RaulD książka rzeczywiście daje rade
Filmu można ubóstwiać, wychwalać, brzydzić się nim, być przeciwko niemu albo porównywać z tym co się samemu widziało. Z CAŁĄ jednak pewnością nie można być na niego obojętnym. Wizje ćpania tak wielkiego, że ciężko wyobrazić sobie jak bohaterowie to przeżywają, zachowania które bezapelacyjnie tracą sens, wszystko jeszcze w stylu samego Huntera S. Thompsona. Psychodela. Scena w której Raul Duke (Johny Deep) stoi przy recepcji pod wpływem paru listków Słonecznego Kwasu i patrzy na podłogę i widzi dokładnie jak wzorki na wykładzinie zmieniają się i przechodzą jeden w drugi to dokładnie to, co człowiek widzi po LSD. Reżyser i goście od efektów widocznie również musieli wiedzieć o co chodzi
.
I dobrze.
Tylko dlaczego robić film o ćpaniu? Film z fabułą, która całkowicie popychana jest przez dziką 'fazę' bohaterów. No właśnie film sam w sobie wzbudza emocje, momentami śmieszy do łez. A najlepsze jest w nim to, że po części jest to film (jak i książka) oparta na faktach. I to na własnych przeżyciach Huntera S. Thompsona, który sam posiadał pseudonim artystyczny Raul Duke. I żeby zobaczyć o co w ogóle w nim chodzi należy popatrzeć właśnie przez pryzmat tego co robił Hunter.
Otóż w skrócie był jednym z najczęściej czytanych dziennikarzy przełomu lat 60' i 70' jak i późniejszych. Był twórcą stylu, który sam nazwał Gonzo. Polegał on na tym, że dziennikarz zamiast biernie przyglądać się wydarzeniom sam wplątywał się w akcje i opisywał wydarzenia z subiektywnego punktu widzenia. Również swoje emocje i przeżycia. Ponadto Thompson miał obsesje na punkcie "Amerykańskiego Snu". I rzeczywiście razem ze swoim adwokatem ( ta postać z filmu też jest wzorowana na prawdziwej postaci) jeździli po Stanach robiąc przeróżne rzeczy, również okrutnie ćpając, szukali 'american dream' wypytując o niego przeróżnych ludzi. Vegas szczególnie przypadło mu do gustu. Swoje przemyślenia przefiltrowane przez to co właśnie on nazywał 'Gonzo' zawarł właśnie w książce 'Fear and loathing in Las Vegas'. Jak wynika z końcówki nie zdołał do końca swojego snu odnaleźć. Hunter sam pisze, że przez krótki moment w latach 60' myślał, że już go uchwycił w kulturze wolnej świadomości, kwasu i filozofii Timothy Learego, a później próbował dogonić przez resztę życia.
Rola Johnego Deepa rzeczywiście jest genialna, a to również dlatego, że blisko się przyjaźnił z Hunterem Thompsonem. Oglądając (np. na You Tube) jak naprawdę mówił, zachowywał się i wyglądał Hunter zobaczycie, że odegrał go niemal perfekcyjnie.
Gorąco polecam głębsze zainteresowanie się twórczością Huntera S. Thompsona jak i samą jego osobą bo są fascynujące. Niewielu udawało się tak oddawać ducha tamtej gorącej i interesującej epoki.
Więc generalnie film mi się podobał
Pozdrawiam.