Z jednego nałogu w drugi. Jakiś czas temu rozstałam się z papierosami. Zastanawiam się teraz czy przyjdzie czas, że przestanę czuć zazdrość na widok palących ludzi i opuszczą mnie myśli- ale zapaliłabym teraz? Pomna kwestii z filmu Woodego Allena
Niby nie paliłam dużo- mniej niż pół paczki, ale przez kilka lat. Do podjadania tendencji nie mam, waga w normie, ale wymieniłam papierosy na podpadającą pod kompulsję potrzebę kupowania czasopism, magazynów, książek.
Tym sposobem trafiłam na artykuł dający mi do myślenia.-''Chłopcy mają ciężej''
Jako matka syna zaczęłam się natychmiast nad tym zastanawiać.
Sama nigdy nie czułam żadnej dyskryminacji ze względu na płeć. Ani w pracy, ani w szkole, ani tym bardziej w domu
nikt mi nie dawał do zrozumienia, że czegoś mi nie wolno, bo jestem dziewczyną, że mam być bardziej grzeczna, poukładana, że nie powinnam tego czy tamtego, albo odwrotnie powinnam to czy tamto; Nigdy nie miałam problemu ze znalezieniem sobie pary/ nie podpierałam przysłowiowych ścian.
Nie byłam specjalnie beksą jako dziecko. Raczej byłam nieustraszona, z dużą tendencją do rozrabiania. Ale gdy już się popłakałam budziłam zrozumienie i współczucie. Nikt nie wyzywał mnie wtedy od beks/mięczaków. Dziewczynkom wolno płakać, okazywać słabość.
A jak to jest z chłopcami? Czy im również wolno? Czy spotykają się wtedy ze wsparciem, czy raczej z wyśmiewaniem?
Czy mimo szumnie zmieniającego się świata nadal nie jest tak, że chłopak/mężczyzna ma być silny. To jego obowiązek.
Ma schować głęboko własne uczucia, by nie narazić się na śmieszność/ostracyzm.
Mężczyzna ma dobrze zarabiać, umieć poderwać dziewczynę, sprawdzić się w łóżku(dlatego często snuje śmieszne dla postronnych, nierealne fantazje i pogawędki, czego kuriozalny przykład mieliśmy na forum), być ogierem ale wiernym, bo inaczej jest łajdakiem, ma być oparciem dla rodziny, radzić sobie w życiu i umieć rozpychać się łokciami w razie potrzeby.
Czy to nie jest tak, że kobieta może, mężczyzna musi?
W takim razie o co chodzi z tą dyskryminacją nas kobiet, jak nam de facto więcej ujdzie? Dla mnie to może dobrze, ale czy dobrze też dla mojego syna? Czy ten świat w przyszłości pozwoli mu na to samo co mnie?
Bo jaki jest efekt takiej mentalności? Mężczyźni nie potrafią radzić sobie z własnymi emocjami i ciążącą na nich presją. Mężczyzna wypiera własne cierpienie, albo wyraża je agresją, bo to jedyna forma kojarząca się z siłą, a tylko na bycie silnym mu pozwolono. Ewentualnie znieczula się alkoholem, lub kumuluje emocje do czasu aż jakoś wybuchną.
Efekt? 8/10 skutecznych samobójstw popełniają mężczyźni. To są poważne liczby.
Mężczyźni nie szukają pomocy. Udają sami przed sobą i całym światem aż jest tak źle, ze niewiele można z tym zrobić.
Otóż pewna skrajna posłanka z lewicy twierdzi, że przemoc ma płeć i jest to płeć męska. Wcale zdaniem tej pani nie ma mężczyzn cierpiących w 4 ścianach, lub jest to liczba tak znikoma, że nie należy zawracać nią sobie głowy. W sumie nic dziwnego. Gdy kobieta zgłosi przemoc domową spotyka się ze zrozumieniem, a z czym spotkałby się mężczyzna? Z kpiną?
Dlatego tej przemocy, jeśli doświadcza, nie zgłasza. Nie ma jej w statystykach. Są tylko statystyki samobójstw...
