i swoją odpwoiedzialność. No to może zamiast sponsorowania warzyw czy drożdżówek powinno się zatrudnić strażnika w szkole na wzór marketów wielopowierzchniowych ? Na pewno byłby to skuteczniejszy sposób na ochronę dzieci tym bardziej, że mężczyzna szybciej wzbudzi respekt niż kobieta. Nie raz widziałam szarpiącą się nauczycielkę z uczniem, który usiłował wejść pierwszy do kalsy a ona na to nie pozwalała.

PO tym jak kiedyś mąż wziął za kołnierz chłopaka który uderzał co trochę wyposażonym plecakiem w dziewczynkę ( inni rodzice stali ale nie reagowali) nauczyciele zabronili rodzicom wchodzenia na górę pod klasę (dzieci były wtedy w pierwszej klasie) i kazali żegnać dzieci na parterze.
Strażnicy są niepotrzebni. Byli i u nas- dawno. Nie sprawdzili się. Wchodzili w jakieś dziwne, kumpelskie relacje ze starszymi uczniami. Opiekę sprawują nauczyciele U mnie dyżur nauczyciela to świętość. Dyrekcja solidnie kontroluje. Maluchy mają zajęcia tylko na jednym piętrze. Rodziców też, szczerze mówiąc niechętnie widzimy na piętrze. Powód- dziecko niechętnie się z nim rozstaje, płacze.
Od rozmów są konsultacje comiesięczne.
 
K

kate2

Guest
viola1308 napisał:
Rodziców też, szczerze mówiąc niechętnie widzimy na piętrze. Powód- dziecko niechętnie się z nim rozstaje, płacze.
A co to za różnica czy rodzic się żegna z dzieckiem na parterze czy na piętrze? Są dzieci w klasie mojej córki, które płaczą za rodzicem na parterze .
Myślę jednak że decyzja co do nie wchodzenia na piętro przez rodziców miała na celu nie wtajemniczania w rodziców to, co się dzieje na korytarzu. A nie zawsze jest tam miło i przyjemnie. Tym bardziej, że wczesniej nikt takiego zakazu nie dawał, dopiero po tym incydencie z interwencją mojego męża.
Ja piszę o szkole moich dzieci i mam świadomość, że to nie jest powszechny model funkcjonowania każdej placówki. Dużo zależy od dyrekcji i od Jej priorytetów.



viola1308 napisał:
Od rozmów są konsultacje comiesięczne.
Ale rodzice nie wchodzili na pietro w celu odbywania rozmów ale w celu towarzyszenia dziecku, tym bardziej, że dzieci przeszły z jednego budynku szkoły do drugiego po zerówce. Można było znaleźć mniej radykalne rozwiązanie jak np; odprowadzanie tych dzieci pod klasę przez miesiąc czy dwa by dziecku dać czas do akceptacji zmian. Tak jak zauważyłaś słusznie: to są maluchy :)



viola1308 napisał:
Strażnicy są niepotrzebni. Byli i u nas- dawno. Nie sprawdzili się.
Nie wiadomo czy nie sprawdziliby się wszędzie. Zazwyczaj jest tak , że żadne rozwiązanie nie przynosi tych samych skutków wszędzie i od razu. Spowodowane to jest róznymi czynnikami . Warto takiemu rozwiązaniu dać czas i wprowadzić pewne innowacje obserwując rozwój sytuacji i dostzregając, gdzie leży problem.
 

viola1308

Nowicjusz
Dołączył
2 Maj 2015
Posty
199
Punkty reakcji
25
Wiesz, mogę się z Tobą nie zgadzać z Tobą w kwestii miejsca, w którym maluszki żegnają się z rodzicami. U nas było tak: przez pierwsze 2 tygodnie od 7.45 do 8.00 zbierałyśmy nasze uczniowskie szczęścia przy szatni w holu głównym. O 8.00 wejście na piętro.Miałam wrażenie, że lepiej było kiedy rodzic w miarę szybko odchodził.
Ale muszę powiedzieć,że pewne Twoje rodzicielskie spostrzeżenia dały mi do myślenia. Myślę, że czasami taka wymiana zdań: anonimowa,szczera powinna mieć miejsce. To inaczej niż ankiety w szkole. Pisz, a może ja stary belfer jeszcze się czegoś pożytecznego dowiem, nauczę. A na pewno pomyślę nad tym co czuje mama lub tato ( w szkole).
 
K

kate2

Guest
Viola uprzedziłaś mnie z tą wypowiedzią.Właśnie miałam Ci napisać że dobrze że jesteś w tym wątku bo można spojrzeć na wiele szkolnych spraw od strony rodzica i nauczyciela. Będę się dzieliła swoimi spostrzeżeniami i doświadczeniem i liczę na to samo.
 
Do góry