Witam
Ostatnio zastanawiałem się nad pewną rzeczą. Zaznaczam, że z psychologią miałem do czynienia bardzo malutko i wszystko to biorę na tzw. 'chłopski rozum' .
Książka to nie film. Gdy czytamy jakiś tekst, jakąkolwiek opisywaną sytuację, to mamy ją w głowie jako wyobrażenie, a nie jak w filmie, widzimy ją od razu, podaną na talerzu. U każdego taka stworzona we własnych myślach sytuacja na podstawie danego tekstu może się różnić szczegółami, raczej nigdy nie będzie identyczna, a zawsze będzie dążyła bardziej w kierunku, w jakim czytelnik chciałby, żeby podążała aniżeli w faktycznym, w jakim założył to autor tekstu. Mam na myśli to, że jeśli jakiś bohater nie jest przedstawiony szczegółowy jeśli chodzi o wygląd, to czytelnik ma wolne pole do popisu i w tym miejscu wykaże się wyobraźnią. Jeśli jest kobietą, to zapewne stworzy w swojej głowie jakiegoś umięśnionego przystojniaka. I ot, tym różni się książka od filmu. Oczywiście to moje subiektywne przemyślenia.
A teraz pytanie do tezy, a w sumie hipoteza oparta na tezie, która zresztą w pewnym stopniu również jest hipotezą :O. A więc skoro sytuacja przedstawiona w tekście zawsze jest w naszej głowie jako nasze wyobraźnie, to czy kiedy czytamy straszną historię, jakiś dobry horror boimy się, to w gruncie rzeczy chcemy się bać? Bo czy autor tekstu nie przedstawia tylko sytuacji jako tekst, a to my w naszej wyobraźni zamieniamy go w coś, co nas przeraża? Oznaczałoby to, że czasem nawet podświadomie (niektórzy nawet świadomie ) lubimy poczuć dreszczyk, jeśli boimy się tekstu pisanego. A osoby z silną wolą przedstawiałyby sobie całą historię w trochę mniej straszny sposób, niż to proponuje autor swoim tekstem i czytałyby ją bez żadnych uznawanych powszenie za negatywnych uczuć, a nawet z uśmiechem na twarzy?
Do takich refleksji skłonił mnie trochę mój przypadek - jakiś rok temu zacząłem czytać razem ze znajomą creepypasty. Do większości podchodziłem sceptycznie, aczkolwiek znam swoją naturę i nawet świadomie czasem oglądam mocne horrory, ponieważ lubię się bać. A więc tak też się stało, że te zazwyczaj dosyć krótkie teksty cholernie mnie przerażały, a mimo to brnąłem w to dalej. Miałem uczucie, że ktoś się na mnie patrzy, musiałem się odwracać za siebie, a mimo czytałem kolejne historie. Lubiłem to. Kiedy po roku do tego wróciłem, po przeczytaniu dziesięcu losowych past nie poczułem nic. Zastanawiałem się dlaczego. Po pierwsze byłem wtedy zmęczony, śpiący, nie miałem raczej na nic ochoty - tym bardziej na strach i myślę, że zadziałał tutaj mechanizm wcześniej opisany. Nie chciałem się bać nawet podświadomie, a więc moja wyobraźnia nie rysowała sytuacji, które by mnie przerażały. Jestem ciekaw, co o tym sądzicie.
Pozdrawiam
Ostatnio zastanawiałem się nad pewną rzeczą. Zaznaczam, że z psychologią miałem do czynienia bardzo malutko i wszystko to biorę na tzw. 'chłopski rozum' .
Książka to nie film. Gdy czytamy jakiś tekst, jakąkolwiek opisywaną sytuację, to mamy ją w głowie jako wyobrażenie, a nie jak w filmie, widzimy ją od razu, podaną na talerzu. U każdego taka stworzona we własnych myślach sytuacja na podstawie danego tekstu może się różnić szczegółami, raczej nigdy nie będzie identyczna, a zawsze będzie dążyła bardziej w kierunku, w jakim czytelnik chciałby, żeby podążała aniżeli w faktycznym, w jakim założył to autor tekstu. Mam na myśli to, że jeśli jakiś bohater nie jest przedstawiony szczegółowy jeśli chodzi o wygląd, to czytelnik ma wolne pole do popisu i w tym miejscu wykaże się wyobraźnią. Jeśli jest kobietą, to zapewne stworzy w swojej głowie jakiegoś umięśnionego przystojniaka. I ot, tym różni się książka od filmu. Oczywiście to moje subiektywne przemyślenia.
A teraz pytanie do tezy, a w sumie hipoteza oparta na tezie, która zresztą w pewnym stopniu również jest hipotezą :O. A więc skoro sytuacja przedstawiona w tekście zawsze jest w naszej głowie jako nasze wyobraźnie, to czy kiedy czytamy straszną historię, jakiś dobry horror boimy się, to w gruncie rzeczy chcemy się bać? Bo czy autor tekstu nie przedstawia tylko sytuacji jako tekst, a to my w naszej wyobraźni zamieniamy go w coś, co nas przeraża? Oznaczałoby to, że czasem nawet podświadomie (niektórzy nawet świadomie ) lubimy poczuć dreszczyk, jeśli boimy się tekstu pisanego. A osoby z silną wolą przedstawiałyby sobie całą historię w trochę mniej straszny sposób, niż to proponuje autor swoim tekstem i czytałyby ją bez żadnych uznawanych powszenie za negatywnych uczuć, a nawet z uśmiechem na twarzy?
Do takich refleksji skłonił mnie trochę mój przypadek - jakiś rok temu zacząłem czytać razem ze znajomą creepypasty. Do większości podchodziłem sceptycznie, aczkolwiek znam swoją naturę i nawet świadomie czasem oglądam mocne horrory, ponieważ lubię się bać. A więc tak też się stało, że te zazwyczaj dosyć krótkie teksty cholernie mnie przerażały, a mimo to brnąłem w to dalej. Miałem uczucie, że ktoś się na mnie patrzy, musiałem się odwracać za siebie, a mimo czytałem kolejne historie. Lubiłem to. Kiedy po roku do tego wróciłem, po przeczytaniu dziesięcu losowych past nie poczułem nic. Zastanawiałem się dlaczego. Po pierwsze byłem wtedy zmęczony, śpiący, nie miałem raczej na nic ochoty - tym bardziej na strach i myślę, że zadziałał tutaj mechanizm wcześniej opisany. Nie chciałem się bać nawet podświadomie, a więc moja wyobraźnia nie rysowała sytuacji, które by mnie przerażały. Jestem ciekaw, co o tym sądzicie.
Pozdrawiam