Albo gdy już nie jest w stanie wytrzymać reaguje agresją- wtedy też to on jest tym złym, bo w takiej sytuacji mężczyzna zdaniem dużej części społeczeństwa może być tylko mięczakiem, albo chamem/agresorem, nie ofiarą wyrządzanego mu zła. Jest przecież silniejszy, ma więcej mięśni a pozwala sobie- ,,co za męki frajer'' powiedzą. A jak tych mięśni użyje, to on wejdzie w rolę bandyty i oprawcy. Co wiec mu wolno aby się ratować? Uciec? Wtedy jest tchórzem porzucającym rodzinę. A co jak właśnie tej rodziny porzucić nie chcę ze względu na dobro dzieci, których przecież sąd mu nie przyzna, bo kto mu uwierzy?
Wychodzi na to, że wolno mu tylko zagryzać zęby i cierpieć z godnością, bo jak nie wytrzyma to patrz wyżej. Ewentualnie jest jeszcze jedna możliwość- równie zła- pijak. Nałogi przecież nie biorą się ze szczęścia, tylko z chęci ucieczki.
Pytanie czy i kiedy da się zmienić taką mentalność, która przecież szkodzi wszystkim- tak kobietom, jak mężczyznom. Bo taki cierpiący facet może stać się jak poranione zwierzę, które kąsa wszystkich wokół. Począwszy od najbliższych, będących najłatwiejszym celem.
W niektórych krajach jest jeszcze gorzej i żyjący tam młodzi mężczyźni czują taką presję ze strony świata, że przestają wychodzić z domu. Zjawisko hikikomori. Poważny problem w Japonii i Korei.
Mówi się- ,,Mężczyzna jest jak sosna, kobieta jak wierzba płacząca. Sosna wydaje się silnie i prosto stać, ale mocny wiatr łamie ją jak zapałkę. Wierzba się ugina pod jego napływem, przygniata do ziemi swoje gałęzie, ale stoi dalej.''
Może mężczyźni dla własnego dobra powinni się tej umiejętności od nas nauczyć, a my jako społeczeństwo powinniśmy im na to pozwolić? A może wtedy świat się zawali, bo za dużo mężczyzn zacznie sobie odpuszczać?
Co o tym myślicie, forumowi Panowie?
Czujecie się dyskryminowani?
- ,,Wybacz. Zupełnie nie jestem sobą odkąd rzuciłem palenie.
- A kiedy rzuciłeś?
- 17 lat temu''
Niby nie paliłam dużo- mniej niż pół paczki, ale przez kilka lat. Do podjadania tendencji nie mam, waga w normie, ale wymieniłam papierosy na podpadającą pod kompulsję potrzebę kupowania czasopism, magazynów, książek.
Tym sposobem trafiłam na artykuł dający mi do myślenia.-''Chłopcy mają ciężej''
Jako matka syna zaczęłam się natychmiast nad tym zastanawiać.
Sama nigdy nie czułam żadnej dyskryminacji ze względu na płeć. Ani w pracy, ani w szkole, ani tym bardziej w domu
nikt mi nie dawał do zrozumienia, że czegoś mi nie wolno, bo jestem dziewczyną, że mam być bardziej grzeczna, poukładana, że nie powinnam tego czy tamtego, albo odwrotnie powinnam to czy tamto; Nigdy nie miałam problemu ze znalezieniem sobie pary/ nie podpierałam przysłowiowych ścian.
Nie byłam specjalnie beksą jako dziecko. Raczej byłam nieustraszona, z dużą tendencją do rozrabiania. Ale gdy już się popłakałam budziłam zrozumienie i współczucie. Nikt nie wyzywał mnie wtedy od beks/mięczaków. Dziewczynkom wolno płakać, okazywać słabość.
A jak to jest z chłopcami? Czy im również wolno? Czy spotykają się wtedy ze wsparciem, czy raczej z wyśmiewaniem?
Czy mimo szumnie zmieniającego się świata nadal nie jest tak, że chłopak/mężczyzna ma być silny. To jego obowiązek.
Ma schować głęboko własne uczucia, by nie narazić się na śmieszność/ostracyzm.
Mężczyzna ma dobrze zarabiać, umieć poderwać dziewczynę, sprawdzić się w łóżku(dlatego często snuje śmieszne dla postronnych, nierealne fantazje i pogawędki, czego kuriozalny przykład mieliśmy na forum), być ogierem ale wiernym, bo inaczej jest łajdakiem, ma być oparciem dla rodziny, radzić sobie w życiu i umieć rozpychać się łokciami w razie potrzeby.
Czy to nie jest tak, że kobieta może, mężczyzna musi?
W takim razie o co chodzi z tą dyskryminacją nas kobiet, jak nam de facto więcej ujdzie? Dla mnie to może dobrze, ale czy dobrze też dla mojego syna? Czy ten świat w przyszłości pozwoli mu na to samo co mnie?
Bo jaki jest efekt takiej mentalności? Mężczyźni nie potrafią radzić sobie z własnymi emocjami i ciążącą na nich presją. Mężczyzna wypiera własne cierpienie, albo wyraża je agresją, bo to jedyna forma kojarząca się z siłą, a tylko na bycie silnym mu pozwolono. Ewentualnie znieczula się alkoholem, lub kumuluje emocje do czasu aż jakoś wybuchną.
Efekt? 8/10 skutecznych samobójstw popełniają mężczyźni. To są poważne liczby.
Mężczyźni nie szukają pomocy. Udają sami przed sobą i całym światem aż jest tak źle, ze niewiele można z tym zrobić.
Otóż pewna skrajna posłanka z lewicy twierdzi, że przemoc ma płeć i jest to płeć męska. Wcale zdaniem tej pani nie ma mężczyzn cierpiących w 4 ścianach, lub jest to liczba tak znikoma, że nie należy zawracać nią sobie głowy. W sumie nic dziwnego. Gdy kobieta zgłosi przemoc domową spotyka się ze zrozumieniem, a z czym spotkałby się mężczyzna? Z kpiną?
Dlatego tej przemocy, jeśli doświadcza, nie zgłasza. Nie ma jej w statystykach. Są tylko statystyki samobójstw...
Albo gdy już nie jest w stanie wytrzymać reaguje agresją- wtedy też to on jest tym złym, bo w takiej sytuacji mężczyzna zdaniem dużej części społeczeństwa może być tylko mięczakiem, albo chamem/agresorem, nie ofiarą wyrządzanego mu zła. Jest przecież silniejszy, ma więcej mięśni a pozwala sobie- ,,co za męki frajer'' powiedzą. A jak tych mięśni użyje, to on wejdzie w rolę bandyty i oprawcy. Co wiec mu wolno aby się ratować? Uciec? Wtedy jest tchórzem porzucającym rodzinę. A co jak właśnie tej rodziny porzucić nie chcę ze względu na dobro dzieci, których przecież sąd mu nie przyzna, bo kto mu uwierzy?
Wychodzi na to, że wolno mu tylko zagryzać zęby i cierpieć z godnością, bo jak nie wytrzyma to patrz wyżej. Ewentualnie jest jeszcze jedna możliwość- równie zła- pijak. Nałogi przecież nie biorą się ze szczęścia, tylko z chęci ucieczki.
Pytanie czy i kiedy da się zmienić taką mentalność, która przecież szkodzi wszystkim- tak kobietom, jak mężczyznom. Bo taki cierpiący facet może stać się jak poranione zwierzę, które kąsa wszystkich wokół. Począwszy od najbliższych, będących najłatwiejszym celem.
W niektórych krajach jest jeszcze gorzej i żyjący tam młodzi mężczyźni czują taką presję ze strony świata, że przestają wychodzić z domu. Zjawisko hikikomori. Poważny problem w Japonii i Korei.
Mówi się- ,,Mężczyzna jest jak sosna, kobieta jak wierzba płacząca. Sosna wydaje się silnie i prosto stać, ale mocny wiatr łamie ją jak zapałkę. Wierzba się ugina pod jego napływem, przygniata do ziemi swoje gałęzie, ale stoi dalej.''
Może mężczyźni dla własnego dobra powinni się tej umiejętności od nas nauczyć, a my jako społeczeństwo powinniśmy im na to pozwolić? A może wtedy świat się zawali, bo za dużo mężczyzn zacznie sobie odpuszczać?
Co o tym myślicie, forumowi Panowie?
Czujecie się dyskryminowani?
Ostatnia edycja: